6 listopada 2024

Donald Trump wraca do Białego Domu: Chiny, klimatyści i lewaccy cenzorzy w panice

(Fot. EPA/CRISTOBAL HERRERA-ULASHKEVICH Dostawca: PAP/EPA.)

Chociaż nie ogłoszono ostatecznych wyników, wyborcze zwycięstwo Donalda Trumpa wydaje się być pewne. Portal Newsmax jako pierwszy zdecydował się podać o godzinie 1:23 w nocy, że Trump zostanie 47. prezydentem Stanów Zjednoczonych. Potem także inne stacje telewizyjne uznały, iż kandydatka Demokratów nie ma szans na odbicie kluczowych stanów. Jednocześnie już wiadomo, że Republikanie odzyskali nieznaczną przewagę w Senacie. Stąd będą mieć wpływ na nominacje kandydatów do czołowych stanowisk w państwie, w tym sędziów. Waha się kwestia utrzymania przewagi partii Trumpa w Izbie Reprezentantów.

 

Jak okazało się dość szybko, była głowa państwa uzyskała przewagę w Pensylwanii, co wraz ze zwycięstwem w innych stanach daje mu kluczowe 270 głosów elektorskich niezbędnych do stania się 47. prezydentem Stanów Zjednoczonych.

Wesprzyj nas już teraz!

Mimo zaciętej rywalizacji, Harris nie była w stanie pokonać swego rywala. Potem, w miarę napływania danych po przeliczeniu większej liczby głosów w różnych stanach, przewaga Trumpa stawała się coraz bardziej widoczna. Na tyle, że redakcja Newsmax, a za nią kolejne media zdecydowały się mówić – przed ogłoszeniem oficjalnych wyników – iż Trump wygrał wybory.

Kandydat Republikanów pokonał Harris w kluczowych stanach „wahadłowych”: Georgii, Karolinie Północnej, Pensylwanii i Michigan.

Republikanie w Georgii wygrywali co drugie wybory od 1996 roku. W 2020 r. to Joe Biden miał nieznaczną przewagę w tym stanie. By lepiej prognozować zwycięstwo danego kandydata – a nie można zapominać, że jednak wyścig prezydencki był dość wyrównany – dla Trumpa i Harris kluczowe były sukcesy w siedmiu stanach: Arizona, Georgia, Pensylwania, Karolina Północna, Wisconsin, Michigan i Nevada.

Trump najpierw zajął Karolinę Północną, następnie Georgię, Pensylwanię i Wisconsin.

Wraz ze spływającymi wynikami wyborów nastroje w sztabie kandydatki Demokratów robiły się coraz gorsze. Współprzewodniczący kampanii Harris, Cedric Richmond, powiedział publiczności zgromadzonej na wieczorze wyborczym na Uniwersytecie Howarda, że ​​obecna wiceprezydent nie będzie przemawiała, ale sztab nie rezygnuje z walki z Trumpem.

Już wcześniej ambasadorowie amerykańcy w stolicach europejskich, za wyjątkiem Rzymu, odwołali imprezy wyborcze, podczas których dyplomaci, dziennikarze i politycy spotykali się w oczekiwaniu na wyniki.

Republikanie mogą być zadowoleni także z odzyskania przewagi – co prawda nieznacznej – w Senacie. Dzięki temu będą mieć wpływ na nominację sędziów i wysokich urzędników na kluczowe stanowiska w państwie. Zadecydowało zwycięstwo dwóch kandydatów w Wirginii Zachodniej i Ohio. Waha się kwestia zachowania większości w niższej Izbie Reprezentantów, chociaż i tu republikanie odnotowali także pierwsze zyski. Wygrali w kontrolowanym przez rywali okręgu w Pensylwanii, który obejmuje Scranton, rodzinne miasto prezydenta Joe Bidena. Przejęli też mandaty w Karolinie Północnej, której granice jako okręgu wyborczego zostały zmienione na korzyść Demokratów. Ci zaś  zdobyli mandaty trzymane dotąd przez Republikanów w północnej części stanu Nowy Jork oraz w Alabamie, którego granice zmieniono w związku z nakazem Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych, wymagającego utworzenia okręgu z większością czarnych. Do przejęcia kontroli nad niższą Izbą Demokraci potrzebują „odbić” co najmniej sześć mandatów. Wyniki dotyczące Izby Reprezentantów będą znane za kilka dni. Różnice między partiami są nieznaczne i w razie przejęcia Izby przez Demokratów, administracja Trumpa może mieć utrudnione rządzenie.

Jeśli nie wydarzy się nic nadzwyczajnego, to Donald Trump ma szansę zostać zaprzysiężonym na drugą kadencję, niemal cztery lata po opuszczeniu Białego Domu w atmosferze skandalu i z niepewną przyszłością polityczną. Niektórzy komentatorzy „pogrzebali” go za życia, uważając, że jest politycznie „skończony”.

Mierzył się nie tylko z licznymi oskarżeniami i procesami, ale także dwukrotnie usiłowano go pozbawić życia w trakcie kampanii prezydenckiej. Był również regularnie sekowany z dostępu do mediów głównego nurtu. Trump ma szansę być pierwszym prezydentem od ponad 120 lat, który stracił Biały Dom, a następnie wrócił i zdobył go ponownie – po Groverze Clevelandzie w 1892 roku.

Wyborców interesują sprawy migracji, bezpieczeństwa i wysokich kosztów życia

Amerykanie, wybierając Trumpa, mają nadzieję, że zajmie się on kwestiami inflacji, wysokich kosztów życia, migracji, a także wzrostem przestępczości i niestabilnością za granicą.

Co ciekawe, mimo usilnych zabiegów kampanii Harris, starającej się pozyskać absolutne poparcie ludności kolorowej, na Trumpa chętnie zagłosowali Latynosi – w tym wielu młodych mężczyzn – a także czarni i wyznawcy islamu.

Trump zobowiązał się do przeprowadzenia największej operacji deportacyjnej w historii kraju. Ma kontynuować obniżanie podatków, walczyć z ideologią gender, w tym w szczególności z przywilejami transseksualistów, które zmotywowały wiele środowisk do wszczęcia kontrrewolucji kulturowej. Ma zamknąć Departament Edukacji i nałożyć powszechne wysokie cła na towary importowane z zagranicy. Jednocześnie obiecał ograniczyć regulacje dotyczące ochrony środowiska i klimatu.

W trakcie kampanii wykonał woltę, uznając, że drażliwa kwestia swobody zabijania dzieci nienarodzonych powinna być rozstrzygana przez same stany. Obecnie, przy okazji wyborów prezydenckich i uzupełniających do Kongresu, w czterech stanach zagłosowano za utrzymaniem tak zwanych praw do aborcji. Są to: Missouri, Kolorado, Maryland i Nowy Jork. Na Florydzie zwycięstwo odnieśli obrońcy życia, a w pięciu innych stanach, w których głosowano nad poprawkami do stanowych konstytucji w tej sprawie, wyniki nie są jeszcze znane. Zwolennicy aborcji muszą teraz zwrócić się do sądów, aby uchyliły antyaborcyjne regulacje lub dostosowały je do wyników referendów w tej kwestii.

Orban: „piękne zwycięstwo”. Trump: „złoty wiek Ameryki”

Premier Węgier Victor Orban, do którego Trump zawsze zwracał się w pierwszej kolejności, jeśli chciał wiedzieć, co się dzieje w Europie, cieszy się z „pięknego zwycięstwa” kandydata Republikanów. Orban wskazał, że Europa będzie musiała przemyśleć swoje poparcie dla Ukrainy, bo Trump z pewnością będzie dążył do jego ograniczenia, a Europa „nie będzie w stanie sama udźwignąć ciężaru wojny”. W niedzielę przed wyborami węgierski przywódca mówił: – My [w Europie] musimy zdać sobie sprawę, że jeśli w Ameryce będzie prezydent opowiadający się za pokojem – w co nie tylko wierzę, ale także tak odczytuję dane – jeśli wydarzy się to, czego się spodziewamy i Ameryka stanie się pro-pokojowa, to Europa nie może pozostać pro-wojenna. Kwestia ukraińska ma być priorytetowo potraktowana podczas spotkania Europejskiej Wspólnoty Politycznej w Budapeszcie.

Ekipa Orbana pomagała sztabowi Trumpa w zakresie polityki migracyjnej i prorodzinnej. Zresztą mówił o tym także były komisarz europejski ds. jednolitego rynku Thiery Breton, strasząc, że jeśli Trump wygra, będzie wraz z Orbanem prowadził „przerażającą politykę w obronie tradycyjnej rodziny”. Eurokrata dodał, że taki wybór oznaczać będzie „katastrofę dla Europy”.

Sam kandydat Republikanów na prezydenta zabrał głos, obiecując, że Amerykę czeka „złoty wiek”. Zwracając się do swoich sympatyków w West Palm Beach Convention Center – po tym, jak Newsmax ogłosił go zwycięzcą tegorocznych wyborów – obiecał „walczyć o każdego obywatela, o każdą waszą rodzinę i waszą przyszłość każdego dnia”.

Trump obiecał, że nie spocznie, dopóki nie wywalczy silnej, bezpieczniej i prosperującej Ameryki. Zaapelował do sympatyków Harris, aby przyłączyli się do niego w celu zjednoczenia podzielonego kraju.

Obroni wolność słowa?

Zwycięstwo Trumpa ma jeszcze inny ważny wymiar. Uznawano bowiem, że może on zawalczyć i ochronić wolność słowa w Ameryce, tak bardzo naruszaną przez administrację Biden – Harris, która dopuściła się skandalicznych działań w celu cenzurowania przekazów w mediach, prowadząc jednocześnie nachalną propagandę wokeizmu i genderyzmu, inicjując operacje wpływania na percepcję.

To między innymi obrona wolności słowa przyciągała sympatyków do Trumpa, a „toksyczna kobiecość i przebudzenie” odpychały mężczyzn, żydów, muzułmanów i miliarderów od Harris. Trump miał zyskać ogromną sympatię po wywiadzie udzielonym popularnemu youtuberowi Joe’mu Roganowi, podczas którego poruszono szereg tematów tabu. Rozmawiano m.in. na temat uczuć Whoopi Goldberg i kobiet z „The View”, jakimi darzyły one Trumpa, zanim zaczął kandydować na prezydenta, zabijania wielorybów przez farmy wiatraków, ujawnienia dokumentów dotyczących zabójstwa prezydenta JFK, które Trump obiecał opublikować oraz wiele innych kwestii.

Desperackie akcje Harris podejmowane w końcówce wyścigu prezydenckiego – gdy oskarżyła Trumpa o faszyzm i sympatyzowanie z Hitlerem – nie pomogły jej. Podobnie, jak inne, skandaliczne naruszenia mediów głównego nurtu.

W kierunku Trumpa zwrócił się także Sundar Pichai, dyrektor generalny Google, by pogratulować akcji w McDonaldzie. Podobnie, dyrektor generalny Apple Tim Cook zadzwonił do niego, by złożyć skargę na cenzorskie działania organów regulacyjnych Unii Europejskiej. Przywódcy społeczności arabskiej i muzułmańskiej w Michigan poparli Trumpa, ponieważ „obiecał pokój, a nie wojnę”.

A jak będzie w rzeczywistości, gdy już dojdzie do zaprzysiężenia nowego prezydenta?

Obawy o cła, spowolnienie handlu i politykę klimatyczną

Na pewno zwycięstwa Trumpa obawiają się specjaliści ds. łańcucha dostaw i handlu w ogóle. Z najnowszego raportu Dimerco, zajmującego się frachtem lotniczym, morskim i szeroko rozumianą logistyką z regionu Azji i Pacyfiku, wynika, iż wiele firm ma obawy co do potencjalnej 200-procentowej podwyżki ceł na chińskie towary. „Jeśli te obawy będą się utrzymywać, firmy mogą spieszyć się z finalizacją dostaw przed inauguracją 20 stycznia 2025 r. lub doświadczyć opóźnień do czasu ogłoszenia nowych taryf. Zainteresowane strony muszą zachować czujność i umieć dostosować się w tej niepewnej atmosferze”, radzi Dimerco, które jednocześnie wskazuje na spowolnienie działalności produkcyjnej. Wskaźnik PMI dla przemysłu światowego spadł z 49,5 do 48,8 we wrześniu, poniżej poziomów z tego samego miesiąca co w zeszłym roku. Indie odnotowały odczyt na poziomie 56,5, w porównaniu z 57,5 ​​we wrześniu 2023 roku. Jednak najwyższe wskaźniki spośród monitorowanych regionów sugerują, że światowy wzrost gospodarczy w roku finansowym 2024 wyniesie prawdopodobnie około 2,5 procent, czyli mniej niż średni wzrost PKB przed tak zwaną pandemią, który wynosił 3,1 procent w poprzedniej dekadzie.

Europejscy logistycy spieszą się z importem wielu towarów. Na przesyłki czeka się coraz dłużej. Rosną koszty frachtu do Europy i Stanów Zjednoczonych z północnych i południowych Chin. Dodatkowo konflikty na Bliskim Wschodzie i Ukraina zakłócają zdolność przewozową ładunków lotniczych między Azją a Europą, co przekłada się na niedobory niektórych towarów.

Chińczycy dodatkowo obawiają się zakłóceń w handlu z powodu planowanego przez Europę wprowadzenia podatku węglowego na granicy. Dlatego już zwrócili się do Waszyngtonu i Brukseli o wszczęcie rozmów podczas szczytu klimatycznego ONZ COP 29 na temat granicznych podatków od emisji dwutlenku węgla i innych „restrykcyjnych środków handlowych”, które według Pekinu szkodzą krajom rozwijającym się.

Turecki „Daily Sabah” jeszcze przed wyborami zwrócił uwagę na przyszłą politykę USA wobec państw afrykańskich, przed którymi otwierają się nowe możliwości gospodarcze, a które są zagrożone nowymi wyzwaniami związanymi z bezpieczeństwem i wzmożoną globalną rywalizacją między USA a Chinami. Afryka niewątpliwie jest głównym obiektem międzynarodowego zainteresowania, często wywołując konkurencję między mocarstwami walczącymi o wpływy. Bez zaangażowania państw Afryki Północnej w dostarczanie wodoru do UE nie ma szans na powodzenie również Europejski Zielony Ład.

To dla afrykańskich przywódców i obywateli stawka wyborów w USA była ogromna, ponieważ druga administracja Trumpa lub prezydentura Harris mogły przynieść wyraźnie odmienne podejście do stosunków USA – Afryka.

Uwzględniwszy trzy krytyczne obszary, w których nowa administracja USA mogłaby znacząco wpłynąć na trajektorię polityki Afryki: zaangażowanie gospodarcze, współpraca w zakresie bezpieczeństwa oraz lawirowanie Afryki w rywalizacji USA-Chiny, turecki dziennik prognozował, że jeśli zostanie wybrany Trump, to jego administracja skupi się na pobudzaniu amerykańskich inwestycji biznesowych w Afryce poprzez usuwanie barier regulacyjnych i tworzenie korzystniejszych warunków dla amerykańskich firm. A „doświadczenie biznesowe Trumpa sugeruje, że może on realizować umowy, w których priorytetem będą natychmiastowe zyski, takie jak wydobycie zasobów i projekty infrastrukturalne, z wyraźnymi korzyściami dla amerykańskich firm”.

Administracja Trumpa miałaby wspierać więcej inwestycji sektora prywatnego i mniej rządowych programów pomocowych. Kapitał prywatny i umowy dwustronne będą napędzać szybszy wzrost, ale stwarza ryzyko pozostawienia mniejszych gospodarek lub tych nieposiadających znacznych zasobów w niekorzystnej sytuacji.

Jeśli chodzi o podejście Trumpa do handlu, to faworyzuje on umowy dwustronne z silnymi partnerami. Nowy prezydent miałby wspierać – podobnie jak w czasie pierwszej kadencji – afrykańską ustawę o wzroście i możliwościach (AGOA), która od dwóch dekad ułatwia eksport z Czarnego Lądu na rynek amerykański. Kwestią niepewną pozostaje wsparcie dla rozwoju infrastruktury i inwestycji w edukację oraz technologie, które są niezbędne dla trwałego wzrostu.

Jest duża szansa, że nowa administracja będzie chciała szybciej rozprawić się z zagrożeniem terrorystycznym w regionach takich jak Sahel, dorzecze Jeziora Czad i Róg Afryki. Dlatego jest prawdopodobne zaangażowanie wojskowe za pośrednictwem Dowództwa Stanów Zjednoczonych w Afryce (AFRICOM).

Jednocześnie należy spodziewać się zaostrzenia rywalizacji USA – Chiny o zasoby, infrastrukturę i telekomunikację. „Skłonność Trumpa do nakładania ceł na chińskie towary i ograniczanie dostępu do chińskiej technologii może zmusić kraje afrykańskie do wyboru między strategicznymi sojusznikami, co może doprowadzić do większej polaryzacji na kontynencie” – diagnozuje turecki dziennik. Radzi on przywódcom afrykańskim, by w sytuacji dynamicznej zmiany sił globalnej władzy „przejęli stery” i „określili ścieżki rozwoju kontynentu z większą autonomią i wizją”, jednocząc się za pośrednictwem Unii Afrykańskiej (UA) i organizacji regionalnych.

Kanadyjski „Global Times” obawia się przede wszystkim bardziej protekcjonistycznej polityki handlowej Trumpa niż ekipy Demokratów. W 2026 r. znów przypadnie na administrację Trumpa przegląd polityki umowy Kanada – USA – Meksyk. Kanadyjczycy obawiają się zapowiadanej 10-procentowej stawki nakładanej na wszystkie towary importowane do USA. Raport ich krajowej Izby Handlowej sugeruje, że cła te skurczyłyby rodzimą gospodarkę, powodując koszty gospodarcze rzędu 30 miliardów dolarów rocznie.

Amerykańscy ekonomiści ostrzegali, że plan Trumpa może spowodować inflację, a nawet recesję, co prawie na pewno będzie miało negatywne skutki w Kanadzie. Ponad 77 procent eksportu kanadyjskiego trafia do Stanów Zjednoczonych, a handel obejmuje 60 procent produktu krajowego brutto Kanady.

Wynik wyborów może również na nowo zdefiniować rolę Ameryki w świecie. Trump krytycznie odnosi się do udzielania pomocy Ukrainie, atakuje ONZ i inne organizacje międzynarodowe. Wielokrotnie twierdził, że nie będzie bronił członków NATO, którzy nie osiągną celów w zakresie wydatków na obronę w wysokości co najmniej 2 proc. PKB, a Kanada zamierza ten cel osiągnąć dopiero w 2032 roku.

Tuż przed wyborami także naukowcy zajmujący się stosunkami międzynarodowymi z amerykańskich szkół wyższych i uniwersytetów zostali zapytani o konsekwencje wyboru Trumpa lub Harris dla amerykańskiej polityki zagranicznej. Uznali oni, że kandydatka Demokratów będzie skuteczniejsza w radzeniu sobie z wyzwaniami międzynarodowymi.

Badanie przeprowadzono w połowie października w ramach projektu Teaching, Research and International Policy Project w Global Research Institute William & Mary’s, przy wsparciu Carnegie Corporation z Nowego Jorku. Wyniki opublikowano w progresywnym magazynie „Foreign Policy”.

Ci „eksperci” wyraźnie faworyzowali Harris. Ankietowani uczeni obawiali się, że istnieje 80 proc. szans, iż Trump ponownie wycofa się z porozumienia paryskiego w sprawie łagodzenia zmian klimatycznych i zarządzania nimi. Zgodnie z umową z 2015 roku, państwa od 2020 r. przedstawiają swoje krajowe plany działań w dziedzinie klimatu, zwane wkładami ustalonymi na szczeblu krajowym (NDC). Każdy kolejny NDC ma odzwierciedlać coraz wyższy poziom ambicji w porównaniu z poprzednią wersją. Trump wielokrotnie wskazywał, że „zmiany klimatyczne” to „mistyfikacja” i problemem nie jest globalne ocieplenie, a „ocieplenie nuklearne”, zważywszy na to, jakie jedna nieduża bomba atomowa może spowodować spustoszenie, jeśli chodzi o zagładę ludzi i szkody dla środowiska. Trump jednak będzie miał trudności z uchyleniem ustawy o ograniczeniu inflacji, która obejmuje nadzwyczajne wsparcie dla „zielonych technologii” w wysokości 370 miliardów dolarów.

Eksperci nie spodziewają się wycofania Ameryki z NATO. Podobnie uważają, że Trump będzie prowadził konsekwentną politykę wobec Iranu, nie pozwalając temu krajowi na zdobycie broni nuklearnej. Na pewno jednak USA pod rządami nowej administracji podniosą cła. Eksperci spodziewają się także zwiększenia pomocy wojskowej dla Izraela, ale jedynie 16 proc. uważa, że Waszyngton wzmocni w kontekście takiego wyniku wyborów armię Ukrainy.

Na pytanie, który kandydat „częściej użyłby siły militarnej za granicą”, 26 proc. respondentów wybrało Harris, w porównaniu z 14 proc. Trumpa, którego postrzegają jako „nie-interwencjonistę”.

Jednak w niezwykle ważnej kwestii Chin uczeni dostrzegli podobieństwa między Trumpem i Harris, w tym jeśli chodzi o oszacowanie prawdopodobieństwa interwencji w razie, gdy Pekin użyje siły przeciwko Tajwanowi. Prawdopodobieństwo wynosi 32 proc. pod rządami Trumpa i wynosiłoby 25 proc. pod rządami Harris.

Eksperci przewidują także, że niezależnie od zwycięzcy, wydatki na obronność wzrosną. W górę pójdą również szanse na zaangażowanie większej liczby państw w bezpośredni konflikt zbrojny na Bliskim Wschodzie.

Zszokowała szczególnie jedna odpowiedź odnośnie do zdolności szefowania armii USA i bycia skutecznym naczelnym dowódcą. Aż 87 proc. uczonych stwierdziło, że są albo „bardzo pewni”, albo „dość pewni” zdolności Harris. ale tylko 6 proc. stwierdziło to samo o Trumpie.

Podobnie aż 92 proc. pytanych ekspertów stwierdziło, że to Harris najskuteczniej poradziłby sobie z problemami polityki zagranicznej stojącymi dziś przed Stanami Zjednoczonymi. I zagraniczne rządy byłyby bardziej skłonne do współpracy z administracją Harris niż Trumpa.

Republikański prezydent z pewnością może pokrzyżować plany europejskich polityków dotyczących federalizacji Europy, jeśli część państw wejdzie w silny sojusz z USA. Na pewno utrudni handel z Chinami, co przełoży się na stan niemieckiej czy francuskiej gospodarki, a w konsekwencji całej gospodarki unijnej.

Przywódcy francuscy i niemieccy obiecali „silniejszą jedność europejską” po zwycięstwie Trumpa. Macron twierdzi, że Francja i Niemcy będą działać na rzecz „bardziej suwerennej Europy”, utrzymując jednocześnie współpracę z USA w obronie wspólnych interesów.

Franciski prezydent już dzwonił do niemieckiego kanclerza i uzgodnili, że będą działać „na rzecz bardziej zjednoczonej, silniejszej i bardziej suwerennej Europy w tym nowym kontekście”, „współpracując ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki i broniąc naszych interesów i wartości”.

Wraz ze zwycięstwem Trumpa nowa nadzieja wstąpiła w szeregi Zjednoczonej Prawicy.

Agnieszka Stelmach

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij