15 czerwca 2022

Dla kogo polski czerwiec? Serce Jezusowe i Boże Ciało kontra rozpasane bachanalia LGBT

(Fot. PCh24.pl)

Diabeł jest małpą Pana Boga i bywa w tym mało kreatywny. Jak nakłania ludzkość do bałwochwalstwa, tak próbuje wypaczać wszystko, co piękne, dobre i prawdziwe w Bożym porządku świata – kradnąc przy tym symbole, kolory i zwyczaje. Ale czy jako Polacy damy się oszukać i pozwolimy, by czerwcowe tradycje kultu Serca Jezusowego i Ciała Pańskiego zostały wyparte przez… „miesiąc Dumy LGBT”?

„A nie było może jednej piędzi ziemi, po którejby orszak z Panem Bogiem nie przeszedł” – czytamy w Roku polskim Zygmunta Glogera. Tak zasłużony zbieracz narodowych tradycji opisywał procesje na Boże Ciało w polskich miastach. Jestem pewny, że wszyscy mamy w oczach piękne i liczne, kwieciste, bielące się komżami i złociste od słońca pochody na Boże Ciało. Mam też nadzieję, że wszyscy mamy w oczach – historycznej już niestety – pamięci owe sceny, gdy nasi przodkowie klękali na ulicach, widząc nie tylko procesję z Najświętszym Sakramentem, ale nawet księdza idącego z wiatykiem do umierającej osoby.

Dziś natomiast widzimy, jak w diabelskim odwróceniu odgrywa się na naszych oczach dramat wojny pomiędzy siłami dobra, prawdy i piękna oraz siłami zła, kłamstwa i brzydoty. Kiedyś kult religijny wychodził z oświeconych cnotą i łaską serc ukrytych w klasztornych murach, po czym ogarniał cały świat. Tak było z kultem Najświętszego Serca Jezusowego, którego inicjatorką, z woli samego Zbawiciela, była św. Małgorzata Maria Alacoque. Sam zaś zwyczaj nabożeństw czerwcowych wywodzi się od innej – mniej znanej – francuskiej zakonnicy, Anieli de Sainte-Croix.

Wesprzyj nas już teraz!

Kult LGBT – nie mniej przecież religijny – wychodzi z najmroczniejszych zakamarków ludzkiego jestestwa, po czym zalewa świat falą nieczystości i buntu przeciwko naturze. Jak diabeł jest małpą Pana Boga i próbuje nakłaniać nas do bałwochwalstwa, tak architekci homoseksualno-genderowego porządku, czyli po prostu nowych Sodomy i Gomory, kradną symbole naszej cywilizacji, by napełniać miasta kolorami odwróconych wartości.

A skoro o kolorach mowa, to od razu przychodzi mi na myśl wspomnienie pięknej włoskiej tradycji, zwanej infiorata (swego czasu opisałem to święto, którego świadkiem byłem w miejscowości Genzano di Roma). Pochód Bożego Ciała wyrusza tam na dywanie usypanym z kwiatów przez mieszkańców. Wszystko trwa trzy dni, a wzorzyste przedstawienia historii zbawienia są dumą (gdzieniegdzie wciąż) pobożnych Włochów.

I znów, w porządku Bożym przedostatnie kwiaty wiosny spotykają się z żarem czerwcowego słońca, które rozbłyskuje na monstrancji tryumfalnie niesionej przez ulice włoskich miast. Natomiast w porządku odwróconym przez rewolucję neomarksistowską kolory zagrabionej przez aktywistów LGBT tęczy symbolizują upadek ludzkiej natury i najsmutniejsze pofolgowanie zaburzeniom seksualnym bez żadnych ograniczeń. Kiedyś rozkwit – dziś widowiskowe gnicie. To smutny obraz naszej cywilizacji Anno (wciąż Domini?) 2022.

Uprzedzę teraz argument drugiej strony. Ktoś, kto jest zwolennikiem parad LGBT, mógłby powiedzieć: Wy paradujecie z monstrancją, to my możemy z tęczową flagą. Otóż nie. Niezależnie od religijnej treści procesji w Boże Ciało, ich estetyka w żaden sposób nie kłóci się z nawet najbardziej zuniwersalizowanym poczuciem dobrego smaku, ani nawet z wartościami demokracji. Baldachim z Panem Jezusem i dziewczynki w strojach ludowych sypiące kwiaty nie ranią niczyjego poczucia godności, człowieczeństwa czy estetyki.

Jeżeli wychodzę z żoną na procesję Bożego Ciała albo na Marsz dla Życia, to nie ubieramy się w wyzywające stroje, nie potrzebujemy pokazywać nikomu nagich części ciała, ani częstować przechodniów wulgarnymi ekspresjami seksualności. Gdybyśmy przy tej okazji pozwolili sobie na bardziej namiętny pocałunek – choćby dla zamanifestowania naszej „heteronormatywności” – byłoby to odebrane jako przekroczenie granic dobrego smaku i rzecz niezbyt przystojna.

Spór o marsze LGBT to nie spór o tolerancję, jak chcą nam wmówić wyznawcy tej ideologii. To w pierwszej kolejności spór o estetykę życia publicznego. Samo pogwałcenie obyczajów i narażanie dzieci na przedwczesną seksualizację to oczywiste powody, dla których każdy włodarz miasta powinien z automatu odrzucić wniosek o rejestrację takiego wydarzenia, a w prawie państwowym powinna powstać stosowna ustawa zabraniająca ich na wieki wieków. Nawet gdyby miały to być to parady heteroseksualne.

Przestrzeń publiczna jest miejscem dyskursu i ścierania się sprzecznych idei – w ramach wolności słowa. Ale mówimy tu o wolności słowa, a więc rozmowy, debaty czy publikacji, a nie o wolności obscenicznego ekshibicjonizmu i prowokacji, których agresja leży nie zawsze w wyrządzaniu komuś bezpośredniej fizycznej krzywdy, lecz w epatowaniu rozpasaniem, które czyni krzywdę znacznie głębszą, bo psychiczną. Wolność słowa to nie swoboda aktywnego dekonstruowania ładu społecznego z pogwałceniem natury, moralności i dobrego smaku.

Czy naprawdę chcemy – choćby w imię tolerancji – takiego odwrócenia wartości w polskiej przestrzeni publicznej? Moralność publiczna jest dobrem wspólnym, z którego wszyscy korzystamy – nieraz również uczestnicy parad LGBT. Dlatego powinniśmy za wszelką cenę powstrzymać w Polsce wciąż nie aż tak rozwielmożnione lobby homoseksualno-genderowe. Nie dlatego, że nie tolerujemy osób, które zostały przez nie zwiedzione, ale dlatego, że tak naprawdę nie walczy ono o tolerancję, tylko o zburzenie fundamentów wspierających naszą cywilizację.

Nie bez powodu mówi się, że ostateczna bitwa dobra ze złem będzie bitwą o rodzinę. Społeczeństwo jest bytem organicznym – jeżeli jego podstawowa komórka choruje lub jest niszczona, to cały organizm ogarnia niemoc i nikt – nawet „osoba LGBT” – nie jest wolny od negatywnych skutków tego upadku. Rozumieją tę prawdę, jak sądzę, sami homoseksualiści, którzy chcą przeżywać własną seksualność w domowym zaciszu, a nie czynić z niej broń przeciwko reszcie społeczeństwa. Nie dajmy się wciągnąć w dzielącą nas taktykę neomarksistów i zadbajmy o to, by czerwiec był zawsze miesiącem Serca Jezusowego i naszego Pana ukrytego w Najświętszym Sakramencie, a nie miesiącem pychy LGBT.

Filip Obara

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij