Czy czeka nas kolejny kryzys migracyjny w związku z napływem afgańskich uchodźców przez kraje bałtyckie i Polskę? Takie pytanie zadaje sobie coraz więcej polityków europejskich zaniepokojonych wojną hybrydową z Rosją i Białorusią. Grecki minister ds. migracji ostrzega, że Europa nie będzie w stanie poradzić sobie z nową falą przybyszów. Przedstawiciele niektórych rządów UE przynaglają KE, by zmusiła władze w Kabulu do przyjmowania deportowanych Afgańczyków.
Grecki minister ds. emigracji Notis Mitarakis wyraźnie wskazał w środę, że Unia Europejska nie jest w stanie poradzić sobie z kolejnym kryzysem migracyjnym, takim jak ten z 2015 roku i musi natychmiast podjąć działania, aby powstrzymać napływ ludzi z Afganistanu.
Mitarakis, który podpisał się wcześniej pod listem ministrów z pięciu innych krajów UE w sprawie deportacji Afgańczyków, podkreślił, że musi być zachowana możliwość odsyłania nielegalnych migrantów z Afganistanu, ponieważ wstrzymanie deportacji – o co zabiega rząd w Kabulu – wyśle zły sygnał zachęty dla Afgańczyków, którzy będą chcieli przedostać się do Europy.
Wesprzyj nas już teraz!
Grecki polityk naciskał na Brukselę, by zapewniła większe wsparcie Turcji, aby złagodzić presję większej liczby migrantów przybywających z Afganistanu.
– UE nie jest gotowa i nie jest w stanie poradzić sobie z kolejnym poważnym kryzysem migracyjnym – mówił Reutersowi minister Mitarakis.
Wiele rządów UE obawia się, że walka o władzę w Afganistanie i szybki postęp talibów, którzy odbijają kolejne ważne miasta, może wywołać powtórkę z europejskiego kryzysu migracyjnego z 2015 r., gdy do UE napłynęło ponad milion osób, w większości Syryjczyków, Afgańczyków i Irakijczyków.
Komisarz UE do spraw wewnętrznych Ylva Johansson oskarżyła przywódcę Białorusi Aleksandra Łukaszenkę o próbę „destabilizacji UE” poprzez zwożenie migrantów i wysyłanie ich na granicę z Łotwą, Litwą i Polską.
W wywiadzie dla „Financial Times” opublikowanym 10 sierpnia komisarz nie miała wątpliwości, że przywódca Białorusi próbuje zdestabilizować Unię Europejską, ułatwiając nielegalną imigrację do Łotwy, Litwy i Polski.
„To, co próbuje zrobić Łukaszenko, to zdestabilizować UE i wykorzystuje ludzi w akcie agresji” – tłumaczyła. „Sankcje (niedawno nałożone przez Unię Europejską) rzeczywiście mu zaszkodziły, więc stara się temu przeciwdziałać” – zauważyła. „Dla mnie jest to wyraźny związek między sankcjami a jego desperacją” – dodała.
Komisarz wysłała straż graniczną Frontexu na Łotwę i zapowiedziała, że jest „gotowa do podjęcia działań w razie potrzeby”, jeśli Polska i Łotwa będą wymagały wsparcia.
Johansson uważa, że istnieją „pewne podobieństwa w wykorzystywaniu migrantów, ludzi, instrumentalizowania ich” między Łukaszenką, prezydentem Rosji Władimirem Putinem i prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoganem. Jednak są też pewne różnice. To co robi Łukaszenko, to „wpuszczanie ludzi (z trzecich krajów) poprzez sianie dezinformacji”. Przywódca Białorusi oskarżany jest o „hybrydową agresję.”
W zeszłym miesiącu litewski minister spraw zagranicznych Gabrielius Landsbergis oskarżył Łukaszenkę o wykorzystywanie uchodźców z rozdartych wojną krajów jako „ludzkich tarcz” w celu zmuszenia Unii Europejskiej do złagodzenia sankcji.
Łukaszenko odrzuca oskarżenia, mówiąc, że „nie szantażujemy nikogo i nikomu nie grozimy”. – Postawiliście nas w sytuacji, w której musieliśmy zareagować i my to zrobiliśmy. Przepraszamy, że robimy to tak dobrze, jak tylko to możliwe – komentował.
Białoruski przywódca ma zwozić z Syrii i Turcji afgańskich i irackich migrantów, a następnie zawozić autokarami na granicę z Litwą czy Polską.
Według agencji ONZ ds. uchodźców około 270 tys. osób opuściło swoje domy w Afganistanie. Organizacja Save The Children podaje, że 80 tys. dzieci zostało przesiedlonych w ciągu ostatnich dwóch miesięcy.
Wielu cywilów miało zbiec do Kabulu, jednak jak szacuje amerykański wywiad, miasto padnie w ciągu 90 dni. Sami Amerykanie wysłali wojsko, by ewakuować pozostały personel dyplomatyczny.
Talibowie żądają ustąpienia prezydenta i dopóki to nie nastąpi, nie zamierzają składać broni. Postęp talibów nastąpił bardzo szybko wraz z decyzją prezydenta USA Joe Bidena o wycofaniu się z Afganistanu, do którego Amerykanie wraz z siłami NATO wkroczyli po ataku na World Trade Center w 2001 r.
Biden wezwał ludność cywilną, by walczyła z talibami. Obiecał wsparcie w postaci pensji dla wojskowych, sprzętu i żywności, ewentualnie pomocy w postaci ostrzału z powietrza.
Wojna stała się pretekstem do migracji Afgańczyków, głównie do Europy, chociaż część z nich przedostała się do Iranu.
UE podnosi, że nie jest w stanie poradzić sobie z powtórką kryzysu migracyjnego z 2015 r.
Austria, Belgia i Dania mają problem z deportacją nielegalnych migrantów. Austriacki minister Karl Nehammer mówił: – Nie może być tak, że Austria i Niemcy rozwiążą problem Afganistanu za UE.
Niemcy i Holandia zmieniły zdanie. Postanowiły nie deportować afgańskich uchodźców podczas wojny.
W Wielkiej Brytanii minister spraw wewnętrznych Priti Patel próbowała zmienić prawo azylowe, zanim kryzys w Afganistanie trafił na pierwsze strony gazet. Zaproponowała, by ci, którzy nielegalnie przybywają do Wielkiej Brytanii, mogli być skazani na cztery lata więzienia, w przeciwieństwie do obecnego maksymalnego wyroku sześciu miesięcy.
Nowa propozycja Patel wysłałaby osoby ubiegające się o azyl do „bezpiecznego kraju trzeciego” lub „wyznaczonych miejsc”, chociaż Wielka Brytania będzie potrzebować zgody innych państw, zanim władze będą mogły wypchnąć łodzie przybywające z powrotem na obce wody.
Afgańskich migrantów nie chce też Turcja. Ilnur Cevik, główny doradca prezydenta mówił wprost: „nie chcemy ich tutaj. Chcemy, żeby przenieśli się do krajów UE.” Ankara boryka się z pięcioma milionami syryjskich uchodźców mieszkających tam po podpisaniu umowy z UE.
W lutym 2020 r. Erdogan „przepchnął” migrantów przez granicę z Grecja, tuż przed tym, jak „pandemia” spowodowała całkowitą blokadę Turcji.
Tureccy wojskowi i służby pełnią ważną rolę w zabezpieczaniu wycofywania wojsk amerykańskich z Afganistanu. Postęp talibów i eskalacja wojny powoduje wzrost napięcia między Ankarą a Brukselą.
Cevik wskazywał w rozmowie z BBC Radio 4’s Today na „stały napływ Afgańczyków w setkach”. – Turcy są bardzo ostrożni wobec tych ludzi. Nie chcemy ich tutaj. Chcemy, aby przenieśli się do krajów europejskich – komentował. Wyjaśnił, że jeśli chodzi o Syryjczyków, to byli bezpośrednimi sąsiadami, którzy znaleźli się w tragicznej sytuacji. Sytuacja w Afganistanie jest „daleko, bardzo daleko od Turcji” i „UE musi zjednoczyć swoje działania”, aby ją rozwiązać. Dodał, że „Turcja nie jest dla wszystkich”.
CNN donosi, że zdaniem urzędników europejskich, reżim Łukaszenki wyłudza od migrantów tysiące euro, a następnie przerzuca ich na granicę z Litwą. Migranci mają być przywożeni z Bliskiego Wschodu do Mińska, a następnie przez nieokreślonych pośredników kierowani na granicę białorusko-litewską.
Zdaniem władz Litwy, to „zemsta” za sankcje nałożone przez UE po tym, jak Białoruś zmusiła samolot Ryanair do lądowania w Mińsku, by aresztować opozycyjnego blogera.
Zdaniem przedstawiciela zachodniego wywiadu, na którego powołała się stacja amerykańska, Łukaszenko prawdopodobnie wykorzystuje migrantów jako sposób na wywarcie presji na UE w sprawie negocjacji dotyczących zniesienia sankcji.
W całej tej operacji istotną rolę ma odgrywać Rosja, która wcześniej zastosowała „podobny schemat migracyjny” w przypadku Norwegii i Finlandii w 2015 roku.
Litewski minister spraw zagranicznych Gabrielius Landsbergis ostrzegł, że Białoruś chce dojść do porozumienia z Pakistanem czy Marokiem, by kontynuować zalew migrantów.
Litwa buduje ogrodzenie, a Łotwa zaproponowała wprowadzenie stanu wyjątkowego i potrzebę utworzenia obozów dla migrantów. Polska wysłała wojsko na granicę wschodnią.
Służby wywiadowcze ostrzegają przed infiltracją nowych szlaków migracyjnych ze strony dżihadystów z Bliskiego Wschodu, zwłaszcza, że odnotowano już kilka przypadków, które wzbudziły zaniepokojenie.
Niektórzy „uchodźcy: mają płacić od 5 do 6 tys. euro, a nawet 15 tys. za „usługę VIP”, by dostać się do najbardziej pożądanego miejsca w Europie, czyli do Niemiec.
Bloomberg poinformował ostatnio, że Białoruś – mimo sankcji USA i UE – ma otrzymać pomoc z Międzynarodowego Funduszu Walutowego w wysokości prawie 1 mld dolarów.
„Dzieje się tak pomimo apeli do MFW o odcięcie rządu prezydenta Aleksandra Łukaszenki po oskarżeniach Zachodu o oszustwa w zeszłorocznych wyborach i brutalne stłumienie protestów, które nastąpiły później. Prezydent Joe Biden spotkał się również w zeszłym miesiącu w Białym Domu z wygnaną liderką opozycji Swiatłaną Cichanouską, a USA – największy udziałowiec MFW – rozszerzyły w tym tygodniu sankcje, aby uczcić pierwszą rocznicę głosowania” – pisze Bloomberg.
By móc skorzystać z pomocy MFW wystarczy, że dany rząd będzie cieszył się uznaniem członków funduszu. „To właściwie jedyny warunek wstępny, aby którykolwiek ze 190 krajów MFW otrzymał zastrzyk aktywów MFW, zatwierdzony na początku tego miesiąca” – dodaje agencja.
Białoruś jest traktowana podobnie, jak Chiny, Rosja i Iran, których banki centralne otrzymują miliardowe pożyczki z MFW pomimo krytyki ze strony administracji Bidena i różnych sankcji.
Źródła: infomigrants.com, edition.cnn.com, bnnbloomberg.ca, ekathimerini.com, huffingtonpost.co.uk, PCh24.pl
AS