W Niemczech powstała nowa partia – Dava. To islamskie ugrupowanie, które według swoich oficjalnych deklaracji chce reprezentować „głos migrantów w Niemczech” oraz opowiadać się za „tolerancją w społeczeństwie”. Niemieckie media – zarówno lewicowe jak i prawicowe – wskazują jednak na silne związki ugrupowania z Turcją i sądzą, że Dava może być de facto politycznym ramieniem Ankary w RFN.
Akronim DAVA pochodzi od słów „Demokratische Allianz für Vielfalt und Aufbruch”, to znaczy „Sojusz demokratyczny na rzecz różnorodności i przełomu”).
Władze ugrupowania twierdzą, że imigranci w Niemczech są dyskryminowani i nierówno traktowani; partia chce to zmienić, występując w ich interesie. Chodzi nie tylko o osoby, które niedawno przybyły do Niemiec, ale także o tych – zwłaszcza Turków – którzy osiedlili się w kraju już wiele lat temu i nierzadko mają nawet niemieckie obywatelstwo. To także ludzie pochodzący z rodzin żyjących w RFN od kilku pokoleń.
Wesprzyj nas już teraz!
Co ciekawe, założenie partii DAVA skrytykował między innymi minister gospodarki Cem Özdemir, który sam ma tureckie korzenie. Według tego polityka – którego opinia odzwierciedla dość powszechne przekonania – DAVA będzie de facto sterowana przez rząd turecki. Krytycy mówią po prostu o „niemieckiej AKP”, czyli niemieckiej wersji partii Recepa Tayyipa Erdogana.
Nieco spokojniej rzecz ocenia partia SPD – lewicowe ugrupowanie, które od dawna cieszy się dosyć dużą popularnością wśród wyborców mających tureckie korzenie. Według polityków tej foramcji nie da się udowodnić, że DAVA jest bezpośrednio kontrolowana przez Ankarę; zdaniem SPD byłoby nieracjonalne zakładać, że Erdogan próbuje tak otwarcie ingerować w niemiecką politykę. Inicjatywa ma być według SPD bardziej niezależna. Formułuujący tę ocenę polityk Macit Karaahmetoglu sam ma tureckie korzenie.
Źródła: jungefreiheit.de, fr.de
Pach