19 lutego 2019

Dr Bogusław Rogalski: katolicy mają aktywnie bronić zasad wiary!

(źródło: pixabay.com)

Patrząc na współczesny świat, a szczególnie na europejską przestrzeń życia publicznego, odnosi się nieodparte wrażenie, że sprawy dotyczące wiary, a przede wszystkim religii katolickiej oraz wartości chrześcijańskie są coraz bardziej spychane na margines, są lekceważone, ośmieszane a nawet zwalczane w przestrzeni publicznej.

 

Ma to oczywisty związek z postępującą ateizacją społeczeństwa zachodniego, a na gruncie europejskim z sukcesywnym odchodzeniem od korzeni chrześcijańskich naszego kontynentu, czyli odejściem od cywilizacji łacińskiej na rzecz libertyńskiego, lewicowo – nihilistycznego światopoglądu, który jest urzeczywistnieniem idei wolnomularskich, które od kilkuset lat zatruwają umysły Europejczyków. A których celem jest materializacja hasła „novus ordo seclorum”, czyli nowy prządek rzeczy, głoszonego przez masoński Zakon Iluminatów, założony przez Adama Weishaupta pod koniec XVIII wieku. Środkiem do realizacji tego przewrotnego celu jest zaś konsekwentny i ciągły atak na Kościół Katolicki oraz na organizacje społeczne czy polityczne nawiązujące do nauki społecznej Kościoła. Stąd tak ważny jest dzisiaj aktywny udział katolików, a mówiąc szerzej chrześcijan, w życiu publicznym, o powrót Europy do swoich korzeni, o co postuluje założony przez Ks. dra Infułata Ireneusza Skubisia międzynarodowy Ruch Europa Christi, jako antidotum na postępującą dechrystianizację.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Nota doktrynalna Stolicy Apostolskiej

Widząc wielkie zagrożenie, którego doświadcza Kościół i jego wierni w postaci kolejnej odsłony neomarksizmu, zmierzającej do przebiegunowania świata wartości poprzez rewolucję obyczajową i światopoglądową, w 2002 roku ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary kardynał Józef Ratzinger opracował obowiązującą „Notę doktrynalną dotyczącą pewnych kwestii związanych z udziałem i postawą katolików w życiu politycznym”, którą następnie zatwierdził papież Jan Paweł II.

 

Wydanie noty było pilnym wymogiem naszych czasów, swego rodzaju drogowskazem dla wiernych świeckich, zwłaszcza polityków, pokazującym w jaki sposób należy prezentować i bronić katolicki świat wartości w sferze publicznej, nie ulegając jednocześnie wszechobecnej poprawności politycznej. Nota jest też przypomnieniem o obowiązku udziału katolików w życiu politycznym, czyli wszędzie tam, gdzie podejmowane są decyzje dotyczące wszystkich sfer życia obywateli i państwa.

 

Ubolewać natomiast należy nad tym, że nota ta nadal pozostaje mało znana wiernym świeckim i katolickim politykom, stąd zapewne bierze się wiele nieporozumień podczas wyrażania swojej woli w trakcie najbardziej charakterystycznego dla demokracji aktu głosowania, czy to w parlamencie czy też przy urnie wyborczej. Obowiązek zaznajomienia wiernych z notą spoczywa na biskupach, gdyż to oni są pierwszymi adresatami niniejszego dokumentu, o czym dowiadujemy się w jego wstępie. Nad kilkoma wskazaniami noty warto się zastanowić i raz jeszcze wydobyć na światło dzienne. 

 

„Nie wolno oddzielać człowieka od Boga ani polityki od moralności”

Nota doktrynalna za  przykład do naśladowania stawia świętych oraz ludzi Kościoła, którzy swoim życiem i podjętymi decyzjami potrafili dać świadectwo prawdzie, dochować wierności zasadom Wiary i Prawa Bożego, którzy nie zawierali niegodziwych kompromisów. W ciągu ostatnich dwóch tysięcy lat naszej europejskiej historii udział chrześcijan w sprawach tego świata był znaczący i decydujący, przynajmniej do drugiej połowy XX wieku.

 

Przejawem tego działania było otwarte uczestnictwo w życiu politycznym. I do tego modelu aktywności należałoby powrócić, na przekór hasłom wojującego ateizmu mówiącego, że religia jest sprawą prywatną. To pogląd błędny i celowo siane ziarno zwątpienia oparte na relatywizmie. My chrześcijanie mamy swoją wielką tradycję działalności pro publico bono. W gronie swoich świętych Kościół czci wielu mężczyzn i wiele kobiet, którzy służyli Bogu poprzez ofiarny udział w działalności politycznej i w sprawowaniu rządów. Wśród nich znajduje się św. Tomasz More, ogłoszony patronem rządzących i polityków, który potrafił świadczyć aż do męczeńskiej śmierci o niepodważalnej godności sumienia i prawdy.

 

Mimo, że był poddawany różnym formom psychologicznego nacisku (skąd my to dzisiaj znamy?), odrzucał wszelki kompromis oraz dochowując wierności zasadom i prawdziwym wartościom, swoim życiem i swą śmiercią pokazał, że „nie wolno oddzielać człowieka od Boga ani polityki od moralności”, jak ujął to Jan Paweł II w swoim liście apostolskim dotyczącym świętego.

 

 „Świeccy nie mogą rezygnować z udziału w polityce”

„Poprzez pełnienie wspólnych powinności obywatelskich, kierując się chrześcijańskim sumieniem (…) świeccy wierni wykonują właściwe im zadanie, jakim jest przenikanie duchem chrześcijańskim doczesnego porządku (…) Z tej podstawowej nauki Soboru Watykańskiego II wynika, że świeccy nie mogą rezygnować z udziału w polityce (…) Celem Noty jest przypomnienie niektórych zasad, jakimi katolicy w swoim chrześcijańskim sumieniu winni się kierować w podejmowaniu społecznych i politycznych zadań w społeczeństwach demokratycznych (…) Nie można pokryć milczeniem pewnych tendencji kulturowych, które poważnie zagrażają systemom prawnym, w konsekwencji także postawom przyszłych pokoleń (…) Jednocześnie w imię fałszywie pojmowanej tolerancji żąda się od znacznej części obywateli – wśród nich także od katolików – aby zrezygnowali z wnoszenia do życia społeczno – politycznego swoich krajów tego, co zgodnie z koncepcją ludzkiej osoby i z oceną wspólnego dobra uznają po ludzku za prawdziwe i słuszne (…) Ta relatywistyczna koncepcja pluralizmu nie ma nic wspólnego z prawnie uzasadnioną wolnością obywateli – katolików do wybierania spośród politycznych opinii dających się pogodzić z wiarą i naturalnym prawem moralnym (…) Wolność polityczna nie jest i nie może być oparta na relatywistycznej idei, że wszystkie koncepcje na temat dobra człowieka są równie prawdziwe i mają tę samą wartość (…) Chrześcijanin jest wezwany do odrzucenia koncepcji pluralizmu pojmowanego w sensie moralnego relatywizmu. Jest on bowiem szkodliwy dla demokratycznego życia, które potrzebuje prawdziwych i trwałych fundamentów, to znaczy etycznych zasad (…) które nie mogą być przedmiotem negocjacji”.

 

Nota doktrynalna podkreśla w sposób bezpośredni, że jednym z najważniejszych wyznaczników działalności publicznej jest odniesienie do prawidłowej koncepcji osoby. „Odnośnie do tej zasady zaangażowanie katolików nie może dopuszczać żadnego kompromisu, gdyż w przeciwnym razie zostałoby przekreślone świadectwo chrześcijańskiej wiary w świecie (…)”. Fundamentalne znaczenie ma tu prawny zamach na nietykalność ludzkiego życia.

 

„W obliczu tego zagrożenia katolicy mają prawo i obowiązek podnosić głos, aby przypominać najgłębszy sens życia”. Na sprawy te stanowczo zwracał uwagę Jan Paweł II w encyklice „Evangelium vitae” mówiąc, że „wszyscy, którzy na mocy wyboru zasiadają w gremiach prawodawczych, mają konkretną powinność przeciwstawienia się wszelkiemu prawu, które okazywałoby się zamachem na ludzkie życie. Parlamentarzystom, podobnie jak żadnemu katolikowi, nie wolno uczestniczyć w kształtowaniu opinii publicznej przychylnej takiemu prawu, ani okazywać mu poparcia w głosowaniu”.

 

Nota doktrynalna dodaje do tych słów Papieża mocne wskazanie: „W tym kontekście udziału katolików w życiu politycznym, należy podkreślić, że prawidłowo ukształtowane sumienie chrześcijańskie nie pozwala nikomu popierać w głosowaniu programu politycznego czy też pojedynczej ustawy, których podstawowe treści wiary i moralności byłyby obalone przez sformułowania alternatywne albo przeciwne tymże treściom (…) Kiedy działalność polityczna prowadzi do konfrontacji z zasadami moralnymi, które nie dopuszczają odstępstw, wyjątków ani żadnego kompromisu, wówczas zaangażowanie katolików staje się bardziej oczywiste i nabrzmiałe odpowiedzialnością”.

 

„Katolicy mają aktywnie bronić zasad wiary i pobudzać w swoich ojczyznach patriotyzm”

Jak zatem w dzisiejszej Europie powinno wyglądać realizowanie w praktyce wskazań zawartych w nocie doktrynalnej? Na jakich głównych założeniach powinni opierać się katoliccy politycy? Odpowiedź znajdujemy w Ruchu Europa Christi. Pomocne są także konkretne wskazania, których udzielił kardynał Robert Sarah, prefekt Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, gorący orędownik Ruchu, który był gościem honorowym I Kongresu przed dwu laty.

 

Powiedział wówczas, że Polska winna być „strażnikiem Europy” i ostrzegać przed niebezpieczeństwami, które wynikają z cichej apostazji starego kontynentu, bo Europa przeżywa od dwóch wieków bezprecedensowy kryzys cywilizacyjny. Przede wszystkim katolicy muszą przestać być bierni, mają być aktywni w życiu społecznym i politycznym, to obowiązek każdego katolika. Kardynał powtórzył to wielokrotnie. Mają aktywnie bronić zasad wiary i pobudzać w swoich ojczyznach patriotyzm przeciwstawiając się kosmopolityzmowi, liberalno-lewicowej propagandzie oraz poprawności politycznej, która zepchnęła europejskich katolików z powrotem do katakumb.

 

Mamy z nich odważnie wyjść broniąc nasz świat wartości. W przeciwnym razie za 50 lat zaczną powstawać na naszym kontynencie islamskie kalifaty. Kardynał Robert Sarah wskazał na cztery najważniejsze punkty, filary wokół których i na których należy prowadzić bezkompromisową, jak to nazwał, walkę o przyszłość naszego kontynentu. To z jego nauki powinniśmy współcześnie czerpać, przywracając Europie prawdziwe oblicze, powracając do jej chrześcijańskich korzeni.

 

Po pierwsze: bezkompromisowa obrona życia od poczęcia do naturalnej śmierci

Współczesny świat boryka się z problemem dehumanizacji życia poczętego. Tymczasem człowieka w embrionalnej fazie rozwoju nie można wyłączać spod ochrony prawnej tylko z uwagi na jego etap życia. Naturalną konsekwencją tej postawy jest stanowczy sprzeciw wobec aborcji i eutanazji. To nie jest problem jakiegoś światopoglądu, kryterium statusu człowieka w sensie prawnym jest kryterium godności człowieka, która ma charakter najszerszy, niedopuszczający żadnych wyłączeń.

 

Bez względu na to, jaka to jest faza rozwoju, dziecko poczęte posiada genom człowieka, a to jest godność ludzka w sensie prawnym i posiada związane z tą godnością prawa, czyli prawo do ochrony życia, prawo do ochrony zdrowia. To ponad wyznaniowe prawo zapisane jest m.in. w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka ONZ (1948 r.) art. III: „Każdy człowiek ma prawo do życia, wolności i bezpieczeństwa swej osoby” oraz w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej (1997 r.) art. 38: „Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia”.

 

Współczesna nauka, medycyna potwierdza jednoznacznie fakt naukowy, że życie człowieka zaczyna się w momencie poczęcia. Tylko prawo bazujące na poszanowaniu fundamentalnego prawa do życia wszystkich obywateli, bez żadnych wyjątków, jest realizacją zasad cywilizacji życia. Konstytucyjny zapis chroniący życie wszystkich dzieci od poczęcia jest sprawą pierwszorzędną i nie może go zabraknąć w konstytucjach Państw nawiązujących do chrześcijańskich korzeni.

 

Życie ludzkie, jako dar pierwotny i fundamentalny, jest nienaruszalne i święte, dla­tego od samego początku domaga się od każdej osoby należnej mu ochrony. Takie prze­słanie zostało zawarte w normach prawa naturalnego i wskazaniach religijnych, w tym w prawie kanonicznym. Ko­ściół od samego początku stoi na stanowisku obrony i ochrony prawa do życia, bowiem jest to uniwersalna płaszczyzna działania dla wszystkich ludzi. Dlatego prawo do życia nie jest tylko kwestią filozoficzną, ani nie jest prawem religijnym, lecz najbardziej podstawowym prawem każdego poczętego człowieka. Natomiast w porządku moralnym przykazanie „Nie zabijaj” staje się fundamentalną zasadą i normą powszechnego ko­deksu moralności, który został wpisany w sumienie każdego człowieka.

 

Broniąc prawa do życia, Kościół i państwo otaczają także troską każdą kobietę, która poczęła dar życia. W konsekwencji życie ludzkie każdej osoby staje się najbardziej wartościowym darem od Boga, zwłaszcza dla rodziny i narodu. Zarówno Kościół, jak i państwo, mają brać udział w budowaniu kultury życia, a nie w propagowaniu kultury śmierci. Kościół Katolicki jednoznacznie broni życia każdego poczętego dziec­ka, jak również realizacji prawa do życia od momentu poczęcia do naturalnej śmierci. Mówi o tym dużo omawiana wcześniej Nota doktrynalna Stolicy Apostolskiej. Wynika stąd bezdyskusyjny imperatyw moralny dla polityków katolickich, aby zawsze i wszędzie bronić życia od poczęcia do naturalnej śmierci oraz przeciwstawiać się zdecydowanie aborcji i eutanazji. Obowiązkiem polityka – chrześcijanina jest zawsze wybór cywilizacji życia, a nie cywilizacji śmierci.

 

Po drugie: bezkompromisowa ochrona rodziny i małżeństwa rozumianego jako związek kobiety i mężczyzny, odważny sprzeciw wobec związków homoseksualnych

Europa sama nie wie czym jest, ani gdzie zmierza. Kryzys duchowy Europy prowadzi do poważnego kryzysu antropologicznego. Jedną z jego konsekwencji jest systematyczna destrukcja rodziny. Pod pozorem walki przeciwko jakiejkolwiek dyskryminacji niektórzy chcą zatrzeć różnicę pomiędzy rodziną a związkami homoseksualnymi, promując bardzo różnorodne modele nie oparte na trwałym związku mężczyzny i kobiety.

 

Europa nie będzie Europą, jeśli ta podstawowa komórka jaką jest rodzina zniknie, albo zostanie zamieniona na coś innego. Jeśli związek homoseksualny będzie uznawany za małżeństwo i rodzinę, to staniemy się świadkami zatarcia wizerunku człowieka i osoby ludzkiej, który został przecież stworzony mężczyzną i kobietą. Dziś rodzina znajduje się pod różnymi formami nacisku. Zachód chce zniszczyć rodzinę, uważa, że ma prawo dyktować jak ma wyglądać rodzina i społeczeństwo. Obecna w Europie ideologia gender sprawia, że oddalamy się od właściwej wizji rodziny. Próbujemy stworzyć z takich „uwarunkowań rodzinnych” jak małżeństwo homoseksualne model rodziny, ale to są przejawy tragedii. Homoseksualność nigdy nie była modelem rodziny. Takie związki to siła destrukcyjna, która ponadto domaga się wychowywania dzieci.

 

Związki homoseksualne stanowią zagrożenie dla zdrowego wzorca rodziny. Nie można narzucać tolerancji wobec homoseksualizmu. Jest to kwestia, która nie powinna podlegać regulacjom prawa w zakresie uznawania ich za rodzinę. Są to praktyki seksualne, które szkodzą godności człowieka, a takie pary w żadnym wypadku nie powinny mieć prawa do adopcji dzieci. Nie powinno się również poszerzać języka o sformułowania, że para homoseksualna jest rodziną, bo rodzi to tylko zamieszanie. Próba narzucenia homoseksualizmu światu, mówienie, że jest to prawo człowieka, stanowi zagrożenie dla rodziny, jest działaniem na szkodę rodziny i przyszłości dzieci.

 

Po trzecie: bezkompromisowa walka z niszczycielską ideologią gender

Promocja ideologii gender jest dążeniem do zniszczenia wzorów ról społecznych kobiet i mężczyzn, zaprzeczeniem wrodzonej naturalnej płciowości, otwarciem na wszelkie formy zboczeń, zniszczeniem możliwości powstawania naturalnych zdrowych rodzin tworzonych przez ojca i matkę, a w końcu zniszczeniem całego społeczeństwa.

 

Tak więc ideologia gender jest zjawiskiem znacznie bardziej niebezpiecznym niż podają to liberalne media. Aktywiści zaszczepiający gender w Unii Europejskiej starają się wpływać głównie na dzieci i młodzież, gdyż ta grupa jest dla nich najłatwiejszym „łupem”. Propagują program „Równościowe Przedszkole”, gdzie dzieciom w imię wolności i równości usiłuje się narzucić kaganiec zniewolenia, zniekształcone wyobrażenie o świecie i bunt wobec norm, autorytetów i rodziców.

 

Ale jest jeszcze inna twarz tego problemu. Genderyzm to obecnie główna ideologia ateistów, to nowe wcielenie skompromitowanego marksizmu, którego nie dało się dalej głosić. Uległ zatem przepoczwarzeniu i tak powstała ideologia gender, która nie znosi sprzeciwu i chrześcijaństwa. Ideologia gender zdefiniowała też głównego wroga „postępu”, jest nim kultura i moralność chrześcijańska. Stąd w propagandowym przekazie wzywa się do walki z chrześcijaństwem i religią w ogóle. Genderyzm jest zgnilizną naszych czasów, to mieszanka marksizmu i pornografii, to nurzanie się w moralnym błocie. Zwracał na to uwagę Benedykt XVI mówiąc, że „gender jest gorsze od marksizmu, ponieważ bardziej niszcząc rodzinę, kolebkę człowieczeństwa, niszczy samego człowieka i czyni go niezdolnym do tworzenia wyższej kultury oraz życia w niej”.

 

Gender to główny oręż nienawiści wobec Kościoła i wiary, wobec rodziny, normalności i moralności opartej na tradycji chrześcijańskiej. Dlatego musimy nazywać rzeczy po imieniu, musimy bronić swoich wartości, jeśli świat w którym żyjemy, jeśli nasza cywilizacja ma przetrwać. W innym razie postchrześcijańską próżnię, którą widzimy już w zachodniej Europie, wypełni islam.

 

Po czwarte: bezkompromisowe przeciwstawienie się nowej islamizacji, która staje się śmiertelnym zagrożeniem dla Europy

Konflikt cywilizacji wpisany jest w historię Europy od samego początku, to znaczy od powstania islamu, którego głównym celem było i jest nadal zniszczenie chrześcijaństwa. Po erze muzułmańskich podbojów militarnych, żyjemy w czasach muzułmańskiej wojny hybrydowej, której narzędziami są demografia i terroryzm. Obecna inwazja na Europę nie jest niczym innym, jak tylko odmiennym obliczem tamtego historycznego ekspansjonizmu. Jednak bardziej podstępnym i bardziej zdradliwym. Ponieważ tym razem jego znakami rozpoznawczymi nie są jak dawniej janczarzy, wezyrowie, nieludzkie barbarzyństwo wobec podbitych, ale są nimi terroryści, a także imigranci, którzy sadowią się w naszym domu bez poszanowania dla naszych praw i narzucają nam siłą swoje wartości, obyczaje i religię.

 

Przychodzi im to o tyle łatwiej, że w Zachodniej Europie trafiają na ideową pustkę, która powstała jako efekt odejścia tamtejszego społeczeństwa od wartości chrześcijańskich, które stanowią przecież fundament Europy. Bez zrozumienia tej prawdy, bez powrotu do korzeni i wartości nie da się skutecznie zatrzymać fali nowej islamizacji. Europa była silna i opierała się muzułmańskim najazdom wówczas, gdy była oparta na wartościach i głęboko zakorzeniona w chrześcijaństwie, gdy była silna duchem. Dlatego należy porzucić lewicową poprawność polityczną, nazwać rzeczy po imieniu i przystąpić do skutecznej obrony naszego europejskiego, chrześcijańskiego domu, dopóki nie jest za późno.

 

Zanim zastraszone islamską falą terroryzmu społeczeństwa naszych państw pójdą na zgniły kompromis samozagłady, wywieszając białą flagę pozornego spokoju. Wbrew wszelkim sztucznie tworzonym pozorom, wbrew opiniom ekspertów tworzonym na polityczne zamówienie uważam, że największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa światowego dzisiaj nie jest konflikt Wschodu (Rosji) z Zachodem (NATO), lecz konflikt cywilizacji, konflikt islamu z „niewiernymi”, czyli resztą świata, a decydującym polem tej rozgrywki staje się Europa właśnie. Mamy jeszcze czas na wyciągnięcie wniosków i odpowiednią reakcję. Pamiętajmy jednak, że czas działa na naszą niekorzyść, a fakty są nieubłagane, w ostatnim półwieczu liczba muzułmanów wzrosła o 235 procent, chrześcijan jedynie o 47 procent.

 

Jako przestrogę zapamiętajmy też sobie dobrze wypowiedź algierskiego rewolucjonisty i prezydenta Muhammada ibn Ibrahima Abu Charuba wygłoszoną w bezczelny sposób na forum ONZ w 1974 roku: „Pewnego dnia miliony ludzi opuszczą półkulę południową, aby wedrzeć się na półkulę północną. I z pewnością nie jako przyjaciele. Ponieważ wedrą się, aby dokonać podboju. I podbiją ją, zaludniając swoimi dziećmi. To brzuchy naszych kobiet dadzą nam zwycięstwo”. To ten scenariusz realizowany jest bezwzględnie na naszych oczach, a problem uchodźców jest jedną z jego odsłon.

 

Potrzebni są wśród świeckich odważni rycerze Chrystusa, nowi krzyżowcy, gotowi bronić tego co święte

Współczesna trudna sytuacja, w której znajduje się Europa, wymaga od nas większego uczestniczenia w kierowaniu sprawami publicznymi w klimacie prawdziwej wolności. Dobro naszych narodów i państw domaga się od nas nowych i bardziej wszechstronnych form udziału chrześcijan w życiu społecznym. Poprzez zdecydowane i większe zaangażowanie w sferę  polityki, kierując się chrześcijańskim sumieniem, w zgodzie z wartościami, jakie z tym sumieniem harmonizują, świeccy wierni, a szczególnie politycy, mogą skutecznie bronić tradycyjnych zasad i wartości tożsamych dla fundamentów Europy, a w konsekwencji prowadzić jej sukcesywną rechrystianizację, jako przeciwwagę dla trwającej dechrystianizacji, ateizacji i islamizacji kontynentu. Oto zadanie przed którym stoi Ruch „Europa Christi”.

 

Oczywistym wydaje się nawiązanie do budowania Wspólnoty opartej na wizji Roberta Schumana i Alcide de Gasperiego, polegającej na powszechnym, głębokim i odważnym zaangażowaniu katolików w politykę, aby przywrócić prawdziwą, chrześcijańską twarz Europie. Jak próbował to uczynić, tworząc flagę europejską, Arsene Heitz, poprzez bezpośrednie nawiązanie do symboliki Niepokalanej Dziewicy Maryi. Zatem zadaniem Ruchu powinno być nieustanne przypominanie zasad, jakimi katolicy w swoim chrześcijańskim sumieniu winni się kierować w podejmowaniu społecznych i politycznych zadań. Trzeba o nich mówić z myślą o tezach programowych Ruchu, z którymi należy dotrzeć do szerokiej grupy odbiorców, aby siane ziarno „Europa Christi” wydało konkretny plon.

 

Aby przesłanie było zrozumiałe dla każdego, komu bliska jest idea powrotu do prawdziwych korzeni Europy i spuścizny naszych przodków, której w jakimś sensie stajemy się strażnikami. Żyjemy w czasach, gdy potrzebni są wśród świeckich odważni rycerze Chrystusa, nowi krzyżowcy, gotowi bronić tego co święte, dziedzictwa ostatnich dwóch tysięcy lat, które jest w Europie brutalnie zwalczane, dlatego powstał Ruch Europa Christi. Europę i Polskę da się jeszcze uratować.

 

W tym dziele może nam pomóc „Nota doktrynalna dotycząca pewnych kwestii związanych z udziałem i postawą katolików w życiu politycznym”, która jest jednoznacznym wskazaniem zasad postępowania dla wszystkich katolików biorących aktywny udział w życiu publicznym. Na spotkaniu w Watykanie w listopadzie 2016 roku z liderami Ruchu Europa Christi z Europarlamentu, Waldemarem Tomaszewskim przewodniczącym Akcji Wyborczej Polaków na Litwie – Związku Chrześcijańskich Rodzin, prof. Mirosławem Piotrowskim i dr Bogusławem Rogalskim, kardynał Robert Sarah wypowiedział znamienne słowa: „To nie będzie łatwa droga, ta którą kroczycie, to będzie walka Dawida z Goliatem, ale wiecie przecież jak się zakończyła”. Czy po tych słowach można mieć jeszcze jakiekolwiek wątpliwości?

 

Dr Bogusław Rogalski

 

Polecamy również polemikę PCh24.pl

Katolicka polityka wymaga wsparcia hierarchów

 

Współcześnie coraz więcej mówi się o roli świeckich w obronie zasad wiary – zasad katolickich. Dobrym przykładem jest tu tekst „Katolicy mają aktywnie bronić zasad wiary” doktora Bogusława Rogalskiego. Z jego zasadniczym przesłaniem trudno się nie zgodzić. Wszak to właśnie do świeckich należy w znacznej mierze kształtowanie przestrzeni publicznej. Warto jednak pamiętać, że rola wiernych w oddziaływaniu na innych katolików jest ograniczona. Szczególnie we wciąż silnie przywiązanym do autorytetu duchownych społeczeństwie takim jak polskie.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij