6 września 2023

Dobra zmiana w sprawie aborcji?

(PCh24.pl)

„Jak jakakolwiek kobieta mogłaby zagłosować na Konfederację? Tam jest całkowity zakaz aborcji” – stwierdził niedawno Waldemar Buda, minister rozwoju i technologii i poseł PiS. Buda publicznie oburzył się również wobec postulowania takich rzeczy jak nierozwiązywalność związków małżeńskich. „To są historie, które mi się w głowie nie mieszczą po prostu” – skomentował Waldemar Buda.

Nie wchodząc w partyjne i polityczne spory pomiędzy partiami oraz stosunek Konfederacji do aborcji (w szeregach której znajdą się również zwolennicy tego procederu), posłużmy się wypowiedzią ministra Budy jako punktem wyjścia do podsumowania ostatnich 8 lat w zakresie ochrony życia i wyciągnięcia wniosków na przyszłość dla całej Polski.

Słowa ministra Budy nie są wypowiedziami nowymi, sporządzonymi pod aktualne potrzeby polityczne. Gdy w 2021 roku Sejm obradował nad obywatelskim projektem ustawy „Stop aborcji” autorstwa Fundacji Pro-Prawo do Życia, Waldemar Buda zdecydowanie sprzeciwił się projektowi wprowadzającemu pełną ochronę życia wszystkich dzieci mówiąc: „to, co państwo próbują wprowadzać, jest jakimś rodzajem fanatyzmu. To jest nieprawdopodobne, co chcecie zgotować kobietom w tym kraju”. Tego typu słowa niewiele różnią się od narracji stosowanej w mediach na co dzień przez polityków opozycji i radykalnej lewicy.

Wesprzyj nas już teraz!

Ministrowi i posłowi, który prywatnie organizuje pielgrzymki do Częstochowy, w głowie nie mieszczą się takie rzeczy jak zakaz aborcji czy nierozerwalność małżeństwa. W pewnym sensie obrazuje to stan moralny, w jakim znajduje się część rzekomo konserwatywnego, prawicowego i katolickiego rządu, którego Buda jest członkiem.

A przecież jeszcze niedawno było, przynajmniej werbalnie, inaczej.

Przed 2015 rokiem PiS szedł do wyborów z hasłami wprowadzenia w Polsce ochrony życia. Gdy politycy PiS byli w opozycji, to zawsze popierali w głosowaniach antyaborcyjne projekty społeczne. Gdy w 2011 roku Fundacja Pro-Prawo do Życia złożyła do Sejmu pierwszy, historyczny projekt „Stop aborcji”, pod którym podpisało się ponad 500 000 Polaków, wszyscy obecni na sali posłowie PiS poparli ten projekt w głosowaniu. To samo było w 2015 roku – wszyscy głosujący politycy PiS poparli kolejny projekt „Stop aborcji”. W momencie gdy PiS doszedł do władzy, politycy tej partii wycofali swoje poparcie dla ograniczenia aborcji w Polsce. W 2016 roku głosami PiS odrzucono projekt ustawy „Stop aborcji”. Od tego czasu politycy Prawa i Sprawiedliwości odrzucili wszystkie obywatelskie projekty antyaborcyjne. Oczywiście są również tacy posłowie, którzy głosują za życiem. Nie są to jednak osoby decyzyjne, mające istotny wpływ na kierunek działań rządu.

Słowa ministra Budy oraz jego postawa w głosowaniach nie są więc wypadkiem przy pracy czy odosobnionym przypadkiem, który nie znajduje potwierdzenia gdzie indziej. To konsekwencja polityki prowadzonej od dwóch kadencji, czego potwierdzeniem jest m.in. niedawna afera dotycząca byłego ministra zdrowia Adama Niedzielskiego. Fala oburzenia wybuchła po tym, jak Niedzielski ujawnił na Twitterze dane osobowe jednego z lekarzy. Tymczasem wcześniej żadne konsekwencje nie spotkały Niedzielskiego po tym, jak:

– w trakcie jego kadencji doszło do 200 000 nadmiarowych zgonów Polaków wywołanych ograniczeniem dostępu do służby zdrowia,

– brał udział w zmuszaniu społeczeństwa, w szczególności przedstawicieli niektórych zawodów, do przyjmowania eksperymentalnych preparatów medycznych, do wytworzenia których niezbędne są ścisłe powiązania z przemysłem aborcyjnym pozyskującym organy od abortowanych dzieci,

– publicznie poparł rozszerzenie interpretacji prawnej o możliwość dokonywania aborcji z powodu zagrożenia „zdrowia psychicznego” kobiet, co w praktyce oznacza możliwość dalszego przeprowadzania w polskich szpitalach legalnych aborcji na życzenie na dowolnym etapie ciąży (obok Niedzielskiego takie poparcie dla rozszerzenia prawa wyrazili m.in. Mateusz Morawiecki i Jarosław Kaczyński.)

– przez całą swoją kadencję jako minister zdrowia był całkowicie bierny wobec plagi nielegalnych aborcji dokonywanych w Polsce z użyciem pigułek poronnych, rozprowadzanych na gigantyczną skale przez zorganizowane grupy przestępcze.

Idźmy jednak dalej. Dymisję Adama Niedzielskiego ze stanowiska ministra zdrowia skomentował m.in. minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. „Był bardzo dobrym ministrem w trudnym okresie covidowym” – powiedział Czarnek o Niedzielskim. „Napisał tylko o jedno słowo za dużo, co wywołało ogromną burzę” – tłumaczy aferę wokół Niedzielskiego Przemysław Czarnek. Ministrowi edukacji najwyraźniej nie przeszkadzał udział (zarówno czynny jak i bierny) Niedzielskiego w prześladowaniu społeczeństwa w czasie „pandemii” oraz rozpowszechnieniu aborcji w Polsce. Nie wydaje się to dziwne, gdy zobaczymy jak Przemysław Czarnek głosował w sprawie aborcji. W 2021 roku głosował za odrzuceniem projektu „Stop aborcji”, który miał wprowadzić m.in. prawne rozpoznanie dziecka poczętego jako człowieka ze wszystkimi przysługującymi mu prawami. Z kolei w 2023 roku Czarnek głosował za odrzuceniem projektu „Aborcja to zabójstwo”, którego celem było m.in. wprowadzenie zakazu reklamy i promocji aborcji w Polsce.

Przemysław Czarnek pozytywnie wypowiedział się nie tylko o Niedzielskim, ale również o nowej minister zdrowia Katarzynie Sójce, która zastąpiła Adama Niedzielskiego. „Znam ją doskonale. Jest to wspaniała młoda kobieta, matka czwórki dzieci, niebywale empatyczny lekarz i też znawca tej dziedziny (…) Świetny wybór (…) Będzie ministrem, który będzie stabilizował sytuację, ale przede wszystkim pracował dla pacjentów „ – powiedział Czarnek. Jaką sytuację może stabilizować nowa minister Sójka? Najprawdopodobniej będzie to m.in. stosunek rządu PiS do aborcji. Katarzyna Sójka, podobnie jak Przemysław Czarnek i Waldemar Buda, głosowała w Sejmie za odrzuceniem obywatelskich projektów ustaw mających na celu powstrzymanie aborcji w Polsce, sprzeciwiając się tym samym wprowadzeniu do polskiego prawa pełnej ochrony życia dla wszystkich dzieci.

Zmiana na stanowisku ministra zdrowia zapewne nie wpłynie dobrze na los dzieci nienarodzonych. Samo hasło „zmiany” jest jednak mocno kojarzone z PiS. Politycy Prawa i Sprawiedliwości szli przecież do wyborów w 2015 z hasłem „dobra zmiana”. Realizacja tego sloganu w praktyce zaowocowała radykalną zmianą stosunku PiS do aborcji po objęciu władzy. Co zmieniło się w sprawie aborcji przez dwie kadencje rządów „dobrej zmiany”?

1) W sejmowych głosowaniach odrzucono wszystkie obywatelskie projekty ustaw mające na celu ograniczenie lub zakazanie aborcji w Polsce.

2) Do gigantycznych rozmiarów urosła przestępczość aborcyjna dokonywana przy użyciu nielegalnych pigułek poronnych, w sprzedaży których pośredniczą zorganizowane grupy przestępcze. Wedle szacunków, w ostatnich latach dochodziło w Polsce do ok. 30 000 (!) pigułkowych aborcji rocznie. Aborcyjne tabletki śmierci są szeroko rozpowszechniane poprzez media, które intensywnie je reklamują. Środki te można zamówić z dostawą do domu równie łatwo, jak zakupy przez internet. Doszło nawet do tego, że jedna z liderek aborcyjnej mafii, która sprzedaje pigułki, wystąpiła na głównym posiedzeniu Sejmu, gdzie z sejmowej mównicy zareklamowała numer kontaktowy, pod którym można kupić nielegalne tabletki. Aktywiści aborcyjnej mafii są niemal całkowicie bezkarni, co umożliwia im dystrybucję pigułek śmierci na ogromną skalę.

3) Niemal od razu po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego z jesieni 2020 roku w polskich szpitalach zaczęto wykonywać aborcje na życzenie na każdym etapie ciąży. Jest to możliwe, gdyż wykorzystuje się lukę w prawie, na mocy której wykonuje się aborcje w oparciu o formalną przesłankę „zagrożenia zdrowia psychicznego” matki. Jako że KAŻDA ciąża może potencjalnie zagrażać bliżej nieokreślonemu i niesprecyzowanemu „zdrowiu psychicznemu” kobiet, jest to de facto aborcja na życzenie. Aby ją przeprowadzić wystarczy tylko przyjść do szpitala z zaświadczeniem od pro-aborcyjnego psychiatry, do którego łatwo znaleźć kontakt w internecie. Na podstawie przesłanki o „zagrożeniu zdrowia psychicznego” matki wciąż abortuje się w Polsce dzieci z powodów eugenicznych, w tym dzieci z podejrzeniem zespołu Downa. W procederze tym przoduje szpital w Oleśnicy, w którym w 2022 roku padł rekord liczby aborcji – 75 abortowanych dzieci, w tym 19 z podejrzeniem zespołu Downa. W innych szpitalach rośnie liczba takich aborcji. W momencie pisania tych słów w Ministerstwie Zdrowia trwają niejawne prace nad stworzeniem aborcyjnych wytycznych dla szpitali, aby na ich podstawie dalej dokonywać legalnych aborcji na dzieciach. W skład powołanego przez MZ zespołu, który ma te wytyczne opracować, weszły osoby znane z radykalnego poparcia dla aborcji.

W najbliższej przyszłości można się zatem spodziewać ugruntowania w Polsce szpitalnych aborcji na życzenie na każdym etapie ciąży, zakamuflowanej pod postacią kilku formalnych procedur medyczno-administracyjnych, pełniących rolę listka figowego całego procederu. Co istotne – w ogóle nie zmienia się przy tym prawo, nie ma żadnych głosowań ani debat w Sejmie, zmienia się jedynie interpretacja prawa przez rząd i jego pro-aborcyjnych ekspertów.

W Hiszpanii, w oparciu o podobną sytuację prawną jaką aktualnie mamy w Polsce, dokonywano rocznie ok. 100 000 legalnych aborcji w szpitalach. Hiszpańskie prawo wymagało, aby do dokonania legalnej aborcji przedstawić zaświadczenie od psychiatry o tym, że ciąża rzekomo zagraża zdrowiu psychicznemu kobiety. W związku z tym, ośrodki aborcyjne zatrudniały swoich własnych psychiatrów, którzy od ręki i na miejscu wystawiali stosowne dokumenty każdej chętnej kobiecie. Rządzący Polską sugerują, że mogą pójść jeszcze dalej w ułatwieniach procedur aborcyjnych niż Hiszpanie, np. poprzez umożliwienie wystawiania formalnych zaświadczeń potrzebnych do aborcji lekarzom każdej specjalizacji, a nie tylko psychiatrom, co sugerował w publicznych wypowiedziach wiceminister Kraska.

Kolejni, wciąż nieliczni, komentatorzy z prawej i katolickiej strony sceny politycznej coraz częściej wyrażają „zaniepokojenie” tymi zjawiskami. Na takie wyrazy zaniepokojenia może być już jednak zwyczajnie za późno. O tym, że sytuacja będzie rozwijać się w tym kierunku wiadomo co najmniej od 2016 roku, gdy PiS odrzucił pierwszy projekt „Stop aborcji” po dojściu do władzy. Z kolei w 2021 roku, tuż po tym, jak Trybunał Konstytucyjny wydał orzeczenie likwidujące eugeniczną przesłankę prawną do aborcji, Jarosław Kaczyński publicznie wskazał furtkę w prawie z której można korzystać, aby dalej wykonywać legalne aborcje eugeniczne w szpitalach. Kaczyński już w maju 2021 r. powiedział:

„Wśród możliwości dopuszczania aborcji jest furtka w postaci zdrowia psychicznego. Dla jednych jest to być może nie do przyjęcia, ale można z tego skorzystać.”

Słowa te zostały jednak niemal całkowicie przemilczane na katolickiej prawicy, a oburzenie niektórych wywołał dopiero fakt, gdy to samo powiedział Adam Niedzielski w 2023 roku. Z szeregu środowisk wychodzą sygnały i oświadczenia wskazujące na potencjalne niebezpieczeństwa związane z rozszerzeniem interpretacji prawnej przez Ministerstwo Zdrowia. Tyle tylko, że nie są to żadne zagrożenia potencjalne, a realnie trwające już od kilku lat problemy, których nikt nie dostrzegał lub nie chciał dostrzegać.

Kiedy w 2020 roku Trybunał Konstytucyjny orzekł, że aborcja z przyczyn eugenicznych jest niezgodna z konstytucją i tym samym nielegalna, u wielu ludzi wybuchł ogromny entuzjazm. Wiele osób zaczęło uważać, że oto teraz mamy niemal doskonałe prawo w zakresie ochrony życia, jedno z najlepszych na świecie, w związku z czym nie musimy już nic robić na rzecz jego zmiany. I tak właśnie się stało – wiele osób zaniechało działań w kierunku wprowadzenia w Polsce pełnej i egzekwowalnej obrony życia każdego dziecka. Zaniechano też nacisków na polityków, aby zajęli się problemem aborcji. Szczególnie negatywną rolę odegrały liczne media katolickie, które zwyczajnie przestały informować swoich odbiorców o problemie aborcji w Polsce, uznając ten temat za zamknięty. Co więcej, niektóre takie media i związane z nimi osoby torpedowały obywatelskie projekty ustaw „Stop aborcji”. Projekty, gwarantujące prawny status człowieka dla wszystkich poczętych dzieci, określano mianem „radykalnych”, „skrajnych”, „dzielących” i „niepotrzebnych”.

Dzisiaj widzimy wyraźne konsekwencje tej postawy i tych zaniechań – dziesiątki tysięcy nielegalnych aborcji na polskich dzieciach wykonywanych za pomocą pigułek poronnych oraz rosnąca liczba legalnych aborcji, de facto na życzenie, w szpitalach. Próby ograniczenia aborcji spotykały się w ostatnich latach z krytyką i wrogością nie tylko na lewicy, ale również w wielu środowiskach katolickich, które działania na rzecz powstrzymania mordowania nienarodzonych dzieci traktowały jako wprowadzanie „niepotrzebnego niepokoju społecznego”.

Warto w tym momencie odnotować wydane kilka dni temu stanowisko Zespołu Ekspertów Konferencji Episkopatu Polski ds. Bioetycznych. Eksperci KEP stwierdzają, iż zdecydowanie sprzeciwiają się: „próbie stworzenia nowej wykładni istniejącego prawa, zmierzającej do poszerzenia kryteriów, dopuszczających legalne pozbawienie życia nienarodzonego dziecka ze względu na przesłanki psychiatryczne, także dlatego, iż w praktyce oznaczałoby to ponowną legalizację aborcji na życzenie, w dodatku drogą niekonstytucyjnej, pozaustawowej manipulacji.”

Sprzeciw wobec tych praktyk jest oczywiście słuszny. Tyle tylko, że tego typu stanowiska być może nie byłyby dzisiaj potrzebne, gdyby w 2016 Konferencja Episkopatu Polski nie skrytykowała obywatelskiego projektu ustawy „Stop aborcji”, którego celem był m.in. całkowity zakaz aborcji w Polsce, a więc likwidacja wszystkich formalnych przesłanek do legalnego dzieciobójstwa, co jednocześnie ukróciłoby jakiekolwiek interpretacje prawa oraz jego obchodzenie. Niektórzy posłowie PiS, którzy głosowali za odrzuceniem projektu, otwarcie uzasadniali swoją decyzję krytycznym stanowiskiem Episkopatu wobec „Stop aborcji”.

Po drugie, komunikat KEP mówi o „próbach stworzenia nowej wykładni” sugerując, że jest to coś, co jeszcze nie nastąpiło. Tymczasem omawiany proceder trwa już blisko 3 lata (!), w trakcie których, od orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, w wielu środowiskach katolickich w Polsce dynamicznie rozwija się kult „świętego spokoju” w sprawie aborcji. W tym samym czasie aborcjonisci aktywnie pracują nad poszerzaniem aborcji i zabijaniem kolejnych dzieci.

Co w tej sytuacji należy robić? Nie ustawać w walce na rzecz wprowadzenia w Polsce całkowitego i dającego się skutecznie egzekwować zakazu aborcji oraz objęcia wszystkich dzieci poczętych ochroną prawną i zagwarantowania im prawnego statusu człowieka. Równolegle, za pomocą kampanii społecznych i działań w przestrzeni publicznej oraz mediach dążyć do tego, aby aborcja stała się dla polskiego społeczeństwa czymś nie do pomyślenia. Kiedyś czymś normalnym i akceptowalnym było np. niewolnictwo czy segregacja rasowa. Dziś są to zjawiska nie do pomyślenia. Podobnie musi stać się z aborcją. Potrzebna jest jednak ciągła walka, oderwana od politycznych interesów takiej czy innej partii, wymagająca osobistych wyrzeczeń i poświęceń.

Na koniec ku przestrodze:

Jan Paweł II mówił, że: „naród, który zabija własne dzieci, jest narodem bez przyszłości” oraz że: „największym niebezpieczeństwem zagrażającym pokojowi jest dzisiaj aborcja”. Jaka przyszłość czeka naród polski, którego elity będą dalej tolerowały aborcję przy jednoczesnym wycieraniu sobie gęb zasadami cywilizacji chrześcijańskiej? Dla otrzeźwienia sumień przywołajmy fragment wspomnień Adama Jóźwika, więźnia niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz, w którym przebywał razem ze św. Maksymilianem Kolbe:

„czułem się bardzo szczęśliwy, że los złączył mnie z ojcem Kolbe. Przebywaliśmy w jednym bloku 14A, gdzie w międzyczasie zamieszkałem (…) Ojciec Maksymilian w wolnych chwilach prowadził rozmowy z więźniami na różne ciekawe, naukowe tematy. Pamiętam, jak pocieszaliśmy się kiedyś, że wojna niedługo się skończy, że Niemcy zostaną pokonani. On nie podzielał naszego optymizmu. Mówił, że wojna nie tak szybko się skończy, jak ludzie myślą. Wojny łatwo się zaczynają, ale niełatwo kończą, a w tej wojnie zginie nas Polaków około 6 milionów. Po wojnie dowiedziałem się, że zginęło 6 milionów i 30 tysięcy. Pytaliśmy ojca Kolbe, na czym opiera takie przypuszczenia, wróżby? Odpowiedział krótko: aż strach  powtarzać, w okresie międzywojennym zginęło w Polsce około 6 milionów nienarodzonych dzieci.”

Statystyki z okresu międzywojennego potwierdzają, że w wyniku aborcji, niezwykle rozpowszechnionej w II RP, zginęło co najmniej kilka milionów dzieci. Dokładnej liczby ofiar nie sposób ustalić, ale dostępne dane wskazują, że liczba 6 milionów zamordowanych przez aborcję dzieci jest bliska rzeczywistości.

Marcin Musiał

Liczba tzw. aborcji w Polsce wzrosła. Dlaczego państwo kapituluje przed aborcjonistami?

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(8)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie