25 stycznia 2018

Dokąd doprowadzi ustępstwo na rzecz Czerwonego Smoka?

(Zdjęcie ilustracyjne. FOT.REUTERS/Aly Song/FORUM)

Ustępstwa władz Kościoła na rzecz chińskich komunistów budzą niepokój. Czy bowiem zastępowanie wiernych Rzymowi biskupów przez tych spolegliwych wobec władz nie zniechęci do wierności Kościołowi w przyszłości? Czy uległość wobec komunistycznych władz nie utrudni Kościołowi obrony wiary i praw obywatelskich w coraz bardziej zmierzającym ku totalitaryzmowi Państwie Środka?

 

Według doniesień medialnych Watykan poprosił biskupa Petera Zhuanga z Shantou o przejście na emeryturę, a biskupa Josepha Guo Xijina z Mindong o zgodę na degradację do roli biskupa pomocniczego podległego nielegalnie wyświęconemu hierarsze. Tego typu żądania „zewnętrzny prałat” w Pekinie przedstawił w grudniu. Specjalizujący się w sprawach Kościoła w Azji portal AsiaNews.it poinformował o tym 22 stycznia 2018. W przypadku biskupa Zhuanga to już drugie tego typu żądanie w ciągu ostatnich trzech miesięcy.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Jeśli – co bardzo prawdopodobne – doniesienia Asia News są prawdziwe, to wydaje się, że mamy do czynienia z dążeniem do obłaskawienia komunistycznych władz przez watykańskich dyplomatów. Wzajemne uznanie biskupów to bowiem kluczowa sprawa przy negocjowanym aktualnie porozumieniu chińsko-watykańskim. Wydaje się, że warunkiem komunistów jest, by Watykan zaakceptował siedmiu nielegalnie – z punktu widzenia prawa kanonicznego – wyświęconych biskupów. Chiny powinny natomiast uznać 20 biskupów lub kandydatów na biskupów popieranych przez Rzym w ostatnich latach. A ponadto kolejnych 40 „podziemnych” biskupów, wyświęconych już wcześniej.

 

Nawet jeśli pod względem liczbowym ustępstwa Chin okażą się większe, to przecież przybliżająca się finalizacja porozumienia może radykalnie ograniczyć wolność Kościoła. Wszak w październiku 2017 roku sekretarz Xi Jinping podczas otwarcia Narodowego Kongresu Chińskiej Partii Komunistycznej wezwał do nowego podejścia w kwestiach etniczno-religijnych. Wiele wskazuje, że oznacza to rozpoczęcie procesu sinizacji funkcjonujących tam religii. Terminu tego Xi Jinping pierwszy raz użył w 2015 roku. Chodzi o podporządkowanie religii Chińskiej Partii Komunistycznej.

 

Skutki ustępstw

Trudno jednak wyobrazić sobie by tego typu porozumienie dokonało się bez ustępstw ze strony Kościoła katolickiego. Zresztą samo uznanie biskupów wyświęconych wbrew woli papieża to decyzja, mówiąc delikatnie, kontrowersyjna. Wszak zgodnie z nauką Soboru Watykańskiego Pierwszego, bezwzględny prymat jurysdykcyjny należy do Ojca Świętego. Oczywiście, oznacza to, że ma on także pełne prawo do zdjęcia ekskomuniki z duchownych wyświęconych wbrew Watykanowi.

 

Pozostaje jednak wątpliwość czy nie zachęci to do nielegalnych święceń w przyszłości – i to niekoniecznie tylko w Chinach. Czy katolików mierzących się z podobnymi sytuacjami nie zniechęci to do wierności papiestwu? Do czego doprowadzi sytuacja, gdy za lojalność z narażeniem własnego bezpieczeństwa spotyka degradacja, a za wysługiwanie się ateistycznemu reżimowi można otrzymać „awans”? Czy tak ma wyglądać oddanie sprawiedliwości dobrym pasterzom i judaszom?

 

Pozostaje jeszcze nadzieja, że Rzym zmieni swą decyzję…

 

Ponadto uzasadniona wydaje się obawa, że sinizacja religii doprowadzi do ograniczenia autonomii Kościoła w sprawach społecznych i politycznych. Tymczasem, o ile kwestie te wiążą się z etyką, o tyle znajdują się przecież w orbicie zainteresowań Kościoła.

 

Zło komunizmu – także chińskiego

Wystarczy tu wspomnieć o Przykazaniu „Nie zabijaj”, negowanym przez politykę jednego dziecka (obecnie dwóch dzieci). A także o przykazaniu „Nie kradnij”, w znacznym stopniu nadal, mimo liberalizacji, łamanym przez działania chińskich władz. Co zaś z katolickim zakazem kłamstwa, naruszanym niemal na każdym kroku przez komunistyczną propagandę? Czy w obawie przed popsuciem relacji z Pekinem chińscy hierarchowie oraz Watykan postanowią przemilczeć te kwestie?

 

Porozumienie z Chinami byłoby bardziej uzasadnione, gdyby w Państwie Środka następowało znaczące uczłowieczenie reżimu. Jednak niewiele na to wskazuje. Wszak organizacja „Open Doors” zajmująca się pomocą prześladowanym chrześcijanom pisze o ograniczaniu wolności Kościoła pod obecnymi rządami. Ponadto chińskie władze dążą do wdrożenia systemu tak zwanego kredytu społecznego, a więc wszechobecnej inwigilacji i oceny obywateli. Pojawiły się nawet informacje o rozwijaniu technologii służącej zapobieganiu przestępstwom jeszcze przed ich popełnieniem (sic!). Dlaczego zatem władze Kościoła bratają się z władzą, zamiast upominać się o godność człowieka?

 

Porozumienie z Chinami a Magisterium

Ugodowa polityka Watykanu względem na poły totalitarnego rządu chińskiego przywodzi na myśl Ostpolitik z czasów Zimnej Wojny. Oczywiście, roztropność jest ważna, szczególnie w kwestiach politycznych. Niemniej jednak pamiętajmy o bezwzględnym potępieniu komunizmu dokonanym przez papieży. Wszak Pius IX w encyklice Qui pluribus z 1846 roku pisał o „ohydnej i samemu prawu naturalnemu przeciwnej nauce tzw. komunizmu, która, gdyby została przyjęta, stałaby się całkowitą ruiną wszystkich praw, instytucji i własności, a nawet samego społeczeństwa”. Z kolei Leon XIII, w encyklice Quod apostolici muneris z 1878 roku określił komunizm jako: „śmiertelną zarazę, przenikającą do najgłębszych komórek społeczeństwa i narażającą je na pewną zgubę”. Natomiast Pius XI w Divini Redemptoris z 1937 roku podkreślił, że w przypadku marksizmu „po raz pierwszy bowiem w dziejach ludzkości jesteśmy świadkami starannie i planowo przygotowanego buntu przeciw wszystkiemu, co nazywa się Bogiem”.

 

Współcześnie zaś Jan Paweł II w Centesimus annus z 1991 roku podkreślił, że „podstawowy błąd socjalizmu ma charakter antropologiczny. Rozpatruje on bowiem pojedynczego człowieka jako zwykły element i cząstkę organizmu społecznego, tak że dobro jednostki zostaje całkowicie podporządkowane działaniu mechanizmu ekonomiczno-społecznego; z drugiej strony utrzymuje on, że dobro jednostki można urzeczywistnić nie uwzględniając jej samodzielnego wyboru i niezależnie od przyjęcia przez nią w sposób indywidualny i wyłączny odpowiedzialności za dobro czy zło”.

 

W sposób bezpośredni do kwestii działalności katolików w Państwie Środka odniósł się Benedykt XVI. W swoim „Liście do katolików w Chinach” z 2007 roku ubolewał, że „osoby nie wyświęcone, a czasem wręcz nie ochrzczone, w imieniu różnych organizmów państwowych kontrolują i podejmują decyzje dotyczące ważnych zagadnień kościelnych, włącznie z nominacją biskupów. W konsekwencji byliśmy świadkami deprecjonowania posługi Piotrowej i biskupiej na mocy takiej wizji Kościoła, według której Papież, biskupi i kapłani, ponoszą ryzyko faktycznej utraty urzędu i władzy”.

 

Co z wiernymi papieżowi?

Obawy związane z porozumieniem podzielane są także wśród zagranicznych publicystów. Jak bowiem twierdzi Michael Brendan Dougherty na łamach Nationalreview.com (23.01.2018)  przytaczane przez obrońców porozumienia argumenty są, delikatnie mówiąc, nieprzekonujące. Mało wiarygodnie brzmią bowiem twierdzenia, jakoby czołowi przedstawiciele „Kościoła patriotycznego” byli ludźmi nienawidzącymi rządu.

 

Publicysta podkreśla też swój brak zaufania dla polityki realizowanej przez watykański Sekretariat Stanu. Podkreśla, że dotychczasowe doświadczenia z chińskimi władzami nie napawają optymizmem. Zadaje też pytanie o los członków Kościoła podziemnego nieakceptujących kontrowersyjnego porozumienia. Niewykluczone, że dojdzie do nasilenia prześladowań względem nich.

 

Kolejna wątpliwość: jak potoczą się wydarzenia w przypadku, gdy chińskie władze złamią porozumienie i nadal będą forsować swoich ludzi na kluczowe stanowiska w Kościele? Czy aby Watykan, nie chcąc niweczyć swoich uprzednich dyplomatycznych wysiłków i psuć relacji z Chinami, nie przymknie na to oka?

 

Wreszcie: porozumienie z Chinami to porzucenie wiernych ginących lub cierpiących w imię wierności papieżowi. A przecież, jak twierdzi publicysta „National Review” „mój przyjaciel dorastający w Hong-Kongu (…) ubolewał w rozmowie ze mną, że każdy, dosłownie każdy, zna kogoś zamordowanego, torturowanego, uwięzionego lub zaginionego za obronę właśnie porzuconych zasad”.

 

 

Marcin Jendrzejczak

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij