Profesor Krzysztof Rybiński, ekonomista, twierdzi, że pytanie to wydaje się zasadne po analizie inwestycji walutowych banków centralnych. Dane o inwestycjach opublikował Międzynarodowy Fundusz Walutowy, a omówione zostały w artykule, jaki na swoich łamach opublikował brytyjski „The Telegraph”.
Analiza kupna europejskiej waluty przez banki centralne z krajów rozwijających się (a posiadają one większość rezerw walutowych świata) wskazuje, że w trzecim kwartale 2012 roku nastąpiły rekordowo duże odpływy (z dokładnością do wyceny wynikającej ze zmian kursowych), mimo interwencji EBC w postaci programu OMT w celu zatrzymania procesu rozpadu strefy euro.
Wesprzyj nas już teraz!
Być może do coraz powszechniejszej świadomości dociera, że inwestycje w obligacje krajów PIGS są niebezpieczne, zatem wiele państw pozbywa się ich. Nie bez znaczenia są też zapewne obniżki ratingów, ponieważ banki centralne mają zakaz inwestowania w obligacje śmieciowe lub prawie śmieciowe, a na takim poziome znalazły się papiery dłużne państw PIGS. Z kolei udział europejskiej waluty w rezerwach dewizowych banków centralnych krajów rozwijających się spadł z 30 proc. do 25 proc. Powstaje pytanie, czy to nowy punkt równowagi, czy początek końca euro?
Perspektywa spojrzenia, jaką daje znajdowanie się poza Europą skłania do zdroworozsądkowej oceny sytuacji w chwiejącej się coraz bardziej strefie euro. Zabrakło jej, jak widać, hiszpańskiemu funduszowi rezerwy emerytalnej, który inwestuje w prawie śmieciowe obligacje swojego rządu 90 proc. swoich aktywów. Strach pomyśleć, co stanie się ze świadczeniami emerytalnymi w przypadku bankructwa Hiszpanii. Jak widać, minister Rostowski wzorce kreatywnej księgowości czerpał z południa Europy.
Profesor Rybiński uważa, że „w tych warunkach rozpoczynanie debaty o wejściu Polski do strefy euro jest niepotrzebnym produkowaniem CO2 w czasach globalnego ocieplenia (dla eko-wierzących, bo to kategoriach wiary a nie nauki się rozpatruje)”. Nic dodać, nic ująć, sapienti sat. Dług publiczny, który dzięki sztuczkom ministra Rostowskiego zmniejszył się z 57 proc. PKB do 53 proc. PKB i tak będzie rósł, a koszty ewentualnego przyjęcia euro oraz jego niepewna przyszłość to poważne ostrzeżenia. Tymczasem rząd z Donaldem Tuskiem na czele przechodzi nad nimi do porządku dziennego i zapowiada na wiosnę kampanię promującą przyjęcie przez Polskę europejskiej waluty … .
Tomasz Tokarski
Źródło: rybinski.eu