– Mamy do czynienia z cenzurowaniem całej grupy ludzi, którzy są w opozycji do rządowej polityki wobec COVID – powiedział w poniedziałek na antenie Radia Maryja dr Zbigniew Hałat, epidemiolog, niegdyś wiceminister zdrowia oraz były Główny Inspektor Sanitarny.
Lekarz zwrócił uwagę, że od półtora roku zdecydowana większość mediów pozwala na wypowiadanie się i promuje jedynie głosy lekarzy w pełni podporządkowanych rządowej polityce „covidowej”. Jego zdaniem tego typu praktyka jest niedopuszczalna i należy pozwolić w przestrzeni publicznej wybrzmieć również odmiennym poglądom.
– Prof. Andrzej Horban – jak usłyszałem w telewizji publicznej, kiedy jeszcze ją oglądałem – stwierdził, że nie jest epidemiologiem. Skoro nie jest, to wypowiada się jako zakaźnik w tej sprawie. Epidemiologia jest inną nauką. Dotyczy całego człowieka, wszystkich narządów, wszystkich chorób, które mają wpływ na długie życie w zdrowiu. Rozważenie tej sytuacji w związku z COVID-em, jak wpływa na całość człowieka – powinno być zgłębiane na forum, na którym epidemiolodzy mieliby coś do powiedzenia, posługując się swoją wiedzą sprecyzowaną w tysięcznych artykułach naukowych, a nie nauką, która wyrosła nagle. Prof. Zbigniew Rutkowski – mój mistrz – stwierdził, że bez sensu było kształcenie pokoleń lekarzy, bo cały dorobek medycyny poszedł w ogień rozpalony przez ideologię covidianizmu. Mamy do czynienia z załamaniem się wszystkich prawideł, które rządziły medycyną – podkreślił epidemiolog.
Wesprzyj nas już teraz!
Dr Hałat przypomniał, że inne choroby zostały w dużym stopniu zapomniane. – Na przykład tak popularna choroba jak grypa, została wycięta w pień przez COVID-19. Proszę sobie wyobrazić, że w latach 2020-2021 częstotliwość zawałów serca spadła o połowę. Czy ktoś może udawać, że nie ma zawału serca? Zdecydowanie wynika to z rozporządzenia ministra i zarządzenia prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia, który płaci za rozpoznanie COVID. Koledzy, którzy rozpoznają – a mają jeszcze sumienie – skarżą się, że ten przymus jest egzekwowany przez dyrektorów szpitali, którzy tracą, jeśli rozpoznaje się prawdziwą chorobę, a nie urojoną; nie przypisuje się każdego zgonu czy każdego zachorowania temu COVID-owi. Mało tego, w kryterium diagnostycznym odarty z jakiejkolwiek wiarygodności test PCR jest także testem referencyjnym do testu antygenowego. Widzimy, na jakich ruchomych piaskach jest zbudowana cała narracja – tłumaczył dr Hałat.
W dalszej części rozmowy lekarz mówił m.in. o faktycznych powodach zgonów i zachorowań w Polsce.
Z danych Eurostatu wynika bowiem, że w zestawieniu z latami 2016–2019 odsetek nadmiarowych zgonów od marca 2020 r. do stycznia 2021 r. wyniósł w Polsce 23,5 proc. To najwięcej w krajach Unii. Według GUS w 2020 w Polsce zmarło 477 tys. osób. To ok. 70 tys. więcej niż rok wcześniej. Z kolei Rejestr Stanu Cywilnego podaje, że w zeszłym roku zmarło 486 tys. osób, czyli 82 tys. więcej, niż wyniosła średnia liczba zgonów w okresie 2016–2019. Tymczasem z powodu lub przy udziale COVID-19 w 2020 r. zmarło 28,5 tys. osób. Podobna sytuacja wystąpiła w tym roku. W pierwszych trzech miesiącach odnotowano 26 tys. nadmiarowych zgonów.
– Przyczyna jest oczywista: nadmiarowe zgony są wywołane przez COVID-19, a więc przez zaniechanie opieki zdrowotnej. Ludzie płacą składkę zdrowotną, podatki (…). Trzeba diagnozować i leczyć wszystko, a nie tylko to, co podoba się administracji, według wskazań globalnych – jedynie COVID (…). Sytuacja jest naprawdę dramatyczna, wiąże się z zaślepionym, błędnym zarządzaniem opieką zdrowotną. Wymaga to dyskusji narodowej, choćby dlatego, że straty demograficzne są ogromne – wyjaśnił dr Hałat.
Lekarz podkreślił, że leki takie jak: hydroksychlorochina, iwermektyna, amantadyna, dostępne na świecie w zgodzie z aktualną wiedzą medyczną, powinny być normalnie stosowane.
– Od dawna wiadomo, że naturalne przechorowanie każdej choroby zakaźnej jest dużo bardziej efektywne niż wyszczepianie. To przechorowanie może być groźne dla życia i zdrowia człowieka, może pozostawić trwałe następstwa (…), dlatego się szczepi. Ryzyko zachorowania i zgonu na chorobę zakaźną wtedy powoduje, że warto szczepić, kiedy jest ono większe od ryzyka poddania człowieka szczepieniom. W medycynie wybieramy to, co jest lepsze dla pacjenta – wskazał dr Hałat.
– Mamy do czynienia z cenzurowaniem całej grupy ludzi, którzy są w opozycji do polityki w tej sprawie. Popatrzmy na reakcje ludzi, którzy albo sami ucierpieli po wyszczepieniu albo mają zmarłych w rodzinie po podaniu tego preparatu. Opór społeczeństwa ma uzasadnienie. Nie możemy cieszyć się z tego, że ktoś uniknie „long COVID”, dlatego że umrze po wyszczepieniu. To absurdalne postawienie sprawy (…). Kraje, które mają wysoką falę wyszczepień, mają również falę zachorowań. Teza, że ludzie wszczepieni sieją białko kolca, zarażają innych i przebieg choroby jest u nich cięższy niż w wyniku zachorowania nabytego poprzez kontakt z kolcem populacyjnym – jest uzasadniona. Jeżeli chodzi o kolejne fale, przechodziliśmy już rozmaite ataki propagandy na nasze zachowania. Co rusz pojawiały się informacje o nowych falach, ale trzeba to udowodnić. Nie tylko w ten sposób, że zwiększa się liczbę cykli denaturacyjnych w laboratoriach, tworzy się fałszywie dodatnie wyniki testu PCR i na to powołuje się mówiąc o nowej fali. Trzeba udowodnić, że ludzie, którzy zjawiają się z dowolnym rozpoznaniem w przychodni mają coś wspólnego z COVID. Obecnie wszystkie zasady epidemiologii w tym zakresie są pogwałcone – podsumował dr Zbigniew Hałat.
Źródło: RadioMaryja.pl
TK