26 listopada 2012

Czy warto umierać za gimnazja?

(Fot. lusi/sxc.hu)

To nie w strukturze polskiej oświaty tkwi jej największy problem, lecz w programach szkodliwych dla rozwoju młodych ludzi i treściach serwowanych uczniom oraz nauczycielom przez ideologów „postępowej” pedagogiki.

 

 

Wesprzyj nas już teraz!

 

Solidarna Polska chce likwidacji gimnazjów. Jak to zwykle bywa w takich przypadkach, część komentatorów i polityków popiera pomysł, część go krytykuje. Istotą tego typu sporów jest założenie, że gimnazja, jako pewien etap kształcenia, czy może pewien element w strukturze systemu oświaty, ma istotny wpływ na poziom nauczania i wychowania.

 

Sympatycy gimnazjów powołują się na badania PISA, które mają ponoć pokazywać, że jest lepiej, choć gołym okiem trudno to dostrzec. Z kolei przeciwnicy powołują się np. na argument, że dziecko wyrwane ze swojego środowiska szybciej demoralizuje się, walcząc o pozycje w nowej grupie równieśniczej.

 

Można do pewnego stopnia zgodzić się: struktura szkolnictwa, organizacja cykli kształcenia ma  wpływ na formację i zachowanie dzieci. Na przykład: wczesna selekcja i krótsza szkoła wstępna (elementarna) była typowa dla programów elitarnych, prawicowych. I dlatego taki typ szkolnictwa był zwalczany przez komunistów i socjalistów. 

 

Gimnazja? A co z liceami i technikami?

 

Ale tak do końca trudno się zgodzić, by pewien element w strukturze szkolnictwa miał decydować o poziomie oświaty w ogóle. Nie można go bagatelizować, ale nie jest on najważniejszy. Najbardziej spektakularne wydarzenia medialne ostatnich lat, związane ze złym zachowaniem młodzieży w szkołach (koszt na głowie nauczyciela w Toruniu czy upokarzanie pedagoga w Rykach), to były zdarzenia ze szkół ponadgimnazjalnych!

 

W gimnazjach także są łobuzy, więc czy będąc konsekwentnym, nie należy również wziąć się za rozwiązywanie liceów i techników?

 

Żeby było jasne: nie bronię gimnazjów. Obrona współczesnej szkoły w jakiejkolwiek postaci jest zadaniem karkołomnym. (Choć rozsądny nauczyciel czy dyrektor zawsze coś może w niej zrobić, idąc na pewne zgniłe kompromisy: programowe czy prawne.) Raczej spierałbym się o priorytety, co najpierw zmieniać?

 

Treści czy struktura?

 

Za zmianę typów szkół brałbym się na samym końcu. Najważniejsze, jakimi celami, programami, treściami, metodami, zasadami, w końcu – ogólnym etosem, ta struktura zostanie wypełniona. 

 

Sama likwidacja gimnazjów nic tu nie da. Uczeń chodząc do klas 7 i 8 szkoły podstawowej, zamiast 1 i 2 gimnazjum będzie miał trochę innych kolegów, ale problemy te same. Natura ludzka w jednej czy drugiej szkole pozostanie ta sama.   

 

O zmianie zachowania czy podejścia do nauki decyduje coś innego, a mianowicie obowiązująca  filozofia  wychowania i nauczania. Jeśli dzieci będą autentycznie formowane, problemy zaczną znikać. Jeśli zaś będzie się tylko udawać nauczanie i wychowanie, zamulając umysły kadry kierowniczej i nauczycieli nic nie znaczącymi hasłami propagandowymi, wówczas trudno oczekiwać poważnych efektów nawet, gdy pewne zmiany strukturalne uda się przeprowadzić. 

 

Słowem – szkołę i ogólnie wychowanie niszczy nie tyle zła struktura (choć trochę pewnie też), co  „postępowa” pedagogika, która opanowuje programy szkolne, miesza w głowach nauczycielom  oraz rodzicom.

 

Od tego trzeba zacząć. Jeśli tu nie doprowadzimy do przełomu, wówczas możemy sobie likwidować na zmianę gimnazja i podstawówki, a to i tak nic nie zmieni.

 

Dariusz Zalewski

Biuletyn Klasyczny

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie