Opublikowany w rocznicę napaści niemieckiej na Polskę artykuł pt. „Szokujące dokumenty! Plan Hitlera dla Polski wciąż aktualny” wskazuje na zamiary niemieckie czasu wojny. Polacy pamiętają, jak wyglądała okupacja niemiecka i ile kosztowała nasz naród. Tym bardziej powinny nas wszystkich zastanowić aktualności tamtych zamierzeń. O ile bowiem współcześni intruzi zaprzestali łapanek, masowych mordów, obozów koncentracyjnych, bombardowań, niszczenia miast i podobnych spektakularnych działań, o tyle ich marzenia dotyczące sytuacji ludnościowej Polski są wciąż realizowane. U większości współczesnych ludzi, przyzwyczajonych do pokoju, bezpieczeństwa i dobrobytu stwierdzenie takie wywołuje szok i odruchowe zaprzeczenie. Wystarczy jednak zestawić ze sobą zapisy nazistowskich dokumentów i społeczno – gospodarczą historię Polski po 1989 r.
Planowano wysyłać na roboty do Niemiec w pierwszej kolejności zamężne kobiety i żonatych mężczyzn, spodziewając się, że w ten sposób rozerwane rodziny będą miały mniej dzieci. Wskutek Planu Sachsa – Liptona, zwanego też Planem Balcerowicza dokonano szokowej transformacji, przez co zlikwidowano wiele zakładów produkcyjnych i PGR-y. Zwolnieni pracownicy, pozbawieni źródeł dochodu zostali zmuszeni do emigracji zarówno na terenie kraju, jak i za granicę. Politykę likwidacji własności polskiej kontynuowały rządy lewicowo – liberalne. Likwidowano kopalnie, huty, stocznie, szkoły zabierając polskim fachowcom miejsca pracy. Każda z tych osób zwykle miała rodzinę. Ten proceder tłumaczono niewidzialną ręką rynku, a fakt przymusowych przesiedleń maskowano pozorem dobrowolnych wyjazdów za pracą. W ten sposób nie tylko utraciliśmy wiele cennej i fachowej siły roboczej. Skutki społeczne rozerwanych rodzin były dokładnie takie, jak zaplanowali nazistowscy planiści. Co więcej, plan ten czeka na swoją kolejną fazę, tym razem pod pretekstem zielonej transformacji.
W dokumentach czasu wojny planowano w przeciągu kilku pokoleń znacznie osłabić warstwy wyższe, społecznie wartościowe dla narodu poprzez stworzenie warunków ekonomicznych, osłabiających rodzinę. I rzeczywiście, urządzono takie warunki, w którym ludzie zarabiali mało, a wydatków koniecznych mieli dużo. Przez pierwsze 25 lat transformacji stosunek rynkowych realiów do rodziny był ewidentnie wrogi. Rozkład możliwych przychodów i koniecznych kosztów życia zmusił do pracy ponad siły obydwoje małżonków. O ile dla mężczyzn taka sytuacja nie jest czymś nadzwyczajnym, o tyle kobietom znacznie utrudniła macierzyństwo. Posiadanie dzieci, obowiązki i koszty z tym związane skutecznie utrudniają „rozwój kariery”, a tak naprawdę katorżniczą walkę o byt.
Wesprzyj nas już teraz!
Okupant starał się też wpływać na świadomość i decyzje życiowe młodych Polek, używając propagandy i gadzinowych mediów w celu przekonania kobiet o szkodliwości posiadania dzieci. Zamiast tego miano zalecać Polakom postawy konsumpcyjne i egoistyczne. Niemcy nie próżnowali też w sprawie aborcji. Była ona nie tylko dozwolona, ale wręcz wspierana, zarówno na poziomie dostępności środków, jak i fachowców. Okupacja się skończyła, ale „gadzina” nadal ma się dobrze. Spójrzmy na zachowania celebrytów, poczytajmy prasę kobiecą, pooglądajmy media polskojęzyczne, posłuchajmy poradnictwa psychologicznego, przeskrolujmy Internet. Znajdziemy tam nachalną promocję life-stylu, opartego dokładnie na nazistowskich wskazaniach. Promocja dobrostanu, egoizmu pod postacią samorealizacji, antykoncepcji, aborcji. Pełna eugenika pod hasłem „róbta co chceta”, Przypomnijmy sobie masową inwazję aborcyjną w czasie tzw. „strajku kobiet” tych wszystkich popularnych postaci, żądających rzezi niewiniątek. Dodajmy wszechobecne psycholożki i inne doradczynie, wmawiające kobietom, jak dobrze nie mieć rodziny, względnie wziąć rozwód. Przypomnijmy sobie, co o macierzyństwie sądzą czerwoni politycy, z tym głównym na czele – „20 lat udręki”. Te środowiska nie tylko popierają, ale wręcz wywierają presję aborcyjną na kobiety. Dla nich aborcja nie tylko jest prawem człowieka, ale wręcz przyjemnością i tytułem do chwały. Łącząc kropki, wychodzi na to, że całą tą ogromną, pozornie różnorodną paplaninę powinniśmy uznać za gadzinówkę i usunąć z umysłów, jeśli chcemy przetrwać.
Przy całym okrucieństwie swoich zamiarów i metod, ówcześni nadludzie uważali się jeszcze za naszych dobroczyńców, uważając, że powinniśmy być im wdzięczni, że łaskawie pozwalają nam przeżyć. Oznaczało to oczywiście trwanie warunkowe, dopóki będziemy użyteczni dla rasy panów. Dbali o to, żebyśmy nigdy nie byli w stanie wydźwignąć się na wyższy poziom życia, pozbawiając nas wszelkich praw politycznych, narodowych i kulturalnych. Współcześni nadludzie, uważający się za „wyższą kulturę prawną” pragną nadal tego samego. Ponieważ z powodów wizerunkowych i kosztowych nie używają obecnie środków bezpośredniego przymusu, postanowili użyć na nas broni psychologicznej. Tak właśnie należy rozumieć pedagogikę wstydu, narzuconą Polakom przez usłużne media i pseudoelity, kreujące się na arbitrów stylu, elegancji, intelektu i moralności. Wielu z nich jest wciąż czynnych i dalej wykonują swoją okupacyjną kolaborację. Piszą artykuły i książki, kręcą filmy, wystawiają sztuki, nauczają studentów. Pozorni patrioci, zatroskani o demokrację i praworządność w Polsce, niczym jednak nie różnią się od Igo Syma, Ludwika Kalksteina, Blanki Kaczorowskiej i innych im podobnych.
Ewolucja metod nie zmieniła zasadniczego celu – zredukować liczebność narodu polskiego, żeby nie przeszkadzał w planach podboju i tyrańskiego panowania nad ujarzmionymi ludami. Okupanci wyciągnęli wnioski i zamiast działań wyraźnych i dostrzegalnych przeszli na metody ukryte i powolne, dające jednak ten sam skutek w dłuższym okresie. Wzbogacili przy tym swój arsenał działań o dokonania sowieckich technologów społecznych. Kolejnym bowiem wielkim przedsięwzięciem elit „wyższej kultury”, skierowanym na osiągnięcie panowania nad narodami jest sowietyzacja edukacji i wychowania oraz upaństwowienie dzieci, przychodzące tym razem jako projekt instytucji ponadnarodowych, czyli Unii Europejskiej i ONZ. Jest to kolejny front bezpardonowej walki, wydanej narodom przez tych, co się uważają za nadludzi.
Bartosz Kopczyński
Towarzystwo Wiedzy Społecznej w Toruniu