Francuska eurodeputowana z Partii Zwierząt wzywa Paryżan do akceptacji „koegzystencji ze szczurami”. Grégory Moreau, wicemer 11. dzielnicy, próbuje „zmienić wizerunek” szczurów w Paryżu i pokazała się na ulicy niosąc na ramieniu szczura brunatnego i edukując przechodniów na temat życia razem z tym zwierzęciem.
Media pytają, czy szczury to nowy, „najlepszy przyjaciel człowieka”. Tak twierdzi właśnie Grégory Moreau z Partii Praw Zwierząt. Jej „pedagogiczna” przechadzka spotykała się r różnymi reakcjami paryżan, od zaciekawienia, po nieskrywaną odrazę. Moreau broniła szczura, twierdząc, że to „bardzo łagodne zwierzę”, a „opieka nad tymi małymi stworzeniami rozwija szacunek dla życia w najszerszym tego słowa znaczeniu”. Twierdzi też, że szczur wędrowny jest „pożyteczny dla Paryża”, a „bez niego miasto nie byłoby tak czyste, bo codziennie pochłania około 75 ton odpadów organicznych”. Całkowita eksterminacja szczurów byłaby „niemożliwa”, więc „paryżanie muszą nauczyć się współistnieć z tymi zwierzętami.
Grégory Moreau ma inne plany swojej kampanii na rzecz szczurów i chce pójść jeszcze dalej. Zapowiada m.in. organizowanie warsztatów podnoszących świadomość w szkołach, aby „zmniejszyć lęki i zapewnić wiedzę, która uspokoi”.
Dodaje: „rozważenie życia we wszystkich jego formach, nawet najmniejszych, przyczynia się do tworzenia społeczeństwa, w którym jest mniej przemocy”. W imię „szczurzej ideologii”, radna kwestionuje przyczyny „czarnej śmierci” w Paryżu w XIV wieku, którą przenosiły głównie pchły szczurze. Jej zdaniem choroba nie jest powiązana ze współczesnymi jej odmianami, a obecnie, mniej groźny pod tym względem „szczur wędrowny masowo wyparł szczura śniadego z Europy”. Przyznaje jednak, że szczury mogą przenosić pewne choroby na ludzi, ale dodaje, że „choroby te często występują tylko w regionach tropikalnych i są bardzo rzadkie w Europie”. Podobno jednak klimat się ociepla, chociaż lewica zawsze miała problemy z logiką i jeśli fakty się nie zgadzają, to przecież tym gorzej… dla faktów.
BD