18 września 2021

Czy warto jeszcze czytać klasykę?

(źródło: pixabay.com)

Na początku było Słowo – zapisał w Ewangelii Święty Jan, wskazując pośrednio na język jako fundament ludzkiego istnienia. Naszą cywilizację tworzy kultura oparta na dominacji słowa – mówionego, pisanego, ostatecznie drukowanego. Człowiek jako istota społeczna istnieć może tylko we wspólnocie, a tę wzmacniają wspólne legendy, mity i baśnie, czyli unikalny magazyn pamięci. Dlatego rewolucyjne pomysły pozbywania się kluczowych dzieł z listy lektur szkolnych, to w istocie wyrzekanie się pamięci i tożsamości.

We współczesnej kulturze mamy do czynienia z takimi zjawiskami jak zanik czytelnictwa i obniżanie wartości literatury, za co wielu obwinia rozwój nowych mediów (radia, telewizji, internetu). Marshall McLuhan, jeden z najwybitniejszych teoretyków mediów i komunikacji, wiązał zjawisko minimalizacji tradycyjnej sztuki z końcem galaktyki Gutenberga (epoki zdominowanej przez słowo drukowane) i początkiem ery mediów elektronicznych. Negatywne owoce rewolucji medialnej – miedzy innymi popkulturyzacja i pauperyzacja – doprowadziły do prymitywizacji gustów odbiorców kultury, którzy skupiają się dziś głównie na przyjemności i zabawie, dostarczanych poprzez powszechny w mediach infotainment. To z kolei niesie za sobą zanik umiejętności odbierania sztuki ambitnej.

Zgodnie z postmodernistyczną wizją w nowoczesnej kulturze zanika sztuka, której celem jest tworzenie nieśmiertelnych arcydzieł. Dawniej wybitne dzieła poddawane były bardzo ważnemu testowi – próbie czasu. Dziś mediom tego czasu brakuje, gdyż nieustannie gonią one za sensacją, hot newsem oraz promują co rusz nowy bestseller, zastępowany po chwili przez kolejną głośną pozycję, ale będącą dokładnie tym samym produktem (tyle że w innej okładce) i przedstawiającym ten sam schemat fabularny i estetyczny. W myśl starej zasady świat kręci się wokół pieniądza, ma to na celu zapewnienie wydawcom możliwie jak największych dochodów. Niektórych autorów skłania do pisarstwa jedynie chęć zysku. Analizują oni badania rynkowe w celu stworzenia książki, która się najlepiej sprzeda. Jednak tak istotne dla komercji i konsumpcjonizmu czasowniki sprzedawać i kupować, są słowami najmniej pasującymi do sztuki w tradycyjnym znaczeniu.

Wesprzyj nas już teraz!

Zatarcie granic między kulturą wysoką a masową prowadzi do podnoszenia sezonowych nowości do rangi klasyki. Wśród czytelników nieświadomych mechanizmów rynku popularność zyskują często mierne, ale kontrowersyjne utwory. Dzisiaj książka stała się towarem. Najgorliwiej zachwalane w mediach są te utwory, które się najlepiej sprzedają, lecz niestety rzadko prezentują jakąkolwiek wartość. Atrakcyjne produkty rynkowe narzucane przez natrętną reklamę zastępują arcydzieła, które czytają już jedynie albo poloniści, albo niechętna temu młodzież zmuszona do lektury przez program szkolny (choć i to może się wkrótce zmienić). W konsekwencji publiczność zadowala się coraz gorszą literaturą, która przez swoją banalność, prymitywizm i komercyjny charakter zagraża umysłom i moralności czytelników. Nie wspominając już o tym, że takie książki nie wnoszą nic do dorobku kulturowego. Na początku było Słowo – a na końcu Frazes, chciałoby się złośliwie powtórzyć za Lecem.

Dlaczego zatem warto czytać klasyczne dzieła?

Byłoby idealnie zagłębiać się w nie dla samej przyjemności obcowania ze sztuką wyższą. Jak jednak zapewne doświadczyliśmy tego na własnej skórze, nie zawsze lektura klasyki zapewnia nam radość i odprężenie, za to częściej niepokój, zamęt i niepewność. Mimo wszystko celem wielkiej literatury nie jest dogadzanie czytelnikowi, ale stawianie trudnych pytań i próby rozwiązania drażniących społeczeństwo kwestii.

Powodem za jest możliwość autentycznego spotkania się w starej książce z przeszłością, jej wieloaspektowego poznania i zrozumienia ducha czasu danej epoki. Dzięki możliwościom „przenoszenia” czytelnika w czasie, historia opowiedziana przez tekst literacki staje się żywym obrazem w naszym umyśle, a nie jedynie obszernym zapisem dat, osób i zdarzeń. Ponadto czytanie arcydzieł poprzednich wieków pozwala także odnaleźć się we współczesnych dziełach – przecież bez znajomości przeszłości nie zrozumie się teraźniejszości, podobnie jak bez znajomości wcześniejszych wielkich dzieł literatury nie zrozumie się w pełni dzieł późniejszych, bowiem teksty różnych epok i nurtów prowadzą ze sobą nieustanny dialog.

Chociaż wielu chciałoby usunąć z podręczników całą epokę romantyzmu, nie zmieni to faktu, że dzisiejsi Polacy są wnukami tamtych powstańców i sybiraków. Lektury romantyczne stanowią więc klucz otwierający bramę do naszej mentalności, a niepodległa Polska wyrosła głównie z tej epoki – nawet gdybyśmy bardzo chcieli o niej zapomnieć. Dzieł wieszczów nie da się zastąpić w naszej kulturze niczym innym, bo wśród ówczesnych Polaków akurat takie było zapotrzebowanie na sztukę. Nie powinno się patrzeć na dawność dzisiejszymi oczami, ale raczej starać się zrozumieć to dziś w kontekście przeszłości. Okazuje się, że pewne dylematy społeczne, w których tkwimy, są głęboko zakorzenione w genealogii kulturowej i historycznej. Warto więc czytać dzieła romantyków, Prusa, Sienkiewicza czy Wyspiańskiego, żeby poznać własną tożsamość narodową.

Klasyki stanowią ważny element kultury także dlatego, że wyposażają nas w uniwersalne myśli i tak zwane skrzydlate słowa. Cytaty z dzieł literackich świadczą nie tylko o wspólnocie kulturowej, lecz także o wspólnym dla wszystkich Polaków języku. Gdyby nie pamiętne sentencje z nieśmiertelnego Wesela, polska felietonistyka naprawdę ucierpiałaby z powodu braku lepszych pomysłów na tytuł tekstu komentującego aktualną kondycję polskiego społeczeństwa. Poza tym co byśmy, biedni, cytowali w czasie pandemii, gdyby nie ponura powieść-parabola pod tytułem Dżuma albo refleksyjna fraszka Na zdrowie? Skąd byśmy brali te cenne przemyślenia, że bakcyl dżumy nigdy nie umiera, albo że nic nad zdrowie ani lepszego, ani droższego? Twierdzenie Camusa, że dżumy i wojny zastają ludzi zawsze tak samo zaskoczonych, może zdziwić jedynie prostaczków, ale na pewno nie sumiennych czytelników lektur obowiązkowych na języku polskim.

Powszechnie krąży opinia, że przymus czytania lektur w szkole skutecznie zniechęca w przyszłości do dobrowolnego sięgania po klasyczne dzieła literatury polskiej i ogólnoświatowej. Uczniów zraża nie tylko trudna staropolszczyzna, ale też rozwlekła fabuła, długość utworu, brak czasu czy sztywny od lat i nudny kanon. Powodów nieczytania przez młodzież lektur jest mnóstwo, a ich liczba rośnie wraz z wiekiem (nie-)czytelnika. Mimo to czytać klasykę nie tyle trzeba, co po prostu warto. Opłaca się – pomimo wielu uprzedzeń – dać szansę klasyce. Można ostatecznie wielkich autorów odrzucić (byle świadomie!), ale z pewnością nie wolno ich zlekceważyć. W przeciwnym wypadku można niechlubnie wsławić się niekompetencją, jak ów recenzent najpopularniejszej sztuki Wyspiańskiego, który wyszedłszy przed chocholim tańcem z teatru, napisał na kolejny dzień w gazecie: Wszystko kończy się wesołym obertasem. Skandal!

MSz

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(5)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie