9 kwietnia tłum wyznawców islamu zaatakował małą protestancką świątynię w jednej z dzielnic Kuala Lumpur. Napastnikami kierował… brat inspektora policji. Muzułmanie zdjęli krzyż z budynku podkreślając, że ten symbol to wyzwanie rzucane islamowi.
Według uczestników zamieszek, publiczne prezentowanie symbolu chrześcijaństwa to wyzwanie rzucane islamowi i muzułmanom. Krzyż wieńczący protestancką świątynię ma także „psuć” muzułmańską młodzież. Tłumowi przewodził brat inspektora policji.
Wesprzyj nas już teraz!
Lider poszkodowanej grupy, Datuk Jerry Dusing, namawiał współwyznawców, by nie zawiadamiali organów ścigania, bo to sprowokuje kolejne incydenty. – Jestem pewny, że gdyby protestujący zrozumieli prawdziwe znaczenie krzyża, to widzieliby go jako symbol Bożej miłości i przebaczenia. Krzyż nie jest zagrożeniem. Uważamy, że to ważne, by wśród Malezyjczyków promować większe zrozumienie tych kwestii. Patrzymy w przyszłość budując dialog i harmonię religijną i społeczną – naiwnie tłumaczył Dusing.
W końcu w sprawie zamieszek dochodzenie nakazały… władze centralne. – Śledztwo prowadzone będzie bez strachu czy stronniczości – podkreślał jeden z urzędników. Jakie będą jego efekty?
Malezja należy do państw stawianych za przykład „umiarkowanego” islamu. Jak się okazuje, mieszkańcy stolicy tak „umiarkowani” jednak nie są. Mniejszości religijne – a także niektórzy politycy – zwracają uwagę na rosnącą liczbę incydentów na tle wyznaniowym.
źródło: fides.org
mat