Obecnie pozornie tylko żyjemy w kulturze chrześcijańskiej. Korzenie kultury europejskiej niewątpliwie są chrześcijańskie, natomiast współcześnie możemy zaobserwować jej zlaicyzowanie, zeświecczenie. Z tego względu w przestrzeni publicznej i kulturowej coraz częściej katolickim jest nazywane to, co katolickie nie jest.
Dzieje się tak dlatego, że katolicy przyjmują formy światowe i uznają je za własne, lub włączają w swoje dziedzictwo bez wystarczającej refleksji na temat tego, czy w korpus myśli chrześcijańskiej mogą być one włączone. W nowoczesnych kościołach widzimy więc sztukę i architekturę, która nie licuje z duchem katolicyzmu, w liturgię włączane są formy śpiewu, które nijak mają się do ducha liturgii, demokracja zupełnie bezrefleksyjnie jest nazywana systemem oddającym ducha katolickiego, a nawet socjalizm uznawany jest za chrześcijański ze względu na swoją rzekomą dobroczynność. Widzimy więc, że w różnych dziedzinach coś zbyt pospiesznie jest uznawane za chrześcijańskie i katolickie ze względu jedynie na zewnętrzne podobieństwo do Ewangelii.
Dotyczy to również pedagogiki, która jest szczególnie ważna dla wychowania i kształcenia nowych pokoleń chrześcijan.
Wesprzyj nas już teraz!
Istotne jest zatem przyjrzenie się nurtom pedagogicznym, dziś uznawanym za chrześcijańskie i promowanym przez różne środowiska kościelne, by zastanowić czy w istocie są one chrześcijańskie oraz sformułowanie odpowiedzi na pytanie jakie kryteria pedagogika powinna spełniać, by móc nazywać się katolicką.
Współcześnie istnieje wiele nurtów pedagogicznych uważanych za przystające do wychowania i kształcenia katolickiego, stosowanych w katolickich placówkach oświatowych, wykładanych na katolickich uczelniach. Są one uważane za katolickie z różnych powodów. A to dlatego, że ich założyciele byli szczególnie związani z Kościołem, czy ze względu na to, że w ich treści są przekazywane prawdy religijne, itp. Za przykład może posłużyć chociażby modna w ostatnich latach pedagogika Montessori, albo pedagogika personalistyczna. Czy jednak personalizm jest tożsamy z katolicyzmem? Albo czy wystarczy wykładać katolicką treść, by nurt pedagogiczny nazwać katolickim i chrześcijańskim?
By wskazać na kryteria katolickości pedagogiki niewystarczająca jest sama treść przekazywana przez te nurty. Należy analizie poddać jeszcze dwa inne aspekty: 1) formę rozumianą tutaj jako metodę nadrzędną towarzyszącą tym nurtom pedagogicznym oraz 2) korzenie, czyli ideowe źródła całego systemu pedagogicznego.
Forma pedagogiki
Forma może wydawać się czymś drugorzędnym, ponieważ często intuicyjnie uznaje się ją jedynie za narzędzie pracy z wychowankiem, czyli coś, co jedynie towarzyszy przekazywanej treści. Często wydaje się nam, że za pomocą dowolnej formy można propagować dowolny przekaz, a dobór form i metod pracy zależy jedynie od preferencji i kreatywności nauczyciela lub wychowawcy.
Czy jednak tak jest w rzeczywistości?
Czy da się sztuką nastawioną na bunt opowiadać o spolegliwości?
Czy da się jedynie w czerni i jaskrawych barwach namalować obraz, który na myśl przywodzi łagodność i ciszę?
Czy da się używając muzyki heavy metalowej napisać utwór kojarzący się ze spokojem i harmonią?
Dziś w odpowiedzi na te pytania często usłyszymy „dlaczego nie?”. Istnieją przecież zespoły chrześcijańskie grające muzykę rockową, reggae, hip hop itp., i ludziom wydaje się, że skoro teksty utworów przekazują treść chrześcijańską, to nie ma żadnego znaczenia, jaka muzyka tym tekstom towarzyszy. Natomiast powstaje tu kolejne pytanie, czy my używając takich środków wyrazu nie zafałszowujemy treści? Chociaż w takich utworach chrześcijańska treść jest zachowana, to jednak nabiera ona zupełnie innego kolorytu. Może przez to pojawić się rozdźwięk między formą a treścią, gdyż forma oddziałuje na naszą sferę emocjonalną, a treść na sferę intelektualną.
Taki sam rozdźwięk może się pojawić między formą i treścią w pedagogice. Nawet jeśli uczymy dziecko prawd wiary, ale forma wynika z decyzji samego dziecka, to sfera intelektualna zostanie ukształtowana po katolicku, ale sfera wolitywna już nie, ponieważ wola jest tu bardziej stymulowana przez emocjonalną formę, niż przez rozumową treść. Wszak to forma w takiej pedagogice ma być atrakcyjna i pobudzać emocje, by dziecko podążało za treścią w taką formę obleczoną. Tymczasem w chrześcijaństwie podążamy za Ewangelią nie dlatego, że jest atrakcyjna (chociaż oczywiście w niektórych aspektach może być), tylko dlatego, że jest prawdziwa i rozumna (prymat Logosu). Za przykład może nam tutaj posłużyć pedagogika Montessori, w której jedną z głównych zasad jest własna inicjatywa dziecka. Gdy dziecko samo decyduje czy się podejmuje nauki i czego aktualnie chce się uczyć, to niewątpliwie szybciej i skuteczniej może się uczyć, wątpliwe jednak jest, by w ten sposób nauczyć dziecko dyscypliny, ofiarności, rezygnacji z własnej woli na wzór Chrystusa spełniającego wolę Ojca. Czy więc dziecko, które podąża zawsze za tym, co jest dla niego atrakcyjne, może nauczyć się tak fundamentalnych dla katolicyzmu zasad, jak zaparcie się siebie i podążanie w stronę, której nie chce, bo jest trudna dla natury dotkniętej grzechem pierworodnym?
Fakt, że takie koncepcje, w których przekazuje się treść chrześcijańską, chociaż forma jest podyktowana naturalnymi popędami uznajemy za katolickie, współgra z klimatem, który w ogóle jest powszechny we współczesnej kulturze i współczesnym duszpasterstwie. Często również z tego względu, by np. zachęcić ludzi do chodzenia do kościoła, duszpasterze używają rozmaitych form uatrakcyjnienia liturgii, organizują różne ciekawe wydarzenia, akcje, szukają chwytliwych, niemal reklamowych sloganów itd. Nie wystarczy już nam wiedza i przekonanie o konieczności udziału we Mszy Świętej jako ofierze Chrystusa jedynie dlatego, że jest to dobre, potrzebne i zbawienne. I o ile w przestrzeni duszpasterskiej pojawia się wiele głosów krytykujących takie marketingowe podejście do głoszenia wiary, to już w przestrzeni pedagogiki bardzo rzadko słyszy się katolickie głosy krytyki wobec nurtów takich jak pedagogika montessoriańska, podyktowanych tym samym duchem.
Korzenie pedagogiki
Drugim zasygnalizowanym elementem wskazującym na katolickość pedagogiki są jej korzenie. Katolicyzm jest religią historyczną, powstałą w konkretnym czasie i miejscu, i od tego czasu integralnie rozwijającą się. Tymczasem współczesna kultura od około wieku i to w niemal wszystkich sferach jest budowana nie na zasadzie ciągłości i wyłaniana się z dziedzictwa chrześcijańskiego, lecz na zasadzie zerwania ze wszystkim, co chrześcijańskie.
Należałoby zatem zapytać, czy nowe nurty pedagogiczne też nie są zbudowane na idei zerwania z tradycją chrześcijańską. Już patrząc pobieżnie można zauważyć, że we wszystkich współczesnych nurtach pedagogicznych istnieje mocna krytyka tego, co było nieodłącznie obecne w pedagogice tradycyjnej. Obecnie w wychowaniu i nauczaniu dziecka niedopuszczalny jest jakikolwiek przymus, krytykuje się metody szkoły herbartowskiej, takie jak karność, zakazy, a nawet autorytety.
Sama krytyka dawnych pedagogik nie oznacza oczywiście zerwania z duchem chrześcijańskim, gdyż błędnym byłoby założenie, że pedagogika Herbarta jest z gruntu chrześcijańska. Niemniej nawet nie wnikając w to, czy owa krytyka jest słuszna czy nie, wskazuje ona na powszechną tendencję zerwania z tym, co było wcześniejsze. Istnieje oczywiście taka możliwość, że tradycyjna pedagogika była oderwana od ducha chrześcijańskiego, a teraz powracamy do tego, co pierwotnie ewangeliczne. Żeby jednak móc to stwierdzić, trzeba te współczesne nurty porównać z tym, co wyłania się z Objawienia, a dotyczy praktyki pedagogicznej. Niezbędnym do tego celu jest nakreślenie formy i podstawy (korzeni) praktyki pedagogicznej wywodzącej się z myśli chrześcijańskiej.
Ewangeliczny kształt wychowania
W starożytnej myśli chrześcijańskiej głębszy namysł nad pedagogiką dziecka nie jest powszechny i usystematyzowany. Jednakże u ojców Kościoła widzimy takie dzieła, które temat szeroko pojętego wychowania podejmują. Wskazują na to chociażby takie tytuły jak „Pedagog”. Dzieła te nie mówią wprost o wychowaniu dziecka. Niemniej możemy w nich znaleźć wskazówki kładące nacisk na posłuszeństwo i zachęcające by dziecko wychowywać w karności. Nie są one związane jedynie z innym, niehumanistycznym wzorcem kulturowym, ale swoje korzenie odnajdują one w Biblii i Tradycji. W myśli chrześcijańskiej posłuszeństwo mocno związane jest z prawdą objawioną na temat grzechu, który postrzegany jest jako pierwotne nieposłuszeństwo Bogu. Święty Paweł, ojcowie, tradycja benedyktyńska świadczą, że jak przez nieposłuszeństwo człowiek odszedł od Boga, tak powrócić może tylko przez posłuszeństwo.
Akcent położony na posłuszeństwo podyktowany był jeszcze inną, szerszą refleksją. W pismach ojców Kościoła, zwłaszcza Wschodnich, zauważyć możemy pytanie, dlaczego Chrystus przyszedł właśnie w tym czasie, w którym przyszedł i czy po grzechu pierwszych rodziców konieczne było tak długie oczekiwanie. Poszukując odpowiedzi na to pytanie ojcowie dochodzili do wniosku, że człowiek nie był gotowy na przyjęcie Zbawiciela, musiał zostać ukształtowany i wychowany przez Boga.
W refleksji ojców na kanwie tego pytania pojawiła się koncepcja, jakoby sama historia zbawienia była kosmicznym procesem pedagogicznym, w którym pedagogiem była sam Bóg. Stary Testament w pewnym sensie jest więc procesem wychowania Izraela: Bóg działał miłością, obdarowywał bez miary, ale kiedy izraelici schodzili na bezdroża, to Bóg napominał ich i karcił, przez co człowieka uczył życia według zamysłu Bożego. Bóg więc nieustannie uczył obiektywnej normy, wbrew upodobaniom ludzkim, uczył że człowiek sam w sobie nie jest integralny, sam w sobie nie jest w stanie dojść do pełni człowieczeństwa, sam w sobie nie jest w stanie sobie dać zbawienia ani na nie zasłużyć, i w końcu sam w sobie nie jest w stanie dojść do wolności, lecz musi ją otrzymać z zewnątrz i przyjąć. Dopiero kiedy człowiek poznaje dobro i zło, poznaje obiektywną normę, poznaje Prawo i rozumie, że nie jest w stanie Prawa spełnić, przychodzi drugi etap, zmienia się ekonomia z Prawa na łaskę w Chrystusie.
Tymczasem wolność, którą daje Chrystus, jak świadczy o tym św. Paweł, nie jest samowolą, ale jest umiejętnością wyboru tego, co spełnia zamysł Pański. Zmiana ekonomii z Prawa na łaskę nie sprowadza się zatem do porzucenia Prawa, ale do jego wypełnienia, czyli jest obdarowaniem łaską możności wyboru prawdziwego Boga. Widzimy zatem w tym procesie dwa etapy: etap Prawa, kształtujący życie według zasad i etap łaski, czyli poznania i umiłowania Boga, oraz zjednoczenia się z Nim, co dopiero daje możliwość prowadzenia życia według Prawa Bożego. Z tej dwuetapowości płynie wniosek, że centralnym punktem pedagogiki katolickiej nie są wartości, których człowiek ma się uczyć i potem w życiu realizować, lecz sam Bóg, bez którego realizacja czegokolwiek dobrego w pełni nie jest możliwa. Prawo ma prowadzić do Boga, a zjednoczenie z Bogiem ma umożliwiać realizowanie Prawa. Pełnia człowieczeństwa z katolickiego punktu widzenia nie leży w dowolnie rozumianej doskonałości, tylko w zjednoczeniu z Bogiem, a doskonałość jest skutkiem tegoż zjednoczenia.
Zatem refleksja nad wzorcowym procesem pedagogicznym, który jest tożsamy z samą historią zbawienia prowadzi nas do dwóch wniosków. Po pierwsze, jeśli celem wychowania nie jest sam wzór doskonałości, ale zjednoczenie z Bogiem, które dopiero skutkuje doskonałością, to podmiotem, który jest najbardziej predestynowany do prowadzenie działalności pedagogicznej jest Kościół, ponieważ to właśnie Kościół najbardziej ukierunkowuje człowieka na Boga. Po drugie, proces wychowawczy w rozumieniu katolickim zakłada dwa podstawowe etapy: najpierw uczenie, kształtowanie, posłuszeństwo, karność, podporządkowanie, a następnie wolność, która pozwala na poruszanie się w przestrzeni ugruntowanych zasad.
We współczesnych pedagogikach, również tych, które uznawane są za katolickie zauważamy nieco inny model. Wzór wychowania sprowadzany jest do przekazywanych wartości. Zakłada się, że człowiek w swojej naturze jest uzdolniony do zrealizowania tegoż wzorca. Z tym wiąże się drugi aspekt: położenie akcentu na naturalne zdolności wychowanka, co świadczyć może, że uznaje się, jakoby wzór doskonałości zaimplementowany był w samej naturze ludzkiej.
W koncepcji katolickiej tymczasem wzór doskonałości jest wzorem Objawionym w Chrystusie. Nie oznacza to, że jest on obcy naturze ludzkiej. Jest on do niej przystający. Jednak ze względu na fakt skażenia natury grzechem jest on nieosiągalny dla człowieka samego w sobie. Wzór doskonałości ludzkiej nie wynika z samej natury ludzkiej, ale jest owocem natury ludzkiej zjednoczonej z Bogiem.
Zasadnicze różnice
Ta podstawowa różnica, dzieląca tradycyjne podejście pedagogiczne od współczesnego wynika ze zmiany kulturowej. Obecnie w centrum jako punkt odniesienia jest postawiony człowiek, dziecko w jego wolności i naturze. To dziecko jest podmiotem wychowania. Tradycyjnie natomiast w centrum były wartości obiektywne, obiektywny wzór osobowy jaki wychowanek ma osiągnąć, a w chrześcijaństwie te wartości pełnię i wzór odnajdują w Chrystusie.
Obecnie jako wartość nadrzędną stawiamy wolność wychowanka, którą należy rozwijać i wspierać, dlatego niedopuszczalna staje się jakakolwiek forma opresji, tradycyjnie natomiast wolność osoby należało ukierunkowywać, czasem nawet ukrócać ze względu na obiektywną normę, dlatego dla dobra wychowanka pewne formy opresji były postrzegane jako stosowne, wręcz naturalne. Podczas gdy w tradycyjnym wychowaniu dziecko należało ukształtować według zewnętrznego, ewangelicznego wzoru, dzisiaj często uznaje się, że wzór doskonałości jest jakby zapisany w samej naturze, która ma się rozwijać i której my mamy jedynie asystować.
Stąd wyłania się następna różnica: nowe pedagogiki są oparte na subiektywizmie. Wzór osobowy wyłania się z wewnętrznego „ja” dziecka, więc to wolność dziecka ma być wspierana, by mogło ono rozwinąć cały swój potencjał. Zewnętrzna ingerencja jest zaś uznawana za formę opresji. Tradycyjnie chrześcijańskie podejście pedagogiczne opierało się na obiektywnej metafizyce. Wzór doskonałości nie wyłaniał się wprost z samej natury, ale został nam objawiony w Chrystusie.
Kolejną różnicę możemy dostrzec w antropologii: pedagogika klasyczna, która zakłada kształtowanie woli i natury ludzkiej, osadza się na antropologii katolickiej, według której natura ludzka aczkolwiek jest dobra, dlatego że jest stworzona przez Boga, jednak jednocześnie jest skażona grzechem pierworodnym, dlatego potrzebuje formacji, kształtowania. W nowoczesnych nurtach natura ludzka z założenia jest postrzegana jako bezwzględnie dobra, dlatego powinno się jej asystować w dążeniu do wolności, nie ograniczając rozwoju w żadnym kierunku. Jest to spojrzenie na antropologię, które swoim mitem o szlachetnym dzikusie zapoczątkował Jean-Jacques Rousseau. W zgodzie z tą koncepcją, która za pośrednictwem marksizmu przeniknęła niemal do wszystkich sfer kultury, zakłada się, że wszystko co jest naturalne, pierwotne jest dobre, a kształtowanie, ukierunkowywanie, ograniczanie, przetwarzanie itd. jest złe. W skutku takie założenie prowadzi do kwestionowania kultury, która rzekomo ma być opozycyjna względem natury. Ideałem jest zatem porzucenie norm kulturowych, co w skrajnych przypadkach może prowadzić do dehumanizacji, zasadzającej się na zbytnim poleganiu na pierwotnych instynktach.
Kryteria chrześcijańskiego wychowania
Powyższy szkic wskazuje zatem, że zachowanie samej treści nie świadczy jeszcze o katolickości pedagogiki. Co więcej, przyjęcie formy niekatolickiej lub przyjęcie założeń jedynie humanistycznych, które mają realizować wychowawczy wzór wyłaniający się z Ewangelii ma tendencje do deformacji tego wzoru. Pedagogiki, które chcą prowadzić do ukształtowania człowieka, według wzoru odnalezionego w Chrystusie, lecz zakładające jedynie ludzki, humanistyczny potencjał młodego człowieka, poprzez swoją humanistyczną formę chcą osiągnąć cel natury ludzkiej, który w gruncie rzeczy leży nie w samej naturze, ale w jej zjednoczeniu z Bogiem. Wydaje się zatem, że pedagogika skoncentrowana na samych wartościach chrześcijańskich, pomijająca jednak sferę duchową, jest pedagogiką iluzoryczną i krypto-ateistyczną.
Jeśli zaś pedagogika ma w istocie być chrześcijańska, to z konieczności musi ona przekroczyć próg samych wartości ewangelicznych w kierunku autentycznej i integralnej relacji człowieka i Boga. Powinna ona również być odzwierciedleniem, a raczej wszczepieniem i uobecnieniem procesu zbawczego, który przecież jest procesem wychowawczym, prowadzącym do pełni człowieczeństwa w Chrystusie.
Po pierwsze zatem, pedagogika katolicka powinna zakładać dyscyplinę, która wynika zarówno z realistycznego spojrzenia na naturę ludzką – czyli naturę dobrą, aczkolwiek dotkniętą grzechem, jak i wynika z samego procesu wychowawczego, który dostrzec możemy w historii zbawienia.
Po drugie, musi zakładać obiektywną rzeczywistość i normę wartości, leżącą poza samym człowiekiem, a nie opierać się na subiektywnym pragnieniu, chęci czy współcześnie rozumianej wolności.
Po trzecie chrześcijańska pedagogika z natury musi być religijna, czyli musi zakładać, że człowiek sam z siebie nie może osiągnąć pełni, lecz tą pełnie odnajduje w Chrystusie.
Nadzieja Miażewicz