Na 2014 rok w Szkocji przewidziane jest referendum, którego wyniki mogą zdecydować o tym, czy kraj stanie się niepodległy. Już teraz ścierają się różne stanowiska w tej sprawie. Ekonomiczną analizę skutków ewentualnej decyzji Szkotów o niepodległości przedstawił właśnie brytyjski Institute of Fiscal Studies.
Według think-tanku, Szkocji, w przypadku oderwania się od królestwa, grożą poważne problemy gospodarcze. Mają się one wiązać z wysokim długiem publicznym tego kraju. Gdy Szkocja stanie się niepodległa, sama będzie musiała znaleźć sposób finansowania tego długu.
Wesprzyj nas już teraz!
Eksperci Institute of Fiscal Studies podkreślają w swoim raporcie, że choć Szkocja jest co prawda bogata w złoża ropy i gazu, to jednak nie można jedynie na tych dobrach planować przyszłości. Historia – zdaniem ekspertów – pokazuje, że złoża kiedyś się wyczerpią, zatem planowanie długoterminowe w oparciu o nie nosi w sobie olbrzymi margines niepewności. Eksperci podkreślają przy tym, że prognozy przewidują zmniejszenie wydobycia ropy i gazu na Morzu Północnym, co ma potwierdzać ich obawy.
Według wyliczeń instytutu, przychody budżetowe z tytułu sprzedaży ropy i gazu stanowiły, np. w latach 2010 – 2011, 15 proc. wszystkich wpływów do budżetu Szkocji. Ale o tym, że wpływy te systematycznie maleją świadczy fakt, iż do lat 80-tych przychody z tych surowców stanowiły aż 50 proc. budżetu.
Eksperci Institute of Fiscal Studies przewidują, że rząd niepodległej Szkocji zmuszony będzie do ostrych cięć wydatków, by móc sfinansować deficyt oraz by starać się uporządkować finanse publiczne. Aby poradzić sobie z odziedziczonymi długami konieczne będzie zapewne dodatkowe opodatkowanie sektora gazowego i naftowego oraz – jak napisane jest w raporcie – „prowadzenie rozsądnej polityki podatkowej”, co zapewne czytać należy jako delikatne sugerowanie podwyżki podatków.
Do referendum w 2014 roku zostało niewiele czasu. Czy Szkoci przestraszą się tych katastroficznych prognoz, których, im bliżej referendum, będzie zapewne coraz więcej?
Paweł Sztąberek
Źródło: forsal.pl