10 września 2018

Nowy Porządek Internetu – czyli świat po „ACTA 2.0”

(źródło: pixabay.com)

W środę Parlament Europejski poparł dyrektywę w sprawie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym, określaną mianem „ACTA 2.0”. Dokonano wprawdzie pewnych poprawek łagodzących pierwotną wersję. Wkrótce rozpoczną się negocjacje dotyczące wdrożenia regulacji w państwach należących do UE. Wiosną zaś dojdzie do ostatecznego głosowania. Wkrótce możemy obudzić się więc w nowej rzeczywistości – bez wolnego internetu. 

 

Włączasz, drogi Czytelniku, wyszukiwarkę internetową w celu poszukiwania informacji. Do wyboru masz informacje z rządowego portalu i jednej opozycyjnej strony. Nuda – myślisz. Następnie wchodzisz na portal społecznościowy, gdzie chcesz podzielić się swą frustracją. Wpisujesz swe przemyślenia i cytujesz (z podaniem źródła) fragment czyjegoś utworu. Wypowiedź jednak nie ukazuje się na stronie. Komunikat podaje, że automatyczny algorytm nie przepuścił jej przez cenzorskie sito. Wzdychasz, wyłączasz „kompa” i idziesz po telewizor. „Tam przynajmniej jest ileś kanałów do wyboru” – mruczysz do siebie, wspominając czasy sprzed kilku laty, gdy internet jeszcze był wolny.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Niewykluczone, że tego typu ponura wizja stanie się rzeczywistością. Parlament Europejski przegłosował bowiem „Dyrektywę o Prawie Autorskim na Jednolitym Rynku Cyfrowym”. Proponowana regulacja składa się z 24 artykułów i raz już została odrzucona (w lipcu 2018). Tym razem jednak „przeszła” (choć z poprawkami). Stało się tak zapewne dzięki kampaniom koncernów prasowych i niektórych organizacji twórców.

 

Planowane jest teraz podjęcie trójstronnych rozmów między Komisją Europejską, europarlamentem i państwami członkowskimi. Rozmowy doprowadzą do przyjęcia ostatecznej formy dyrektywy, a głosowanie nad nią odbędzie się na wiosnę.

 

Ochrona praw twórców czy nowa cenzura ?

 

Jak pisała Christina Bonnington na dailydot.com 5 września zgodnie z artykułem 11 dyrektywy do opublikowania nawet fragmentu tekstu dziennikarskiego niezbędne okaże się nabycie pozwolenia od wydawcy. Oznacza to utrudnienie szczególnie dla agregatorów informacji (takich jak Google News).

 

Z kolei również 5 września pisarz i publicysta Cory Doctorov [eff.org / 05.09] twierdził, że artykuł 11 doprowadzi do sytuacji, gdy serwisom internetowym zabroni się udostępniania linków do serwisów informacyjnych, dopóty, dopóki nie otrzymają licencji na linkowanie do newsa. Co więcej, prawo nie definiuje tego, czym jest „serwis informacyjny” albo „link”. Sytuacja ta zmusi 28 państw członkowskich do definiowania tych terminów po swojemu – co jedynie spotęguje prawny chaos.

 

Pod wpływem tego typu krytyki wprowadzono poprawki. W efekcie przeszła złagodzona wersja. Zgodnie z nią podawanie samego linku url pozostanie legalne. Zwolniono także z obowiązku stosowania nowych zasad niektóre podmioty, takie jak niekomercyjne encyklopedie (na przykład Wikipedia). To jednak wciąż stosunkowo niewielkie ustępstwa. Na temat tego jak będzie dokładnie wyglądać linkowanie w przyszłości trudno jednoznacznie wyrokować. 

Artykuł 13 

 

Z kolei zgodnie z artykułem 13 utwory muzyczne, zdjęcia i filmy będą poddawane cenzurze prewencyjnej (za wyjątkiem najmniejszych stron). Oznacza to, że na przykład algorytm skontroluje czy dany materiał objęty jest prawami autorskimi. Jeśli dojdzie do wniosku, że tak, to uniemożliwi jego publikację. Tymczasem pewien niemiecki nauczyciel muzyki przekonał się na własnej skórze, że algorytmy są omylne, gdy napotkał na problemy z publikacją utworów Ludwiga van Beethovena (od dawna znajdujących się w domenie publicznej).  

 

Według Cory Doctorova w rolę cenzorów wcielą się algorytmy. „Te skrajne, niedziałające propozycje reprezentują poważne niebezpieczeństwo dla Internetu. Podatek od linków oznacza, że jedynie największe, najlepiej finansowane firmy będą w stanie zaoferować przestrzeń publiczną do debatowania nad wiadomościami” – twierdzi pisarz.

 

„Maszyny cenzorskie to dar dla każdego małego cenzora i trolla (wystarczy bowiem zgłosić posiadanie prawa autorskiego do kłopotliwego nagrania i patrzeć jak znika z internetu) i zwiększy o setki milionów koszty działania na platformie online. To zaś zagwarantuje, że technologiczni giganci nigdy nie natrafią na poważną konkurencję i utrzymają władzę” – dodaje [eff.org / 05.09]. Choć Cory Doctorov to Amerykanin, to podkreśla, że prawo unijne będzie miało konsekwencje dla internautów na całym świecie.

 

You Tube i Wikipedia były przeciwko

Przeciwko zmianom opowiedział się także przedstawiciel You Tube’a Robert Kyncl. Spodziewa się bowiem, że nowe regulacje – oznaczać będą zwiększenie wymogów cenzorskich dla YouTube’a.

Dyrektywę krytykuje również Fundacja Wikimedia twierdząca, że głosowanie w europarlamencie „znacząco wpłynie na sposób naszej interakcji w coraz bardziej połączonym, cyfrowym świecie. Znajdujemy się na ostatniej prostej mogącej zdecydować o kształcie Internetu w przyszłości” – pisze przewodnicząca Fundacji María Sefidari Huici [techcrunch.com / 06.09].

 

Zgodnie z oświadczeniem Fundacji Wikimedia, wdrożenie dyrektywy może zgasić „dynamiczną wolną sieć, umożliwiającą rozwój kreatywności, innowacyjności i współpracy. To istotna sprawa, gdyż prawa autorskie nie tylko wpływają na książki i muzykę, lecz również kształtują sposób, w jaki ludzie będą się komunikować i tworzyć w internecie w nadchodzących latach”. Kampania Wikimedia przyniosła pewien skutek w postaci ulg dla działalności encyklopedii niekomercyjnych.

 

Wyższe wynagrodzenie twórców ?

Zwolennicy regulacji twierdzą, że umożliwi ona wzrost zarobków dla twórców. Z tego założenia wychodzi między innymi 165 reżyserów filmowych i scenarzystów, popierających zmianę prawa. „Wspólnie wzywamy instytucje europejskie do zaadoptowania Dyrektywy o Prawach Autorskich na Jednolitym Rynku Cyfrowym wprowadzającej niezbywalne prawo do proporcjonalnego wynagrodzenia dla autorów, zbierane bezpośrednio z platform na żądanie przez organizacje zbiorowego zarządzania reprezentujące nas – autorów” czytamy w petycji ujawnionej podczas Weneckiego Festiwalu Filmowego. Podpisany między innymi przez Agnieszkę Holland dokument wspiera Europejska Federacja Reżyserów Filmowych, Federacja Scenarzystów i Stowarzyszenie Autorów Audiowizualnych – podaje portal Screendaily.com [03.09].

 

Niestety, zamiast zadbać o przestrzeganie dotychczasowego prawa, europarlamentarzyści postanowili wprowadzić szeroko zakrojoną cenzurę. Nic w tym dziwnego – wszak internet ze wbudowaną weń decentralizacją budzi niepokój wielu środowisk. W obecnym kształcie burzy bowiem dominację pseudoelit medialnych mówiących ludziom jak mają myśleć.

 

To prawda, że niemal nieograniczone możliwości wyboru zapewniane przez Sieć niosą z sobą pewne zagrożenia, z drugiej jednak strony  poszerzają dostęp do treści niewygodnych dla możnych tego świata. Przeciwnicy wolności sieci osiągnęli już wiele – to jednak nie koniec batalii.  

 

Marcin Jendrzejczak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij