Oglądam siermiężne, dziesięciogodzinne nagranie VHS z wesela moich rodziców i zachodzę w głowę: wiejska tancbuda, skromne dekoracje, z alkoholi jedynie ciepła wódka, a ludzie bawią się tysiąc razy lepiej niż na dzisiejszych, wyreżyserowanych w najdrobniejszych szczegółach, niemal filmowych zabawach.
Tradycyjne, udokumentowane w dziełach kultury „polskie wesela”, poza nielicznymi wyjątkami, dzisiaj istnieją już jedynie w formie anegdot. Celebracje „najważniejszego dnia w życiu” nabrały profesjonalizmu, rolę remiz coraz częściej przejmują oferujące kompleksową oprawę domy weselne, a najbogatszych stać nawet na wedding plannerów, zdejmujących z młodych cały ciężar organizacji.
Niby wszystko idzie do przodu, „cywilizujemy się” na miarę zachodnich standardów, jednak nie da się ukryć, że gdzieś po drodze zgubiliśmy spontaniczność, radość i wszystko to co kiedyś definiowała sama nazwa wesela. Autor wie co mówi, ponieważ od lat związany jest z branżą jako muzyk w zespole na żywo.
Wesprzyj nas już teraz!
Zeszliśmy z drzewa?
Jeżeli ktoś uważa, że to dlatego, iż odchodzimy od godzących w rozum i godność człowieka zabaw, takich jak wszelkie naśladownictwo ruchów kopulacyjnych lub konsekwentne pozbywanie się kolejnych części garderoby, nie wie co wychodzi z ludzi przy odpowiedniej ilości alkoholu i disco-polo po pierwszej w nocy.
Również fakt, iż nie lądujemy pod stołami tak często jak niegdyś, a każda zaczepka nie kończy się kilkoma rozbitymi nosami, nie daje nam satysfakcjonującej odpowiedzi.
Wcale nie przestaliśmy mniej pić. Oprócz wódki weselnej, coraz częściej mamy do czynienia z otwartym barem, gdzie zaserwują nam są drinki niczym w wielkomiejskich knajpach. Do tego whisky, piwo kraftowe czy wino – do wyboru, do koloru! Natomiast również i dzisiaj potok krwi z przeciętego łuku brwiowego nie raz skutkuje łzami pani młodej i końcem imprezy.
Rodzinie dziękujemy!
Nadchodzi godzina 22.00, Pan młody niechętnie przejmuje mikrofon i nerwowym głosem dziękuje rodzicom w pierwszej kolejności za… sfinansowanie całej imprezy. Sytuację ratuje ciotka, podpowiadająca „oczywiście, że bez nich nie byłoby Was, Drodzy Młodzi!”, obracając niezręczny moment w żart. Ale i tak brawa za zdecydowanie się na publiczne podziękowania, gdyż ta praktyka zaczyna stanowić dzisiaj zagrożony gatunek.
Podobnie z oczepinami. Na palcach jednej ręki można wymienić wesela, gdzie „druhenki” rzucają się z piskiem na wypuszczony przez pannę młodą bukiet, a kawalerowie walczą o muchę pana młodego jak lwy. Dużo częściej mamy do czynienia z sytuacją, gdzie rzucony przedmiot ląduje na ziemi w towarzystwie rozstępującego się jak morze czerwone tłumu i żenującej ciszy. Również bardzo popularne „testy zgodności”, dzisiaj okazują się publiczną weryfikacją kompletnej nieznajomości osoby, której ślubujemy wierność do grobowej deski.
Coraz rzadziej zatrudnia się również kamerzystę, pozostawiając uwiecznienie imprezy jedynie fotografowi. Młodzi dobrowolnie rezygnują z rejestracji wydarzeń, do których można z łezką w oku powrócić po latach i powspominać np. dawno nie widzianych lub zmarłych członków rodziny.
Biała suknia jako symbol czystości, w świecie, gdzie „o dziewicę trudniej niż o jednorożca” brzmi jak mało śmieszny żart. Humoru nie poprawia również coraz częstsza praktyka niezapraszania na imprezę dzieci, bo – jak przekonywała pewna lewicowa gazeta – o zgrozo „hałasują, wymagają opieki, mogą potknąć się i coś zepsuć”. Od czyichś pociech lub przedstawicieli dalszej rodziny dużo milej widziani są np. koledzy i koleżanki z korpo.
Wśród samych gości coraz częściej dominuje postawa roszczeniowa wyrażająca się w zdaniu: płacę to wymagam! Muzycy traktowani są niczym Spotify lub odtwarzacz MP3, który można przełączyć w dowolnym momencie, nawet podczas wykonu na żywo. Nagminne wizyty przeróżnych osobliwości podczas przerw, domagających się ciągłego grania i nie rozumiejących, że człowiek to nie maszyna, stało się już anegdotycznym standardem.
Lustro
Przebieg wesel odzwierciedla zmiany w społeczeństwie. Przede wszystkim dzisiejsze imprezy stanowią emanację wszechobecnej kultury tymczasowości. Skoro wchodzimy związek dopuszczając możliwość rozstania, to naturalnie również moment jego formalizacji traci na wyjątkowości.
Profesjonalizacja niesie również standaryzację i zanik oryginalności. Mimo powszechnego dostępu do internetu jako nieskończonego źródła inspiracji, każda kolejna impreza przypomina tą poprzednią. Z niemal 100 proc. prawdopodobieństwem można przewidywać, że para zamówiła coś z zestawu: sztuczne ognie, płonąca szynka, usługi bartenders, fotobudka czy napis LOVE.
Współczesne wesela stanowią również żywą dokumentację kryzysu rodziny, rozpadu więzi międzyludzkich i coraz większej atomizacji jednostek. Starsi uciekają tuż po obiedzie, młodzież bez dystansu do siebie ucieka przed muchą lub bukietem, znajomi zainteresowani są głównie sobą i alkoholem, a zespół nie gra już „Kaczuszek” czy „Reksia”, bo…nie ma dla kogo.
Wesele to dzisiaj tylko kolejna impreza okolicznościowa, niczym nie różniąca się od bankietu czy imprezy integracyjnej w pracy. Ale tak się dzieje, gdy sól życia traci swój smak.
Adam Basista