Radni sejmiku województwa śląskiego przyjęli kuriozalną rezolucję upamiętniającą 70. rocznicę rozpoczęcia akcji „Wisła”. W rezolucji przygotowanej przez radnych Ruchu Autonomii Śląska napisano m.in. że operacja ta miała na celu „czystkę etniczną”, a nie walkę ze zbrodniczą UPA.
W rezolucji wspomniano również Centralny Obóz Pracy w Jaworznie, przez który w ramach akcji „Wisła”, przeszło prawie 4 tys. osób. W rzeczywistości do Jaworzna trafiali Ukraińcy, których oskarżono o współpracę z OUN-UPA, odpowiedzialną za masowe mordy na Polakach. Taką m.in. była przeprowadzona 72 lata temu (obchodzona jest właśnie jej rocznica) akcja UPA w miejscowości Wiązownica w powiecie jarosławskim.
Wesprzyj nas już teraz!
Zbrodnia UPA w Wiązownicy była największym mordem dokonanym w granicach okupowanej przez Sowietów Polski. UPA zabiła wówczas 130 Polaków, w tym ks. Józefa Misia, który próbował ratować parafian. Bandyci spalili 150 domów.
Rezolucja sejmiku została przyjęta z inicjatywy radnych Ruchu Autonomii Śląska. W rezolucji napisano m.in., że „operacja, która w deklarowanych założeniach wymierzona była w Ukraińską Powstańczą Armię i Organizację Ukraińskich Nacjonalistów, w istocie stała się czystką etniczną”. Rezolucji nie poparli radni PiS i PSL.
Akcja „Wisła” była przeprowadzona od kwietnia do końca lipca 1947 roku. Jej celem była likwidacja struktur Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) i Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. W tym celu do południowo-wschodniej Polski skierowano dodatkowe siły wojskowe – Grupę Operacyjną „Wisła” w sile ponad 20 tysięcy żołnierzy i przeprowadzono operację przeciwko UPA, z równoczesną ewakuacją ludności cywilnej – głównie Ukraińców i Łemków, która zdaniem autorów akcji, wspierała UPA, stanowiła jej „zaplecze”. Operacja objęła około 140 tysięcy osób, które zostały wysiedlone na tzw. Ziemie Odzyskane. Akcja wiązała się z utratą dobytku przesiedleńców w miejscach wysiedlenia. Otrzymywali oni jednak domy, budynki gospodarcze, ziemie na Ziemiach Odzyskanych – mienie po wysiedlonych stamtąd Niemcach.
– Ludność cywilna polska i ukraińska była terroryzowana przez nacjonalistów ukraińskich. Spirala strachu była przeogromna i ludność sama nie mogła sobie z tym poradzić – mówi Artur Brożyniak, historyk IPN, specjalista ds. spraw stosunków polsko-ukraińskich w XX wieku. W jego ocenie, sowieccy funkcjonariusze i kolaboranci administrujący Polską w warunkach nawet niepełnej suwerenności musieli zapewnić ludności bezpieczeństwo wobec terroryzmu nacjonalistów, a dalsze jego tolerowanie groziło kompromitacją władz i oderwaniem części terytorium. Władze sowieckie dały też zarządcom okupowanej Polski warunek, że albo sami zajmą się UPA, albo na nasze terytorium zostaną skierowane w tym celu duże siły Armii Czerwonej. Zdaniem historyka IPN, w tych warunkach tutejsze władze musiały przeprowadzić „szybką i humanitarną operację antyterrorystyczną”.
Źródła: Kresy.pl, kresy24.pl
Adam Białous