Jeżeli Sejm dopnie swego, księża w Polsce albo trafią za kratki – albo podporządkują się tęczowemu lobby i będą cenzurować Pismo i Doktorów Kościoła, unikając „znieważania” osób homoseksualnych. Musimy zrobić wszystko co w naszej mocy, by do tego nie dopuścić.
Konstytucja
Artykuł 53. polskiej konstytucji zapewnia każdemu wolność sumienia i religii. Przewiduje się, że wolność ta obejmuje wyznawanie lub przyjmowanie religii, jej uzewnętrznianie, w tym publicznie, poprzez kult, modlitwę, udział w obrzędach i praktykach religijnych i nauczanie tej religii. Konstytucja przewiduje jednak, że wolność uzewnętrzniania religii może być ograniczona przez ustawę wtedy, kiedy jest to konieczne do ochrony porządku publicznego czy też moralności i wolności oraz praw innych osób.
Wesprzyj nas już teraz!
Co to oznacza? Można wyznawać w Polsce islam, ale nie można wzywać do mordowania niewiernych, co zalecają niektóre teksty islamistyczne. Wzywanie do mordowania niewiernych naruszałoby porządek publiczny, byłoby sprzeczne z moralnością, uderzałoby w wolność i prawa mordowanych przez dżihadystów. W przypadku chrześcijaństwa istnieje nieskrępowana swoboda głoszenia jego nauk, jako że w żadnym wypadku nie kolidują one z porządkiem publicznym, moralnością czy wolnością i prawami innych osób.
Proste, jasne, oczywiste?
Niestety – nie.
Ustawa o mowie nienawiści
W czwartek 6 marca 2025 roku Sejm przyjął projekt ustawy o tzw. mowie nienawiści. Projekt zakłada, że szczególnej ochronie prawnej podlegałaby w Polsce tzw. orientacja seksualna. Ten, kto zostałby uznany za winnego „siania nienawiści” wobec osób o jakiejś tzw. orientacji seksualnej, mógłby trafić do więzienia na okres od trzech miesięcy do pięciu lat.
Zmianie uległby art. 119 Kodeksu Karnego, który mówi o „stosowaniu przemocy lub groźby bezprawnej”. Dodatkowo zmianie uległby art. 257 Kodeksu Karnego, który mówi o „znieważaniu i naruszaniu nietykalności cielesnej”.
Przyjmując ustawę o szczególnej ochronie ze względu na tzw. orientację seksualną Sejm przyznaje taką ochronę nie tylko osobom o orientacji heteroseksualnej, ale – co zrozumiałe dla wszystkich – przede wszystkim osobom o orientacji homoseksualnej. Innymi słowy, w ustawie chodzi o ochronę gejów, lesbijek i biseksualistów przed przemocą, groźbami bezprawnymi, znieważaniem i naruszaniem nietykalności cielesnej.
Przemoc, groźby bezprawne, naruszanie nietykalności cielesnej – jasne.
Znieważanie? Co to znaczy: znieważanie?
Gdyby zastosować interpretację zawężającą, należałoby przyjąć, że chodzi o ciężkie obelgi czy wulgaryzmy pod adresem gejów, lesbijek i biseksualistów.
Gdyby zastosować interpretację rozszerzającą, penalizowane mogłoby być też wskazywanie na zło zawarte w homoseksualnym czy biseksualnym sposobie życia.
Na przykład stwierdzenie, że dwaj gejowscy mężczyźni nie będą nigdy prawdziwymi rodzicami, bo takie ich rodzicielstwo jest wybrakowane, sprzeczne z naturą, wstrętne moralnie i nieuporządkowane – mogłoby zostać uznane za „znieważanie”. Trudno przecież zaprzeczyć, że w percepcji przeciętnego gejowskiego mężczyzny określenie jego związku w podobnych kategoriach jest znieważające – nawet jeżeli w zgodzie z rozumem naturalnym jest jak najbardziej adekwatne.
Wydaje się, że w Polsce może zostać przyjęta interpretacja rozszerzająca. Wynika to z faktu, że taka interpretacja jest przyjmowana w innych krajach Unii Europejskiej, które przyjęły analogiczne ustawodawstwo. Nie ma powodów zakładać, że w naszym kraju będzie inaczej.
Jak na tym tle wygląda korzystanie z wolności religijnej w przypadku wiary chrześcijańskiej?
Swoboda wyznawania wiary chrześcijańskiej
Księga Kapłańska nazywa obcowanie dwóch mężczyzn „obrzydliwością”. List do Rzymian nazywa taką aktywność „bezwstydem” i „zboczeniem”. 1 List do Koryntian określa ją mianem „niesprawiedliwości” i zestawia ze złodziejstwem, pijaństwem czy oszczerstwem. 1 List do Tymoteusza zestawia akty homoseksualne z handlowaniem niewolnikami i zabójstwem. To oczywiście tylko kilka przykładów. Znacznie więcej kategorycznych ocen aktywności homoseksualnej moglibyśmy znaleźć na przykład w pismach Doktorów Kościoła.
Co poczuje tzw. gejowski mężczyzna, który uprawia sodomię, jeżeli w przestrzeni publicznej – na przykład w kazaniu w kościele albo w wykładzie na youtube – usłyszy, że katolicki kapłan określa jego zachowania mianem obrzydliwości, zboczenia i bezwstydu?
Nie ma cienia wątpliwości: poczuje się znieważony. Tzw. gejowski mężczyzna uważa na ogół, że jego zachowania seksualne są moralnie dopuszczalne i zasługują na akceptację społeczną.
W związku z tym sądzi, że ci, którzy krytykują je jako moralnie obrzydliwe i zasługujące na potępienie społeczne, znieważają go.
Wiedząc, że znieważanie go ze względu na jego tzw. orientację seksualną jest zakazane, może wystąpić na drogę prawną.
Jak sąd oceni kapłana, który nazwał akty sodomskie obrzydliwymi, zboczonymi i bezwstydnymi?
Kapłan przed sądem
Kapłan mógłby wskazywać przed sądem, że ma zagwarantowane konstytucyjnie prawo do wolności religii, w tym do jej nauczania, a co z tym idzie – ma konstytucyjne prawo, żeby nazywać akty sodomskie obrzydliwością, zboczeniem i bezwstydem, niezależnie od tego, co myśli o tym ten lub inny tzw. gejowski mężczyzna.
Pamiętamy jednak, że konstytucyjne prawo wolności religii ma swoje ograniczenia. Może zostać na drodze ustawy ograniczone, jeżeli korzystanie z niego wiązałoby się na przykład z naruszaniem porządku publicznego, moralności oraz wolności i praw innych osób.
Co jest porządkiem publicznym, moralnością oraz wolnością i praw Polaków, jeżeli Sejm bierze pod szczególną ochronę tzw. orientację seksualną?
Wydaje się, że skoro Sejm uznaje, że tzw. orientacja homoseksualna zasługuje na szczególną ochronę prawną, to wypływa z tego w sposób konieczny wniosek, że dla Sejmu akty homoseksaulne są moralnie dopuszczalne i zasługują na społeczną akceptację.
Jest też jasne, że skoro Sejm bierze pod szczególną ochronę tzw. orientację homoseksualną, uważa, iż elementem wolności tzw. gejowskiego mężczyzny jest wolność od bycia znieważanym. W dalszej konsekwencji, tzw. gejowski mężczyzna ma prawo do tego, by być wolnym od znieważania.
Ustaliliśmy już, że w jego percepcji, która stała się teraz percepcją Sejmu, ksiądz katolicki nazywający sodomię obrzydliwością, bezwstydem i zboczeniem – dopuszcza się znieważania.
Wydaje się zatem uprawnionym wnioskiem, że sąd rozpatrujący sprawę tzw. gejowskiego mężczyzny znieważonego przez kapłana, który ogłosił sodomię obrzydliwością, bezwstydem i zboczeniem, przyzna rację tzw. gejowskiemu mężczyźnie, a kapłana zamknie w zakładzie karnym. Stanie się tam tym pewniej, jeżeli kapłan nie będzie wyrażał żalu, twierdząc, że ma prawo nazywać sposób życia znieważonego tak, jak go nazwał.
Mówiąc krótko, w świetle ustawy przyjętej w czwartek przez Sejm, wolność nauczania religii katolickiej w Polsce nie może się ostać, o ile oczywiście aktorzy polityczni i aktorzy wymiaru sprawiedliwości będą konsekwentni. Biorąc pod uwagę fakt, że mogą liczyć na wsparcie organów Unii Europejskiej w dziele konsekwentnego karania kapłanów i brania pod ochronę uczuć gejów, lesbijek i biseksualistów – należy spodziewać się właśnie konsekwencji.
Dwie drogi
W przypadku wejścia w życie ustawy przyjętej przez Sejm należy spodziewać się jednej z dwóch możliwości:
– zapełnienie zakładów karnych księżmi;
– rezygnacja przez księży z nazywania sodomii obrzydliwością, bezwstydem i zboczeniem, na rzecz przyjęcia zupełnie innego języka, który w percepcji homo- i biseksualistów nie byłby znieważający.
W pierwszym wypadku mielibyśmy do czynienia z wiernością wobec wiary katolickiej, jakkolwiek ze smutną konsekwencją w postaci prześladowań nauczycieli tej wiary.
W drugim wypadku konsekwencją byłaby utrata przez Kościół katolicki autonomii w dziedzinie języka religijnego. Odtąd język religijny byłby współkształtowany przez estetyczne upodobania językowe gejów, lesbijek i biseksualistów.
Trzeciej drogi, sądzę, nie ma.
Jako że żadna z dwóch możliwych dróg nie jest optymalna, należy dążyć do uniemożliwienia wejścia w życie ustawy przyjętej przez Sejm.
Apel do Prezydenta – i troska o wybór jego następcy
Jedyną możliwością jest akt prezydencki. Może to być skierowanie ustawy do Trybunału Konstytucyjnego albo jej zawetowanie.
W pierwszym przypadku rzecz zostałaby odsunięta w czasie, ale z niejasnym wynikiem.
W drugim rzecz zostałaby rozwiązana natychmiastowo.
Należy wobec tego podjąć wszelkie możliwe działania na rzecz skłonienia prezydenta Andrzeja Dudy do zawetowania ustawy. Najważniejszą rolę mają biskupi, którzy powinni poprosić o to głowę państwa. Poprzez petycję i inne formy nacisku obywatelskiego poprosić o to samo powinni prezydenta również księża i katolicy świeccy.
Jeżeli prezydent Andrzej Duda, wbrew prośbom, ustawę podpisze, wrócimy do jednej z dwóch opisanych wcześniej dróg.
Jeżeli prezydent skieruje ustawę do Trybunału Konstytucyjnego albo ją zawetuje, zyskamy kilka miesięcy, aż pojawi się nowy prezydent. Należy oczekiwać, że w przypadku zwycięstwa wyborczego Rafała Trzaskowskiego ustawa weszłaby w życie, a w przypadku zwycięstwa Karola Nawrockiego bądź Sławomira Mentzena, nie.
Z tego powodu, gwoli dobra Kościoła i swobody wyznawania wiary katolickiej w Polsce, konieczne jest zaangażowanie się na rzecz zwycięstwa wyborczego jednego z tych kandydatów.
Jak realizować to zaangażowanie, Czytelnicy wiedzą najpewniej lepiej ode mnie.
Ze swojej strony mogą jedynie podkreślić, jak pilna jest to sprawa.
Bez tego utracimy swobodę wyznawania wiary katolickiej – na własne życzenie, a to byłoby w oczywisty sposób zdradą.
Paweł Chmielewski