Po uznaniu tzw. homomałżeństw za konstytucyjny wymóg przez amerykański Sąd Najwyższy oraz późniejszym zwycięstwie Joe Bidena, Stany Zjednoczone przestały stanowić ostoję oporu względem radykalnej rewolucji. Unia Europejska już dawno stoi w jej forpoczcie. W tym kontekście wśród prawicowców pojawiły się wezwania do odejścia od jednostronnie prozachodniej, a zwłaszcza proamerykańskiej linii w polityce zagranicznej. O ile są one częściowo uzasadnione w aspekcie politycznym, o tyle przybierają niekiedy postać niebezpiecznego otwarcia się na Wschód, także w aspekcie cywilizacyjnym.
Karol Kaźmierczak na łamach portalu Kresy.pl stawia Węgry za przykład wyzwolenia się spod politycznej i mentalnej dominacji Zachodu. Świadczy o tym nie tylko polityka tamtego kraju, lecz również jego kultura. Madziarzy są zdaniem autora znacznie bardziej „wsobni”, nastawieni patriotycznie, czerpiący z własnej historii i własnych tradycji. Chodzi tu zarówno o dziedzictwo lokalne jak i regionalne. Kultura ludowa zajmuje tam poczesne miejsce, a programy podróżnicze skupiają się nie tyle na egzotycznych krajach, ile na regionach odpowiadających naszym „Kresom”.
Takie podglebie sprzyja, wedle publicysty, odważnej polityce państwa węgierskiego. Polityce idącej na przekór dominującym w świecie zachodnim trendom. Węgry nie uzależniają się bowiem wyłącznie od Zachodu, lecz otwierają na Rosję, Turcję czy Chiny. W efekcie są bardziej odporni na naciski zachodnich instytucji – także w sferze ideologii. Przykładem jest tu ustawa chroniąca dzieci i młodzież wprowadzona przez rząd Wiktora Orbana. Wprowadza ona obowiązek posiadania państwowej akredytacji przez podmioty prowadzące działalność edukacyjną na terenie szkół. Ustanawia również ograniczenia w demoralizowaniu dzieci propagandą homoseksualną i transgenderową (zmiana płci) w szkołach oraz mediach.
Wesprzyj nas już teraz!
Karol Kaźmierczak zastanawia się, dlaczego Polska nie poszła w pełni za węgierskim przykładem (i nie wprowadziła podobnej ustawy) mimo deklarowanego przywiązania do tradycyjnych zasad etyki. Jego zdaniem, przyczyną jest ślepe zapatrzenie w zdominowany dziś przez ideologię LGBT Zachód. Uzależnienie nie tylko polityczne, lecz także ideologiczne i mentalne. Sui generis autokolonizacja.
Proponowana przez Kaźmierczaka recepta dla Polski, to odejście od tej autokolonizacji. „Wszyscy Polacy, którzy nie akceptują procesu liberalnej dekonstrukcji kulturowej i którzy wciąż chcą jego powstrzymania, muszą uświadomić sobie, że jest to niemożliwe bez mentalnej, a za nią kulturowej dekolonizacji, dewesternizacji. Musimy otworzyć się na inne punkty odniesienia, budować swoją własną tożsamości poprzez podmiotową wymianę i adaptację doświadczeń ze wszystkich kręgów cywilizacyjnych z jakimi musimy się stykać, także doświadczeń tych, których postrzegamy jako rywali. Adaptacji prowadzonej w sposób pozwalający zarazem utrzymać integralność naszego kodu kulturowego” – przekonuje Kaźmierczak.
Publicysta Kresy.pl postuluje, że „musimy jeszcze raz przemyśleć ten ostatni i własną historię. Odkryć ponownie rzeczywistość w której, od swojego zarania do Kazimierza Wielkiego, Polska Piastów w głównej mierze opierała się i broniła swojej podmiotowości wobec uniwersalizmu zachodniego, reprezentowanego przez średniowieczne Cesarstwo oparte o rzymską legitymację i germańską krew. Ponownie odkryć I Rzeczpospolitą nie jako przedmurze, lecz jako wielką przestrzeń przejścia z Europy do Azji i z powrotem, cwałującego Kmicica jaką barwną figurę dżygita pokrewnego kozackim i tatarskim oryginałom. Ponownie odkryć chtoniczny romantyzm Mickiewicza zakorzeniony w mrocznych puszczach Wileńszczyzny i Nowogródczyzny, czerpiący soki z reliktów ludowej kultury pogranicza bałtyjsko-ruskiego. Ponownie odkryć II Rzeczpospolitą jako państwo, które w imię strategicznej konieczności w 1926 r. stanęło daleko od zachodnich standardów. Odkryć w końcu ludowe doświadczenie czasów socjalizmu”. Krótko mówiąc – chodzi o tytułową dewesternizację Polski i oderwanie jej politycznie i mentalnie od Zachodu. W gruncie rzeczy chodzi o wypisanie jej z cywilizacji zachodniej, jako obecnie zdominowanej przez lewacką ideologię.
Niemożliwość autarkii
Kaźmierczak stawia w gruncie rzeczy trafną diagnozę (kolonizacja Polski) i postuluje częściowo trafne remedium (niezależna, wielowektorowa polityka zagraniczna). Idzie jednak o krok za daleko. Po pierwsze bowiem postulowane przezeń otwarcie się na wschód również może prowadzić do uzależnienia od zagranicy, w tym Rosji (to już przerabialiśmy!). Pod względem światopoglądowym nie jest nam blisko ani do dyskryminującej katolików Rosji, ani do budujących totalitaryzm Chin.
Po drugie zaś, żaden kraj w dzisiejszym zglobalizowanym świecie nie jest samotną wyspą. Żaden nie jest wolny od kulturowego wpływu innych państw. Polska nie powinna zatem zrywać więzi z cywilizacją zachodnią tylko dlatego, że ta powędrowała dziś w odmiennym kierunku. Przeciwnie – to właśnie trwanie przy podstawach tej cywilizacji musi stanowić element polskiej narracji pozwalający na wybicie się na arenie międzynarodowej.
Czy cywilizacja Zachodu jest skażona?
Co, jednak jeśli obecny pożałowania godny stan społeczeństwa zachodniego wynika z działań, które poczynił sam Zachód? Zdaniem Kaźmierczaka „liberalizm jest tworem wyłącznie zachodniego kręgu cywilizacyjnego i właśnie w nim przyjął w ostatnich dekadach radykalną formę dochodzącą do kwestionowania nie tylko zasad moralnych czy podmiotowości wspólnoty, ale i samego pojęcia płci. Podejmowana przez polskich samookreślonych prawicowców próba wyizolowania owej skrajnie indywidualistycznej metaideologii z zachodniego doświadczenie cywilizacyjnego najczęściej nie jest przekonująca”. Jak podkreśla autor „współczesny świat jest więc jedną z logicznych wariacji zachodniej cywilizacji, nie zaś skutkiem zewnętrznej dywersji w jej przestrzeni i strukturach”.
Z tym twierdzeniem również trudno się nie zgodzić. Trudno bowiem wyobrazić sobie, by radykalny indywidualizm wyłonił się z na wskroś przenikniętej ideami „obozu” cywilizacji turańskiej. Tymczasem obecne w cywilizacji zachodniej idee godności ludzkiej, wolnej woli i wyjątkowości każdej osoby mogły (choć nie musiały) ulec wypaczeniu i uzasadnić choćby przekonanie o prawie do wyboru płci.
Należy jednak pamiętać, że człowiek potrafi wypaczyć nawet najlepsze idee i nie wynika stąd konieczność porzucania tych idei (a jedynie porzucania błędu). Tym bardziej, że jak przyznaje sam publicysta Kresy.pl, taka droga rozwoju, nie była bynajmniej koniecznością. Co więcej, wschodnie alternatywy dla cywilizacji łacińskiej również mogą ulec wypaczeniu. Wprawdzie trudno wyobrazić sobie wyrodzenie się cywilizacji turańskiej w radykalny indywidualizm, lecz już łatwo – w totalitaryzm. To samo dotyczy cywilizacji chińskiej. Czy totalitaryzm nie jest przynajmniej równie zły jak radykalny indywidualizm wyrażający się w dążeniach do zmiany płci? Mało kto odpowiedziałby przecząco na to pytanie.
Polska elementem cywilizacji łacińskiej
Dochodzimy tutaj do kwestii niezależności Polski. Ta stanowi pewną wartość, lecz nie absolutną. W wymiarze cywilizacyjnym nasz kraj stanowi część całości określanej jako cywilizacja zachodnia, tudzież łacińska i nie należy z tego rezygnować. Nawet jeśli kraje Zachodu pozostają zdominowane przez jej antytezę, to mimo wszystko wciąż istnieją w nich liczne ogniska oporu. Nie składajmy więc broni, lecz dawajmy przykład. Co zaś rozumiemy przez cywilizację zachodnią? Otóż cechuje się ona na przekonaniu o wszechświecie jako dobrym i możliwym do poznania, wykluczeniem cykliczności dziejów, wiarą w istnienie transcendentnego Stwórcy i stworzonego na jego obraz i podobieństwo człowieka, równości ludzi (bez względu na płeć czy rasę) pod względem istoty i odmienności pod względem przypadłości, wartości pracy, poszanowaniu monogamicznej rodziny, oddzieleniu sfery prywatnej od publicznej, zasadzie „przyzwoitości” w sferze publicznej, kodeksie grzeczności i honoru, uznaniu własności prywatnej, przekonaniu o wyjątkowej godności człowieka i jego powołaniu do twórczego przekształcania świata, szacunku dla rodziców, przodków, uznaniu własności prywatnej, wreszcie filozofii greckiej, prawie rzymskim i religii chrześcijańskiej jak również dodających im kolorytu elementów germańskich czy słowiańskich właśnie. To między innymi te aspekty doprowadziły Zachód na szczyty doskonałości pod względem umysłowym, artystycznym, technologicznym i – mimo okresów błądzenia – etycznym.
Przynależność Polski do tej „łacińskiej” całości nie wyklucza zachowania przez nią pewnych aspektów szczególnych. Wręcz przeciwnie – w przypadku naszego kraju wynikają one właśnie z otwarcia na pewne aspekty wschodnie. To otwarcie nie powinno jednak przebierać pewnej miary – by nie doprowadziło do zanegowania własnej cywilizacji.
Marcin Jendrzejczak