Do czytelników trafiła kolejna książka ks. Roberta Skrzypczaka – „Nadchodzą barbarzyńcy. Katecheza Boga w wydarzeniach” (wydawnictwo Esprit). Prezbiter, profesor UKSW, już we wcześniejszych publikacjach ujawniał bardzo dobrą znajomość zjawisk religijnych i społecznych, analizując ich wzajemne zależności. Tak było m.in. w „Chrześcijaninie na rozdrożu”, gdzie autor weryfikował obecną kondycję Kościoła i społeczeństw w krajach, w których Kościoły, a wraz z nimi katolicka społeczność, odrzuciły encyklikę Humanae vitae. Tym razem Autor od razu stawia fundamentalne pytanie: Czy żyjemy na końcu czasów? I nie jest to tylko retoryczny chwyt.
Dogłębną analizę zjawisk upoważniających do postawienia takiego pytania ks. Skrzypczak rozpoczyna od Bliskiego Wschodu. Zaskakujące? Nie, a przynajmniej zaskoczenia być nie powinno. W myśleniu przenikniętym wiarą religia (powiedzmy – soft power) będzie ostatecznie wytyczać kierunki, o których większość myśli, że zależą tylko twardej siły i zimnych politycznych kalkulacji (hard power). Wprawdzie wygrywa ta ostatnia, ale ostatecznie przegra ten, który lekceważy tę pierwszą.
Zacznijmy zatem podróż od kolebki cywilizacji i wielkich religii, które kształtują dzieje od kilku tysięcy lat. Na kartach „Nadchodzących barbarzyńców” otrzymujemy wnikliwą analizę obecnej bliskowschodniej układanki, której zrozumienie nie jest możliwe bez dostrzeżenia, jak ważna dla głównych graczy (USA- przynajmniej część środowisk protestanckich, Izrael, świat islamu) jest religia. Dla agnostyckiego, w najlepszym przypadku, mieszkańca któregoś ze laicyzowanych państw Europy, to odniesienie jest niezrozumiałe, a przynajmniej niemające znaczenia przy podejmowaniu politycznych decyzji. Może dlatego tak wiele publikacji w europejskich mediach, także polskich, ogranicza się do zrelacjonowania spektakularnych zdarzeń bez próby ich głębszego z rozumienia. Otrzymujemy więc zasób informacji, prowadzących w istocie do systemowej niewiedzy.
Wesprzyj nas już teraz!
Tymczasem dopiero analiza zdarzeń w świetle myślenia religijnego, nawet bez wnikania w jego racjonalność (czym jest racjonalność dla mieszkańca Warszawy, czym dla członka Habad Lubawicz, a czym dla Palestyńczyka z Zachodniego Brzegu?), pozwala zrozumieć, dlaczego np. rząd Izraela podejmuje decyzje szalone z punktu widzenia polityka w Brukseli, Londynie czy Warszawie i ma jeszcze niezmienne poparcie środowisk protestanckich w USA. Zatem dopiero podejmując się zrozumienia religijnej wizji judaizmu (przynajmniej jego części) na temat budowy Trzeciej Świątyni (najpierw trzeba zburzyć meczet Al-Aksa), stworzenia Wielkiego Izraela, przyjścia Mesjasza, tysiącletniego panowania Chrystusa (to amerykańscy protestanci), można zrozumieć, dlaczego „rząd Netanjahu popularyzuje rasistowskie poglądy Kahanego [Me’ir Kahane, zm. w 1990 r. twórca antyarabskiej partii Kach, którą nawet USA uznały za organizację terrorystyczną – przyp. TN], udzielając im nie tylko politycznego wsparcia, lecz także przyzwolenia na posługiwanie się atakami na muzułmańskie miejsca święte. Pojawienie się czerwonej jałówki w Izraelu może okazać się pierwszym krokiem do realizacji przerażającego scenariusza” Dodajmy, że popiół ze spalonych jałówek, które usiłują wyhodować chrześcijańscy syjoniści z amerykańskiego Południa, są niezbędne do poświęcenia ziemi, na której stanie Trzecia Świątynia (por. Lb. 19, 1-10). Jej budowa na gruzach meczetu Al-Aksa oznacza jedno – wojnę z całym światem islamu.
Doprawdy, dla wielu europejskich komentatorów, skażonych jeszcze komunizmem, wiązanie politycznych działań z kolorem krowy na polach Teksasu to zadanie ponad siły. Jednak ks. Skrzypczak pokazuje z precyzją chirurga, że dla ludzi wiary, choć różnie pojmowanej, to religia kształtuje politykę, choć przecież myślenie religijne nie musi wcale zmniejszać okrucieństwa i bezwzględności wobec politycznych przeciwników. Może nawet, o zgrozo, staje się ono czynnikiem zwiększającym ich poziom. My, uczniowie postoświeceniowego racjonalizmu, nawet z uniwersyteckim szlifem, ostatnio coraz bardziej powierzchownym, może nawet nie uważamy za godne pochylać się nad sposobem myślenia świata, który stoi u drzwi Europy i ze względu na swój demograficzny dynamizm puka w nie coraz natarczywiej.
Co na to Stary Kontynent ? Rozpoznanie jest pesymistyczne. Jak pisze duchowy uczeń ks. Ruotolo Dolindo: „przykro patrzeć, jak wali się gmach cywilizacji zachodniej, którą podziwialiśmy jeszcze nie tak dawno, zaglądając przez szpary w żelaznej kurtynie, jaka sztucznie podzieliła nasz kontynent(…)”. Analiza upadku dzisiejszej Europy jest równie przenikliwa jak w przypadku oceny sytuacji na Bliskim Wschodzie. Za kondycję europejskiego świata nie odpowiada więc kryzys gospodarczy, ceny energii, problemy wspólnej waluty. To tylko objawy czegoś głębszego – nienawiści Europy do samej siebie, tworzonej najpierw w basenie Morza Śródziemnego, w oparciu Golgotę (religia), Akropol (filozofia) i Awentyn (prawo), później także na północ od Alp, a w końcu w tzw. Nowym Świecie. O takiej Europie jej mieszkańcy, dziś chyba większość, nie chcą słyszeć. Przeciwnie – zwracają się przeciwko swoim dzieciom i starcom, proponując aborcję i eutanazję, a tym, którzy przeżyją „pierwszy” etap, zmianę płci, ideologię gender, wyzwolenie od opresyjnego patriarchatu, słowem wszystko, co może zniszczyć tradycyjną rodzinę z kobietą w jej centrum jako rodzącą nowe życie.
Wskazane zjawiska ks. Skrzypczak opisywał i omawiał także w swoich homiliach, już wcześniej. Tym razem różnica jest w języku. Już nie trzeba czytać między wierszami i doszukiwać się ukrytych znaczeń. Gorliwy kaznodzieja wyprzedził profesora teologii. Dzięki temu wiemy, że kryzys Europy jest też kryzysem Kościoła. A może do niego zaczął się ten pierwszy? Powoływanie się na kryzys Kościoła zawsze jest ryzykowne. Lektura listów św. Pawła, a także Trzeciego Listu św. Jana Apostoła nakazywałaby uznać, że powstałe wspólnoty mają niewielkie szanse na przetrwanie, gdyż zniszczą je wewnętrze spory. Także ilość wczesnochrześcijańskich herezji pozwalała przypuszczać, że wyznawcy Jezusa pogrążą się w niekończących się waśniach i sporach, które interesują tylko ich samych. A jednak sytuacja okazuje się na tyle poważna, że na kartach książki jako antybohater, będący też egzemplifikacją szerszych zjawisk, pojawia się apb Vincenzo Palia, przewodniczący Papieskiej Akademii Życia [sic!], „ten sam, który nakazał wykonać w swej katedrze w Terni okazały fresk Chrystusa Zmartwychwstałego w otoczeniu ludzi wykonujących homoseksualne i transseksualne gesty. Ów włoski arcybiskup wypowiedział niedawno niepokojące słowa, stając w obronie przyjętego w Italii prawa aborcyjnego: »To fundament naszego porządku społecznego«” [skojarzenia z wypowiedzią kard. S. Nycza nasuwają się same- przyp. TN.]. Oczekujący na jednoznaczne i niezaowalowane diagnozy będą więc usatysfakcjonowani. Co bardziej wnikliwi znajdą też uwagi na temat remedium na jedynie słuszną chorobę z lat 2020-2022, którą zakończyła terapia dr Putina. To wprawdzie nawet nie margines książki, ale ze względu na posuchę w tym zakresie w publicystyce katolickiej i dla nich warto zagłębić się w lekturę.
Jakie jest lekarstwo wobec tak poważnej diagnozy? Są nimi święci. Im poświęca Autor ostatni rozdział książki. Oni zatrzymają upadek i od nich zacznie się naprawa. Ale świętych powołuje Bóg. Zatem oczy trzeba wznieść ku górze, bo stamtąd nadejdzie ratunek. Święci Boga, dla których przewodniczką jest Niewiasta obleczona w słońce. Oni ocalą Kościół, a wraz z nim Europę i Świat. Pomimo poważnej diagnozy, ks. Robert Skrzypczak nie jest więc pesymistą. Dzięki świętym jest nadzieja. Zapewne nie ocaleje wszystko, co znaliśmy [wg. demograficznych prognoz ok. 2100 r. – to już za 75 lat – Polaków może być tylko ok. 10 mln. To za mało, by obronić obecne rozległe terytorium kraju – przyp. TN.], ale Reszta może przekazać wiarę tym, którzy przyjdą po nas. Czy będzie ona głoszona w języku polskim? Czy jako Polacy ocalimy narodową tożsamość? Ksiądz Skrzypczak tak szczegółowej analizy nie przeprowadza. Zatrzymuje się nad samą Europą. Jakby uznając, że ocalenie Europy ocali też nasze mniejsze ojczyzny.
Dla czytelnika ważne jest również to, czego w książce zabrakło. Autor, dotychczas jako jedyny w polskim piśmiennictwie, podjął temat wpływu światowych ośrodków (politycznych, finansowych, masońskich) na abdykację papieża Benedykta XVI. Jak się okazuje, przeciwko ówczesnemu papieżowi użyto m.in. pozostającego pod kontrolą USA bankowego systemu SWIFT, z którego Watykan został wykluczony (prezydentem USA był wówczas Barack Obama). Przywrócenie funkcjonowania systemu SWIFT w Watykanie nastąpiło dzień po abdykacji. „Czułem, że diabeł był bardzo przeciwny papieżowi Benedyktowi” – przytacza Autor słowa ks. Georga Gänsweina, osobistego sekretarza papieża. Dowody są więc na tyle mocne, że możemy wiarygodnie twierdzić, iż siły obce robiły wszystko, aby doprowadzić do odejścia Benedykta XVI. Pojawia się zatem intrygujące pytanie, czy działały one również w trakcie ostatniego konklawe i na rzecz konkretnego kandydata? Nawet jeśli znajdziemy w publicystyce światowej wypowiedzi na ten temat, ich obiektywnej krytyki nie przeprowadzi czynny duchowny, profesor katolickiej uczelni, podlegający władzy biskupa. To zrozumiałe. Zresztą wysuwanie w tej chwili tez, czy nawet hipotez w tym zakresie byłoby chyba przedwczesne. Obraz mogłyby zaciemnić pozytywne lub negatywne emocje w stosunku do obecnego pontyfikatu. Wyrazić przyjdzie nadzieję, że w przyszłości brakujący rozdział zostanie napisany.
Tomasz D. Nowak
„Nadchodzą barbarzyńcy. Katecheza Boga w wydarzeniach”
ks. Robert Skrzypczak, Wydawnictwo Esprit