Amerykański magazyn opiniotwórczy „The Foreign Affairs” opublikował wnioski płynące z autorskiego badania, przeprowadzonego wśród dżihadystów. Autorzy analizy chcieli się przekonać, dlaczego jeszcze nie tak dawno temu „prodemokratyczni muzułmanie”, którzy przeprowadzić „Arabską Wiosnę” w Syrii, nagle zmienili poglądy i przystąpili do radykalnych bojówek. Zastanawia ich także, dlaczego większość bojowników islamskich uważa demokrację za najlepszą formę rządów.
Magazyn, który niejednokrotnie jeszcze przed oficjalnym ogłoszeniem ujawniał kierunki polityki zagranicznej USA pisze, że wiosną 2011 roku było niemożliwe do przewidzenia, by w ciągu kilku lat trwania wojny w Syrii „działacze prodemokratyczni, którzy budowali pokojowy ruch, by obalić dyktaturę prezydenta Baszara al-Assada zwrócili się w stronę dżihadystów obecnie uwikłanych w krwawą wojnę domową”.
Wesprzyj nas już teraz!
W ciągu ub. roku, Wolna Armia Syrii (FSA) – jeszcze do niedawana postrzegana przez Amerykanów jako siła umiarkowanych, świeckich demokratycznych reformatorów – rozpoczęła współpracę z najbardziej radykalnymi dżihadystami. Niektórzy jej członkowie zdezerterowali, by zasilić szeregi al Nusra Front związanego z Al-Kaidą i Islamskiego Państwa (IS).
Badaczy z „FA” zdziwiła taka wolta, zważywszy na rzekomy konflikt wartości dżihadystów i „demokratycznych rewolucjonistów”, szczególnie „w kwestii praw człowieka, tolerancji i pluralizmu politycznego”.
Aby zrozumieć ten paradoks, przeprowadzono ankietę pośród 50 islamskich bojowników z al. Kaidy i IS oraz kilku szejków, którzy zostali wykształceni w Arabii Saudyjskiej. Badania te zostały wykonane w ramach szerszego Projektu Syryjskiego (wywiady prowadzone są z ponad 500 syryjskimi cywilami, rebeliantami i uchodźcami w Turcji).
Ankieterzy „FA” zwrócili się o pozwolenie na badanie do nieformalnego islamskiego sądu, który ma jurysdykcję nad terytorium zajmowanym przez objęte analizą grupy. Wszystkie wywiady były prowadzone twarzą w twarz, prywatnie i anonimowo, od końca kwietnia do początku maja 2014 roku.
Islamiści: „demokracja jest lepsza niż jakakolwiek inna forma rządów”
Badaczy zdziwiło, że bojownicy islamscy zdecydowanie popierają demokrację. W prowincji Idlib, około 40 mil na zachód od Aleppo, aż 60 procent islamskich bojowników z al-Sham Ahrar i związanej z Al Kaidą al-Nusra Front zgodnie stwierdziło, że „demokracja jest lepsza niż jakakolwiek inna forma rządów”. 78 procent z nich także zdecydowanie zgodziła się, że „Syria musi być zjednoczona”. Zdaniem magazynu, wydaje się to sprzeczne z celem budowy islamskiego kalifatu. Badacze „FA” podejrzewają, że islamiści „przemyśleli swoje stanowisko w sprawie demokracji w celu rozszerzenia ideologicznej sieci i pozyskania większej liczby rekrutów”.
Ankieterzy przekonali się także na własnej skórze, że to co wydaje się niemożliwe, staje się faktem. Rzekomo prodemokratyczni działacze w krótkim czasie potrafili zmienić się w brutalnych i bezwzględnych dżihadystów.
Wolna Armia Syrii, w której swoje nadzieje pokładali Amerykanie, została zdziesiątkowana i praktycznie rozpadła się. Jej bojownicy wstąpili do lepiej uzbrojonych i finansowanych dżihadystów wspieranych prze pozornie sojusznicze dla USA kraje arabskie.
Islamiści z IS „kuszą” nowych rekrutów, oferując bojownikom lepszą opiekę lekarską i obiecując, że będą mieli wpływ na charakter przyszłego państwa syryjskiego po obaleniu Assada.
Z badań wynika, że tylko jedna czwarta pozornie „islamskich” buntowników twierdzi, że ich celem jest „budowanie kalifatu” w Syrii. Jednak szefostwo IS zatrudnia wykształconych w Arabii Saudyjskiej – sojusznika Waszyngtonu – szejków, by reedukować nowych rekrutów poprzez codzienne wykłady religijne, co przynosi efekt.
Prawie trzy czwarte badanych dżihadystów potwierdziło, że ich religijność wzrosła od początku wojny. „W ramach reżimu Assada, nie wiedzieliśmy, czym jest prawdziwy islam, ale po rewolucji, trudności jakie doświadczyliśmy zmusiły nas, by być bliżej Allaha” – przekonywał jeden z ankietowanych bojowników, który dołączył do FSA, ale później przeszedł do organizacji powiązanej z Al-Kaidą. „Religia daje nam wewnętrzny spokój, który jest dokładnie tym, czego potrzebujemy teraz w strefie wojny, kiedy wszyscy nas zostawili” – dodał inny.
Islamscy wykładowcy nie potępiają demokracji jako takiej, a jedynie jej zachodnią wersję. Twierdzą, że fatalnym błędem zachodniej demokracji jest oddzielenie instytucji państwowych od religii, co skutkuje rzekomo „całkowitym zakazem praktyk religijnych”. Tłumaczą, że brak prawa szariatu prowadzi do korupcji, prostytucji, narkomanii i innych dewiacji. Szejkowie nauczają, że zachodni sekularyzm jest odpowiedzialny za korupcję i brutalność Assada, który przedstawiany jest jako „człowiek bezbożny”. Niektórzy przekonują, że demokracja istniała w dawnych czasach islamu, ale tylko „najcnotliwsi obywatele”, osoby o dobrej reputacji, były dopuszczone do głosowania. Natomiast w dzisiejszym świecie, jak się zezwala wszystkim na głosowanie, to ludzie wybierają „największego złodzieja spośród siebie”.
Radykałowie dodają, że demokracja mogłaby być dobra, gdyby zachęcała do życia zgodnie z prawem szariatu.
Islamiści – zauważa „FA” – będą chcieli budować własną „demokrację”. Szejkowie tłumaczą pozyskanym rekrutom, że „w nowym państwie nie będą starali się narzucać praktyk islamskich, ale będą zachęcać do ich wyboru”. Na przykład grupa al-Nusra, gdy przejęła kontrolę w Idlib przekonywała, że dziewczynki same będą decydować o tym, czy nosić w szkole nikab czy nie. Szkoła jednak dostarczy go chętnym za darmo.
Szejkowie nauczają, że dżihad, to nic innego jak dążenie do zachowania prawa do ekspresji religijnej. Na tej podstawie rekrutują dżihadystów w krajach zachodnich. Jeden z bojowników przybyły z Europy Zachodniej mówi: – Demokracja to w końcu wolność, w szczególności wolność opinii i wyboru. Ja wybrałem al-Nusra Front.
Źródło: foreignaffairs.com,
Agnieszka Stelmach.