Kończący kadencję prezydent Stanów Zjednoczonych, blokowany przez kolejne społecznościowe serwisy internetowych gigantów, skłania się ku stworzeniu własnej platformy, która dałaby nieskrępowane pole wymiany myśli osobom o poglądach konserwatywnych.
Wesprzyj nas już teraz!
W piątek, w ślad za Facebookiem i Instagramem także Twitter na stałe zablokował prywatne konto Donalda Trumpa, obserwowane przez 88 milionów użytkowników. Prezydent na koncie urzędowym zapowiedział, że nie pozostawi tego bez odpowiedzi.
„Nie zostaniemy uciszeni!” – napisał. „Prowadziliśmy negocjacje z różnymi innymi witrynami i wkrótce będziemy mieć duże ogłoszenie … a jednocześnie przyjrzymy się możliwościom zbudowania naszej własnej platformy w najbliższej przyszłości. Nie zostaniemy uciszeni!” – obiecał swym zwolennikom ustępujący prezydent.
Administracja Twittera zareagowała szybko.
„Jeśli jest jasne, że inne konto jest używane w celu uniknięcia zakazu, to również podlega zawieszeniu. W przypadku kont rządowych, takich jak @POTUS i @WhiteHouse, nie zawiesimy tych kont, ale podejmiemy działania w celu ograniczenia ich wykorzystania. Jednak konta te zostaną w odpowiednim czasie przeniesione do nowej administracji i nie zostaną zawieszone przez Twittera, chyba że jest to absolutnie konieczne, aby załagodzić potencjalnym szkodom” – głosi oświadczenie serwisu.
Jak poinformował Onet.pl, pod cenzorskim nożem Twittera padły również profile sztabu wyborczego prezydenta (@TeamTrump) oraz jego bliskich współpracowników – prawniczki Sidney Powell oraz generała Michaela Flynna. Podobnie jak w przypadku Facebooka i Instagrama, przyczyną miało być rzekome nawoływanie do przemocy. Taki sam powód podał koncern Google. Wyrzucił on ze swego sklepu z aplikacjami program do instalowania m.in. w systemach Android serwisu Parler, z którego chętnie korzystają sympatycy prawicy.
Źródło: Onet.pl
RoM