Zdaniem publicystyki „Do Rzeczy” Kamili Baranowskiej Ryszard Petru jest medialną wydmuszką, podobnie jak w 2011 r. był nią Janusz Palikot. Promowanie tego polityka wynika z niewiary w zwycięstwo Platformy Obywatelskiej i rozpaczliwego poszukiwania nowych sił mających zapobiec zwycięstwu Prawa i Sprawiedliwości. Jednak wiele wskazuje na to, że liberalni dziennikarze popełniają błąd wynikający z nieznajomości polskiego systemu wyborczego. Paradoksalnie na dobrym wyniku Petru skorzystać może PiS.
Formacja Ryszarda Petru ma stanowić antypisowską alternatywę dla PO i PSL. „To jeden z powodów dla których w ostatnich dniach wszędzie widzimy Ryszarda Petru: w radiu, w telewizji i prasie”, pisze Baranowska. „Jak na lidera nowopowstałej niszowej partii cieszy się dość niezwykła popularnością wśród dziennikarzy. Ludzie, którzy w polityce są nie od dziś nie mają wątpliwości: – Ruszyło pompowanie Ryszarda Petru – mówią. I mają sporo racji”, dodaje.
Wesprzyj nas już teraz!
Jest to zjawisko osobliwe biorąc pod uwagę wpływ partii Petru na spodziewaną liczbę mandatów dla PO. Jak zauważył cytowany przez Baranowską rzecznik rządu Cezary Tomczyk, 7 procent poparcia dla Nowoczesnej oznacza 19 mandatów dla tej partii. Tymczasem 7 procent dla PO mogłoby jej dać nawet 50 mandatów. Wynika to z natury polskiego systemu wyborczego, premiującego większe partie.
Mimo tego stosunki Nowoczesnej i Platformy można określić jako co najmniej neutralne. Platforma skupiona na walce z partią Kaczyńskiego nie atakuje Nowoczesnej. Z kolei z maili ujawnionych przez Zbigniewa Stonogę wynika, że także w partii Petru obowiązuje zalecenie wstrzymywania się od frontalnych ataków na PO. Strategia ta ma się przyczynić do skuteczniejszego przejęcia wyborców Platformy. Do ich zdobycia ma się przyczynić bycie lepszym (niż PO) w straszeniu PiSem.
Petru jest koncyliacyjnie nastawiony także względem Zjednoczonej Lewicy. Nowacką określił jako osobę o miłej osobowości i szukającą kompromisów. Sama Nowacka w wywiadzie dla „Wyborczej” również stwierdziła, że koalicja Zjednoczonej Lewicy, Nowoczesnej i Platformy jest lepszym rozwiązaniem dla Polski, niż władza Prawa i Sprawiedliwości. O tego typu Wielkiej Koalicji marzą salonowi dziennikarze, tacy jak cytowany w artykule Baranowskiej Tomasz Lis.
Sęk w tym, że marzenia o Wielkiej Koalicji zatrzymującej PiS są – jak zauważa publicystka „Do Rzeczy” – strategicznym błędem. Większe poparcie dla Petru może bowiem być korzystne dla…partii Jarosława Kaczyńskiego. „O ile zdają sobie z tego sprawę niektórzy politycy PO (np. wspomniany Tomczyk), o tyle dziennikarze przerażeni powrotem IV RP i pompujący potencjalnych koalicjantów Platformy już niekoniecznie”, zauważa Baranowska. W ten sposób mogą oni oddać niedźwiedzią przysługę obozowi tzw. „Polski racjonalnej”. Przysługę, która okaże się prawdopodobnie gwoździem do trumny PO.
Źródło: „Do Rzeczy”
mjend