Pobudek do ćwiczenia się w umartwieniu naliczyć można tyle, co dni w roku, a może jeszcze więcej.
1. Naprzód trzeba to sobie głęboko wyryć w pamięci, że znajdujemy się w stanie upadku, nieładu i zepsucia; aż nadto dobrze też to odczuwamy. Wszak nasza natura, jakby jaki sękaty pień, na wskroś poprzerastała i splotła się z drobnostkowymi, niebezpiecznymi, często brudnymi skłonnościami i popędami, które nam utrudniają dobre uczynki, do złego nas popychają i do grzechu pochopnymi czynią. Miłość własna, pycha, zawiść, tchórzostwo, niecierpliwość, zmysłowość, lenistwo, niestałość wezbrały w nas po brzegi. Najbardziej ugrzeczniony człowiek może niestety być nieszlachetnym, a nawet podłym, jeśli nie zechce zadać sobie trochę gwałtu. Jeśli bodaj na jeden dzień popuścimy swobodnie cugli namiętnościom i pozwolimy im igrać, wówczas nie omieszkają nas napewno wtrącić w sam odmęt zła.
Niebezpieczne zwierzęta trzymamy za kratą, pod kluczem, a nawet ułaskawionym nie ma co bezwarunkowo wierzyć. W człowieku mieszka rzeczywiście zwierzę. Nie masz na świecie tak podłej i niskiej sprawy, do której by człowiek nie był zdolny, jeśli miotają nim nieujarzmione namiętności. Jedyną pomocą w tym względzie jest łaska Boża i potęga zaparcia się samego siebie.
Wesprzyj nas już teraz!
2. Jesteśmy ludźmi i z ludźmi żyjemy na świecie. Świat zaś, co prawda, nie jest jeszcze piekłem, ale nie jest też niebem. Zycie zwiemy podróżą, lecz nie przejażdżką dla przyjemności. Życie — to szamotanie się i mozół, a praca nuży; to służba na wojnie, od której wymigać się trudno, to walka nie byle jaka, lecz na śmierć i życie.
Życie — to istny splot cierpień i radości, szczęścia i niepowodzenia: pierwsze nadyma pychą, drugie zaś dławi małodusznością, zwątpieniem. W życiu musimy obcować z drugimi zespoleni wzajemną siecią różnych stowarzyszeń, klas, stanów, powołań, a każde powołanie i stanowisko żąda przeróżnych ofiar. Któż więc wobec tego, bez umartwienia i zaparcia (ba! nawet bez nadmiernej cierpliwości), uświęcić się zdoła? Wszędzie potrzebujemy cierpliwości: z nami samymi, z bliźnimi i z Bogiem. Cierpliwość zaś nie ostoi się bez umartwienia.
3. Jesteśmy chrześcijanami. Cały chrystianizm zobowiązuje nas do umartwienia. Głosi je założyciel religii, Chrystus, i słowem i przykładem. We wszystkich tajemnicach od kolebki do krzyża jest On uosobieniem umartwienia. To właśnie umartwienie czyni On nieodzownym warunkiem swego naśladowania i przyjaźni, oraz znamieniem i symbolem swej religii. (Mat. 16, 24). Wiara chrześcijańska krzyżuje prawdziwie naszą pychę, z wiedzy płynącą, i gromadzi, jakby w jakiej zbrojowni, wszelkie pobudki do zaparcia samego siebie.
Przykazania dostarczają też wiele materiału i wymagają wielkiej ilości umartwienia, a nawet Sakramenty same przez się wyobrażają umartwienie i wprowadzają je przez łaskę, którą przynoszą. Św. Paweł pojmuje całe życie chrześcijanina jako umieranie i pogrzebanie z Chrystusem. (Rzym. 6, 4. Kol. 3, 3). Bez istotnego zaparcia się siebie, umożliwiającego unikanie grzechów śmiertelnych, ułatwiającego zachowanie wszystkich przykazań i opór wszelkim pokusom — cały nasz chrystianizm nie wart nic, ani nawet złamanego szeląga. Tylko wąska ścieżyna i ciasna brama zaparcia prowadzi obecnie do nieba. (Mat. 7, 14). W zasadniczym odrzuceniu umartwienia tkwi naturalizm, przeciwny Bogu, duch zaprzeczenia chrystianizmu i chrześcijańskiego na świat poglądu.
4. Nie obejdziemy się też bez cnót, gdyż one dopiero doprowadzają nas do celu. Krokami do celu są dobre uczynki; do nich potrzeba siły. Siły tej dostarczają cnoty. Nie różnią się one niczym od zasobów siły i zdolności czynienia dobrze. Potrzebujemy jednak prawie wszystkich cnót, a każda cnota przychodzi mniej lub więcej z trudem. Pomocą znów w tym względzie jest zaparcie się i zwyciężanie siebie. Jak już widzieliśmy, nie stanowi ono osobnej cnoty, lecz pomaga nam do wszystkich. Cnota sama w sobie jest piękna, drogocenna i pociągająca. Atoli wstrzymuje i odstrasza nas trudność w jej nabywaniu i ćwiczeniu się w niej. Umartwienie usuwa trudności. Kto więc nauczył się umartwienia, ten zdobył klucz do wszystkich cnót. Stąd wypływa cała doniosłość zaparcia się siebie w życiu cnotliwym.
5. To samo można powiedzieć i o zasługach, bez których nie posiądziemy nieba. Najpewniejszą zasługę wyjednywa nam trud. A ponieważ zaparcie się staje na wspak naturalnemu uczuciu, przeto nie ma tu się co lękać o jakieś złudzenie. Za umartwienie otrzymamy największą nagrodę, gdyż ono najtrudniej nam przychodzi i roztacza przed nami szerokie pole do ćwiczenia się w najwznioślejszych cnotach. Gdy wieczność się zbliży i gdy będzie miał zapaść wyrok, rozstrzygający o wartości naszych czynności, jakże tęskny wzrok zwracać będziemy na każdą ofiarę, na każdy, drobny nawet akt umartwienia? A ileż takich aktów, wielkich i małych, możemy codziennie zebrać przy jakiej takiej staranności!
6. Wobec tego nie ulega najmniejszej wątpliwości, że najlepszym mistrzem duchownym będzie człowiek, zaprawiający nas do umartwienia, a najlepszą księgą duchowną będzie dzieło, nauczające sztuki umartwienia. „Tyle postąpisz, ile sobie gwałtu zadasz„, powiedział Tomasz a Kempis. Niewątpliwie prawdziwy postęp duchowny objawia się w tym, że nasze serca z grzechu oczyszczamy, do cnotliwych uczynków się zaprawiamy i dlatego nieuporządkowane żądze wykorzeniamy. To wszystko zdobędziemy orężem zaparcia się i tylko nim! Umartwienie — to probierz zdrowej ascezy.
7. Na koniec musimy i pragniemy przecież być ludźmi na czasie — aktualnymi, nowoczesnymi, czyli, w dobrym tego słowa znaczeniu, musimy jakoś żyć z epoką, w której istniejemy, przyswoić sobie i pielęgnować wszystkie jej słuszne poglądy i usiłowania. Bóg się temu nie sprzeciwia; owszem, takie ideały i hasła są zawsze drogami, po których Bóg wiedzie ludzkość danej epoki do wytkniętego celu. Dziś mówi się i rozprawia bez końca o wykształceniu, kulturze, postępie i cywilizacji w ogólności, a szczególnie o wykształceniu indywidualnej osobowości i charakteru. Nie bez racji! Co bowiem wart cały zewnętrzny postęp, wszelka wiedza, sztuka, gospodarczość, jeśli tylko sam człowiek pozostaje nieokrzesanym barbarzyńcą, zerem moralnym, nędzarzem, sługą i niewolnikiem upadlających namiętności wśród całego przepychu światowego, który był stworzył, jak mówi prorok; »I napełniona jest ziemia ich srebrem i złotem, a końca niemasz skarbom ich… i kłania się pospolity człowiek, a uniża się i zacny mąż”… (Izaj. 2, 7, 9). Nie na czym innym polega też wykształcenie charakteru i indywidualności, jak tylko na wyrobieniu, wychowaniu i wzmacnianiu woli do wszystkiego, co dobre, szlachetne, godne nagrody. W jaki zaś sposób zdobywamy sobie na stałe to wyrobienie? Najpewniej przez zwycięstwo nad samym sobą. Umartwienie doświadcza siły woli. Tę szkołę musi wola ukończyć, jeśli chce być narzędziem dobra.
8. Gdy się człowiek w tej nauce rozmiłuje, natenczas chodzi w aureoli chwały i blasku, w jakiej go pierwotnie Bóg stworzył. Każdy objaw zwycięstwa i zapanowania nad sobą zbliża go do Boskiego pierwowzoru. Wtedy wciela w siebie człowiek rysy zamierzonego przez Boga obrazu, staje się przybytkiem sprawiedliwości, mądrości, ładu, piękna, wolności i prawdziwej wiary. Ale dzieje się to dopiero i jedynie za cenę umartwienia!
Ks. J. Meschler T.J., Trzy podstawy życia duchowego, Kraków b.d.w., s. 73-78.
Pisownia uwspółcześniona