Liczące dziś ponad 700 tysięcy mieszkańców miasto, w przeszłości jedno z najbogatszych w Stanach Zjednoczonych, ogłosiło upadłość. Z 20 miliardami długo stało się największym bankrutem w historii tego kraju.
Wniosek o upadłość złożył komisarz Kevyn Orr. Jak uspokajał kilka miesięcy temu, Detroit nie jest skazane na bankructwo, mimo kryzysowej sytuacji jego finansów. Nie udało mu się jednak wypracować porozumienia z wierzycielami i teraz sprawą zajmie się sąd federalny. Orr stając się komisarzem otrzymał niemal nieograniczone możliwości, byle tylko znalazł rozwiązanie problemu.
Wesprzyj nas już teraz!
Znacząco ograniczono wydatki z miejskiego budżetu, w tym na utrzymanie infrastruktury komunikacyjnej. Orr rozważał także sprzedaż dzieł zebranych w Detroit Institute of Art, gdzie znajdują się m. in. prace Van Gogha i Bruegela.
Jak tłumaczył komisarz, zapaść finansów miasta i wynikające z niej problemy były ignorowane przez zbyt długi czas. W czasach świetności Detroit liczyło 1,8 miliona mieszkańców, będąc jednym z największych ośrodków motoryzacyjnych Stanów Zjednoczonych. W tym mieście znajdowały się siedziby Forda, General Motors i Chryslera. Dziś co piąty mieszkaniec Detroit pozostaje bez pracy, na jedną osobę czynną zawodowo przypada dwóch emerytów, olbrzymim problem jest przestępczość i korupcja. Wiele budynków, magazynów i fabryk leży w ruinie. Niszczejące gmachy, a często całe dzielnice, były znakami świetności amerykańskiej architektury i gospodarki. W latach 50-tych Detroit zajmowało 4 miejsce pod względem liczebności.
źródło: huffingtonpost.com / pb.pl
mat