Czytelnicy „Gościa Niedzielnego” – wśród których wciąż nie brakuje wielu pobożnych, zwykłych parafian – musieli skonfrontować się kilka dni temu z bardzo specyficznymi treściami. Chodzi o problematykę tzw. LGBT.
Agnieszce Huf z „Gościa” wywiadu udzielił o. Mateusz Filipowski, karmelita. Wszystko za sprawą rekolekcji, jakie wespół z s. Scholastyką Iwańską ma wkrótce poprowadzić w karmelitańskim ośrodku rekolekcyjnym w Gorzędzieju. Rekolekcje będą odbywać się pod hasłem: „Moje dziecko jest LGBT+. Po pierwsze i najważniejsze: Kocham Cię…”.
Opieka duszpasterska to rzecz wskazana – dla każdego, również dla rodziców dzieci, które borykają się z poważnymi trudnościami, a może przede wszystkim dla nich. Problem tylko w tym, jaką przyjmuje się perspektywę: traktuje się grzech poważnie czy nie.
Wesprzyj nas już teraz!
W rozmowie z Agnieszką Huf o. Filipowski własne stanowisko opisuje następująco:
„Opowiem tu o moim pierwszym doświadczeniu, z czasów, kiedy byłem jeszcze nastolatkiem. Jedna z moich przyjaciółek dokonała comingoutu – ogłosiła, że jest lesbijką. Ja byłem w dużym szoku i próbowałem zorganizować wobec niej jakąś akcję ratunkową. A ona napisała krótki list, który zmienił moje spojrzenie na zawsze: «Mateusz, Ty mnie nie zmieniaj, Ty po prostu przy mnie bądź»”.
Tylko być, ale nie zmieniać – a czy chociaż nauczać? Chyba nie, bo w kolejnych odpowiedziach karmelita wyraźnie odcina się od konieczności głoszenia homoseksualistom nauki moralnej Kościoła:
„Te osoby najczęściej znają naszą prawdę. Wiedzą, co o ich sytuacji mówi Kościół – są przecież inteligentne. Kim jestem, by je zmieniać? – chcę z nimi po prostu być, bo wierzę, że ta prosta relacja miłości doprowadzi tę osobę do zbawienia. Jeżeli Bóg jest miłością, to wykorzysta również tę naszą relację miłości, bycia, towarzyszenia pomimo wszystko, dla jej dobra, dla jej zbawienia”.
I dalej:
„Głęboko wierzę, że Bóg, który jest miłością, ma plan zbawienia dla każdego człowieka. I myślę, że najpewniejszą drogą dotarcia do osoby jest po prostu miłość. Być może nie dowiemy się za naszego życia, jakie ta nasza miłość przyniosła owoce. Ale Bóg jest miłością i na drodze miłości zbawia. O tym jest całe chrześcijaństwo i cała Ewangelia”.
Bycie, towarzyszenie, miłość – z założeniem, że nie ma sensu głosić nauki moralnej Kościoła, bo homoseksauliści i tak już ją znają. Dziwna to wrażliwość duszpasterska, która tak bardzo troszczy się o grzesznika, że świadomie rezygnuje z próby racjonalnego wyjaśnienia mu, w jaki sposób i dlaczego błądzi – i wezwania go do nawrócenia.
Może być tak, że na rekolekcjach w Gorzędzieju nie padnie nic niewłaściwego; często chodzi jednak nie o to, co się mówi, ale o to, co się przemilcza. W wielu krajach dokładnie w ten sposób postępuje w Kościele katolickim destrukcja nauczania. W pewnym momencie po prostu przestaje się uczyć prawdy, na rozmaite tematy. Może to dotyczyć homoseksualistów, rozwodników czy antykoncepcjonistów, ale może również schizmatyków czy pogan. Zakładać, że wszyscy dookoła doskonale znają naukę Kościoła, rozumieją jej motywy i piękno, jest jednak szalenie ryzykowne – w świecie, w którym nasze myślenie jest kształtowane przez różne wyraziście antychrześcijańskie ideologie.
Homoseksualiści i rodzice homoseksualistów, o których troszczyć się chce o. Mateusz Filipowski, słyszą od świata nieustanny komunikat: gejostwo i lesbijstwo jest normalne i dobre, bądźcie tacy dalej, to w porządku. Kościół nie może wobec tego poprzestać na towarzyszeniu – musi przypominać, że narracja świata jest fałszywa. Jeżeli tego nie robi, łatwo sam popadnie w błąd – tak dzieje się w Niemczech, Austrii, Szwajcarii, Belgii, Luksemburgu, wielu diecezjach Włoch czy Stanów Zjednoczonych. Księża błogosławią pary tej samej płci, akceptują zachowania homoseksualne, zaczynają współbrzmieć ze światem – po co ryzykować brakiem wrażliwości wobec ludzi ukształtowanych przez rewolucję?
Mam nadzieję, że rekolekcje w Gorzędzieju przyczynią się do duchowego dobra pouczanych. Z racji na uparty nacisk na „towarzyszenie” bez nauczania o porządku moralnym, mam co do tego jednak poważne wątpliwości.
Paweł Chmielewski