Jeżeli będzie utrzymany tak wielki poziom parodiowania, ośmieszania, przeinaczania, usuwania chrześcijaństwa, jeśli nadal będą do nas docierać informacje o aktach wandalizmu w stosunku do miejsc kultu, pobiciach a nawet morderstwach tylko dlatego, że ktoś wierzy w Chrystusa, to z jednej strony będzie to napędzać agresorów, a z drugiej wielu chrześcijan ogarnie zwątpienie i uznają, że jedynym, co im pozostaje to emigracja wewnętrzna. Ta jednak byłaby porzuceniem misji, jaką otrzymaliśmy jako chrześcijanie, duchową dezercją z trudnego obszaru, czasu czy okoliczności, podczas gdy mamy dla świata coś istotnego do przekazania: Dobrą Nowinę o Chrystusie, który jako jedyny nadaje pełny sens życiu człowieka – mówi w rozmowie z portalem PCh24.pl ks. prof. Piotr Roszak, wykładowca Uniwersytetu Nawarry w Pampelunie (UNAV) oraz współpracownik Laboratorium Wolności Religijnej.
W opublikowanym przez Laboratorium Wolności Religijnej raporcie dotyczącym różnych form dyskryminacji osób ze względu na ich religię lub wyznanie w roku 2020 opisano ponad 300 przypadków tego typu działań wymierzonych przeciwko chrześcijanom w Polsce. O tylu przynajmniej sprawach informowały media i służby mundurowe. Dlaczego ataki na wyznawców Chrystusa podzieliliście na 7 kategorii?
Wesprzyj nas już teraz!
Zebrane i opisane przez Laboratorium Wolności Religijnej przypadki „naruszenia prawa do wolności religii i wyznania”, obejmujące głównie przykłady dyskryminacji chrześcijan, tak jak Pan wspomniał podzieliliśmy na 7 kategorii:
I. Fizyczne ataki na osoby wierzące (duchownych i świeckich);
II. Niszczenie i znieważanie miejsc kultu (kościoły, kapliczki, cmentarze);
III. Niszczenie i znieważanie symboli religijnych i przedmiotów czci religijnej (krzyże, figurki, obrazy świętych);
IV. Ograniczanie publicznego wyznawania wiary (złośliwe zakłócanie sprawowania aktów religijnych: modlitwy, liturgii);
V. Dyskryminacja ze względu na przekonania religijne (ograniczanie praw z powodu wyznawanej wiary);
VI. Nawoływanie do nienawiści na tle różnic wyznaniowych albo znieważanie grupy ludności lub jakiejś osoby z powodu jej przynależności wyznaniowej;
VII. Inne – zdarzenia nie klasyfikujące się do pozostałych kategorii czynu.
W przywołanym przez Pana raporcie chcieliśmy pokazać całe spektrum postaw agresywnych w stosunku do chrześcijan, dyskryminujących ich etc. i prowadzących do dużo gorszych skutków społecznych.
Zastosowany przez nas podział miał pokazać, że to, co się dzieje układa się w pewną całość, w pewien proces.
Zaczyna się od dezinformacji na temat Kościoła, Ewangelii, Chrystusa i pewnej próby podrobienia Ich, zdefiniowania na nowo według odpowiedniego, ideologicznego klucza etc. Celem jest zbudowanie negatywnych stereotypów i wywołanie uczucia uprzedzenia względem chrześcijan – zarówno świeckich jak i kapłanów.
Ta dezinformacja nie jest, że tak powiem, neutralna, wynikająca z niewiedzy, ignorancji czy amatorszczyzny. Nie. To celowe manipulowanie, kłamanie i szkalowanie chrześcijan, aby pokazać ich jako szkodników, a wiarę w Chrystusa jako coś, co należy wyeliminować.
Dezinformacja i manipulacja przekładają się na postawy dyskryminacyjne, agresję fizyczną i wandalizm, które coraz częściej obserwujemy również w Polsce. Te postawy niestety radykalizują się i musi to budzić nasz niepokój. Trzeba to widzieć, nie można odwracać głowy w drugą stronę, ale temu przeciwdziałać dochodzeniem na drodze sądowej naszych praw czy na poziomie duchowym modlitwą wynagradzającą.
Dodam jeszcze, że jest wiele przykładów prześladowania i dyskryminacji chrześcijan, których nie opisaliśmy w raporcie. Tych ponad 300 przypadków opisanych w raporcie to udokumentowane i potwierdzone źródłowo zdarzenia, ale Laboratorium Wolności Religijnej otrzymuje również bulwersujące informacje np. od nauczycieli religii, którzy nie wstydzą się swojej wiary w Chrystusa. Często kontaktują się oni z nami i opisują przypadki traktowania ich jako ludzi „gorszej kategorii” pomimo, że nikt nie zgłasza zastrzeżeń do wykonywania przez nich obowiązków.
Czy tego typu ofensywą antychrześcijańską jest ostatni pomysł kobiety reprezentującej Komisję Europejską Heleny Dalli, która chce wyrugować z języka wszystko, co wiąże się z Bożym Narodzeniem z samą nazwą tego jakże ważnego dla katolików święta?
Tak. Helena Dalli nawiązuje na najstraszniejszych czasów komunizmu, kiedy również obchodzono w grudniu święta, ale nikomu z ówczesnych czerwonych dygnitarzy nie przeszło przez gardło, że to święta Narodzenia Pańskiego.
Powiem szczerze, że pomysł unijnej komisarz to naprawdę przerażający przykład antychrześcijańskiej radykalizacji i antychrześcijańskiego absurdu.
Czy taki pomysł można uznać za prześladowanie chrześcijan?
Choć określenie „prześladowanie” nie powinno być nadużywane, gdyż oznacza przede wszystkim fizyczną eksterminację osób ze względu na ich religię, to w szerszym sensie mamy do czynienia z ostrym wyrazem dyskryminacji. To cancel culture, kultura wykluczania o ostrzu antychrześcijańskim, czyli nastawiona na kasowanie chrześcijaństwa z życia publicznego.
W tym wszystkim, pamiętajmy bowiem o jednym: gdy mamy do czynienia z pewnymi zjawiskami o szerokim zasięgu, to nie rozpoczynają się one kilka minut wcześniej. Tak właśnie jest z agresją wobec chrześcijan. Zaczyna się od słownego etykietowania, rozsiewania kłamstw, stereotypizacji, potem następuje etap ubliżania, poniżania, wyśmiewania, a następnie wandalizm i agresja fizyczna.
Jeżeli możemy zatrzymać te procesy na wcześniejszym etapie, to musimy to robić. Myślę, że przypadek komisarz Dalli – próby wyeliminowania z języka jakichkolwiek odniesień do Bożego Narodzenia – domaga się naszej mocnej i stanowczej reakcji. Nie jest to bowiem kwestia zastąpienia jednego słowa drugim, tylko jest to próba eliminacji chrześcijaństwa, które zbudowało Europę. Chrześcijaństwa nie da się tak prosto usunąć z kultury europejskiej, choćby nie wiem jak niektórzy by się starali, bo zrosło się z nią nierozerwalnie, ale mimo wszystko niektórzy próbują poprzez różne ideologiczne zabiegi do tego doprowadzić, nawet kosztem upadku samej kultury!
Podkreślę raz jeszcze: w pomyśle Heleny Dalli nie chodzi tylko o słowa. Tu chodzi o kulturowe wyrugowanie chrześcijaństwa z przestrzeni społecznej, aby nie oddziaływało więcej na życie Europejczyków.
To nie jest sprawa banalna. To jest kolejny symptom szerszego procesu, z którym mierzymy się od lat, rozpoczętego w oświeceniu, a polegający na spychaniu chrześcijaństwa na obrzeża kulturowe, wzmacniane potem pozytywistycznym wskazaniem na religię jako wroga postępu i postmodernistycznym ignorowaniem przekazu religijnego jako rzekomo niezasadnej meta-narracji. Z drugiej strony, proszę zauważyć jak dużo się mówi o tolerancji, szacunku, godności. Proszę sprawdzić jak często w dyskursie publicznym używa się hasła, że wolność jednego człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka. Jak to jednak wygląda w praktyce? Eliminuje się chrześcijaństwo i to, co dał nam Chrystus, bo np. godzi to w uczucia ateistów. A co z uczuciami chrześcijan, z ich wiarą i tożsamością? Żeby nie urazić przeciwników chrześcijaństwa piętnuje się to, w co oni wierzą. Ale działa to w jedną stronę. To nie jest tolerancja, tylko droga donikąd…
Czy możemy powiedzieć, że mamy do czynienia ze zorganizowaną antykatolicką akcją, która obejmuje swoim zasięgiem cały świat?
Tak. Zauważmy, że czy to w Europie, czy w Ameryce Południowej, czy na szeroko pojmowany Wschodzie mamy do czynienia z identycznymi technikami antyreligijnymi. Widzimy, że również w Polsce są kopiowane antykatolickie motywy, a jedyne co je różni od tych, które obserwowaliśmy w Argentynie, Chile czy Francji to po prostu język.
To pokazuje, że w Polsce trwa batalia, w której wykorzystuje się doświadczenia innych krajów, które tam przyniosły porażające skutki, po to, aby wprowadzić je również w naszej Ojczyźnie.
Tylko niewidomy nie zauważyłby wspólnego mianownika między tym, co działo się przez lata na Zachodzie, a tym, co dzieje się obecnie w Polsce, jak to wszystko było rozpisywane i wdrażane.
Tak jak powiedziałem wcześniej – zaczyna się od negatywnych stereotypów, a potem walec rewolucji jedzie dalej.
W tym kontekście przypomnijmy sobie jaka była reakcja pierwszych chrześcijan na szykany i prześladowania. Oni rozpoczynając dzieło ewangelizacji i chrystianizacji Imperium Rzymskiego też słyszeli na swój temat niestworzone historie. Mieli jednak odwagę cierpliwie tłumaczyć to, w co wierzą. To był wyraz ich miłości bliźniego: nie zaprzestanie głoszenia, ale właśnie wskazywanie na prawdziwy sens wiary w Chrystusa.
Wystarczy spojrzeć na los świętego Szczepana – postaci absolutnie kluczowej – który nawet wobec swoich oprawców, którzy do szkalowali, prześladowali, a w końcu ukamieniowali próbował głosić Chrystusa. Św. Szczepan starał się z nimi rozmawiać, był wobec nich wręcz życzliwy, odpowiada na ich pytania, starał się tłumaczyć dlaczego wierzy, że Jezus jest Mesjaszem. Był to wyraz miłości św. Szczepana do agresywnych rozmówców. Jaka była odpowiedź na tę postawę św. Szczepana? Były nią kamienie.
Myślę, że wielu współczesnych chrześcijan doświadcza losu św. Szczepana zarówno w sposób bezkrwawy jak i krwawy. Nie zmienia to faktu, że to po stronie chrześcijan jest chęć do dialogu, to oni zawsze pierwsi wyciągają rękę, ale niestety odpowiada im szyderstwo, hejt – to współczesne „kamienie”.
Powiem szczerze, trudno zrozumieć dlaczego Ewangelia, Słowo Boże i wyznawcy Chrystusa, którzy wnosili do historii i kultury coś cennego i dobrego, spotykają się z taką reakcją, ale odpowiedź na nie dał nam sam Pan Jezus mówiąc:
„Pamiętajcie na słowo, które do was powiedziałem: Sługa nie jest większy od swego pana. Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować. Jeżeli moje słowo zachowali, to i wasze będą zachowywać. Ale to wszystko wam będą czynić z powodu mego imienia, bo nie znają Tego, który Mnie posłał”. (J 15, 20-25).
Wielokrotnie słyszałem ze strony liberalnej lewicy kpiny typu: jak za prześladowanie chrześcijan można uznać położenie na ołtarzu w kościele aborcyjnych ulotek…
Można i trzeba, przy czym nie prześladowanie, ale naruszanie wolności chrześcijan, ponieważ jest to ewidentną próbą zakłamywania chrześcijaństwa, fałszowania go, aby utrudniać wyznawanie wiary. To nie jest przyjazny gest, lecz agresywna profanacja wymierzona na dotkniecie tego, co dla chrześcijan jest cenne. Kto tak się zachowuje, ten nie okazuje życzliwości, lecz pogardę dla poglądów drugiej strony!
Pamiętajmy też, że ołtarz odgrywa ważne znaczenie w liturgii, jest symbolem Chrystusa i dlatego szacunek wyrażany wobec niego (widoczny choćby w okadzaniu) przekładał się na szczególne prawa dotyczące zbliżania się do ołtarza, więc nie można kłaść na nim tego, co jest mu przeciwne, gdyż jest to wyraz świadomego niszczenia tego, co święte. Dlatego profanowanie ołtarza – symbolu wartości chrześcijańskich takich jak obrona ludzkiego życia od poczęcia do naturalnej śmierci – poprzez położenie na nim ulotek aborcyjnych to antykatolicka agresja. To nie jest jakiś happening czy wybryk. Nie! Zresztą sprawcy wprost to potwierdzają, że taka jest ich motywacja. Im nie chodzi o dyskusję na argumenty, ale o emocjonalne szantaże i ostatecznie o wymuszanie zmiany poglądów, przekroczenie pewnej granicy. Argument z absolutnej wolności, jaką rzekomo może mieć jeden człowiek wobec drugiego, jest tak słaby filozoficznie, że jedyne co pozostaje to forsowanie zmian emocjami, przekraczaniem granic, profanowaniem.
Przypomnę tylko, że lewicowo-liberalne media, które stanęły niestety w obronie tego bluźnierstwa chwaliły później np. złośliwe przerywanie liturgii, jak to miało miejsce w Poznaniu czy Toruniu, a co od zawsze w historii – od czasów starożytnych – było potępiane i karane jako zagrażające życiu społecznemu.
Niestety brak odpowiedniej reakcji także z naszej strony, a z drugiej usprawiedliwianie tego typu postaw w mediach, doprowadziło do coraz dalej idącego rozzuchwalenia środowisk dążących do marginalizacji chrześcijaństwa, co nieustannie obserwujemy.
Tylko jak znaleźć w sobie tą odwagę? Aktów agresji wobec chrześcijan, czy to symbolicznej, czy fizycznej przybywa w zawrotnej ilości nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Moim zdaniem można rozumieć tych, którzy się boją głosić Słowo Boże, ponieważ mogą ich za to spotkać nieprzyjemności, a przecież wielu musi utrzymać rodzinę i zapewnić im bezpieczny byt…
Niewątpliwie ma Pan rację. Jeżeli będzie utrzymany tak wielki poziom parodiowania, ośmieszania, przeinaczania, usuwania chrześcijaństwa, jeśli nadal będą do nas docierać informacje o aktach wandalizmu w stosunku do miejsc kultu, pobiciach a nawet morderstwach tylko dlatego, że ktoś wierzy w Chrystusa, to z jednej strony będzie to napędzać agresorów, a z drugiej wielu chrześcijan ogarnie zwątpienie i uznają, że jedynym, co im pozostaje to emigracja wewnętrzna. Ta jednak byłaby porzuceniem misji, jaką otrzymaliśmy jako chrześcijanie, duchową dezercją z trudnego obszaru, czasu czy okoliczności, podczas gdy mamy dla świata coś istotnego do przekazania: Dobrą Nowinę o Chrystusie, który jako jedyny nadaje pełny sens życiu człowieka.
Pamiętamy, że Chrystus wprost nam mówił: „Oto nadchodzi godzina, a nawet już nadeszła, że się rozproszycie – każdy w swoją stronę, a Mnie zostawicie samego. Ale Ja nie jestem sam, bo Ojciec jest ze Mną. To wam powiedziałem, abyście pokój we Mnie mieli. Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16, 32-33).
Ci, którzy są z Chrystusem zwyciężają. Nie zapominajmy o tym i nie pozwólmy, aby nasza wiara osłabła. Chrześcijanin to człowiek zakorzeniony w Chrystusie: to On jest gwarantem tego, że przyniesiemy owoc. Z Chrystusem można osiągnąć rzeczy na pierwszy rzut oka niemożliwe i dlatego musimy pozostać mu wierni, a wówczas żadne zło, żadne szykany, żadne prześladowania nie złamią nas w wierze.
I jeszcze jedno: módlmy się za naszych nieprzyjaciół. Przypomnijmy sobie fragment Dziejów Apostolskich o męczeństwie św. Szczepana:
„Gdy to usłyszeli, zawrzały gniewem ich serca i zgrzytali zębami na niego. A on pełen Ducha Świętego patrzył w niebo i ujrzał chwałę Bożą i Jezusa, stojącego po prawicy Boga. I rzekł: Widzę niebo otwarte i Syna Człowieczego, stojącego po prawicy Boga. A oni podnieśli wielki krzyk, zatkali sobie uszy i rzucili się na niego wszyscy razem. Wyrzucili go poza miasto i kamienowali, a świadkowie złożyli swe szaty u stóp młodzieńca, zwanego Szawłem. Tak kamienowali Szczepana, który modlił się: Panie Jezu, przyjmij ducha mego! A gdy osunął się na kolana, zawołał głośno: Panie, nie poczytaj im tego grzechu! Po tych słowach skonał” (Dz 7, 54-60).
Bierzmy z niego przykład. To może być męczeństwo swoistego rodzaju, polegające na tym, że w imię życzliwej miłości, jak św. Szczepan, pokonujemy zniechęcenie i cierpliwie tłumaczymy, na czym polega chrześcijańska wiara. Przecież św. Szczepan mógł nic nie mówić do swoich oprawców, obrazić się albo spisać na straty rzucających w niego kamieniami i reżyserów jego ukamienowania, myśląc, że to nie ma sensu, bo do nich nic nie dotrze. On jednak pośród gradu kamieni opowiada o swojej wierze, dzięki której widzi Chrystusa jako Boga zasiadającego po prawicy Ojca, daje świadectwo miłości, która „cierpliwa jest”, także i w tym sensie, że się nie zraża.
Nie traćmy ducha i z nadzieją mówmy dalej, w porę i nie w porę, o tym czym naprawdę jest wiara w Chrystusa.
Bóg zapłać za rozmowę.
Tomasz D. Kolanek
Ks. prof. Piotr Roszak – teolog, doktor habilitowany nauk teologicznych, nauczyciel akademicki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika (UMK) w Toruniu i Uniwersytetu Nawarry w Pampelunie (UNAV) oraz współpracownik Laboratorium Wolności Religijnej.