Pewnego dnia na katechezie jeden z chłopców stwierdził, że jestem najbogatszą kobietą świata. Widząc moje zdziwienie, kontynuował: przecież siostra sama mówiła, że Jezus jest perłą (por. Mt 13,44), za którą człowiek wszystko oddaje i jest szczęśliwy. Te słowa bardzo mi utkwiły w sercu, jakby sam Jezus obdarowując mnie łaską powołania przypomniał o głębi mojej radości, ale i o wyzwaniu, aby dzielić się tym szczęściem z innymi – wspomina s. Katarzyna OP, która obecnie posługuje na Łotwie, w Kuldidze.
„Drodzy bracia i siostry, niczym płonące świece promieniujecie zawsze i w każdym miejscu miłością Chrystusa, światłością świata” – mówił Ojciec Święty Benedykt XVI w homilii podczas Mszy świętej w Święto Ofiarowania Pańskiego w 2006 roku. Światowy Dzień Życia Konsekrowanego został ustanowiony przez Ojca Świętego Jana Pawła II w 1997 roku. To dzień, który szczególnie zachęca nas do refleksji nad darem życia poświęconego Bogu…
To właśnie w Święto Ofiarowania Pańskiego składamy życzenia i wyrażamy wdzięczność wszystkim tym, których znamy, a którzy od lat żyją w zgromadzeniach i klasztorach, modląc się za cały świat, a często – modlitwą, wsparciem i dobrym słowem towarzyszą nam w trudnym czasie. Z okazji Dnia Życia Konsekrowanego siostry z różnych zgromadzeń – choć na co dzień zapracowane, specjalnie dla nas znalazły czas i opowiedziały o swoim życiu, pracy, pasjach i radzeniu sobie w czasie, kiedy przychodzą gorsze dni i kryzys… Bardzo mylą się ci, którzy uważają, że życie zakonne jest nudne, szare, bez sensu…
Wesprzyj nas już teraz!
Najbogatsza kobieta świata
– Minęło już pięćdziesiąt lat od chwili, gdy wstąpiłam do Zgromadzenia misyjnego, a w sercu coraz większa wdzięczność za moc miłości Jezusa w moim życiu – mówi s. Katarzyna, dominikanka. I dodaje – Wsłuchując się w głos i pragnienia Zbawiciela, z którym złączona jestem ślubami zakonnymi, a który poprzez moich przełożonych ukazuje mi przestrzenie mojego dojrzewania w wierze i apostolstwa, trwam i służę Bogu i Kościołowi z nadzieją pszenicznego ziarna rzuconego w rolę świata (por. J 12,24).
Misją Zakonu św. Dominika, do którego należy Zgromadzenie Misjonarek Dominikanek jest głoszenie Słowa Bożego wszystkim, wszędzie i na wszelkie sposoby. Natomiast, zadaniem szczególnym jest praca misyjna wśród pogan i w Rosji oraz budzenie zrozumienia potrzeby tej pracy u nas w kraju.
Kocham to, co robię
– W Zgromadzeniu jestem dwadzieścia osiem lat, a od pierwszych ślubów w tym roku mija dwadzieścia pięć lat – mówi s. Maria Andrea ze Zgromadzenia Sióstr Zmartwychwstanek, która w tym roku przeżywa swój srebrny jubileusz, a która obecnie przebywa w Rzymie.
S. M. Andrea pracuje w Częstochowskiej szkole Sióstr Zmartwychwstanek. – Jestem nauczycielką i wychowawczynią edukacji wczesnoszkolnej. Uczę klasy 1-3. Obecnie mam klasę drugą, mam bardzo fajne dzieci. Wspaniale się z nimi pracuje. Kocham to, co robię. Kocham bycie z ludźmi – z każdym, kto tylko potrzebuje mojego towarzystwa, mojej radości – chętnie służę. I służę Zmartwychwstałemu Panu – mówi siostra.
Siostra z Częstochowy to kobieta, która ma wiele pasji. Jedną z nich jest wyszywanie haftem matematycznym. – Uczę też dzieci wyszywać tym haftem. Lubię grać w gry planszowe, lubię góry… a kiedy już jestem to staram się zdobyć jakiś szczyt. Moją pasją jest również czytanie książek, różnych: wojennych, na faktach, dziecięcych – żeby wejść w świat dzieci. Zachęcam również do czytania innych – dodaje.
– Kiedy jest mi trudno, to „walę” do Jezusa Zmartwychwstałego. I u Niego, w Jego ramionach szukam pocieszenia. Kiedy mam gorsze dni to mam swoich przyjaciół, z którymi mogę porozmawiać, pobyć… Najczęściej jednak w takie dni lubię być sama, przemyśleć sobie to wszystko i rozpocząć na nowo… – mówi s. M. Andrea.
Codzienne spotkanie z Chrystusem Zmartwychwstałym w Eucharystii jest najpełniejszym uczestnictwem w Misterium Paschalnym. Z tego źródła jak i z całego życia liturgicznego Kościoła oraz modlitwy indywidualnej siostry czerpią siłę do realizacji charyzmatu.
W Jej Niepokalanym Sercu wszystko zostawiać
Dwudziestopieciolecie w sierpniu będzie obchodzić s. Wioletta ze Zgromadzenia Sióstr Loretanek. – Wstąpiłam do Zgromadzenia w 1999 roku, bezpośrednio po maturze, więc już jestem więcej w Zgromadzeniu, niż żyłam w świecie – mówi siostra. Na brak zajęć i nudę nie ma czasu, s. Wioletta jest w zarządzie zgromadzenia asystentką generalną. Co należy do zadań siostry na takim stanowisku? – Zastępuję przełożoną generalną podczas jej nieobecności, prowadzę też sekretariat nasz zgromadzeniowy. Ponadto, prowadzę wspólnotę Żywego Różańca dorosłych w Loretto – mówi. I wyjaśnia: Raz w miesiącu spotykają się członkowie, zelatorzy trzech róż różańcowych: róży Matki Bożej Loretańskiej, błogosławionego Ks. Ignacego Kłopotowskiego i błogosławionej Pauliny Jaricot. Jest to właśnie taka wspólnota maryjna, która modli się codziennie dziesiątkiem różańca i wzrasta razem z Maryją na drodze wiary.
– Opiekuję się też wspólnotą Młodzi z Loretto. Do tej wspólnoty należą licealiści i studenci, którzy raz w miesiącu spotykają się u nas na warszawskiej Pradze, gdzie się modlimy, formujemy na katechezie, na warsztatach, na dzieleniu się. Każde spotkanie kończymy agape – dodaje s. Wioletta. Podkreśla, że część z tych młodych co dzień modli się też dziesiątkiem różańca w dwóch młodzieżowych różach różańcowych Żywego Różańca: bł. Ks. Jerzego Popiełuszki i bł. Klary Badano. – Cieszę się, że mogę się z nimi spotykać, poznawać i tworzyć przestrzeń wymiany i umacniania się w wierze – mówi siostra.
Co ciekawe, również praca dziennikarska nie jest siostrze obca. – Wcześniej, przez osiemnaście lat pracowałam w redakcji miesięcznika „Różaniec” w naszym wydawnictwie – Wydawnictwie Sióstr Loretanek w Warszawie – Rembertowie. Byłam też sekretarzem stowarzyszenia Żywy Różaniec – w skali ogólnopolskiej zainicjowaliśmy strukturę Żywego Różańca; półtorej roku posługiwałam w Loretto przy rekolekcjach weekendowych – dodaje siostra.
Trudniejsze momenty, kryzysy, zwątpienia nie omijają zakonnego życia… – Miałam sporo wątpliwości w powołaniu, kryzysów, trudności czy trudnych doświadczeń. Jak sobie z nimi radzę? Szczerze: często słabo radzę albo nie radzę, często „niesie” i umacnia mnie duże wsparcie innych osób, świadomość walki o mnie tych, którzy są mi bliscy, moich przyjaciół, najbliższych, którzy tak jak ja chcą, bym do końca dokładnie wypełniła wolę Bożą, bo wiem i jestem mocno przekonana, że tylko wówczas będę szczęśliwa – opowiada s. Wioletta.
– Kiedy jest większy kryzys, większa trudność, na pewno wówczas bardziej wołam do Pana Boga, na pewno więcej zaglądam do Niego na osobistą rozmowę z Nim, by powierzyć Mu te trudne moje wątpliwości czy pytania, które rodzą się we mnie, by szukać u Niego odpowiedzi na pytania, na które nie znajduję po ludzku odpowiedzi. Proszę też w takich momentach codziennie o silną, mocną, żywą i mężną wiarę, by Jezus wzmocnił mnie do kroczenia za Nim razem z Maryją – mówi siostra loretanka.
S. Wioletta podkreśla też, że bardzo bliska jest jej Matka Boża. – Jezusowi trudno odmówić swojej Matce Maryi… Od kiedy w osiemnastą rocznicę wstąpienia do Zgromadzenia powierzyłam się Jej w niewolę, to od tamtego czasu staram się rzeczywiście wszystko przez Nią robić i przez Nią wszystko załatwiać, Jej wszystko zawierzać, w Jej Niepokalanym Sercu wszystko zostawiać, bo wiem, że tam jest najbezpieczniej i że kiedy po ludzku nie ma wyjścia, nie ma rozwiązania, Ona na pewno u swojego Syna się wstawi i pomoże. Tego doświadczyłam nieraz, że w kryzysowych momentach i ciemnościach, gdy nie było widoczne wyjście, ale kiedy przetrwałam, to jakby nowe życie wstępowało i jeszcze bardziej czułam się umocniona i wdzięczna bardzo Panu Bogu za to, że dzięki Jego łasce przetrwałam i jestem tu. Naprawdę wiele owoców Jego działania w swoim życiu widzę, choć często właśnie to posłuszeństwo i zadania, które podejmuję, nie są łatwe. Zawsze kiedy godzę się na pełnienie Jego woli, widzę później piękne dzieła i owoce i pokój, który wypełnia moje serce – mówi s. Wioletta.
Charyzmatem loretańskiego zgromadzenia jest niesienie słowa. Siostry wspierają również Kościół poprzez modlitwę, cierpienie i ofiarę w łączności z Jezusem.
Dostrzegać Jego Obecność tu i teraz
S. Agnieszka do Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego wstąpiła od razu po studiach na kierunku Inżynieria Środowiska na Politechnice Gdańskiej. – W Zgromadzeniu jestem dwadzieścia dwa lata. Byłam na niewielu placówkach, ale za to na dłużej. Byłam w Wilnie, w Łodzi – studiowałam na Akademii Muzycznej, i teraz w Gorzowie Wielkopolskim – mówi.
Czym na co dzień się zajmuje? – Troszczę się o naszą zakonną kaplicę, w weekendy pomagam w wydawaniu obiadów ubogim, korzystającym z naszego wsparcia. Pracuję też w Państwowej Szkole Muzycznej I i II stopnia im. T. Szeligowskiego w Gorzowie Wielkopolskim. Uczę historii muzyki oraz prowadzę chór szkoły I st. Dyryguję także chórem Exsultate, który śpiewa w gorzowskiej katedrze pw. Wniebowzięcia NMP – mówi. Jednak najtrudniejszym wyzwaniem – jak podkreśla siostra – jest tu i teraz. – Widzę pęd, pośpiech świata i mój. Ważne jest dla mnie, by to mnie nie wciągnęło, by ciągle dostrzegać Jego Obecność tu i teraz – dodaje.
– Moje pasje to: muzyka, wspólne granie, śpiew, dobra książka, robótki ręczne i… góry, a na nich łańcuchy, klamry, słowem – lubię się wspinać. Piękno i cisza przyrody i… jazda na rowerze. W wolnym czasie słucham muzyki, czytam książki lub gram na wiolonczeli, albo innym instrumencie – dodaje siostra ze Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego.
Zawsze przychodzi światło
– W Zgromadzeniu jestem piętnaście lat. I właściwie od początku, już nawet w okresie postulatu, czyli na pierwszym roku formacji miałam tę łaskę, by głosić orędzie Miłosierdzia – mówi s. Maria Faustyna ISMM. – To jest moja pasja. Doświadczyłam Bożej miłości i dobroci i po prostu się nią dzielę. To sprawia mi wielką radość, choć czasami jestem padnięta – uśmiecha się siostra. Na co dzień również na brak zajęć nie narzeka… – Od kilku lat posługuję w Faustinum, czyli w Międzynarodowym Stowarzyszeniu Apostołów Bożego Miłosierdzia. Głoszę rekolekcje, prelekcje, piszę artykuły, współuczestniczę w tworzeniu materiałów formacyjnych dla ludzi, którzy pragną zgłębiać czym jest Boże Miłosierdzie. Czuję się w tej posłudze jak ryba w wodzie. Ja tym ODDYCHAM – podkreśla s. M. Faustyna.
A co, kiedy przychodzi kryzys, zwątpienie, gorsze dni, bezradność? – Oczywiście, doświadczam nie raz swojej bezradności w spotkaniu z cierpieniem drugiego człowieka, z pytaniami młodych ludzi, z potrzebą walki o to, by kochać jeszcze więcej każdego dnia, tym bardziej wtedy, kiedy wkradają się pokusy zniechęcenia, wynikające ze zmęczenia. Tym bardziej wtedy idę z tym wszystkim do Tatusia (Boga Ojca) i opowiadam Mu, co się wydarzyło i co On na to – mówi siostra. I dodaje: I zawsze przychodzi światło, czyli pomysł.
Czas wolny, bo przecież i taki jest w zakonie to dla s. M. Faustyny na pierwszym miejscu misja Miłosierdzia, następnie kajaki. – Jak tylko jest okazja, wskakuję do kajaku i „pokonuję samą siebie” – uśmiecha się siostra.
Duchowość Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia streszcza się w słowie: MIŁOSIERDZIE. Każda siostra usilnie ma się starać, by miłosierdzie wyrażało się w całej jej istocie, przenikając jej myśli, słowa i działanie (art. 7; Konstytucje Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, 1985).
O Maryjo, Matko Kościoła,
Tobie zawierzam wszystkich konsekrowanych,
abyś wyjednała im pełnię Bożego światła:
niech żyją słuchając Słowa Bożego,
pokornie naśladując Jezusa,
Twojego Syna i naszego Pana,
przyjmując nawiedzenie Ducha Świętego,
w codziennej radości magnificat,
tak aby Kościół był budowany
przez świętość życia
tych Twoich synów i córek,
wiernych przykazaniu miłości. Amen.
Benedykt XVI