Kandydat na prezydenta USA Donald Trump zapowiedział, co zrobi w sprawie aborcji jeżeli wygra tegoroczne wybory. Polityk chce sprawić, by… wszyscy byli zadowoleni.
– Chciałbym zobaczyć, czy można zadowolić obie strony – stwierdził dosłownie Trump w rozmowie z Fox News.
Polityk nie wskazał żadnych konkretów, ale nawiązał do wprowadzenia rozwiązań, które obowiązują w Europie, na przykład we Francji, albo „w innych cywilizowanych” krajach.
Wesprzyj nas już teraz!
Chodziłoby zatem o wprowadzenie legalnej aborcji do 14 lub 16. tygodnia ciąży.
Ograniczyłoby to możliwość dokonywania późnych aborcji, czyli zabijania dzieci nawet tuż przed porodem, co w niektórych stanach jest możliwe. Z drugiej strony większość aborcji jest dokonywana przed 13. tygodniem, a to oznacza, że rozwiązania Trumpa nie wpłynęłyby znacząco na ilość dzieci zabijanych w USA.
Prawdopodobnie w konserwatywnych stanach mogłyby nadal funkcjonować dotychczasowe ograniczenia, które zakazują aborcji po wykryciu biciu serca, a zatem już po kilku pierwszych tygodniach.
Zarazem Trump optuje za powszechną legalnością aborcji w przypadku gwałtu, kazirodztwa lub zagrożenia życia matki. Trump stwierdził, że musi godzić się na aborcję w tych przypadkach, bo inaczej nie wygrałby wyborów.
– Trzeba iść za sercem, ale trzeba też zwyciężyć w wyborach. Jeżeli nie byłoby tych wyjątków, to myślę, że byłoby bardzo ciężko wygrać wybory – powiedział.
Przywołał tu przypadki polityków Republikanów, którzy postulowali całkowity zakaz aborcji bez żadnych wyjątków i ponosili klęskę wyborczą.
Eksperci prolife z portalu LifeNews.com sądzą, że propozycje Trumpa nie zadowolą strony lewicowej; radykalni Demokraci są zainteresowani jedynie aborcją aż do samego porodu. Reprezentują w ten sposób interesy finansowe gigantów aborcyjnych, które żyją z zabijania dzieci poczętych.
Źródło: catholicherald.co.uk
Pach