Ciąg dalszy afery e-mailowej w Stanach Zjednoczonych. Kandydat Partii Republikańskiej na prezydenta, Donald Trump, wezwał Rosjan do ujawnienia prywatnych e-maili Hilary Clinton. Jego słowa wywołały oburzenie Demokratów, oskarżających go o szkodzenie bezpieczeństwu narodowemu i zdradę. Biznesmena skrytykował także obecny prezydent Barack Obama, dopuszczając możliwość ingerencji Władimira Putina w przebieg amerykańskich wyborów. Sam miliarder zaprzeczył, jakoby miał powiązania z Rosją.
– Rosjo, jeśli słuchasz, mam nadzieję, że jesteś w stanie znaleźć 30 tysięcy brakujących maili. Sądzę, że zostaniesz za to godziwie wynagrodzona przez naszą prasę – powiedział Donald Trump 27 lipca na konferencji prasowej w Miami, w stanie Floryda.
Wesprzyj nas już teraz!
Republikanin miał na myśli kwestię korespondencji prowadzonej z prywatnych serwerów Hilary Clinton. Żona Billa Clintona usunęła je twierdząc – prawdopodobnie niezgodnie z prawdą – że dotyczą spraw prywatnych. Korespondencja pochodzi z czasów sprawowania przez żonę Billa Clintona urzędu Sekretarza Stanu w latach 2009-2013. Polityk nie powinna posiłkować się prywatnym serwerem.
Środowe słowa Donalda Trumpa wywołała oburzenie przedstawicieli Partii Demokratycznej. Pojawiły się oskarżenia o narażanie bezpieczeństwa narodowego na szwank przez Donalda Trumpa, a także o sprzyjanie przez biznesmena putinowskiej Rosji. W sprawie wypowiedział się także były sekretarz Obrony i były dyrektor CIA Leon Panetta. Stwierdził on, że słowa Republikanina były nieodpowiedzialnym nawoływaniem Rosjan do ingerowania w amerykańską politykę.
Z kolei zdaniem doradcy politycznego w sztabie wyborczym Hilary Clinton, Jake’a Sullivana, wypowiedź Trumpa ma charakter bezprecedensowy. Według niego nigdy do tej pory kandydat na prezydenta nie zachęcał do przeprowadzania „szpiegostwa”, co zagraża bezpieczeństwu narodowemu. Jak zauważa Sean Davis na „The Federalist” nie jest to prawdą. Senator Edward Moore „Ted” Kennedy w 1984 r. prosił ZSRR o pomoc w walce politycznej z Ronaldem Reaganem.
W sprawie wypowiedział się także urzędujący prezydent Barack Obama. W rozmowie z telewizją NBC nie wykluczył, że Władimir Putin próbuje ingerować w przebieg wyborów w Stanach Zjednoczonych. Oskarżył kandydata Republikanów o regularne wyrażanie podziwu dla rosyjskiego prezydenta.
W związku z oskarżeniami sztab wyborczy Donalda Trumpa i jego zwolennicy stwierdzili, że dosłowne rozumienie słów Trumpa, jako zapraszania obcego mocarstwa do ingerencji w sprawy amerykańskie to absurd. Sam Republikanin w rozmowie z „Fox News” w czwartkowy ranek uznał, że jego słowa były sarkastyczne.
Popierający Republikanina politycy zwracają także uwagę na sprzeczności opinii głoszonych przez Clinton i jej środowisko. ‘Skoro Hilary obiecała, że skasowała tylko 33 000 maili dotyczących spraw osobistych, to dlaczego ich publikacja miałaby stanowić kwestię bezpieczeństwa narodowego?” – pytał retorycznie na Twitterze wspierający Trumpa polityk Newt Gingrich.
Były spiker Izby Reprezentantów wyraził także zdumienie koncentrowaniem się mediów na „żarcie” republikańskiego kandydata, zamiast na magazynowaniu przez Clinton maili na serwerze podatnym na rosyjską aktywność szpiegowską. Sam Donald Trump zaprzeczył jakoby miał powiązania z Rosją. Stwierdził, że nie zna Putina i nigdy się z nim nie spotkał. Na Twitterze napisał, że maile powinny trafić do FBI.
Rosyjska ingerencja w przebieg kampanii w Stanach nie jest jedynie czczą spekulacją. W poprzedni weekend portal Wikileaks ujawnił około 20 tysięcy e-maili wysyłanych pomiędzy członkami Partii Demokratycznej. Dotyczyły one choćby kontrowersyjnych sposobów na walkę polityczną z pokonanym już kontrkandydatem Clinton do nominacji Demokratów – Bernie Sandersem. Amerykańscy eksperci do spraw cyberbezpieczeństwa twierdzą, że ślady ataku hakerskiego prowadzą do Moskwy.
Źródła: edition.cnn.com / washingtontimes.com / thefederalist.com
Mjend