Grubiański egocentryk i gbur. Chciał górować nad wszystkimi. W Auschwitz kilkakrotnie uratował życie Witoldowi Pileckiemu, a także brawurowo organizował konspirację na terenie niemieckiego obozu śmierci. Po wojnie był oskarżany o dokonywanie eksperymentów. Kim był?
Kpt. dr Władysław Dering w czasie okupacji należał do ścisłego kierownictwa Tajnej Armii Polskiej – organizacji założonej przez rotmistrza (obecnie pułkownika) Witolda Pileckiego oraz majora Jana Włodarkiewicza. W organizacji Dering był szefem służby zdrowia. Przed wojną – ginekologiem i położnikiem.
Wesprzyj nas już teraz!
Gbur i pyszałek
Do Auschwitz trafił latem 1940 roku. Otrzymał numer 1723. Początkowo nie był tam nikim specjalnie ważnym. Pracował w szpitalu i stopniowo pozyskiwał sympatię Niemców.
Cieszył się tez wielkim zaufaniem Witolda Pileckiego, który na własne życzenie trafił do Auschwitz w nocy z 21 na 22 września 1940 roku. „Dziuniek” – bo tak do Deringa mówił pieszczotliwie rotmistrz –z miejsca stał się jedną z najważniejszych postaci w obozowej siatce konspiracyjnej, którą zbudował Witold – Związku Organizacji Wojskowej (ZOW).
Jakim człowiekiem był Dering? Ze wspomnień jednego z konspiratorów, Konstantego Piekarskiego, jawi się on jako choleryczny pyszałek i gbur. „(…) Był ekstrawertykiem – głośny, dominujący, egocentryczny, zadufany w sobie, pełen energii, z nienasyconą chęcią górowania nad wszystkimi”. Piekarski zwrócił uwagę, że Dering w relacjach z ludźmi był pragmatyczny, dzielił ludzi na takich, którzy mogą mu być przydatni i takich, których może ignorować.
Taka charakterystyka to smaczek, jeśli brać pod uwagę wręcz heroiczne zasługi Deringa na rzecz konspiracji i równocześnie jego świetne kontakty z Niemcami. Nie ma wątpliwości, że był on szalenie istotnym ogniwem konspiracji, bo pracował w więźniarskim szpitalu i cieszył się zaufaniem niemieckich lekarzy. Gdyby szukać odniesień do bliskiej szczególnie młodym ludziom popkultury, możnaby go porównać do filmowego doktora House’a – zadufany w sobie, cyniczny, przy tym szorstki w obejściu, ale skrywający pod chropowatą powłoką wrażliwość na krzywdę drugiego człowieka.
Konspirator
Doktor Dering był początkowo pielęgniarzem w więziennym ambulatorium, ale z czasem zyskał zaufanie niemieckich lekarzy i stał się dość ważną postacią. To dzięki niemu szpital obozowy był przystanią dla konspiratorów i wielu więźniów. To tam udawało się uratować niejedno życie ludzkie wbrew niemieckim zbrodniarzom, którzy chorych więźniów skazywali na śmierć. W szpitalu chroniono ludzi przed przydziałem do ciężkich miejsc pracy. Dr Dering uratował też kilkakrotnie życie samemu Pileckiemu.
Znamienna scena: rotmistrz leży w obozowym szpitalu, cierpi na zapalenie płuc. Ociera się o śmierć. Decyduje się napisać gryps do Deringa o takiej treści: „Jeśli mnie natychmiast stąd nie zabierzesz, to stracę resztę sił na walce z wszami. W obecnym stanie zbliżam się w przyspieszonym tempie do komina krematoryjnego”. Lekarz natychmiast reaguje i przenosi „Tomka” do bloku, gdzie panują znacznie lepsze warunki leczenia. Tam Pilecki zdrowieje.
Dering organizował też lekarstwa dla chorych więźniów, instalował w szpitalu nasłuch radiowy, ratował – ryzykując życiem – pacjentów od śmierci w komorach gazowych. Pomagał także w kontaktach z obozem w Brzezince, organizował konspirację obozową kobiet, w końcu ułatwiał wykonywanie wyroków śmierci na szpiclach i przeprowadzał nielegalne operacje ratujące życie więźniom.
Mimo to, Dering jest postacią kontrowersyjną. Zarzuca mu się, że asystował w zbrodniczych eksperymentach prowadzonych przez niemieckich lekarzy na więźniach. Jak twierdzą jego oskarżyciele, sam miał zabić 16, 5 tysiąca ludzi. Był też „czarnym ludem” PRL-owskiej propagandy. Komunistyczne władze domagały się od Wielkiej Brytanii – gdzie wyemigrował – jego ekstradycji. Nie znaleziono jednak niepodważalnych dowodów na to, by postawić Deringowi zarzuty. Z niektórych relacji oskarżycielskich wynika, że Dering miał usuwać narządy płciowe więźniom, na których prowadzono straszliwe doświadczenia. Inne relacje, niejako w odpowiedzi poświadczają, że postępował tak, by ratować życie ludzi, którzy w przeciwnym razie niechybnie zmarliby po przeprowadzeniu „doświadczenia”.
Zaufanie Pileckiego
Być może więc trafnie opisał rolę Deringa inny więzień KL Auschwitz Władysław Bartoszewski, stwierdzając: „Stawał co dzień przed strasznymi dylematami. Kogo ratować? Tego, co cierpi, czy tego, kto ma szansę przeżycia? (…)”. Trudno jednoznacznie oceniać działalność lekarza. Faktem jest, że przyszło mu pracować w niezwykle trudnych warunkach. Dobrym świadectwem jego uczciwości może być również zaufanie ze strony Pileckiego, który nie był osobą o elastycznej moralności, ale głęboko wierzącym człowiekiem.
Wątpliwe więc by swoim bliskim współpracownikiem uczynił bezwzględnego niemieckiego kolaboranta.
Psychika serialowego dr. House’a jest wyjątkowo skomplikowana, postać budzi sympatię choć pełna jest niejednoznaczności. Widz podskórnie wyczuwa jednak, że lekarz jest postacią pozytywną. I chyba trochę tak samo było z Deringiem… Chcący przetrwać w śmiertelnie trudnych warunkach człowiek dużych umiejętności medycznych, z jednej strony popada w cynizm i konformizm, z drugiej popisuje się wręcz heroiczną odwagą. Dla ZOW był bowiem jednym z najważniejszym ogniw, był bohaterem.
Krzysztof Gędłek