15 czerwca 2015

Dlaczego w Stanach Zjednoczonych jest obecnie więcej singli niż par małżeńskich? Równocześnie większość Amerykanów marzy o stabilnym związku – ten fenomen coraz skuteczniej przyciąga uwagę socjologów. Zdecydowana większość dobrze wykształconych Amerykanów (wbrew promowanej modzie na „alternatywne modele relacji”) wybiera tradycyjny związek małżeński. Na „postępowe” trendy bardziej podatni są gorzej wykształceni Amerykanie.

 

W ubiegłym roku po raz pierwszy liczba Amerykanów stanu wolnego przekroczyła liczbę tych, którzy żyją w związku małżeńskim. Co siódmy Amerykanin mieszka sam, to o 31 mln więcej w porównaniu z 4 milionami „singli” z 1950 roku. Większość singli wybiera życie w dużych metropoliach, gdzie – jak podkreślają – praktycznie nikogo nie obchodzi, czy ktoś żyje sam, czy też pozostaje w jakiejś relacji z inną osobą. Socjologowie zauważają, że już nawet poza miastami widać wyraźny wzrost liczby osób żyjących samotnie. Trzykrotnie od 1950 roku zwiększyła się liczba konkubinatów, a liczba dorosłych Amerykanów, którzy nigdy nie byli w związku małżeńskim, wynosi obecnie około 20 proc.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Tymczasem 30 procent ankietowanych przez Pew Resaech Center uważa, że udane małżeństwo jest „jedną z najważniejszych rzeczy w życiu”. Zdecydowana większość ankietowanych przyznaje, że chciałaby żyć w związku małżeńskim. Dlaczego więc nie zakładają rodzin?

 

Naukowcy analizujący wyniki badań twierdzą, że społeczeństwo amerykańskie przechodzi fundamentalną transformację społeczną i demograficzną, największą od sześćdziesięciu lat. Według dr Erica Klinenberga z New York University, zmiany te wykraczają daleko poza dynamikę relacji i mają wpływ na wiele innych czynników, jak chociażby: rynek mieszkaniowy, opiekę zdrowotną, wychowanie czy stosunek do wiary.

 

Samotne dobrze wykształcone kobiety mieszkające w wielkich metropoliach i prowadzące aktywny tryb życia są często przedstawiane jako ikony „nowego porządku” – także w popkulturze, np. książce Kate Bolick pt. „Stara panna”. Rzeczywistość jednak jest dużo bardziej złożona – zauważa „Christian Science Monitor”. Staropanieństwo czy starokawalerstwo nie są już takie same jak dawniej – tłumaczy Stephanie Coontz, dyrektor badań w Council on Contemporary Families. Jeszcze w 1960 roku kobiety zwykle wychodziły za mąż w wieku 20 lat, a mężczyźni w wieku 22 lat. Do niedawna średni wiek, w którym kobiety i mężczyźni zawierali związek małżeński, wynosił 27 i odpowiednio – 29 lat.

 

Osoby dobrze wykształcone celowo przesuwają datę zawarcia związku małżeńskiego, by skupić się na budowaniu kariery zawodowej. Zdecydowana większość z nich nie deklaruje, że chce być singlami. Wręcz przeciwnie, większość marzy o stabilnym małżeństwie, które zamierzają stworzyć, gdy już będą mieć ugruntowaną pozycję społeczną. Wykształceni „single” nie chcą żyć w samotności. Ich losy często kształtowane są poprzez rozczarowania w kolejnych związkach . By poradzić sobie z pustką angażują się społecznie. W dużych metropoliach zakładają różnego rodzaju wspólnoty sąsiedzkie, stowarzyszenia pasjonatów sztuki, działają jako wolontariusze, wspierając działalność wybranych organizacji.

 

Socjologowie podkreślają, że osoby teoretycznie uznające się za singli de facto często wybierają alternatywne, niezobowiązujące relacje, które obecnie społeczeństwo w większym stopniu akceptuje niż dawniej np. przelotne relacje homoseksualne. – Dziś nie trzeba pozostawać w związku małżeńskim – mówi dr Andrew Cherlin. –  Wcześniej było to nie do przyjęcia. Teraz istnieją alternatywy: można żyć z kimś, ale nie trzeba wychodzić za mąż, nie trzeba mieć dzieci, ale można je też mieć nie pozostając w związku małżeńskim. Istnieją alternatywne sposoby tworzenia rodziny – przekonuje. Wielu uczonych zwraca jednak uwagę, że część Amerykanów nie potrafi zbudować stabilnego związku małżeńskiego, ponieważ nie nauczyli się „sztuki kompromisu”. Są zbytnio skoncentrowani na sobie i swoich potrzebach, ledwie tolerując potrzeby partnerów.

 

Statystyki pokazują, że przybywa konkubinatów, głównie pośród gorzej wykształconych kobiet i mężczyzn. W ciągu ostatniej dekady liczba par żyjących w „związkach na kocią łapę” wzrosła w USA dziesięciokrotnie. Pary te –jak szacują statystycy – nie mają większych szans na stworzenie stabilnej relacji. Zwykle skutkiem tego typu związku są dzieci, które później musi wychowywać kobieta. To ona ponosi największe koszty finansowe, logistyczne i emocjonalne związane z utrzymaniem i wychowaniem potomstwa. – Absolwentom uczelni zajmuje to trochę czasu zanim zdecydują się na trwały związek. Ostatecznie – jak pokazują statystyki – decydują się na zawarcie małżeństwa. Dopiero po zawarciu związku mają dzieci w przeciwieństwie do osób żyjących w kruchych konkubinatach – tłumaczy Cherlin.

 

W roku 2012, 81 procent osób z dyplomem licencjackim w wieku od 35 do 39 lat pozostawało w związku małżeńskim, prawie tyle samo, co w roku 2000. Socjologowie twierdzą, że bogatsi ludzie odkładają małżeństwo do czasu aż lepiej się wykształcą i ustabilizują sytuację zawodową. Potem decydują się na ślub z równie dobrze wykształconymi partnerami. Statystyki pokazują, że ich relacje są trwalsze. Wskaźnik rozwodów wśród absolwentów wyższych uczelni wynosi około 25 procent w porównaniu z prawie 50 proc. wśród osób bez dyplomu uczelni wyższej.

Małżeństwo – jak wykazały liczne badania – zwiększa długowieczność, przyczynia się do lepszego zdrowia, jakości życia i bogactwa.

 

Źródło: csmonitor.com, AS.

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 140 644 zł cel: 300 000 zł
47%
wybierz kwotę:
Wspieram