Książka „Opcja Benedykta” Roda Drehera wywołała poruszenie czytelników. Propozycja jej autora – dotycząca wycofania się chrześcijan z walki politycznej i skupienia na zachowaniu kultury spotkała się z głosami polemicznymi – także wśród czytelników portalu PCH24.pl. Poniżej prezentujemy tłumaczenie ważnego i pasjonującego tekstu dotyczącego opcji Benedykta – opublikowanego 1 kwietnia 2017 roku artykułu Johna Horvata II.
Ostatnio porównałem nasze dni do czasów inwazji barbarzyńców i upadku imperium rzymskiego. To całkiem znana analogia stosowana do dekadenckich społeczeństw, takich jak nasze. Na koniec podkreśliłem potrzebę toczenia wojny kulturowej i tym samym opozycji wobec neobarbarzyńców stojących u wrót.
Wesprzyj nas już teraz!
Następnie mój przyjaciel, nauczyciel licealny, skomentował, że gdyby mój opis barbarzyńców okazał się trafny, to jego typowy student ze średniej klasy byłby barbarzyńcą. Przy odrębnej okazji mój inny przyjaciel-nauczyciel, poczynił podobne uwagi. Po kolacji powiedział mi nieco żartobliwie, że następnego dnia wraca do „swoich barbarzyńców”.
Oświadczenia te zdumiały swą prawdziwością. Normalnie bowiem postrzegamy barbarzyńców negatywnie – dostrzegamy walkę „nas” z „nimi”. Bardzo dobrze stosuje się to do czasów zimnej wojny, gdy Zachód był zagrożony przez dzikie siły komunizmu.
Etykietka pasuje do dzisiejszych terrorystów, gangów czy dilerów narkotykowych. Rzadko jednak używa się jej w stosunku do młodzieży z klasy średniej. Ciężko wyobrazić sobie, jak ktoś wewnątrz bram chciałby stać się celowo barbarzyńcą z zewnątrz.
Oto smutny stan naszego społeczeństwa. Żyją w nim ludzie z własnej woli pragnący upodobnić się do barbarzyńców. To nie jest przypadkowy upadek, lecz celowe dążenie. Nie chodzi więc o walkę „my kontra oni”, lecz o barbarzyńców z sąsiedztwa.
O tych neobarbarzyńcach przypomniałem sobie podczas lektury nowej książki Roda Drehera „Opcja Benedykta”. On również porównuje nasze czasy do okresu upadku imperium rzymskiego. Jednak twierdzi zarazem, że wojna kulturowa została zakończona. Dlatego też wzywa do zajęcia dobrej pozycji, pozwalającej na radzenie sobie w sytuacji, gdy barbarzyńcy znajdują się wewnątrz (naszych społeczeństw przyp. tłum.). Proponuje on model świętego Benedykta z Nursji, który utworzył wspólnoty celowe jako środek zachowania wiary w niepewnych czasach.
Natura barbarzyńców
Problem z tą propozycją leży w naturze barbarzyńców. Barbarzyńcą jest z definicji ktoś, kto pozbawiony wyrafinowania, wykształcenia lub artystycznej czy literackiej kultury. To nie jest osoba, która nigdy nie uzyskała poziomu kultury wskutek jakiegoś defektu czy braku edukacji. Barbarzyńcy po prostu nie są zainteresowani kulturą jako taką. Cywilizacja ich nie obchodzi.
Z historycznego punktu widzenia barbarzyńcy byli ludźmi brutalnymi – niewolnikami swych uczuć, kaprysów i przesądów. Pozbawieni normalnych ograniczeń pragnęli czynić cokolwiek, by zaspokoić swe pożądania. Zatem barbarzyńców określano jako bezmyślnie niszczących i zabijających. Dewastowali oni to, co zostało z uporządkowanego społeczeństwa, często właśnie z powodu jego uporządkowania. Nie zadowalało ich podążanie za pożądaniami u siebie, lecz raczej szukali bogactw innych. Często więc przybywali z daleka, by grabić i plądrować chrześcijańskie wspólnoty.
Współcześni neobarbarzyńcy nie żyją w prymitywnych chatach jak ci z czasu dekadenckiego Rzymu. Nasi podłączeni do internetu, zakolczykowani i wytatuowani neobarbarzyńcy dobrze sobie radzą w świecie wysokich technologii. Biedni barbarzyńcy z przeszłości mogli jednak zaspokajać swe żądze dopiero dzięki znacznemu wysiłkowi. Tymczasem dzisiejsi neobarbarzyńcy mogą zaspokoić swe kaprysy dzięki kliknięciu myszki czy piknięciu karty. Uznają się za kogokolwiek chcą być i zmuszają innych, by zaakceptowali ich jako takich.
Niekiedy cechuje ich również brutalność, co pokazuje kultura śmierci niszcząca nienarodzone dzieci i starszych stojących na drodze ich gratyfikacji. Przez Hollywood żyjemy w anty-kulturze gloryfikującej barbarzyńskość, przemoc, zmysłowość i prymitywizm.
Barbarzyńcy z zamierzchłych czasów nie mieli nic w porównaniu do nas. Musimy zdać sobie z tego sprawę, każdy, z tych, co przetrwali lata 60., w pewien sposób walczy z neobarbarzyńcą w sobie samym. Znajdujemy się pod ciężkim wpływem tej neobarbarzyńskiej mentalności.
Wierząc, ze barbarzyńcy to barbarzyńcy
Dochodzimy tu do problemu z opcją benedyktyńską Roda Drehra. Dla niego jedyną odpowiedzią, jaka wciąż pozostaje, jest stworzenie wspólnot celowych wśród neobarbarzyńców, aby „zapewnić politycznych świadków świeckiej kulturze”, która pokona barbarzyńców „czystą humanitarnością chrześcijańskiego współczucia i szacunkiem dla ludzkiej godności”. (Rod Dreher) wierzy, że ustanowienie równoległych struktur wewnątrz społeczeństwa posłuży do ochrony i zachowania chrześcijańskich wspólnot pod nowymi neobarbarzyńskimi rządami.
Zachęca się nas, byśmy współpracowali z politycznym establishmentem, by „ochronić i rozwinąć przestrzeń, w ramach której możemy być sobą i kształtować własne instytucje” pod parasolem wolności religijnej. Jednak barbarzyńcy nie lubią równoległych struktur; oni nie lubią w ogóle żadnych struktur. Nie koegzystują dobrze z nikim. Nie dotrzymują swoich porozumień ani nie szanują wolności religijnej.
Nie są pod wpływem świętych żywotów mnichów, których klasztory plądrują. Możesz zaufać, że barbarzyńcy to zawsze barbarzyńcy.
Niepewna sytuacja
Żyjemy w niepewnych czasach. Pozostałości prawa moralnego stoją niczym mury broniące resztek porządku w społeczeństwie. Wystarczy popatrzeć na to, jak radykalni liberałowie grożą nam w uniwersytetach i siedzibach władz, a także w miejscach publicznych, by mieć pojęcie, co zostaje dla nas, gdy choćby lekko opuścimy pole. Moim przyjaciołom nauczycielom wystarczy zostawić neobarbarzyńców na chwilę w klasie, by zapanował chaos.
Czy zatem musimy skończyć z zaangażowaniem w wojnę kulturową i podążyć za polityką „ciągłego i niezatrzymanego rozkawałkowania” sprzyjającego budowaniu kwitnących subkultur?
Bądź przekonany, że neobarbarzyńcy zareagują (wówczas) jak neobarbarzyńcy. Namierzą nasze wspólnoty celowe i zakony, będące jak nisko wiszący owoc, gotowy na grabież dokonaną przez politycznie poprawnych maruderów i barbarzyńskich sędziów.
Jedynym remedium na ten scenariusz stanowi ciągłe zaangażowanie kulturowe i maksimum działań politycznych, mimo ich niedoskonałości. Zapominamy bowiem, że wojna kulturowa rozpoczęła się jako wojna w samoobronie. Nie możesz po prostu odwołać wojny w samoobronie bez utraty wolności.
Benedykt wciąż potrzebny
Jednak w wojnie kulturowej samoobrona nie wystarczy. Potrzebujemy przejść do ofensywy i odnieść się do neobarbarzyńców w naszych wnętrzach. W tym sensie Benedykt może pozostać opcją. Jednak musimy dostrzec inne oblicze Benedykta. Patrząc z historycznego punktu widzenia, Benedykt nie czekał biernie na atak barbarzyńców. Gorliwie pragnął zagłuszyć przesądy i błędy swoich czasów.
Rozumiał, że barbarzyńcy szanują siłę charakteru. Tym, co wpłynęło na niego i doprowadziło do nawrócenia barbarzyńców, było przekonanie i odwaga szlachetnych osób, niewahających się potępiać zła atakującego całe ówczesne społeczeństwo. Podziwiali oni ogniste dusze ludzi takich jak święty Benedykt, wywracający ich bożki na Monte Casino, święty Bonifacy, ścinający ich święty gaj oliwny w Geismarze, święty Patryk, przeciwstawiający się druidom i zapalający ogień paschalny na wzgórzu Slane. Takie dusze współpracujące z Bożą łaską, podbiły prymitywną wyobraźnię barbarzyńców. W efekcie całe ludy nawróciły się na jedyną prawdziwą wiarę.
Gdziekolwiek Kościół się udawał, brał na siebie zadanie kanalizowania pierwotnej energii barbarzyńców do kultu i służby jednemu prawdziwemu Bogu. Owi barbarzyńscy konwertyci, rozpłomienieni miłością Boga często byli zbawieniem dekadenckich cywilizacji, takich jak rzymska. Następnie stali się misjonarzami i krzyżowcami.
Niewykluczone, że ludzi czekają na nowych Benedyktów w naszych postmodernistycznych czasach. Problemy współczesności ciążą nad nami. Tym, co wywoła podziw i doprowadzi do nawrócenia dzisiejszych neobarbarzyńców, będą dusze rozpłomienione niewiarygodnym przekonaniem i odwagą, przeciwstawiające się śmierci i jej kulturze i zdobywające ich błądzącą wyobraźnię. Owe zdyscyplinowane i waleczne serca przyciągną ich i uspokoją gorączkową niecierpliwość ich grzesznych i nieuporządkowanych żywotów.
Z pomocą łaski Bożej, wielu się nawróci i rozpłomieni miłością do jedynego prawdziwego Boga i w ten sposób pomoże uratować naszą dekadencką cywilizację i małe dzieci złapane w pułapkę neobarbarzyńskiej kultury.
John Horvat II
Tfp.org / Crisis Magazine
Tłum: mjend