28 maja 2023

 

Nie każdy, który Mi mówi: „Panie, Panie!”, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. Wielu powie Mi w owym dniu: „Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia, i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia?” Wtedy oświadczę im: „Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości!” (Mt 7, 21-23)

Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr, i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie». (Mt 16, 18-19)

Wesprzyj nas już teraz!

 

Na świecie istnieje kilkadziesiąt tysięcy protestanckich wspólnot, określających się jako kościoły. Lwia część z nich to grupy charyzmatyczne. Cechuje je specyficzna pobożność oparta o ekstatycznie przeżywane emocje, wyczekiwanie na powstanie nowego panchrześcijańskiego „kościoła”, który w oderwaniu od „historycznych podziałów” będzie jakoby stanowić autentyczne centrum działania Ducha Świętego. Irracjonalna kultura charyzmatyczna przenika coraz mocniej również Kościół katolicki. Dotyczy to także Polski. Biskupi albo ignorują problem, albo wręcz wspierają ruchy charyzmatyczne, nie doceniając ich destrukcyjnej roli.

Katolicyzm jest religią Logosu, który stał się człowiekiem. Wiara Kościoła zdecydowanie odrzuca fideizm, czyli przekonanie o zbędności rozumu w poznaniu Boga. Z tej przyczyny katolicyzm jest całkowicie niekompatybilny z ekstatycznym ruchem charyzmatycznym, który buduje pobożność na przeżyciach emocjonalnych. W wielkiej fali chrześcijaństwa pentekostalnego, która przenika zarówno wspólnoty protestanckie jak i katolickie, mamy zbyt często do czynienia z rodzajem quasi-orgiastycznej naturalnej duchowości, która wychodzi z wrodzonego człowiekowi pragnienia transcendencji  – zjednoczenia z niewidzialnym i niepoznawalnym rozumowo Innym. Kultura charyzmatyczna wiąże się z zachowaniami i emocjami podobnymi do obserwowanych na przestrzeni dziejów w różnych grupach religijnych. Przeżycia uczestników misteryjnego kultu Dionizosa w IV wieku przed Chrystusem są pod wieloma względami analogiczne do tych, które odczuwać mogą pentekostalni chrześcijanie gromadzący się na ekstatycznych spotkaniach w imię „Jezusa”. Główna różnica dotyczy płaszczyzny kulturowej: zmienia się kontekst poszukiwania bliskości z Innym, ale czy coś poza tym? Określanie naturalnych emocji imieniem Trzeciej Osoby Trójcy Świętej jest puste: Bóg jest Logosem, nie Sentymentem.

Joachim z Fiore i pentekostalni neojoachimici

Charyzmatycy są ludźmi nadziei; ich wyróżnikiem nie jest jednak nadzieja pokładana w Chrystusie, wspólna co do zasady wszystkim chrześcijanom, ale nieuzasadniona i nieracjonalna nadzieja na gwałtowne i głębokie przeobrażenia życia kościelnego na ziemi. Skąd to się bierze? Odpowiedzią są wpisane w marginesy rozwoju myśli chrześcijańskiej koncepcje milenarystyczne. Ograniczę się tu do jednego przykładu. Według XII wiecznego mnicha z Kalabrii, Joachima de Fiore, dzieje świata można odnieść analogicznie do Trójcy Świętej. Joachim uczył, że świeccy, z racji bycia rodzicami, odzwierciedlają Ojca; duchowni – zrodzeni przez świeckich – Syna; mnisi – zrodzeni przez świeckich (dosłownie) i przez duchownych (alegorycznie) – Ducha Świętego. Podobnie należałoby, sądził cysters i założyciel wspólnoty florensów, spojrzeć na dzieje świata, w których wyróżniał trzy epoki: Ojca (od Adama do Chrystusa); trwającą w jego czasach epokę Syna; nadchodzącą Ducha Świętego. Joachim nie zostały nigdy potępiony przez Kościół. Głosił jednak koncepcję, która dość łatwo mogła wyradzać się – i rzeczywiście wyradzała wśród jego uczniów – w historyczny eschaton, czyli oczekiwanie na spełnienie obietnic Mesjańskich w historii. Wprawdzie według samego Joachima można było mieć jedynie nadzieję na nadejście epoki Ducha rozumianej jako epoka odpoczynku świętych poprzedzającej właściwy odpoczynek eschatologiczny, już poza historią. U Joachima Kościół w epoce Ducha Świętego istniałby nadal, wszelako w jakimś stopniu przekształcony. Uczniowie Joachima zradykalizowali jednak jego myśl, wykorzystując koncepcję historycznego eschatonu przeciwko autorytetowi Kościoła. Odpoczynek ziemski miał wiązać się z faktycznym zniszczeniem widzialnego Kościoła. XIII-wieczny joachimista Gerard z Borgo San Donninno głosił w Paryżu ideę wieczystej Ewangelii. Kanon Pisma miałby zostać zastąpiony przez dzieła Joachima oraz Apokalipsę św. Jana. W pewnym sensie radykalni joachimici wyprzedzali o kilka wieków liberalny protestantyzm głoszący rozpłynięcie się chrześcijaństwa w świecie i trwanie wyłącznie niewidzialnego „Kościoła”.

Współczesne wspólnoty pentekostalne cechuje podobny milenaryzm – wiara w nadejście nowej cudownej epoki Ducha. Sądzą, że w wieku XX doszło do nowego wylania Ducha Świętego i w związku z tym czekają na narodziny zupełnie nowego Kościoła Panchrześcijańskiego, który poza wszelkimi podziałami ekumenicznymi zjednoczy wszystkich wierzących w Chrystusa. Pentekostalni chrześcijanie mówią o „przebudzeniu w Kościołach historycznych, które przyćmi wszystko to, co było dotąd”. Trawestując joachimitów: nadejdzie wielka epoka Ducha Świętego, która zniesie historyczne formy kościelne na rzecz nowej jedności, opartej już nie na hierarchii ani nawet na sakramentach zakładających pośrednictwo kapłana; w epoce Ducha Świętego „święci” będą mieli namacalny, bliski kontakt z Bogiem, stając się żywymi naczyniami Ducha.

Fałszywa „interpretacja” Dziejów Apostolskich

Chrześcijanie pentekostalni wyprowadzają swoją specyficzną tożsamość z Dz 2, 1-13. Czytelnik niewątpliwie dobrze zna to miejsce: szum z nieba, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, języki z ognia, które spoczywają na Uczniach; przemawianie w wielu językach, tak, że Partowie, Medowie, Elamici, mieszkańcy Mezopotamii, Judei, Kapadocji, Pontu, Azji, Frygii, Pamfilii, Egiptu, Libii, Rzymu, Żydzi, prozelici, Kreteńczycy, Arabowie – wszyscy słyszeli swoją własną mowę. Wielki cud Boży, zapowiadający to, co miało dziać się w dziejach: Ewangelię głoszoną przez Uczniów Zmartwychwstałego w każdym ludzkim języku, w każdym zakątku świata, wspaniała zapowiedź powszechności chrześcijaństwa.

Zielonoświątkowcy pojawili się najpierw w Stanach Zjednoczonych w niebiałych wspólnotach protestanckich. Od samego początku skupiali swoją pobożność wokół ekstazy, czasowej rezygnacji z używania rozumu (gr. ἔκστασις, wyjście z siebie). „Mówili językami”, odwołując się do Dz 2, 1-13. Nie było to jednak nigdy mówienie językami na modłę Apostołów – to znaczy mówienie językiem zrozumiałym. Pierwsi pentekostalni chrześcijanie określali biblijnym terminem coś zupełnie innego: dzikie okrzyki, bezładną paplaninę, mamrotanie. Artykułując pozbawione treści dzwięki oczekiwali na wejście w kontakt z Innym, pod czym rozumieli Trzecią Osobę Trójcy Świętej. Amerykańska prasa opisywała początki takich wspólnot z dużym oburzeniem, wskazując na rozlegające się po nocach krzyki towarzyszące spotkaniom charyzmatyków. Ta praktyka została we wspólnotach zielonoświątkowych zachowana do dziś. Także współcześnie pentekostalne „mówienie językami” to po prostu paplanina lub okrzyki; w kontekście katolickim często są to także sentymentalne zawodzenia, rodzaj śpiewów. Czytelnik może zobaczyć na YouTube filmy prezentujące katolickich kapłanów otaczających ołtarz, którzy wraz z pełnym ludźmi kościele przez całe minuty bełkoczą lub rzewnie zawodzą. Tak: w Polsce. Niektórzy próbują porównywać to do bawarskiego jodłowania, które bywa interpretowane po chrześcijańsku jako śpiew tak radosny, że porzucający słowa. Jodłowanie ma jednak określoną formę; jest kierowane rozumem. Jest określonym kulturowo sposobem wyrazu. Pentekostalne „mówienie językami” to tylko narzędzie zmiany świadomości mającej pozwolić na kontakt z Innym, określanym arbitralnie jako Duch Święty.  

Ekstatyczne praktyki amerykańskich protestantów charyzmatycznych obejmowały też od początku ich istnienia zjawisko utraty przytomności, które nazywano „chrztem w Duchu Świętym”. Przybierało to dramatyczną formę zewnętrzną: ludzie padali na ziemię, wchodząc, jak twierdzili, w kontakt z Innym określanym przez siebie trzecią Osobą Trójcy Świętej. Czynią tak do dziś. Czytelnik może zobaczyć na YouTube filmy prezentujące kapłanów lub świeckich liderów charyzmatycznych, którzy wykorzystując elementy manipulacji psychosomatycznej wprowadzają wiernych w trans lub przewracają ich na ziemię.

Współcześnie charyzmatyzm krzewi się szczególnie chętnie poprzez koncerty. Świeccy liderzy urządzają masowe spotkania muzyczne. W takt sentymentalnej muzyki opartej często w warstwie tekstowej o trawestację Psalmów tłumy wznoszą ręce, bujają się, podobnie jak na koncertach gwiazd muzyki pop. Ponownie próbuje się poprzez emocje „wywołać” kontakt z Innym.

Irracjonalna quasi-mistyka XX i XXI wieku

Ludność niebiała odkrywała w praktykach charyzmatycznych animistyczne wzorce kulturowe znane z pogańskich praktyk swoich kultur. Biali Amerykanie spotykali się z zaskakującą dla nich sensacją, w tamtym okresie bardzo interesująca. W tym samym czasie setki tysięcy młodych Amerykanów eksperymentowało z narkotykami, poszukując w ten sposób „transcendencji”. Wskutek rozpadu instytucji i przeobrażeń starego świata powszechne było zapotrzebowanie na ekstazę. Charyzmatycy trafili w punkt. Z czasem grupy gromadzące się wokół ekstatycznych praktyk religijnych konstytuowały się w mniej lub bardziej trwałe wspólnoty chętnie przyjmujące imię „kościołów chrześcijańskich”. Ruch pentekostalny ogarnął również część katolików, szczególnie od lat 60. Wewnątrzkatolicki pentekostalizm odwołuje się chętnie do pracowników i studentów z Uniwersytetu Duquesne koło Pittsburga w Pensylwanii, którzy uczestnicząc w protestanckich obrzędach charyzmatycznych doznawali silnych przeżyć, biorąc je za przejawy działania trzeciej Osoby Trójcy Świętej. Tak jak pisałem wcześniej, nie są to zjawiska obce cywilizacji zachodniej, która podobne zachowania kanalizowała w przeszłości w różnego rodzaju kultach misteryjnych w starożytności, w średniowieczu między innymi w działalności sekt (często zresztą o milenarystycznym podłożu, jak kataryzm).

Modernistyczny subiektywizm i ekumenizm

Część hierarchii kościelnej postanowiła wspierać ruchy pentekostalne wewnątrz Kościoła. Przyczyny takiej decyzji są niewątpliwie bardzo złożone; tu można wymienić dwie z nich. W XIX wieku protestanccy teologowie rozwinęli modernistyczną genealogię religii, wyprowadzając wiarę z subiektywnego doświadczenia transcendencji. Jedynym właściwym źródłem religijnym byłoby osobiste spotkanie z Innym. Papieże potępili ten pogląd jako heretycki, ale został on przejęty przez pewną grupę teologów katolickich i w skrytości przechowany przez lata pontyfikatów papieży przedsoborowych. Po II Soborze Watykańskim odniesienie Urzędu Nauczycielskiego do herezji modernistycznej gruntownie się zmieniło: z potępienia przeszło w obojętność. Wskutek tego teologia zaczęła nasycać się myślą modernistyczną; tak ukształtowani księża i biskupi nie mogli lub nie chcieli widzieć nieuporządkowania intelektualnego i emocjonalnego stojącego za duchowością charyzmatyczną.

Drugą przyczyną popularności kultury charyzmatycznej w Kościele katolickim może być jej nastawienie ekumeniczne. Charyzmatycy programowo ignorują podziały denominacyjne. Skoro źródłem religii jest subiektywne doświadczenie kontaktu z Innym, rozumie się, że forma kulturowa jest wtórna i pozbawiona istotowego znaczenia. Stąd w perspektywie charyzmatycznej katolicy mogą a nawet powinni uczestniczyć w ekstatycznych wydarzeniach kultycznych razem z protestantami z dowolnego „kościoła”. Tworzy to zupełnie nową wspólnotę. Nie jest to wspólnota pozorna; jest faktyczna, tyle, że jej podstawą nie jest wiara we Wcielony Logos, a w „Jezusa” i w „Ducha”. Można zaryzykować twierdzenie, że tym mianem określa się nie tyle Osoby Trójcy Świętej, ale emocje, z którymi adepci kultu charyzmatycznego wchodzą w kontakt podczas ekstatycznych spotkań. Twierdzą, że budują w ten sposób nowy Kościół Panchrześcijański. To idea potępiana jeszcze przez Piusa XII, ale dziś, po II Soborze Watykańskim, dawne potępienia nie są traktowane poważnie. Wprawdzie część hierarchów z Kurii Rzymskiej trzeźwo ocenia to nowe chrześcijaństwo jako utopijne, ale bojąc się gasić zapał religijny charyzmatycznych tłumów milczy lub zgoła wspiera panchrześcijańskie wydarzenia charyzmatyczne.

Nie można budować przyszłości Kościoła katolickiego na programowym rozmywaniu jego ram. Jezus Chrystus ufundował Kościół na biskupie Rzymu. To ten rzymski Kościół katolicki jest Jego Mistycznym Ciałem. Nie ma Chrystusa bez Kościoła katolickiego. Próba zaprzeczenia tej prawdy jest tymczasem samym rdzeniem charyzmatyzmu. Fundament Piotrowy zamienia się na fundament subiektywnego uczucia. To fałsz i droga donikąd. Dotyczy to w sposób oczywisty płaszczyzny religijnej. Jezus Chrystus wezwał chrześcijan do posłuszeństwa Jego nauce. Całej nauce: wyrażanej tylko w Kościele katolickim.

Pentekostalizm jest ślepą uliczką także cywilizacyjnie. Jest oderwany od twórczej siły Rzymu. Być może pod wieloma względami pentekostalna forma kulturowa, jeżeli można o niej już mówić, wydaje się pociągająca w kontrze do formy kulturowej nowego pogaństwa przyjmowanego dziś na Zachodzie. Ostatecznie cywilizacja wyrastająca z zasad pentekostalnych byłaby jednak wyłącznie nikczemnym substytutem cywilizacji katolickiej. Nie sądzę, aby w ogóle mogła powstać; jeżeliby powstała, nie mogłaby transmitować prawdy. Prawdą jest Chrystus w Jego Kościele. Cywilizacja chrześcijańska, aby zasługiwać na to miano, musi tę prawdę stawiać w centrum.

Dlaczego mielibyśmy zatem wspierać kulturę charyzmatyczną? Czy nie dość drogi jest nam święty i rzymski Kościół katolicki? To ten Kościół musimy chronić, do niego zapraszać, w nim i tylko w nim pokładać zarówno nadzieję zbawienia jak i nadzieję na renowację cywilizacji. Rozlewanie się charyzmatyzmu jest nie tylko przejawem kryzysu, ale zarazem jedną z przyczyn jego trwania.

 

Paweł Chmielewski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij