Nie tylko warszawski Stadion Narodowy ma, jak się okazuje, problemy z dachem, polegające na problemach z jego rozsuwaniem. Na Stadionie Śląskim dach jeszcze w ogóle nie powstał, zaś eksperci od 1,5 roku nie są w stanie ustalić, czy kiedy wreszcie powstanie w ogóle będzie nadawał się do użytku. Niezależnie od tego, ostatnie ekspertyzy dotyczące konstrukcji istniejącego póki co tylko w wyobraźni dachu kosztowały podatników (właścicielem jest Urząd Marszałkowski w Katowicach), bagatela, 1,6 miliona złotych.
Trwający niemal bez przerwy od 1994 roku remont areny to sytuacja jak z „Misia” Barei”: miś, czyli stadion, nie musi w ogóle być skończony, ważne, żeby był drogi. I jest – ogólny koszt remontu słynnego obiektu ma zamknąć się kwotą 700 milionów złotych. Tymczasem przez całe lata nie było nawet jasnej wizji, jak po zakończeniu prac ma wyglądać, dość wspomnieć, że dopiero przed trzema laty pojawiła się koncepcja urządzenia bieżni lekkoatletycznej, choć wcześniej budowano stadion przeznaczony wyłącznie na imprezy piłkarskie.
Wesprzyj nas już teraz!
– Największym problemem Śląskiego jest to, że ciągle nie jest dokończony. Gdyby zgodnie z terminami został oddany w 2011 roku, w tej chwili byliśmy po imprezach, które łącznie zgromadziłyby pół miliona ludzi – mówi Marek Szczerbowski, dyrektor stadionu. – Dzięki bieżni na murawę podczas atrakcyjnego koncertu może u nas wejść 10-12 tysięcy ludzi więcej niż na Narodowy.
Marszałek województwa z kolei asekuruje się, twierdząc, iż gdyby w przypadku podległego mu obiektu zdecydowano się na takie samo rozwiązanie jak w Warszawie (wyburzenie Stadionu Dziesięciolecia i rozpoczęcie od nowa), to sprawą od razu zająłby się prokurator. Zresztą, według marszałka, stadion w 80-ciu procentach jest gotowy, a brakuje „tylko” dachu.
Dach miał być, ale jego budowa została nagle przerwana w lipcu ubiegłego roku. Podczas podnoszenia konstrukcji linowej pękły wówczas dwa elementy łączące liny.
– Gdyby zdecydowano się ze Śląskim na to samo co ze Stadionem Dziesięciolecia, czyli wyburzenie i budowanie od nowa, to sprawą od razu zająłby się prokurator. Zresztą dziś stadion jest gotowy w 80 proc. Brakuje nam tylko dachu – uważa Matusewicz. Według Instytutu Techniki Budowlanej projekt dachu spełniał normy tylko na granicy bezpieczeństwa. W efekcie inspektor nadzoru budowlanego zażądał dodatkowych badań, których wyniki mają zostać w najbliższych dniach ogłoszone. Wykonywali je eksperci Politechniki Gdańskiej.
Dyrektor Szczerbowski zapewnia, że po zakończeniu prac obiekt nie będzie stał pusty mimo dużej konkurencji (w międzyczasie zbudowano cztery stadiony na Euro). Już dziś zarządzający Śląskim twierdzi, że rozmawia z organizatorami koncertów i dużych wydarzeń. Według niego zaawansowane są też negocjacje w sprawie przenosin na stadion Ruchu Chorzów, mogłyby się na nim odbywać Wielkie Derby Śląska, czyli spotkania między Ruchem i Górnikiem Zabrze. To właśnie spotkanie w 2008 roku zgromadziło na Stadionie Śląskim 42 tysiące ludzi – na żaden mecz ligowy w XXI wieku nie przyszło tylu kibiców.
Na Śląskim mają się także odbywać najciekawsze mecze polskich drużyn futbolu amerykańskiego (trwają negocjacje), sporty motorowe oraz mityngi lekkoatletyczne. Miałby się tam kończyć Silesia Marathon, jeden z największych maratonów w Polsce. Na razie rozmowy jednak rozmowy ze związkiem lekkiej atletyki są zawieszone, bo działaczy, o dziwo, interesuje kiedy stadion będzie gotowy, ale na to pytanie dyrektor nie potrafi odpowiedzieć.
Zbigniew Boniek, prezes PZPN nie kryje, że według niego, za pieniądze zainwestowane dotąd w remont chorzowskiego obiektu można postawić dwa lub trzy nowoczesne stadiony. Przypomina, że nawet Anglicy zburzyli swoją piłkarską „świętość”, czyli Wembley, aby postawić go od nowa.
W tej sytuacji pozostaje mieć nadzieję, że eksperci znajdą wreszcie odpowiedź na pytanie, dlaczego doszło do awarii, i jak zadaszyć stadion. Dach wedle obecnych szacunków ma kosztować 161 milionów złotych.
Ciekawe, czy będzie używany.
Źródło: slask.sport.pl
Piotr Toboła