W Europie szaleje recesja, państwa, chcąc ratować finanse publiczne, najczęściej sięgają po podwyżki podatków, z marnym jak się okazuje skutkiem. Dlaczego tak się dzieje? Czemu zbyt duże obciążenia fiskalne są niekorzystne dla gospodarki?
Do takich wniosków na przestrzeni wieków doszło wielu ekonomistów na podstawie obserwacji skutków podnoszenia lub też obniżania podatków. Pisał już o tym m.in w XIX Frederic Bastiat, ale dopiero w 1974 roku ujął to w formie wykresu Arthur Laffer i to z jego nazwiskiem od tej pory kojarzona jest teoria, mówiąca o korzystnym wpływie niskich podatków na wpływy do budżetu.
Wesprzyj nas już teraz!
Dobrze zobrazował ten mechanizm Robert Gwiazdowski, pisząc: „gdy Smith piecze chleb, a Jones wyrabia wino, mogą handlować jednym bochenkiem za jedną butelkę. Rząd jednak chce z każdej tej transakcji mieć coś dla siebie na sfinansowanie własnych potrzeb – w tym hipotetycznym przypadku jakąś część chleba i jakąś część wina. Zostaje więc wprowadzony klin podatkowy pomiędzy Smitha i Jonesa. Jeżeli będzie powiększany do punktu, w którym Smith i Jones zdecydują, że ich handel już nie ma sensu, ponieważ rząd będzie zabierał większą część chleba i wina, opuszczą rynek i rząd nie dostanie nic.”
Pierwszym, który w praktyce zastosował wnioski płynące z tzw.”krzywej Laffera” był rząd Ronalda Reagana w USA, który w 1981 roku obniżył podatek od osób fizycznych z 70% do 28%, zmniejszył podatek od zysków z korporacji z 48% do 34%., a także obniżył podatek od dochodów z kapitału oraz od spadków i darowizn. To w krótkim czasie zaowocowało nowymi inwestycjami, a to z kolei utworzeniem wielu miejsc pracy. Wpływy do budżetu federalnego zwiększyły się, z 500 mld dolarów przed obniżką, do 950 mld. dolarów, czyli prawie dwukrotnie.
Jednak przykłady potwierdzające skuteczność obniżki podatków dla rozwoju gospodarczego i wpływów do budżetu można znaleźć znacznie wcześniej. W 1925 roku w USA zmniejszono najwyższą stawkę podatku PIT z 73% do 25%. Wpływy do budżetu wzrosły z 719 mln dolarów w 1921 roku do ponad 1 mld. dolarów w 1929 roku. Okazało się też, że udział we wpływach do budżetu ludzi dobrze zarabiających podniósł się z 28% w roku 1921 do 51 % w 1926 roku, podczas gdy udział najmniej zarabiających spadł z 23% w 1921 roku do 5% w 1926. Czyli najbogatsi mieszkańcy USA przestali unikać płacenia podatków.
I na naszym podwórku sprawdziła się ta teoria. Podwyżka akcyzy na alkohol w latach 1999–2001 doprowadziła do zmniejszenia dochodów z tego tytułu. Gdy natomiast w 2002 roku akcyzę obniżono – wpływy wzrosły.
Przykładu na sytuację odwrotną nie trzeba szukać długo. Najlepiej obrazuje to przykład Grecji, która chciała zahamować galopującą recesję podnosząc podatki i nakładając nowe. W rezultacie wpływy do budżetu zmalały, a państwo coraz bardzie pogrąża się w kryzysie.
Jak pokazuje historia, obywatele chętniej płacą podatki jeśli muszą oddać fiskusowi mniej. Dodać jednak trzeba, że wzrost gospodarczy, a co za tym idzie wyższe wpływy do budżetu, zależą także od innych czynników. Sama obniżka podatków może okazać się niewystarczająca. Ważne jest także uproszczenie prawa gospodarczego oraz ograniczenie ingerencji państwa w gospodarkę do minimum. Są to kwestie, które spędzają sen z powiek wielu przedsiębiorcom. A to przecież oni tworzą miejsca pracy, to ich sukces jest czynnikiem wzrostu gospodarczego, a więc i wzrostu dobrobytu obywateli. Państwo ma tylko czuwać nad tym, aby ten naturalny gospodarczy porządek nie został naruszony.
Iwona Sztąberek