Ponad 500 kamer do monitoringu ruchu drogowego zniszczono lub ukradziono w ciągu ostatnich pięciu miesięcy, z czego 171 – w minionych dwóch tygodniach w proteście przeciwko rozszerzeniu tzw. strefy ultraniskej emisji spalin (ULEZ) na cały obszar Londynu. Samochody niespełniające wyśrubowanych norm, muszą płacić 12,5 funta dziennie. Opłata ściągana jest poprzez system kamer, sczytujących numery rejestracyjne.
Londyńska policja metropolitalna poinformowała w piątek, że w okresie od początku kwietnia do końca czerwca otrzymała zgłoszenia o 159 ukradzionych kamerach i 351 zniszczonych, przy czym 171 z tych zgłoszeń miało miejsce między 17 a 31 sierpnia, czyli w okresie tuż przed i tuż po rozszerzeniu ULEZ.
Strefa ultraniskiej emisji, która do tej pory obejmowała centralne dzielnice brytyjskiej stolicy, w środę została rozszerzona na wszystkie pozostałe. Kierowcy samochodów, które nie spełniają określonych norm emisji spalin (Euro 4 w przypadku samochodów z silnikiem benzynowym i Euro 6 dla diesli) muszą za poruszanie się nimi po Londynie płacić 12,5 funta dziennie. Opłata ściągana jest poprzez system kamer, które rozpoznają numery rejestracyjne samochodów.
Wesprzyj nas już teraz!
W związku z rozszerzeniem ULEZ w zewnętrznych dzielnicach Londynu zainstalowano ok. 1900 kamer i obecnie w całym Londynie jest ich ponad 3400.
Forsowane przez laburzystowskiego burmistrza Sadiqa Khana rozszerzenie strefy od początku budzi ogromne kontrowersje, a w wielu miejscach, gdzie miały być ustawione kamery, odbywały się protesty, w których uczestniczyło 200-300 osób. Khan przekonuje, że 90 proc. samochodów jeżdżących na co dzień w zewnętrznych dzielnicach Londynu i tak spełnia wymogi norm emisji, ale nie przekonuje to jego przeciwników, którzy uważają, że obecny burmistrz jest co do zasady nieprzyjazny kierowcom.
Protesty przeciwko ULEZ budzą niepokój nawet w kierownictwie Partii Pracy, która obawia się, że mogą one utrudnić jej wygraną w przyszłorocznych wyborach do Izby Gmin.
PAP / oprac. PR