Jeszcze do niedawna Syria była bardzo ważnym partnerem handlowym Turcji. Oba państwa współpracowały ze sobą, starając się łagodzić dawne waśnie. Reżim Baszar Al – Assada kontrolował kurdyjską wspólnotę w pobliżu granicy z Turcją, by ta nie sprawiała problemów władzom tureckim, od lat borykających się z dążeniami rodzimych Kurdów do ustanowienia autonomii. Teraz jednak sytuacja uległa gwałtownej zmianie.
Turecki premier, nie wiedzieć czemu, aktywnie wspiera rebeliantów syryjskich i grozi wszczęciem wojny. Parlament właśnie upoważnił władze tureckie do ewentualnego rozpoczęcia akcji wojskowej przeciwko Syrii.
Wesprzyj nas już teraz!
Premier Recep Tayyip Erdogan, rządzący od 2002 r.- według wielu analityków polityki międzynarodowej – długo unikał niezręczności w polityce zagranicznej. Tym razem jednak może popełnić błąd niewybaczalny, wszczynając interwencję wobec swojego sąsiada.
Erdogan i minister spraw zagranicznych Ahmet Davutoglu koncentrowali się na prowadzeniu polityki, która często określana była jako „zero problemów” z sąsiadami. Dzięki takiej strategii Turcja miała poprawne stosunki ze wszystkimi państwami, z wyjątkiem Izraela. Władze postawiły na rozwój gospodarczy. Kraj rozwijał się w tempie 7 proc. PKB rocznie.Jeszcze rok temu mówiło się o Turcji jako nowym liderze świata arabskiego.
Przed rządami Erdogana i jego partii AKP, polityka zagraniczna Turcji odzwierciedlała regionalne animozje amerykańskie. Tradycyjnie premierzy byli po stronie Syrii, Iranu, Palestyny i Hezbollahu, zaś tureccy generałowie wspierali Izrael. Często wydawało się, że amerykański Pentagon ma większy wpływ na potężne siły zbrojne Turcji niż jego słabych premierów.
Po rozpoczęciu wojny domowej w Syrii, sytuacja zmieniła się. Nagle premier zaczął wspierać rebeliantów. Toteż nic dziwnego, że powoli zaostrza się rywalizacja między sąsiadami o sporną prowincję Hatay, znajdującą się w ramach państwa tureckiego, która zamieszkana jest przez mniejszość kurdyjską. Prowincja ta niegdyś należała do Syrii.
Turcja poparła rebeliantów wkrótce po wybuchu wojny domowej w Syrii, w marcu 2011 r. Ankara zezwoliła syryjskim grupom powstańczym – finansowanym i uzbrajanym przez Arabię Saudyjską, Francję, Wielką Brytanię, USA i Katar- do działania na swoim terytorium. CIA utworzyła ważne centrum logistyczne dla powstańców w tureckiej bazie lotniczej USA w Incirlik. Amerykańskie, brytyjskie i francuskie siły specjalne z siedzibą w Turcji dyskretnie dołączyły do wojny, aby obalić reżim Assada w Damaszku. Najprawdopodobniej jest to strategia wielowymiarowej operacji prowadzonej przeciwko Iranowi, którego najbliższym sojusznikiem jest właśnie Syria.
Zdaniem analityków istnieje duże ryzyko, że Turcja w końcu wyśle swoje siły zbrojne do Syrii, albo zacznie tworzyć tzw. „cywilne korytarze” lub strefy zakazu lotów syryjskich sił powietrznych nad Turcją.
Tymczasem reżim w Damaszku stracił kontrolę nad północnym regionem przygranicznym zamieszkanym przez 2 mln Kurdów, którzy żądają autonomii. Ankara od lat boryka się z problemem własnej mniejszości kurdyjskiej. W latach 1984-1999 władze tureckie brutalnie tłumiły powstanie kurdyjskie, w wyniku, którego śmierć poniosło 40 tys. osób.
Pomimo uwięzienia przywódcy rebelii Abdullaha Ocalana w 1999 r., ruch kurdyjski na nowo ożywa. Szczególnie aktywni stają się członkowie bojówek kurdyjskich, coraz częściej dokonujący zamachów w kraju. Szacuje się, że Kurdowie stanowią od 15 do 20 proc. ludności Turcji.
Poprzez podgrzewanie nastrojów wokół wojny z Syrią, Erdogan tylko rozsierdził Kurdów. Tymczasem burzyć zaczynają się także Alawici tureccy, utrzymujący silne związki z walczącymi o zachowanie niepodległości Alawitami syryjskimi. Alawitą jest także przywódca Syrii. Mniejszość ta stanowi aż 15 proc. populacji tureckiej.
Niedawno ujawnione zostały informacje dotyczące masakry Alawitów w 1938 r. pod koniec ery panowania Ataturka, co tylko dodatkowo podgrzało już i tak wystarczająco wybuchową atmosferę w Turcji.
Sondaże pokazują, że większość Turków sprzeciwia się polityce premiera, chcącego aktywnie zaangażować się w konflikt. Uważają, że to niebezpieczne i niepotrzebne. Lewica zarzuca Erdoganowi, że chce przywrócenia zimnej wojny i roli Turcji, jako policjanta Ameryki na Bliskim Wschodzie. Inni dopatrują się tajnego planu opracowanego przez władze w Ankarze, która chce dominacji nad Syrią.
Źródło: lewrockwell.com, Agnieszka Stelmach.