29 listopada 2012

Czy do Polski zawita terror „mowy nienawiści”?

Już wkrótce mogą być dokonane zmiany w kodeksie karnym, penalizujące tzw. mowę nienawiści. Chce tego PO, która zgłosiła nowelizację kodeksu karnego w tej sprawie. Może ona stanowić olbrzymie zagrożenie dla wszystkich, którzy nie ulegają politycznej poprawności i przestrzegają ewangelicznego zalecenia Pana Jezusa – „niech wasza mowa będzie tak, tak, nie, nie”. Dla PCh24.pl sprawę komentują: ks. Przemysław Drąg, prof. Aleksander Stępkowski i prof. Mieczysław Ryba.


Nie jest jasne, czym tak naprawdę jest tzw. „mowa nienawiści”. Proponowana przez PO nowelizacja kodeksu karnego nie wyjaśnia tego terminu. W projekcie czytamy: „Kto (…) nawołuje do nienawiści wobec grupy osób lub osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, społecznej, naturalnych lub nabytych cech osobistych lub przekonań, albo z tego powodu grupę osób lub osobę znieważa, podlega karze grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

– Przepis ten teoretycznie może być neutralny. Problem polega na tym, że współcześnie „nawoływaniu do nienawiści” nadaje się bardzo dziwne znaczenie. Często wiąże się bowiem z neomarksistowską doktryną, gdzie zakłada się, że co nie jest afirmacją czy akceptacją różnych zachowań czy stylu życia jest nawoływaniem do nienawiści – wyjaśnia prof. Aleksander Stępkowski, prawnik z Uniwersytetu Warszawskiego.  

 

Na podobny problem zwraca uwagę prof. Mieczysław Ryba, historyk z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. – Współcześnie klasyczne definiowanie pewnych pojęć, czy pewnych zjawisk i nazywanie rzeczy po imieniu uchodzi za mowę nienawiści – mówi. – Ma to charakter wybitnie uznaniowy zwłaszcza w obecnie dominującym modelu kultury, która jest na wskroś relatywistyczna. Funkcjonujemy w otoczeniu określonej ideologii. W jej imię zmienia się znaczenia pojęć i wprowadza się pewien rodzaj cenzury. Nie trzyma się ona rzeczywistości, zatem by utrzymać swe władztwo wprowadza terror oparty na strachu – dodaje.

 

Już samo określenie „mowa nienawiści” jest typowym skrótem myślowym, którym także i my, katolicy się posługujemy i to w sposób bezrefleksyjny. Jest ono niebezpieczne, bo wskazuje, że wszyscy, którzy mówią o pewnych sprawach w sposób niezgodny z oficjalną wersją, propagują nienawiść – uzupełnia ks. Przemysław Drąg, dyrektor Krajowego Ośrodka Duszpasterstwa Rodzin.  

 

Pierwsza jaskółka Boniego

Pierwsze sygnały ideologicznej ofensywy PO wysłał kilka dni temu minister Michał Boni. Zwrócił się on do abp. Sławoja Leszka Głodzia, współprzewodniczącego Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu, o przeciwstawianie się „mowie nienawiści i wszelkim objawom nietolerancji”. Przeciwko kierowaniu tego apelu do Kościoła protestuje ks. Drąg. – Swoim apelem, by Kościół włączył się w walkę z „mową nienawiści”, minister Boni pośrednio zasugerował, że taka mowa nienawiści istnieje w Kościele. A to nieprawda. Jezus Chrystus wzywał do miłości i przebaczenia i my to w Kościele robimy – mówi.

 

Ks. Drąg zwraca też uwagę, że Kościół nie musi jakoś szczególnie angażować się w to, do czego wzywał minister Boni, bowiem nigdy nie promował nienawiści. – To w Kościele szukano zrozumienia i pociechy, Kościół angażował się w udzielanie pomocy i dawaniu nadziei pokrzywdzonym. Katolicy mówią językiem miłości, i zachęcają do budowania normalnych zdrowych, relacji – dodaje duchowny.

 

Atak na niepoprawnych

Jeśli proponowana przez PO regulacja dotycząca tzw. „mowy nienawiści” zyska uznanie większości parlamentarnej to poważny problem będą mieć Ci, którzy nie chcą wpisać się w język politycznej poprawności.

 

– Socjalistyczna utopia stojąca za propagowaniem takich rozwiązań prawnych jest bardzo niebezpieczna i w wielu wypadkach może uderzyć w Kościół. Neguje bowiem podstawy moralności. Nazywanie praktyk homoseksualnych grzechem, a aborcji zabijaniem dzieci, może pod pewnymi względami podpadać pod tzw. mowę nienawiści i, o zgrozo, może być karane – ocenia prof. Ryba.

 

W podobnym tonie wypowiada się prof. Stępkowski. – Proponowana przez PO nowelizacji art. 256 kodeksu karnego może doprowadzić do zakazu krytyki homoseksualistów z uwagi na ich styl życia. Wskazuje na to zapis o zakazie nawoływania do nienawiści z powodu „nabytych cech osobistych”.


Ks. Drąg zwraca z kolei uwagę na to, że lewicowy dyktat politycznej poprawności, wsparty penalizacją mowy nienawiści, może stanowić poważne zagrożenie dla rodziny. – Przepisy o tzw. mowie nienawiści są zagrożeniem dla funkcjonowania rodziny. Przykładem są choćby wydarzenia ze Szwecji, gdzie na podstawie podobnych zapisów rodzicom, którzy wychowują swoje dzieci w duchu prawdziwych wartości nie oglądając się na lansowane wzory, są odbierane prawa rodzicielskie – mówi duchowny.

 

Jak pokazały wydarzenia związane chociażby z Marszem Niepodległości i coraz większe popularyzowanie łatki „faszysty” przypinanej środowiskom patriotycznym, piewcy tolerancji nie przebierają w środkach walki politycznej.

 

– Ci, którzy oskarżają przeciwników o tzw. mowę nienawiści, sami kreują pewien rodzaj nienawiści i niechęci. Protesty przeciwko rzekomej agresji ze strony środowisk patriotycznych przeobrażają się w seanse nienawiści skierowane przeciwko nim – twierdzi prof. Ryba.


PR i pułapka

Jak zwracają uwagę nasi rozmówcy, obecne w kodeksie karnym regulacje wystarczająco dobrze chronią obywateli przed agresją werbalną. – Kierowanie pod czyimś adresem sformułowań obraźliwych było i jest karane, tutaj nie dostrzegam żadnej luki prawnej. Można więc przypuszczać, że chodzi o ograniczenie swobody wypowiedzi – ocenia prof. Stępkowski. – Uważam, że obowiązujący art. 256 kodeksu karnego spełnia swoje zadanie i nie widzę powodu, by go zmieniać – potwierdza ks. Drąg.

 

Prof. Stępkowski zwraca jednak uwagę, że należy być ostrożnym przy ocenianiu kolejnych posunięć Platformy Obywatelskiej. – Warto też zwrócić uwagę, że podanie do wiadomości propozycji wprowadzenia do kodeksu karnego „mowy nienawiści” może być zabiegiem PR – owym mającym na celu odwrócenie uwagi od problemów rządu Donalda Tuska, na przykład od – zakończonego fiaskiem – szczytu Unii Europejskiej w sprawie budżetu – zastanawia się.

 

Z kolei ks. Drąg dostrzega w działaniach PO przewrotność i próbę zastawienia sprytnej pułapki na katolików. – Proponowane zmiany są niestety bardzo sprytnym posunięciem ze strony PO. Jeżeli Kościół nie pójdzie za głosem apelu Boniego to zaraz rozlegną się głosy, że popieramy nienawiść. Jeśli zaś poprzemy te rozwiązania, sami ukręcimy sznur na swoją szyję. Może się okazać, że pierwszymi, którzy będą ukarani na podstawie zmienionego prawa, będziemy my, katolicy.

 

Łukasz Karpiel, Krzysztof Gędłek

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij