„Gdy umierała 9 października 1975 roku, była podobno głęboko wierzącą katoliczką. Podobno, bo nawrócenie Krwawej Luny nie jest niczym pewnym. Nawet jej żyjący jeszcze kilka lat temu syn – muzykolog Michał Brystiger – wątpił w przemianę matki”, pisze na łamach tygodnika „Gazeta Polska” Tadeusz Płużański, prezes Fundacji „Łączka”.
Publicysta przypomina, że „nawrócenie” Julii Brystiger, bo tak nazywała się kobieta, której nadano przydomek „krwawa Luna” stało się podstawą do nakręcenia filmu fabularnego poświęconego tej kobiecie pt. „Zaćma” w reżyserii Ryszarda Bugajskiego.
„Nie jest to zatem opowieść o tym, co charakteryzowało Julię Brystiger – zbrodniczą szarą eminencję polskiej bezpieki, dyrektor zwalczającego Kościół katolicki Departamentu V Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, która ostatecznie spoczęła obok swoich ofiar na warszawskiej Łączce. Oczywiście sam fakt spędzania czasu – pod koniec życia – w zakładzie dla niewidomych w podwarszawskich Laskach i, jak relacjonują świadkowie, bliskie relacje duchowe z tamtejszymi siostrami zakonnymi mogą sugerować, że przechodziła jakąś metamorfozę. Byłby to jednak akt prywatny. Czy w związku z tym możemy mówić o nawróceniu stalinowskiej bestii?”, pyta ekspert cyklu „LISTA OPRAWCÓW” na antenie PCh24 TV.
Wesprzyj nas już teraz!
W ocenie Płużańskiego o prawdziwym nawróceniu „Krwawej Luny” mogłaby być mowa, gdyby publicznie zdecydowała się ona rozliczyć ze swoją przeszłością. Nigdy jednak z jej ust nie padło nawet pół słowa „przepraszam”, ani tym bardziej „proszę o wybaczenie”…
Źródło: tygodnik „Gazeta Polska”
TG