„Tradycyjne lokalizacje prawie wszystkich ważnych miejsc opisanych w Ewangelii znamy dzisiaj dzięki świętej Helenie – matce cesarza Konstantyna. Odwiedziła ona Palestynę mniej więcej 300 lat po śmierci Pana Jezusa. Będąc tam zbierała informacje od miejscowych chrześcijan na temat świętych dla chrześcijan miejsc. To właśnie dzięki jej misji Bazylika Narodzenia i inne miejsca kultu Pana Jezusa na terenie dzisiejszego Izraela są umiejscowione w takich a nie innych miejscach”, mówi prof. Wojciech Roszkowski – autor książek „Świat Chrystusa”.
Jaka jest historia Ewangelii?
Wesprzyj nas już teraz!
Trzech ewangelistów, czyli Łukasz, Marek i Mateusz spisali dzieje Chrystusa około roku 60. Jan zrobił to prawdopodobnie 20-30 lat później. Należy również pamiętać, że w tej epoce krążyły przede wszystkim świadectwa naocznych świadków. Tak więc to, co spisali ewangeliści było wiarygodne dla pierwszych chrześcijan, ponieważ wielu z nich potwierdzało te relacje.
Euzebiusz z Cezarei bardzo ciekawie wytłumaczył, dlaczego Ewangelie powstały dopiero 30 lat po śmierci Pana Jezusa. Stało się tak, ponieważ na początku wystarczało nauczanie ustne. Ówczesne pierwsze gminy chrześcijańskie składały się bowiem w przeważającej części z ludzi niepiśmiennych, wobec czego musieli oni polegać na świadkachiemskiej posługi Syna Bożego.
Kiedy jednak sieć gmin chrześcijańskich się rozprzestrzeniła trzeba było wszystko spisać, aby łatwiej przekazywać „depozyt” wiary świadków.
A co z tzw. Ewangeliami gnostyckimi?
Są to najczęściej „produkty” anty-chrześcijańskie. Współcześni wrogowie Kościoła o tych apokryfach opowiadają, iż nie wiadomo, które świadectwo jest ważne: Jana, Marka, Mateusza i Łukasza czy może Judasza i Marii Magdaleny?
Autorzy tych apokryfów nie byli jednak świadkami Pana Jezusa a jedynie udającymi ich szarlatanami! Pierwszym gnostykiem, znanym nam zresztą z kart Pisma Świętego, jest Szymon Mag, który według Dziejów Apostolskich usiłował kupić od apostołów dar udzielania Ducha Świętego. To między innymi jego „legenda” jest dziś podstawą wszelkich manipulacji i kłamstw na temat przyjścia na świat, życia, męki, śmierci i zmartwychwstania Syna Bożego.
Apokryfy gnostyckie powstawały najczęściej później od Ewangelii i stanowiły swoistą reakcję na Dobrą Nowinę. Stąd też są przesiąknięte bajecznymi, wręcz magicznymi szczegółami i odpowiednimi fałszerstwami, aby już w pierwszych latach po Chrystusie zniechęcić do Niego i Jego nauki jak największą liczbę ludzi.
Czy znalazł Pan w jakichkolwiek źródłach poza Pismem Świętym informacje na temat narodzin Pana Jezusa?
Pismo Święte jest z jednej strony źródłem naszej wiary katolickiej. Z drugiej zaś – źródłem wiadomości historycznych. To właśnie tam znajdujemy szczegółowe informacje dotyczące okoliczności narodzin Jezusa Chrystusa. Powiem więcej: z punktu widzenia historyka zawiera ona na tyle dużo informacji, że jesteśmy w stanie dokładnie ulokować to wydarzenie w miejscu i czasie.
Jeśli zaś chodzi o inne źródła, to trzeba wymienić „Testimonium flavianum” autorstwa Flawiusza, dzieła Tacyta z lat 60. I wieku naszej ery czy też „List Pliniusza”. Są to „materiały niechrześcijańskie” i w każdym z nich pojawia się informacja na temat Jezusa Chrystusa.
Wszystkie źródła, oprócz Ewangelii, wzmiankujące o tym wydarzeniu są jednak dla katolików nieistotne, ponieważ ich autorzy próbują na swój sposób wytłumaczyć „fenomen” Syna Bożego. Żaden z nich nie wytrzymuje jednak próby logiki.
Nie jestem w stanie zliczyć wszystkich antychrześcijańskich wysiłków podejmowanych, aby wytłumaczyć, że Pan Jezus był w rzeczywistości co najwyżej wybitnym człowiekiem. Żadna z tych analiz, mimo że niektóre dawały odpowiedź na niemal wszystkie pytania, nie wytrzymuje próby logiki psychologicznej, ponieważ oznaczałoby to, że ewangeliści, apostołowie i setki innych osób po prostu zwariowali i w dodatku wszyscy mieli te same zaburzenia umysłowe.
Ewangeliści jednak nie zwariowali, a ich świadectwo stanowi, co raz jeszcze powtórzę: bardzo ważny materiał historyczny.
Czy jesteśmy w stanie na podstawie Pisma Świętego czy też innych dokumentów wskazać, gdzie znajdowała się gospoda, w której „zabrakło miejsca dla Świętej Rodziny”, czy też stajenka – miejsce narodzin naszego Pana – Jezusa Chrystusa?
Niestety nie. Topografia Ziemi Świętej jest niezwykle trudna. Należy również pamiętać, że przetoczyły się przez nią liczne wojny trwające do dnia dzisiejszego.
2 tysiące lat temu była to kraina „frontowa” pomiędzy Imperium Rzymskim a Królestwem Partów. Potem wtargnęli tam Persowie i Arabowie. To tam rozegrały się krucjaty i wiele innych działań zbrojnych.
Zniszczenia i przeoranie tego terenu w sensie topograficznym są tak ogromne, że nawet wykopaliska i inne prace archeologiczne nie wszystko nam mówią.
„Tradycyjne lokalizacje” prawie wszystkich ważnych miejsc opisanych w Ewangelii znamy dzisiaj dzięki świętej Helenie – matce cesarza Konstantyna. Odwiedziła ona Palestynę mniej więcej 300 lat po śmierci Pana Jezusa. Będąc tam zbierała informacje od miejscowych chrześcijan na temat świętych dla chrześcijan miejsc.
To właśnie dzięki jej misji Bazylika Narodzenia i inne miejsca kultu Pana Jezusa na terenie dzisiejszego Izraela są umiejscowione w takich a nie innych miejscach.
Jak wyglądało życie, mentalność, sposób myślenia człowieka żyjącego w „świecie Chrystusa”?
Nie można udzielić na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi, ponieważ bardzo często dochodziło do sytuacji, że nawet w sąsiednich wioskach był inny skład etniczny ludności, inne zwyczaje, inne wierzenia etc.
Pewne rzeczy były jednak wspólne, na przykład: zdecydowana większość żyjących wówczas ludzi postrzegała świat, jako rzeczywistość płaską a odległość pomiędzy poszczególnymi miejscami była mierzona nie w metrach czy kilometrach, tylko w czasie, jaki trzeba przejść bądź przejechać na koniu, aby przemieścić się z jednej do drugiej.
Druga sprawa: zdecydowana większość mieszkańców tamtego świata była przywiązana do politeizmu a nawet magii. Wtedy również wiele osób, tak jak dzisiaj, na poważnie traktowało horoskopy i inne tego typu zabobony.
Po trzecie: w przeciwieństwie do tego, co dzisiaj obserwujemy na „postępowym Zachodzie”, 2000 lat temu to jednak wiara, i to niezależnie od tego czy była ona mono- czy politeistyczna, a nie ideologia czy poprawność polityczna determinowała ludzkie życie; to ona wpływała na podejmowane przez ludzi decyzje; to ona decydowała, w jaki sposób zostaną wychowane dzieci etc. Przeciętny człowiek był na swój sposób bardzo pobożny i nikomu nie przyszłoby do głowy dokonać bluźnierstwa przeciwko własnemu czy obcemu bóstwu.
Czym był 2000 lat temu spis ludności przez który to Święta Rodzina musiała udać się do Betlejem?
Jest to pytanie kłopotliwe, ponieważ wielu historyków ma problemy z odpowiedzią na nie. W Ewangelii jest bowiem napisane, że został on przeprowadzony przez Kwiryniusza. Z historii zaś wiemy, że Kwiryniusz był namiestnikiem Syrii, ale po narodzinach Pana Jezusa. I tutaj pojawia się pewien problem chronologiczny, który jest rozwiązywany na kilka sposobów.
Według jednego z nich Kwiryniusz nadzorował jeden z wcześniejszych spisów powszechnych, jaki miał miejsce w Ziemi Świętej. Drugi zaś mówi o błędzie stylistycznym ewangelistów, którzy źle sformułowali informacje na ten temat. Może ono brzmieć: „Spis ten odbył się przed tym, który był za urzędowania Kwiryniusza”?
Jeśli zaś chodzi o to, czym był taki spis – stanowił on dla administracji rzymskiej bardzo ważną informację, ilu obywateli, według ówczesnego prawa, liczyło imperium.
Nie można jednak mylić obywateli imperium z ludnością imperium, czyli osobami bez praw obywateli Rzymu. Takie osoby spisywano czy też rejestrowano w czasie lokalnych spisów. Nie zachowały się z nich jednak żadne materiały i dzisiaj nie jesteśmy w stanie precyzyjnie powiedzieć, ile osób mieszkało na terenie imperium i jego poszczególnych prowincji.
Wiele osób wskazuje dziś, że „Rzeź niewiniątek” dokonana przez Heroda była w gruncie rzeczy wydarzeniem lokalnym i to „źli chrześcijanie” specjalnie ją „podkoloryzowali” zawyżając liczbę ofiar, żeby zdyskredytować żydowskiego władcę…
„Rzeź niewiniątek” miała charakter lokalny ograniczony do samego Betlejem, które w tamtym czasie nie było wielką miejscowością. Nie wiemy dokładnie, ile osób wówczas tam mieszkało, a w związku z tym, ile było tam niemowląt i dzieci do 2. roku życia. Z pewnością jednak, zważywszy na liczbę ludności miasteczka, mogły to być co najwyżej dziesiątki, a nie setki.
Horror tego wydarzenia i jego związek z przyjściem na świat Chrystusa ewangeliści zapisali, żeby pokazać, jakie okoliczności towarzyszyły przyjściu na świat Syna Bożego.
Herod, gdy tylko dowiedział się od mędrców ze Wschodu, że w Betlejem urodzi się „nowy król” potraktował tę informację jako poważne zagrożenie dla swojej władzy.
Zastanówmy się: czy człowiek, który kazał wymordować swoich najbliższych, którzy w jego paranoicznym myśleniu stanowili dla niego zagrożenie, mógł mieć jakiekolwiek skrupuły przed wymordowaniem niewinnych dzieci? Absolutnie nie! A dzisiaj nie jest tak naprawdę ważne, ile niemowląt wówczas zginęło. Liczy się bowiem to, że ten straszny epizod jest faktem historycznym i żadne zaklinanie rzeczywistości przez przeciwników Kościoła i Chrystusa tego nie zmieni.
Wiemy, co w tamtym czasie działo się w Imperium Rzymskim. A jak wyglądała sytuacja w Imperium Perskim i Cesarstwie Chińskim? Kiedy dotarła do tych państw Dobra Nowina i jak została odebrana przez elity oraz zwykłych mieszkańców?
Chiny nie miały początkowo żadnego związku z Dobrą Nowiną. Komunikacja między Imperium Rzymskim a Chinami istniała pośrednio i była bardzo ograniczona. Nie znamy jednak żadnych wiarygodnych materiałów potwierdzających, że znalazłby się wówczas ktoś, to z państwa środka dotarłby do Rzymu i vice versa.
Wiemy o pewnych pośrednich kanałach przekazywania informacji m.in. przez Indie, gdzie docierały statki z Chin i Imperium Rzymskiego. To samo tyczy się ówczesnego „jedwabnego szlaku”.
W Rzymie mówiono wówczas, że „na Dalekim Wschodzie istnieje kraina serów”, ale na znanych nam mapach kraina ta jest pokazana niczym na wpół-bajkowe peryferie.
Gdybyśmy jednak założyli, że jednak Dobra Nowina dotarła już w początkach wiary chrześcijańskiej do Imperium Perskiego to mogło się to stać za pośrednictwem magów. Pierwsze gminy chrześcijańskie powstały tam z kolei dzięki działalności misyjnej apostołów.
Do Chin natomiast chrześcijaństwo dotarło w V wieku n.e. w wersji nestoriańskiej. W swojej książce uwzględniłem dzieje tych krajów tylko po to, żeby pokazać, co tam działo się w czasach Chrystusa.
Dzisiaj, tak jak i 2000 lat temu wielu mieszkańców „państwa środka” nie wie i nie chce wiedzieć, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym. Nie zmienia to jednak faktu, że ci chrześcijanie, którzy jednak w Chinach mieszkają, narażeni są w Chinach na prześladowania. Na szczęście mimo represji z każdym dniem przybywa tam wiernych Kościoła katolickiego, więc nie traćmy nadziei.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Tomasz D. Kolanek