„TINSTAAFL – mówi to państwu coś? Zapewne nie, również dlatego, że w polskiej polityce dominują dzisiaj socjaliści, którzy albo tego skrótu nie znają, albo chcą o nim koniecznie zapomnieć”, pisze na łamach tygodnika „Do Rzeczy” Łukasz Warzecha.
Publicysta wyjaśnia czymże jest „TINSTAAFL”. To skrót od zwrotu „there is no such thing as a free lunch”, czyli: „nie ma takiej rzeczy jak darmowy obiad”.
„TINSTAAFL obrazuje prostą ekonomiczną prawdę: nic nie jest darmowe. Bogactwo bierze się wyłącznie z pracy, nigdy z transferów. Jeśli władza mówi, że coś będzie darmowe, to znaczy, że ktoś będzie musiał na to zarobić. I tym kimś w najmniejszym stopniu będą sami politycy. Jak roześmiany oznajmił Jarosław Kaczyński podczas konwencji programowej PiS: Przecież to nie ja będę dawał”, kpi ekspert programu „PRAWY PROSTY PLUS”.
Wesprzyj nas już teraz!
„Co to znaczy, że coś jest naprawdę darmowe? Najprościej mówiąc – że nie płaci za to w żadnej formie przynajmniej ten, kto z danej rzeczy korzysta lub ją kupuje. Gdy zatem władza w swej szczodrości zapowiada rychłe zniesienie opłat dla samochodów osobowych (do 3,5 t) za odcinki autostrad kontrolowane przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad, to tak naprawdę zapowiada tyle, że zamiast przez fatalną i koszmarnie wykonaną państwową aplikację (są znacznie lepsze prywatne alternatywy) zapłacimy za drogi w podatkach”, podsumowuje Łukasz Warzecha.
Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”
TK
GADOWSKI, WARZECHA, KARPIEL. Rakiety, drony i balon. CZY POLSKIE NIEBO JEST BEZPIECZNE?!