„Jaki jest koń, każdy widzi”, można by powiedzieć, patrząc na stan polskich dróg. Politycy usiłują wprawdzie sprawiać wrażenie, że coś w tym kierunku robią, ale efektów jak dotąd nie widać. Być może po raz kolejny będziemy mieli okazję przekonać się o skuteczności (czy też może bardziej nieskuteczności?) urzędniczych działań w tym zakresie, bowiem samorządowcy wpadli na pomysł utworzenia nowego funduszu drogowego, dzięki któremu modernizacja mogłaby w końcu „ruszyć z kopyta”.
Przy tej okazji niestety wyszedł na jaw cały bałagan, dotyczący przynależności dróg do poszczególnych kategorii, co związane jest z podziałem odpowiedzialności za nie konkretnych szczebli samorządowych. Brzmi skomplikowanie? Chodzi po prostu o to, że odpowiedzialność za część dróg spychana jest z jednej jednostki samorządowej na inną. Taki problem występuje w przypadku jednej trzeciej wszystkich przypadków. Nie wykluczone, że to właśnie jest jedną z kluczowych przyczyn ślimaczącej się naprawy polskich dróg. Skoro nie wiadomo czyja jest droga to nikt nie bierze się za jej remontowanie.
Wesprzyj nas już teraz!
Według Urszuli Nelken z GDDKiA problemem jest również to, że wielu zarządców dróg powiatowych zarządza zbyt małą siecią wynoszącą poniżej 200 km., podczas gdy powinna ona wynosić 500-600 km. To skutkuje niską efektywnością zarządzania.
W związku z planowanym powołaniem do życia nowego funduszu samorządowcy chcą w końcu uporządkować te sprawy. Pieczę nad tym procesem miałaby sprawować Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, która pełniłaby zarazem rolę arbitra w spornych sytuacjach pomiędzy zarządcami. Po zakończeniu przeglądu dróg pod kątem przypisania ich do właściwej kategorii mogłyby w końcu popłynąć pierwsze pieniądze z nowo utworzonego funduszu.
Pomysł w swoim kształcie przypomina Narodowy Program Przebudowy Dróg Lokalnych, który wspomagał samorządy od 31 października 2008 roku do 31 grudnia 2011 roku, a który już doczekał się kontynuacji na lata 2012-2015. Koszty owego programu poniesione przez państwo w okresie 2008 -2011 wyniosły 3 mld. zł. Obecna jego edycja ma w całości kosztować 3,2 mld. Tymczasem w ramach nowo proponowanego funduszu drogowego tylko w ciągu jednego roku wydatki mają wynieść od 1,5 do 2 mld. zł. Według planu fundusz ma działać przez 15 lat co wyniosłoby łącznie 30 mld zł. Według Związku Powiatów Polskich byłby to zwrot podatku od towarów i usług, jaki samorządy są zmuszone odprowadzać w związku z inwestycjami drogowymi.
Różnica w kosztach programów może wynikać stąd, że w ramach Narodowego Programu Przebudowy Dróg Lokalnych samorządy mogły liczyć na 30% dofinansowania inwestycji, tymczasem w funduszu drogowym miałyby być finansowane w stu procentach. Nabór projektów w nowym funduszu ogłaszany byłby przez wojewodów a środki miałyby być przyznawane według kolejności zgłoszeń. Według obliczeń samorządów program zacznie się zwracać Skarbowi Państwa po 7 latach dzięki rosnącym wpływom do budżetu z podatku VAT od projektów drogowych.
Pomysł ten może jednak nie przypaść do gustu ministrowi finansów, gdyż oznaczałoby to utratę kontroli nad wydawaniem środków z budżetu, a to raczej pogrzebie plany samorządowców. Najprawdopodobniej jedynym pozytywnym aspektem tego zamieszania będzie więc uporządkowanie kwestii kategoryzacji polskich dróg. To i tak niewiele, gdyż według ekspertów system zarządzania drogami jest w Polsce zbyt skomplikowany i powinien zostać zmieniony. Konieczne jest przekształcenie dróg krajowych, których u nas jest zbyt wiele, w gminne i wojewódzkie. Państwo powinno w swojej gestii mieć wyłącznie drogi ekspresowe i autostrady. Jednak według ekspertów nie jest to możliwe, gdyż w grę wchodzą bardziej względy polityczne niż ekonomiczne. Czyli krótko mówiąc państwo nadal chce na tym „trzymać łapę”.
I tak to po raz kolejny Polacy będą musieli obejść się bez porządnych dróg, choć właściwie biorąc pod uwagę skuteczność działań polskiego rządu na tym odcinku pewnie projekt ten wiele by nie zmienił. Ale czy właściwie komuś to jeszcze przeszkadza? Można by w tym miejscu zacytować matkę Pawlaka z filmu „Sami swoi”: „był czas przywyknąć przecież”.
I.Sz.
Źródło: www.gazetaprawna.pl