– Nie jest to rozgrzewka do walki Wikingów sprzed tysiąca lat. My uczyliśmy się od Polaków – tak o dopingowaniu swojej drużyny piłkarskiej mówi prezes stowarzyszenia islandzkich kibiców piłkarskich Styrmir Gislason. Jak dodaje, wzorce zaczerpnięto od kibiców wspierających polskich szczypiornistów.
Styrmir Gislason przyznaje, że z przykrością musi zdementować mit o rytuałach Wikingów, o których światowe media rozpisują się doceniając to, jak islandzcy kibice wspierają swoją drużynę podczas meczów turnieju finałowego Euro2016.
Wesprzyj nas już teraz!
– Niestety, taka jest prawda. Taka formę wymyślili Polacy, a my ją tylko przejęliśmy, nawiązując do naszej przeszłości historycznej. Teraz na meczach we Francji dźwięk naszego dopingu sprawia, że sami dostajemy gęsiej skórki i czujemy się nieustraszonymi Wikingami – zaznaczył Gislason.
Wszystko zaczęło się w 2007 roku, kiedy założone zostało kibicowskie stowarzyszenie Tolfan, które zaczęło poszukiwać dla siebie rozpoznawalnej formy dopingu. – Znaleźliśmy ją u polskich kibiców piłki ręcznej – przyznaje. Gislason wyjaśnił, że po obejrzeniu nagrań wideo z polską publicznością i wprowadzeniu kilku zmian, zrodziła się islandzka wersja dopingu. – Po latach stosowania tego dopingu podczas meczów ligowych na Islandii forma ta rozwinęła się do takiej, jaką teraz prezentujemy we Francji – wyjaśnia Gislason.
Źródło: interia.pl
MA