„Kanada sama się zabija” – alarmuje „The Atlantic”, pisząc o tym, że medycy nie nadążają z uśmiercaniem mieszkańców tego kraju na ich własne życzenie. Autorka obszernego tekstu, Elaina Plott Calabro nie tylko opisuje przejmujące historie zabijanych osób, ale także wskazuje na spowszednienie tego haniebnego procederu. Tworzą się swoiste sieci – „networking” – lekarzy, instytucji oraz osób promujących eutanazję i czyniących z niej swoje źródło dochodów. Zabijanie czy „pomoc” w przechodzeniu na drugi świat traktują jak normalną pracę.
„Kiedy kanadyjski parlament w 2016 roku zalegalizował praktykę eutanazji – Medyczną Pomoc w Umieraniu, czyli MAID, jak brzmi formalna nazwa – rozpoczął się otwarty eksperyment medyczny. Pewnego dnia podanie pacjentowi zastrzyku śmiercionośnego było niezgodne z prawem; następnego było równie legalne jak tonsilektomia, ale często wymagało mniej czasu oczekiwania. MAID odpowiada obecnie za około jeden na 20 zgonów w Kanadzie – więcej niż choroba Alzheimera i cukrzyca razem wzięte – przewyższając kraje, w których wspomagane umieranie jest legalne od znacznie dłuższego czasu” – czytamy w artykule Plott Calabro pod tytułem Canada is killing itself. Tekst ukazał się we wrześniowym wydaniu pisma.
MAID początkowo stosowano w odniesieniu do ciężko chorych pacjentów, będących u kresu życia. Szybko jednak rozszerzono zakres stosowania ustawy na osoby cierpiące z powodu poważnych, lecz nie grożących rychłą śmiercią schorzeń. Już za dwa lata tak zwana eutanazja ma być dostępna również dla przechodzących jedynie choroby psychiczne. Kanadyjski parlament chce, by uśmiercać w asyście służb publicznych mogli się również nieletni przeżywający emocjonalne kryzysy.
Wesprzyj nas już teraz!
Najszybciej rozwijający się system eutanazji. To przez koncepcję „autonomii pacjenta”
W Kanadzie – w ocenie autorki – jest „najszybciej rozwijający się system eutanazji” dzięki przyjęciu koncepcji „autonomii pacjenta”. Liczba dokonywanych eutanazji rośnie bardzo szybko, podobnie jak i „popyt” na nią, przez co lekarze mają nie nadążać z uśmiercaniem ludzi.
O pomocnictwo w pozbawieniu się życia mają „prosić” pacjenci, których nie stać na leczenie swojej choroby. Medycy zmieniają branżę. Wielu klinicystów przeorientowało swoją karierę i nie obawiają się – jak dawniej – świadczenia „usług” eutanazyjnych.
Latem w Vancouver odbyła się dwudniowa konferencja sponsorowana przez grupę zawodową o nazwie Canadian Association of MAID Assessors and Providers (Kanadyjskie Stowarzyszenie Asesorów i Dostawców MAID). Założycielem organizacji jest była lekarz-położnik Stefanie Green z wyspy Vancouver. Jak wyjaśniła, zarówno jako położnik i obecnie jako lekarz pomagający w uśmierceniu się pacjentowi, przeprowadza ich przez „zasadniczo naturalne wydarzenie”, „najważniejsze dni w życiu”. – Pomyślałam: cóż, jedno to jak dawanie życia światu, a drugie to jak przejście i dawanie życia – przekonywała autorkę artykułu.
Lekarz neurolog Gord Gubitz z Nowej Szkocji twierdzi, że odbieranie życia wcale nie jest stresującym ani „wyczerpującym emocjonalnie” doświadczeniem. W rzeczywistości uważa eutanazję za „energetyzującą” – „najbardziej znaczącą pracę” w swojej karierze. – To smutne, że tak bardzo cierpiałeś. To smutne, że Twoja rodzina jest pogrążona w żałobie. Ale jesteśmy bardzo szczęśliwi, że dostałeś to, czego chciałeś – komentował.
Oswojenie barbarzyńskiego procederu
Autorka ze zdziwieniem pyta, jak to możliwe, że kwestia uśmiercania pacjentów została tak oswojona, iż „kanadyjscy przywódcy zdają się patrzeć na MAID z dziwnego, niemal antropologicznego dystansu: jakby przyszłość eutanazji nie była pod ich kontrolą bardziej niż prawa fizyki”. Dopytuje więc: „skoro autonomia w obliczu śmierci jest święta, to czy jest ktoś, komu nie należy pomagać umrzeć?”.
„Rishad Usmani – pisze Plott Calabro – wspomina pierwszą pacjentkę, którą zabił. Miała 77 lat. Była łyżwiarka figurowa Ice Capades cierpiała na poważne zwężenie kanału kręgowego. Usmani, lekarz rodzinny kobiety na wyspie Vancouver, próbował odwieść ją od decyzji o śmierci. Zawsze tak robił, jak twierdził. Gdy pacjenci po raz pierwszy pytali go o śmierć wspomaganą medycznie, często odkrywał, że ludzie po prostu chcieli czuć się komfortowo, mieć ból pod kontrolą. I kiedy uwzględnili, naprawdę uwzględnili ostateczność decyzji odejściu ze świata, zdawali sobie sprawę, iż tak naprawdę nie chcą eutanazji. Ale ta pacjentka była pewna: cierpiała nie tylko z powodu bólu, ale także z powodu leków przeciwbólowych. Chciała umrzeć. 13 grudnia 2018 roku Usmani przybył do domu kobiety w mieście Comox na terenie Kolumbii Brytyjskiej. Dołączyli do niego: starszy lekarz, który miał nadzorować zabieg, oraz pielęgniarka, która miała założyć wenflon. Pacjentka leżała na szpitalnym łóżku, a jej siostra obok, trzymając ją za rękę. Usmani zapytał ją po raz ostatni, czy jest pewna? Odpowiedziała, że tak. Podał jej 10 miligramów midazolamu, szybko działającego środka uspokajającego, a następnie 40 miligramów lidokainy, aby znieczulić żyłę i przygotować ją na podanie 1000 miligramów propofolu, który miał wywołać głęboką śpiączkę. Na koniec wstrzyknął 200 miligramów środka paraliżującego o nazwie rokuronium, który miał zatrzymać oddychanie, a ostatecznie akcję serca. Usmani przyłożył stetoskop do klatki piersiowej kobiety i nasłuchiwał. Z cichym przerażeniem usłyszał, że serce wciąż bije. Wręcz z każdą sekundą wydawało się przyspieszać. Zerknął na swojego przełożonego. Gdzie popełnił błąd? Ale gdy tylko zamknął oczy, zrozumiał: słuchał bicia własnego serca”.
Plott Calabro podkreśla, że wielu kanadyjskich lekarzy, którzy uśmiercili pacjentów, przeszło podobne historie. Byli zdenerwowani i czuli ogromną niepewność, gdy po raz pierwszy uśmiercali pacjentów. W tekście czytamy: „sama śmierć jest czymś, co każdy lekarz zna doskonale – żal, bladość i papierkowa robota. Praca w medycynie to codzienne wkraczanie w najgorsze dni życia innych ludzi. Jednak traktowanie śmierci jako procedury, jako czegoś, co należy zaplanować w programie Outlook, wymagało przyzwyczajenia. W Kanadzie nie jest to już nowe i niezwykłe wydarzenie. Do 2023 roku, ostatniego roku, dla którego dostępne są dane, około 60 300 Kanadyjczyków otrzymało od lekarzy legalną pomoc w uśmierceniu. W Quebecu ponad 7 procent ogółu zgonów jest wynikiem eutanazji – to najwyższy wskaźnik spośród wszystkich jurysdykcji na świecie. – Mam teraz dwa lub trzy rodzaje eutanazji co tydzień i liczba ta rośnie z roku na rok – powiedział mi Claude Rivard, lekarz rodzinny z przedmieść Montrealu. Rivard do tej pory wyprawił na tamten świat ponad 600 pacjentów i pomaga szkolić klinicystów, którzy dopiero zaczynają przygodę z MAID. Tej wiosny obserwowałam z tyłu małej sali w szpitalu w Vancouver, jak Rivard prowadził warsztaty na temat infuzji doszpikowej – podawania leków bezpośrednio do szpiku kostnego, przydatnej umiejętności dla klinicystów MAID, jak wyjaśnił Rivard, w przypadku niepowodzenia dożylnego. Na chłonnych podkładkach w tylnym rzędzie stołów ułożono osiem świńskich kostek, bulwiastych i różowych. Po prezentacji w programie PowerPoint kilkunastu uczestników na zmianę posługiwało się różnymi narzędziami do iniekcji, od prymitywnych (igieł ręcznych) po nowoczesne (pistolety do iniekcji do kości). Dłonie zaciskały się wokół pustych w środku stalowych igieł, gdy uczestnicy warsztatów z trudem wkręcali i wbijali narzędzia. To była ostatnia rzecz, jak później zgodzili się klinicyści, którą pacjenci chcieliby zobaczyć, próbując umrzeć. Praktycy musieli się tego nauczyć. Każdy szczegół ma znaczenie. Rivard mówił do uczestników szkolenia, że sam woli pistolet do iniekcji” – pisze autorka.
„Ceremonie” przed eutanazją
Osoby, które nie chcą dłużej żyć, przed śmiercią organizują weekendowe przyjęcia w domu, ale co jest szczególnie bulwersujące, księża katoliccy mają im dawać ostatnie namaszczenie. Kongregacja Nauki Wiary wyraźnie zabroniła tego typu praktyk. Kapłani nie mogą w żaden sposób uczestniczyć w procederze eutanazji, pochwalać ją, zachęcać do niej, ani być obecnymi i udzielać sakramentów przed jej popełnieniem.
Rozwija się również rynek aplikacji pomagających „zaaranżować” swoją śmierć, proponując rytuały: „ołtarz z opowieściami, ceremonię przebaczenia i zebrania łez od świadków”.
„W podcaście Disrupting Death, prowadzonym przez edukatora i pracownika socjalnego z Ontario, goście dzielą się pomysłami na takie tematy, jak normalizacja procesu MAID dla dzieci w obliczu śmierci osoby dorosłej w ich życiu – piżamowa impreza w domu pogrzebowym; malowanie trumny na szkolnym boisku” – czytamy.
Jak doszło do banalizacji eutanazji i upowszechnienia jej w Kanadzie?
W lutym 2015 roku w precedensowej sprawie pilotowanej przez British Columbia Civil Liberties Association, Sąd Najwyższy Kanady jednogłośnie uchylił zakaz stosowania śmierci wspomaganej medycznie. Decyzja sędziów zapadła po latach kampanii prowadzonej od lat 90., kiedy to najwyższa instancja w kraju orzekła przeciwko eutanazji pacjenta ze stwardnieniem zanikowym bocznym, ale decyzja zapadła z niewielką przewagą głosów.
W czerwcu 2016 parlament uchwalił pierwszą ustawę zezwalającą na medyczną pomoc w umieraniu uprawnionych dorosłych. Tym samym kraj dołączył do Belgii, Szwajcarii czy Holandii oraz kilku stanów USA (m.in. Oregonu, Vermontu i Kalifornii), które już dopuszczały pewną formę eutanazji.
W 2016 r. zezwolono na eutanazję osób dorosłych, które cierpiały na „ciężkie i nieodwracalne schorzenia” powodujące „nieznośne cierpienie” i którym groziła „rozsądnie przewidywalna” śmierć. By pozbawić się życia, pacjent potrzebował podpisów zaledwie dwóch lekarzy i musiał poczekać 10 dni na „wykonanie zabiegu”. W tym czasie mógł jeszcze wycofać się. Pacjenci otrzymywali wybór bezpośredniego podania dożylnego środków przez lekarza bądź samodzielnego przyjęcia trucizny od medyków. Praktycznie wszystkie zgony w ramach MAID w Kanadzie nastąpiły w wyniku uśmiercenia przez lekarza.
Przyjmując stosowną ustawę eutanazyjną, inicjatorzy regulacji akcentowali kwestię „autonomii pacjenta”. Jeszcze w 2016 r. zapewniano opinię publiczną, że „próg kwalifikowalności do MAID będzie wysoki i rygorystyczny”. Jednak sama definicja pewnych pojęć była niejasna i pozwalała na ogromną uznaniowość, np. kryterium „rozsądnie przewidywalnej” śmierci. Kanadyjski Departament Sprawiedliwości nie potrafił doprecyzować pojęcia, dlatego na pytanie, czy chodzi np. o 2 lata zasugerował, że chodzi o „okres, który nie jest zbyt odległy”.
To na prowincjonalne władze ds. zdrowia zrzucono obowiązek doprecyzowania luk w ustawie. I tak zaczął się proces uszczegóławiania „procedury medycznej”, jeszcze do niedawna klasyfikowanej w kodeksie karnym jako zabójstwo z winy umyślnej.
Przez pewien czas wielu pracowników służby zdrowia odmawiało angażowania się w jakąkolwiek formę eutanazji, powołując się na przekonania religijne i medyczny obowiązek nieszkodzenia pacjentowi.
Klinicysta Matt Kutcher zaznaczył, że „budowanie praktyki eutanazji wspomaganej praktycznie od podstaw stanowi wyzwanie”, i „prawda jest taka, że wszyscy improwizowaliśmy na bieżąco, bardzo ostrożnie”.
„Pewnego deszczowego wiosennego wieczoru w 2017 roku Kutcher pojechał do nadmorskiej farmy, aby przeprowadzić pierwszą w swojej prowincji eutanazję zatwierdzoną przez państwo. Pacjent, Paul Couvrette dowiedział się o MAID od swojej żony, Liany Brittain w 2015 roku, wkrótce po decyzji Sądu Najwyższego. Właśnie zdiagnozowano u niego raka płuc i podczas rozmyślania nad tym faktem na parkingu kliniki zwrócił się do żony i oznajmił: Nie będę miał raka. Zabiję się. Brittain przyznała, że to trochę dramatyczne. Wiesz, kochanie, nie musisz tego robić – wspomina swoją odpowiedź. Rząd zrobi to za ciebie i zrobi to za darmo – dodała. Couvrette był zachwycony tą wiadomością, ponieważ chociaż był otwarty na operację, nie był zainteresowany chemioterapią ani radioterapią. Jak powiedziała mi Brittain, zabieg MAID dał jej mężowi ulgę w postaci „tylnych drzwi”. Na początku 2017 roku rak rozprzestrzenił się na mózg Couvrette’a; 72-latek był w dużej mierze przykuty do łóżka. Wyznaczył zabieg MAID na 10 maja – rocznicę ślubu pary. Kutcher i pielęgniarka umówili się, że przyjdą wcześniej i dołączą do rodziny – dzieci i wnuczki – na ostatnią kolację Couvrette’a: zupę z owoców morza i bezglutenowe ciasteczka. Tylko Brittain miała ostatecznie dołączyć do Couvrette’a w sypialni na dole; reszta rodziny i dwa psy pary miały czekać na zewnątrz, na plaży. Kutcher wspominał, że panowało wspólne przekonanie, że to było coś, czego nikt z nas wcześniej nie doświadczył i tak naprawdę nie wiedzieliśmy, co nas czeka. Nastąpiła piękna śmierć – tak nazwała to lokalna gazeta, powiedziała mi Brittain. Ostatnie słowa Couvrette’a do żony padły z ich przysięgi małżeńskiej: Będę cię kochał na zawsze, plus trzy dni” – opisuje Plott Calabro.
Kutcher miał początkowo zmagać się „z samą niezwykłością tego doświadczenia”, ale „szybko się to skończyło”, jak tylko spakował swój „ekwipunek u boku zmarłego mężczyzny, który zaledwie 10 minut wcześniej rozmawiał z nim, całkiem żywy. Wrócił jednak do domu z przekonaniem, że postąpił słusznie”.
Autorka wskazuje, że Couvrette miał być „uosobieniem idealnego kandydata do MAID, motywowanego nie impulsywnym pragnieniem śmierci, lecz przemyślanym pragnieniem odzyskania kontroli nad swoim losem po śmiertelnej chorobie”. Grupa lobbująca za upowszechnieniem haniebnego procederu zabijania pacjentów – Dying With Dignity Canada – wskazywała na mężczyznę jako osobę, którą dokonała „właściwego wyboru”.
Eutanazja to nie jest „bajkowa śmierć”
W mediach od początku istnienia MAID upowszechniano historie eutanazji, głównie białych, dobrze wykształconych osób o ustabilizowanej sytuacji finansowej, które miały „wybrać sobie bajkową śmierć”.
Jednak proceder eutanazyjny wcale nie wyglądał i nie wygląda tak kolorowo, jak usiłowano go przedstawiać. Jest spora grupa osób, które umierały w samotności w ubogich mieszkaniach, leżąc na jakimś materacu, na podłodze. To między innymi skłoniło niektóre osoby wykonujące eutanazję do założenia w 2018 r. organizacji non-profit o nazwie MAIDHouse, by stworzyć swoiste „trzecie miejsce” dla osób, które chcą umrzeć gdzie indziej niż w szpitalu lub w domu. Z trudem wynajęto na ten cel obiekt, który zaaranżowano w taki sposób, by przypominał przytulne pomieszczenie. Meble są lekkie, by można je było przestawiać według życzeń danej osoby. Przygotowano miejsce na kwiaty, zdjęcia i inne rzeczy osobiste. „Czasami mają szampana. Czasem podjeżdżają limuzynami, noszą suknie balowe”. Pacjenci zabijani są w fotelu przypominającym fotel La-Z-Boy. W sąsiednich pomieszczeniach czeka rodzina i przyjaciele. Personel MAIDHouse przewozi ciało do domu pogrzebowego „dyskretnie” i nieoznakowanymi samochodami.
MAIDHouse ma już dwa ośrodki.
Powstają także grupy wsparcia dla medyków, którzy zabijają pacjentów w majestacie prawa.
Na legalizację eutanazji w Kanadzie duży wpływ miała Madeline Li, psychiatra onkolog z Toronto. Kierowała ona rozwojem programu MAID w University Health Network, największym systemie szpitali dydaktycznych w Kanadzie. W 2017 roku o jej programie donosił „The New England Journal of Medicine”.
Krajowe prawo początkowo dopuszczało eutanazję w przypadku „ciężkiego i nieodwracalnego schorzenia”, ale potem zezwolono na eutanazję w przypadku „poważnej i nieuleczalnej choroby, schorzenia lub niepełnosprawności”. Jeśli chodzi o to, co stanowi nieuleczalność, prawo nic nie mówiło. Jednak, zwolennicy MAID przedstawili interpretację, która wkrótce stała się dominującą: schorzenie jest nieuleczalne, jeśli nie można go wyleczyć metodami akceptowalnymi dla pacjenta.
Sami Li, która skazała na eutanazję mężczyznę, mającego ogromne szanse na wyleczenie z nowotworu, ale tak bardzo obawiał się bólu związanego z terapią, pożałowała swojej decyzji i uznała, że nie wystarczy, iż pacjent kwalifikuje się do MAID, tylko dlatego, że tak chce i prawo dopuszcza tak szerokie spektrum interpretacji. Wskazuje, że „wiele decyzji dotyczących życia i śmierci opiera się na osobistych wartościach lekarzy i pacjentów, a nie na obiektywnych kryteriach medycznych”. Podała przykład starszej kobiety, która złamała biodro i zakwalifikowano ją do MAID na podstawie podatności na częstsze złamania kości. Coś, co nie powinno być w żaden sposób dopuszczone, a co zostało zalegalizowane w Kanadzie. Kobieta narzeka na to, iż rząd zrzucił odpowiedzialność za MAID na personel medyczny, który miał ustandaryzować „procedurę” uśmiercania ludzi.
„W 2014 roku, gdy kwestia śmierci wspomaganej medycznie trafiła do Sądu Najwyższego Kanady, Etienne Montero, profesor prawa cywilnego i ówczesny prezes Europejskiego Instytutu Bioetyki, ostrzegał w zeznaniach, że praktyka eutanazji, jeśli zostanie zalegalizowana, jest niemożliwa do kontrolowania. Montero został zatrudniony przez prokuratora generalnego Kanady, aby omówić doświadczenia związane ze śmiercią wspomaganą w Belgii – jak system, który początkowo opierał się na niezwykle surowych kryteriach, stopniowo ewoluował, poprzez luźne interpretacje i niedbałe egzekwowanie prawa, aby dostosować się do wymagań eutanazyjnych wielu pacjentów, których kiedyś zobowiązywał się chronić. Montero argumentował, że gdy autonomia pacjenta jest najważniejsza, rozszerzenie eutanazji jest nieuniknione. Prędzej czy później powtarzane życzenie pacjenta będzie miało pierwszeństwo przed surowymi kryteriami ustawowymi. Ostatecznie kanadyjscy sędziowie pozostali niewzruszeni; pobłażliwy system belgijski, jak twierdzili, był produktem zupełnie innej kultury medyczno-prawnej i dlatego oferował niewielki wgląd w to, jak mógłby funkcjonować kanadyjski system. W pewnym sensie było to słuszne: Belgia potrzebowała ponad 20 lat, aby osiągnąć wskaźnik śmierci wspomaganej na poziomie 3 procent. Kanada potrzebowała zaledwie pięciu” – komentuje autorka tekstu.
Nie bez znaczenia jest również fakt, że nominalny katolik, były już premier Kanady Justin Trudeau promował eutanazję, mówiąc, po przyjęciu ustawy MAID o „dużym pierwszym kroku” w kierunku tego, co miało być „ewolucją”. Pięć lat później, w marcu 2021 roku, rząd wprowadził nowy, dwutorowy system kwalifikowalności, łagodząc istniejące zabezpieczenia i rozszerzając MAID na szerszą grupę Kanadyjczyków. Pacjenci zakwalifikowani do wspomaganej śmierci w ramach ścieżki 1, jak ją teraz nazywano – czyli pierwotnego kontekstu końca życia – nie musieli już czekać 10 dni na otrzymanie MAID; mogli umrzeć w dniu, w którym wyrazili na to zgodę. Tymczasem ścieżka 2 zalegalizowała MAID dla dorosłych, których śmierć nie była racjonalnie przewidywalna, na przykład dla osób cierpiących na przewlekły ból lub niektóre zaburzenia neurologiczne.
Z powodu upowszechnienia MAID parlamentarne biuro budżetowe przewidywało roczne oszczędności w opiece zdrowotnej w wysokości prawie 150 milionów dolarów.
Ustawa z 2021 roku przewidywała dodatkowe zabezpieczenia dla ścieżki 2. Oceniający musieli upewnić się, że wnioskodawcy „poważnie rozważyli” „rozsądne i dostępne środki” w celu złagodzenia swojego cierpienia. Ponadto musieli potwierdzić, że pacjentom przedstawiano takie opcji i zastosowano określone procedury. Dłużej trwał proces oceny życzenia pacjenta – w ramach ścieżki 2 okres ten wynosił co najmniej 90 dni. W przypadku każdej oceny MAID klinicyści muszą być przekonani nie tylko o tym, że cierpienie pacjenta jest długotrwałe i nie do zniesienia, ale także o tym, iż jest ono wynikiem stanu fizycznego, a nie np. choroby psychicznej lub niestabilności finansowej.
Jak przyznają sami medycy, np. Claude Rivard, czasami niewiele trzeba, by dana osoba, która chciała uśmiercić się, zmieniła zdanie. Wystarczy, że wróci kontakt z rodziną, nawet „byłą żoną” i człowiek, który doznał poważnego wypadku na motocyklu postanawia, że mimo cierpienia nie zabije się, bo wciąż „czerpie przyjemność z życia, bo rodzina, dzieci się zbliżają; nawet jeśli ich nie widzi, ale może ich dotknąć i z nimi rozmawiać”.
Czy można jakoś zatrzymać ten barbarzyński proceder?
Powstaje pytanie, kto mógłby wpłynąć na ograniczenie dokonywania haniebnego procederu eutanazji w Kanadzie? Kościół katolicki, który sprzeciwia się eutanazji, nie ma już takiej siły oddziaływania. Jego wpływy znacznie osłabły.
Obywatele – nawet ci, którzy chcieliby żyć, a którzy decydują się na eutanazję – przyznają, że wybierają śmierć „ze względów praktycznych”, bo nie stać ich na odpowiednią opiekę. „Prawie połowa Kanadyjczyków, którzy zmarli w wyniku eutanazji wspomaganej, postrzegała siebie jako ciężar dla rodziny i przyjaciół. U niektórych niepełnosprawnych obywateli dostępność wspomaganej śmierci zasiała wątpliwości co do tego, jak postrzega ich sama służba zdrowia – czy ich życie jest rzeczywiście warte ratowania. Jesienią 2022 roku 49-letnia kobieta z Nowej Szkocji, niepełnosprawna fizycznie, u której niedawno zdiagnozowano raka piersi, przygotowywała się do ratującej życie mastektomii, gdy członek jej zespołu chirurgicznego zaczął przeglądać listę pytań przedoperacyjnych dotyczących leków i ostatniego posiłku, a także tego, czy zapoznała się z medyczną pomocą w umieraniu. Kobieta powiedziała mi, że nagle i dotkliwie poczuła świadomość swojego ciała, cienkiej jak bibułka koszuli, której nie dało się zapiąć. Poczułam, że może powinnam kwestionować swoją decyzję – wspominała. To właśnie o tym myślałam, gdy traciłam przytomność; kiedy się obudziłam, to była pierwsza myśl w mojej głowie. Piętnaście miesięcy później, gdy kobieta wróciła na drugą mastektomię, ponownie zapytano ją, czy zdaje sobie sprawę z istnienia MAID. Do dziś zastanawia się, czy gdyby nie była niepełnosprawna, w ogóle zadano by jej to pytanie. Gus Grant, rejestrator i dyrektor generalny Kolegium Lekarzy i Chirurgów Nowej Szkocji stwierdził, że moment, w którym zadano pytania tej kobiecie, był wyraźnie niewłaściwy i niedelikatny, ale podkreślił również, że istnieje różnica między poruszeniem tematu świadomości na temat MAID i ewentualnej kwalifikowalności do niego, a oferowaniem MAID” – czytamy.
Autorka artykułu dodaje: „Istnieje jednak również powód, dla którego w niektórych krajach klinicystom albo wyraźnie zabrania się, albo generalnie zniechęca się ich do inicjowania rozmów na temat wspomaganej śmierci. Niezależnie od tego, jak delikatny jest ten temat, śmierć nigdy nie jawi się neutralnie; traktowanie granicy między „ofertą” a prostym wyrecytowaniem informacji jako oczywistej oczywistości oznacza ignorowanie tego faktu, a także nierównowagi sił, która nadaje głęboki sens każdemu gestowi pracownika służby zdrowia. Być może zawieszony pracownik socjalny ds. weteranów, który w 2022 roku w „niewłaściwy sposób poruszył” kwestię MAID w rozmowach z kilkoma żołnierzami, nie miał złych intencji. Jednak według zeznań, jeden z weteranów był tak wstrząśnięty tą rozmową – zadzwonił, szukając wsparcia w związku ze swoimi dolegliwościami i nie miał myśli samobójczych, ale powiedziano mu, że MAID jest lepsze niż „strzelanie sobie w łeb” – że opuścił kraj”.
Kanadyjscy medycy jednak rutynowo proponują eutanazję osobom zarówno chorym, jak i przeżywającym chwilowe załamanie psychiczne.
W marcu 2025 r. Komitet Praw Osób Niepełnosprawnych Organizacji Narodów Zjednoczonych formalnie wezwał władze Kanady do uchylenia programu MAID Track 2, zarzucając rządowi federalnemu, że „fundamentalnie zmienił” założenia dotyczące wspomaganego umierania na podstawie „negatywnego, ableistycznego postrzegania jakości i wartości” życia osób niepełnosprawnych, nie zajmując się systemowymi nierównościami, które wzmacniają ich postrzeganie.
MAID niektórzy klinicyści bronią twierdząc, że jest to regulacja „skoncentrowana na prawach człowieka”.
Zdesperowani członkowie rodzin osób, które wyraziły zgodę na eutanazję, często nie mają innej możliwości, jak pozywać bliskich, by spróbować powstrzymać zaplanowaną eutanazję. Ustawa bowiem nie przewiduje formalnej procedury kwestionowania decyzji o eutanazji. Nadzór istnieje na poziomie prowincji lub terytorium, i kwestie zasadności, czy też nie eutanazji rozpatrywane są dopiero po fakcie. I nawet, jeśli koroner stwierdzi nieprawidłowości – a takich przypadków jest bardzo dużo np. w Ontario – to i tak nikt nie ponosi żadnej odpowiedzialności. Co jakiś czas odpowiednie komisje publikują krótkie opisy poszczególnych przypadków, ale to po to, aby „pobudzić dyskusję” i umożliwić „praktyczną poprawę” procedur. Jednak, nawet te opisy mrożą krew w żyłach i skandalem jest, iż nie wyciągane są żadne konsekwencje wobec personelu eutanazyjnego, który wręcz dręczy niektórych pacjentów, aby otrzymać od nich potwierdzenie, że chcą się zabić.
Kanadyjscy posłowie chcą rozszerzyć działanie ustawy MAID o kolejne grupy osób, sondując opinię publiczną. Te kolejne kategoria to osoby cierpiące jedynie z powodu jakiegoś zaburzenia psychicznego, „dojrzali nieletni”, czyli osoby poniżej 18. roku życia, które „uznaje się za posiadające wymaganą zdolność do podejmowania decyzji”. A wielu argumentuje, iż osoby nieletnie, które cierpią z powodu jakiejś choroby przewlekłej, zwykle są dojrzalsze niż ich zdrowi rówieśnicy, a zatem będą mogły podjąć „świadomą decyzję” o zabiciu się i wówczas rodzice nie będą mogli się temu sprzeciwiać itp.
Kolejna kategoria „pacjentów eutanazyjnych” to osoby, które są obecnie zdrowe, ale będą mogły – niejako na zapas – podjąć decyzję o swojej eutanazji w przyszłości, obawiając się demencji, choroby Alzheimera, Parkinsona itp.
Quebec College of Physicians podniosło kwestię legalizacji eutanazji dla niemowląt urodzonych z „poważnymi wadami rozwojowymi”, rzadkiej praktyki, obecnie legalnej jedynie w Holandii, pierwszym kraju, który ją wprowadził od czasu nazistowskich Niemiec w 1939 roku.
Program MAID dla osób chorych psychicznie ma wejść w życie w 2027 r. Władze otrzymały zadanie ustalenia, jak w praktyce stosować MAID w takich przypadkach. Debata zaowocowała tysiącami stron raportów specjalnych i zeznań parlamentarnych. Wszystkie strony zgadzają się co do tego, że w praktyce zaburzenia psychiczne są już stałym elementem kanadyjskiego systemu MAID. Podczas jednego ze spotkań Mona Gupta, psychiatra i przewodnicząca panelu ekspertów, którego zadaniem jest rekomendowanie protokołów i zabezpieczeń dla MAID, zauważyła, że „osoby z zaburzeniami psychicznymi wnioskują o MAID i korzystają z niego”. Należą do nich pacjenci, których wnioski są „w dużej mierze motywowane zaburzeniami psychicznymi, ale którzy mają inną kwalifikującą się do nich chorobę”, a także osoby z „długą historią myśli samobójczych” lub wątpliwą zdolnością do podejmowania decyzji. Są to też biedni, bezdomni, osoby, które mają niewielki kontakt z systemem opieki zdrowotnej. Niezależnie od tego, jak powiedziała Gupta, jeśli chodzi o poruszanie się po skomplikowanym powiązaniu MAID i chorób psychicznych, „asesorzy i pracownicy służby zdrowia już to robią”.
Specjalna Połączona Komisja Parlamentu ds. Medycznej Pomocy w Umieraniu formalnie zaleciła rozszerzenie dostępu do MAID na nieletnich, których śmierć naturalna jest w miarę przewidywalna i poparto wymóg „konsultacji z rodzicami”, ale nie uzyskania zgody rodziców. Jak powiedział komisji prawnik z Kolegium Lekarzy i Chirurgów Saskatchewan, „rodzice mogą być niechętni do wyrażania zgody na śmierć swojego dziecka”.
„W zeszłym roku prowincja Quebec podjęła kolejny krok w kierunku tego, co niektórzy uważają za naturalną ewolucję programu MAID: honorowanie wcześniejszych wniosków o eutanazję. Zgodnie z prawem obowiązującym w Quebecu, pacjenci z zaburzeniami poznawczymi, takimi jak choroba Alzheimera, mogą określić próg, którego nie chcą przekroczyć. Niektórzy mogą wnioskować o eutanazję, gdy przestaną rozpoznawać swoje dzieci; inni mogą wskazać nietrzymanie moczu jako punkt odniesienia. Gdy próg wydaje się być osiągnięty, być może po otrzymaniu alertu od zaufanej osoby trzeciej, specjalista MAID ustala, czy pacjent rzeczywiście cierpi w stopniu nie do zniesienia, zgodnie z warunkami zawartymi we wcześniejszym wniosku. Od 2016 roku zapotrzebowanie społeczne na tę ekspansję jest stałe, napędzane świadectwami osób, które widziały, jak bliscy znoszą pełną fazę demencji i nie chcą podzielić tego samego losu” – czytamy w artykule Plott Calabro.
Medycy posuwają się coraz dalej, uznając za konieczne podawanie osobom uśmiercanym środków, które miałyby sprawić, że osoby takie nie będą w żaden sposób sprzeciwiać się eutanazji – co się zdarza – w trakcie ich uśmiercania.
O ile rząd początkowo szacował, że w wyniku stosowania ustawy MAID odsetek zgonów z powodu eutanazji będzie wynosić maksymalnie 2 proc. około 2033 r., a potem podniósł te prognozy na 4 proc., w kolejnych latach zrezygnował z publikacji danych po przekroczeniu progu 5 proc. znacznie wcześniej niż się spodziewano.
Niektóre szacunki mówią o tym, że odsetek eutanazji stanowi około 7 proc. wszystkich zgonów w kraju rocznie. Potwierdza to, że regulacje kanadyjskie okazały się być nawet bardziej liberalne niż w Belgii i Holandii, gdzie prawo wymaga, aby pacjenci wyczerpali wszystkie dostępne opcje leczenia przed złożeniem wniosku o eutanazję. W Kanadzie taki wymóg uznano za zbyt duże naruszenie autonomii pacjenta.
„W jednej kwestii – zauważa autorka – Etienne Montero, były dyrektor Europejskiego Instytutu Bioetyki, miał rację: kiedy autonomia staje się naczelną zasadą, wykluczenia i zabezpieczenia ostatecznie zaczynają wydawać się arbitralne, a nawet okrutne. To jest napięcie nieodłącznie związane z debatą na temat eutanazji, powód, dla którego praktyka ta, raz wprowadzona w życie, staje się niezwykle trudna do powstrzymania. Jak ujął to kiedyś były lider kanadyjskiego liberalnego Senatu, James Cowan: Jak możemy odwrócić się i zignorować prośby cierpiących Kanadyjczyków?. Ostatecznie najbardziej znaczącymi barierami dla MAID mogą okazać się sami usługodawcy. Wola legislacyjna była generalnie ukierunkowana na więcej; opinia publiczna waha się w reakcji na konkretne problemy, ale jak dotąd pozostaje w dużej mierze ugruntowana. Jeśli MAID osiągnie limit w Kanadzie, stanie się to dopiero wtedy, gdy pracownicy zdecydują, co mogą tolerować moralnie lub logistycznie w systemie z malejącą liczbą usługodawców. Nie można od nas wymagać, abyśmy świadczyli usługi w takim tempie, w jakim to robimy – powiedział mi Claude Rivard, który zdecydował się nie przyjmować wcześniejszych próśb. Granicą zawsze będzie ocena i usługodawca. To oni będą musieli przeprowadzić ocenę i powiedzieć: »Nie, to niedopuszczalne«” – czytamy w obszernym artykule Elaina Plott Calabro, która opisuje szczegółowo wiele przypadków barbarzyńskiej eutanazji sprowadzonej do zwyczajnej procedury medycznej.
Źródło: theatlantic.com
Oprac. Agnieszka Stelmach