– Będziemy obserwować narastanie liczby dzieci potrzebujących ingerencji psychologa, a czasem psychiatry. Między innymi dlatego, że nie dostają one w rodzinach tego, co mogłoby łagodzić skutki izolacji od środowiska szkolnego i rówieśniczego – mówiła w Polskim Radiu 24 dr Aleksandra Piotrowska, psycholog dziecięcy (Uniwersytet Warszawski).
Dr Aleksandra Piotrowska podkreślała, że wielu praktyków sygnalizuje narastanie problemów związanych z kondycją psychiczną dzieci. – Badań na dużych grupach jeszcze nie ma, ale wszystko wskazuje na to, że będziemy mieli do czynienia z odroczonymi, długoterminowymi skutkami tych odbiegających od normalności, miesięcy życia – powiedziała.
Wesprzyj nas już teraz!
Gość audycji zwracała także uwagę, że wiele dzieci wzrastało w warunkach pozostawiających wiele do życzenia jeszcze przed pandemią. – Zawsze były wśród nas dzieci zaniedbywane, żyjące w rodzinach, w których dorośli nie zawsze potrafili odpowiedzieć trafnie, w której klasie jest dziecko, nie mówiąc o tym, jaka była ich świadomość w kwestii tego, co ma zadane do szkoły. Była wtedy jednak spora liczba dorosłych, którzy, oprócz rodziców, zwracali na te dzieci uwagę. Teraz tych dorosłych zabrakło (..) . Dodajmy do tego dużą liczbę dzieci o tzw. specjalnych potrzebach edukacyjnych. Szkoła dla tych dzieci był środowiskiem, w którym spotykały się z przemyślaną stymulacją i stwarzaniem warunków, w których mogły, w miarę swoich możliwości, jak najlepiej się rozwijać – przypominała.
Efektem sytuacji edukacji zdalnej, izolacji od środowiska rówieśniczego, będzie zdaniem gościa audycji wzrost liczby dzieci potrzebujących ingerencji psychologa, a czasem psychiatry. – Dorośli, po tych paru miesiącach szarpania się z chęcią ogarnięcia swojej pracy zawodowej i nauczania zdalnego, pogodzenia domowników jeśli chodzi o przestrzeń itd, też są na skraju swoich możliwości w wielu rodzinach i nie będą w stanie pomóc swoim rodzinom tak, jak by dzieci tego potrzebowały – zauważyła psycholog.
Źródło: polskieradio24.pl
TK