Mer Paryża, socjalistka Anne Hidalgo, zajmowała się ostatnio solidarnością z muzułmanami po akcie wandalizmu wobec meczetu w Nantes, „walką z antysemityzmem, rasizmem i anty-islamem”, obchodami 150-lecia Komuny Paryskiej, pamięcią o Shoah, dyskryminacją i nierównościami, wspieraniem eutanazji, ludobójstwem w Rwandzie, archiwami LGTBQI+, szczepieniami i Ramadanem, który zaczyna się w tym roku 13 kwietnia.
O święcie Wielkanocy na jej oficjalnym koncie na Twitterze nie było nic. Chyba, że za „świętowanie” uznać informację o restauracji dachu paryskiego kościoła św. Wincentego a Paulo i przedświąteczne podziękowania dla ks. Benoist de Sinety za jego… „zaangażowanie na rzecz uchodźców”.
Natomiast w Wielką Sobotę Hidalgo z kolei pisała: „Hołd i uznanie dla tych 343 kobiet, które 50 lat temu miały odwagę zabrać głos i domagać się dla wszystkich prawa do dysponowania swoim ciałem. Nawet dzisiaj zagwarantowanie dostępu do aborcji jest bitwą, którą musimy nieustannie toczyć”. „Świętowała” w ten sposób rocznicę tzw. listu 343, który był podkładką pod wprowadzenie we Francji aborcji.
Wesprzyj nas już teraz!
Brak akcentów religijnych u socjalistki można zrozumieć. W dodatku wyznaje ona przecież „laicyzm republikański”. Z tym, że jej wypowiedzi o Ramadanie pokazuje, że merem Paryża może być osoba ze sporymi brakami kultury i wiedzy, przynajmniej w niektórych kwestiach. Anne Hidalgo stwierdziła bowiem, że „Ramadan to święto, które jest częścią francuskiego dziedzictwa kulturowego. Celebrowanie (święta) jest jego częścią i nie zaprzecza laickości”. Życzenia z okazji Wielkanocy zapewne już by ową laickość naruszyły, nie wspominając o tym, że dla lewicy chrześcijaństwo dziedzictwem Francji już przecież nie jest.
Mer Paryża doczekała się jednak ostrej riposty. Pisarz Manuel Gomez nie zdzierżył. Gomez urodził się w Algierze w 1941 roku. Był dziennikarzem jeszcze u Alberta Camusa w dzienniku Alger-Républicain. Od 1962 mieszka we Francji metropolitarnej. Na wypowiedź Hidalgo o tym, że „Ramadan to święto, które jest częścią francuskiego dziedzictwa kulturowego” zareagował wpisem o nieuctwie i ignoranctwie mer Paryża. Jego zdaniem to „brak wiedzy o kulturze religii sprzymierzony z głupotą, który ma zdumiewający i obraźliwy efekt”.
Pisarz punktuje błędy zawarte zaledwie w dwóch zdaniach Hidalgo:
1) „Ramadan nie jest świętem. Wręcz przeciwnie, jest to ciężka próba narzucona przez Proroka swoim wyznawcom w celu sprawdzenia ich wierności: całkowity post, wstrzemięźliwość seksualna i studiowanie Koranu przez cały dzień (….) To nie jest impreza, a świętowanie następuje dopiero po zakończeniu Ramadanu”.
2) Ramadan nigdy nie był, nie jest i nigdy nie będzie częścią „francuskiego dziedzictwa kulturowego”. Chyba, że Francja uznaje za swoje także dziedzictwo kalifatu z niewolnictwem seksualnym kobiet, kastracją młodych mężczyzn-niewolników, itp.
3) Obchodzenie Ramadanu nie jest sprzeczne z laicyzmem. „Muzułmanie praktykujący Ramadan w żaden sposób nie naruszają zasad laickości państwa – pisze Gomez, tak jak żydzi i chrześcijanie, którzy obchodzą swoje święta religijne. Jednak kiedy praktykowanie religii muzułmańskiej wiąże się już z narzucaniem zasad innym, a tak bywa, to z laicyzmem definiowanym jako wolność wyznawania lub nie wyznawania i praktykowania religii już się kłóci. Kiedy narzuca się osobne godziny na basenach i w halach sportowych dla kobiet, kiedy żąda się w stołówkach menu „halal”, kiedy nie nazywa się po imieniu świąt chrześcijańskich w mediach, wyprowadza świętych z herbów miast, wprowadza się szariat w szpitalach, to według pisarza z laicyzmem, jako przestrzenią religijnej wolności, nie ma to już nic wspólnego.
Gomez na koniec przypomina mer Paryża, że urodziła się w hiszpańskiej Andaluzji. Może „Ana María Aïcha Hidalgo Aleu” nie wie, że ta prowincja przeżyła siedem wieków okupacji Maurów, a dziesiątki tysięcy jej byłych rodaków przypłaciło życiem walkę, aby się z owego „dziedzictwa” wyzwolić. „Pamiętaj o swoim pochodzeniu” – apeluje pisarz, którego wypowiadane przez socjalistkę polit-poprawne bzdury najwyraźniej oburzyły.
Bogdan Dobosz