14 sierpnia 2014

Dobrobyt albo niewolnictwo

(fot.Krystian Maj/FORUM )

Hasło „Swój do swego po swoje” ukuto w okresie zaborów, gdy polski stan posiadania był piętnowany przez Hakatę. Slogan miał za zadanie zjednoczenie Polaków w celu obrony naszego bytu, naszych materialnych interesów. O tym, dlaczego warto wspierać rodzimych przedsiębiorców, w rozmowie z portalem PCh24.pl opowiada Karol Skorek, pomysłodawca kampanii społecznej promującej konsumencki patriotyzm.

 

Co kryje się pod słowami „Swój do swego po swoje”?

Wesprzyj nas już teraz!

Aby zrozumieć znaczenie tego hasła, musimy wyobrazić sobie kontekst historyczny, w którym powstało. Wywodzi się z okresu zaborów, gdy polski stan posiadania był piętnowany przez Hakatę (Niemiecki Związek Marchii Wschodniej – przyp. PO). Slogan miał za zadanie zjednoczenie Polaków w celu obrony naszego gospodarczego bytu, naszych materialnych interesów. Dosłownie możemy te słowa rozumieć tak: krajan, swojak, rodak przychodzi do krajana po produkt krajowy – wyprodukowany przez swoich.

 

Skąd wziął się pomysł na kampanię i jakie są Państwa cele?

Część środowisk wolnościowych uważa, że remedium na wszystkie problemy sprowadza się do obniżki podatków. Na pewno wiele w tym racji, ale przez ostatnie dwadzieścia lat nic w tym zakresie nie zostało osiągnięte. Zamiast wiecznie utyskiwać na nadmierny fiskalizm, postanowiliśmy wziąć sprawy w swoje ręce i zainicjować oddolną akcję konsolidującą Polaków. Dodatkowym bodźcem była fatalna sytuacja gospodarcza naszego kraju. Zarejestrowane bezrobocie dotknęło ponad dwóch milionów osób. Duża część moich kolegów ze szkoły wyjechała pracować za granicę. Lepiej nie wspominajmy o skali długu publicznego i ubóstwa, gdyż są to dane zatrważające. Nasz główny cel jest wyjątkowo praktyczny, ponieważ dążymy do wzrostu zamożności społeczeństwa polskiego.

 

Dlaczego patriotyzm konsumencki jest tak ważny?

Każde nowoczesne państwo posiada pewien bufor bezpieczeństwa w postaci rdzennych firm. Dlatego kupowanie produktów od własnych przedsiębiorców jest tam czymś tak oczywistym jak segregowanie śmieci. Państwo i biznes na całym świecie idą ze sobą ręka w rękę. Kiedy wybuchł kryzys, Fiat zamknął w Polsce swoją najbardziej rentowną fabrykę, by ratować własny rynek pracy. Niestety, brakuje nam rozsądnych polityków, którzy rozumieją, iż nie zdołamy zbudować trwałego dobrobytu jeśli inwestycje zagraniczne będą sprowadzać się do budowania w Polsce montowni. Albo dostosujemy się do bezwzględnych reguł nowoczesnej gospodarki, albo będziemy całe życie pariasami u obcych.  

 

Jednym z punktów działania Państwa kampanii jest promowanie korzystania z usług małych przedsiębiorstw, w tym małych, prywatnych sklepów. Czy to oznacza, że sklepy wielkopowierzchniowe powinniśmy omijać z daleka?

Jesteśmy zbyt ubodzy na to, by pozwolić sobie, jako naród, na regularne zakupy w małych sklepach. Nasza recepta jest inna. Gdy już znajdziemy się w takim sklepie wielkopowierzchniowym, starajmy się wybierać polskie produkty. Przykładowo: zamiast jogurtu wyprodukowanego przez międzynarodową korporację wybierzmy ten z lokalnej spółdzielni mleczarskiej. Warto też kupować żywność na targowiskach, bezpośrednio od rolników. W ten sposób pomagamy im się uniezależnić od drakońskich warunków współpracy, narzucanych przez tzw. sieciówki.

 

Z jakimi konsekwencjami ekonomicznymi wiąże się kupowanie przeważnie produktów zagranicznych?

Powoduje ono nadwyżkę importu nad eksportem, co obniża wysokość rodzimego Produktu Krajowego Brutto (PKB = konsumpcja + inwestycje + wydatki rządowe + eksport – import + zmiana stanu zapasów). Ten zaś pośrednio ukazuje naszą produktywność i kapitalizację. Im więcej będziemy posiadać kapitału w postaci fabryk i maszyn, tym pokaźniejsze będą nasze zarobki. Gdy wspieramy obcych przedsiębiorców, wtedy inwestujemy w obcą myśl techniczną. Ujemny bilans handlowy powoduje uzależnienie od zagranicznych kredytów krótko- i długoterminowych.   

 

Wybierając towary pochodzące od firm zagranicznych często usprawiedliwiamy się, że mają one rzekomo wyższą jakość niż oferta polskich przedsiębiorców. Czy rzeczywiście rodzime produkty są gorsze?

Sytuacje, w których jasno możemy wskazać produkty gorsze jakościowo i cenowo, stają się coraz rzadsze. Żyjemy w czasach rozwiniętego kapitalizmu, gdzie cały świat stosuje podobne metody produkcji i zarządzania. Z moich osobistych obserwacji wynika, że polscy przedsiębiorcy najczęściej sprzedają produkty tańsze i niemarkowe. Dlatego warto sięgać po produkty z niższych półek. Skorzysta na tym nasz portfel i gospodarka.

 

Wybór czasami bywa trudny. Większość produktów o swojsko brzmiących nazwach w rzeczywistości pochodzi z zagranicznych koncernów. Jak na półkach sklepowych odnaleźć te produkowane przez polskich przedsiębiorców?

Niestety, nawet produkty zaczynające się od kodu kreskowego 590 często wytworzyły zagraniczne firmy. Na naszej stronie internetowej publikujemy listę polskich przedsiębiorstw. W ten sposób staramy się budować świadomość konsumencką. Problem, o którym Pan wspomniał, mógłby zostać, naszym zdaniem, rozwiązany przez państwo na dwa sposoby. Po pierwsze, wydruki z kas fiskalnych powinny informować klientów o tym, jak wiele środków przeznaczyliśmy na zakupy od rodzimych firm. Po drugie, z anonimowością kapitału należy walczyć za pomocą legislacji. Na każdym produkcie winna widnieć informacja o trzech największych akcjonariuszach, bez względu na to, czy jest to osoba fizyczna, czy też spółka. To kompetencja Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta, mającego dbać o propagowanie pełnej informacji rynkowej.

 


Rozmawiał Paweł Ozdoba

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij